Tak się złożyło, że w mojej firmie pracują same babki. Jest nas około dwudziestu, w różnym wieku i z różnym statusem życiowym. Ja jako kierowniczka jednego z oddziałów mam – jak to się nieładnie mówi – pod sobą pięć kobitek. Razem tworzymy bardzo sympatyczny babiniec, powiedziałabym nawet, że coś w rodzaju grupy wsparcia. Każda z nas ma jakieś swoje problemy; a to dzieci, a to mąż, kochanek lub brak kochanka, kłopoty finansowe. Samo życie. Jedynie Olga nigdy na nic się nie uskarża. Dosłownie na nic.
Wieczór zaczął się od szczerych wyznań
Pracuje u nas od dwóch lat. Jest wyjątkowa. Spokojna, pracowita, dyspozycyjna. Żadnych problemów. Zawsze chętna do pomocy. Anioł nie dziewczyna! Dopiero dzisiaj zaskoczyła nas swoim wyznaniem…
Spotkałyśmy się wszystkie u mnie w domu na czymś w rodzaju terapeutycznej babskiej sesji, żeby przy dobrym winku i własnoręcznie przyrządzonych pysznościach pogawędzić o różnych sprawach. To taka nasza odskocznia od szarzyzny domowego życia i biurowej nudy.
Gdy kobitki przyszły, akurat miałam włączony telewizor. Na którymś z programów leciał program o związkach homoseksualnych, a właściwie o lesbijkach. Zanim zrobiłam drinki, koleżanki trochę pogapiły się na ekran. Nagle Krysia, wieloletnia mężatka i zdeklarowana katoliczka, zerwała się i wyłączając telewizor, wykrzyknęła:
– Seks z kobietą? O Brrr! – otrząsnęła się jak szczeniak oblany wodą.
Zaskoczone jej reakcją parsknęłyśmy śmiechem. Wszystkie oprócz Olgi.
– Ja tam nie widzę w tym nic obrzydliwego – oświadczyła z buńczuczną miną kobiety wyzwolonej, akcentując słowo „nic”.
Popatrzyłyśmy zdumione na jej drobną, skromniutką postać. Ona nigdy dotąd nie wyrażała własnego zdania tak zdecydowanie. Po chwili Jolka zapytała:
– Olu, powiedz, a ty w ogóle wiesz, co to jest seks?
I znowu salwa śmiechu.
– No dobrze. Tylko się wygłupiam – spuściła z tonu Olga. – Ja jeszcze nigdy nie… no wiecie… nie miałam faceta.
To wyznanie nas przytkało. Wprawdzie Olgę trudno byłoby nazwać pięknością, ale nie była pozbawiona wdzięku i osobistego uroku, no i latka miała już odpowiednie. Byłyśmy więc przekonane, że jakieś tam kontakty z facetami miała na sumieniu.
– Dziewczyno, ty mówisz poważnie?! – wyskoczyła Jolka, znana z niewyparzonego języka. – Jak ci się udało uchować na studiach? A potem w pracy? Nie zgrywaj się. Naprawdę nigdy nie byłaś z mężczyzną?
Olga skinęła głową.
– Ale tak w ogóle, czy tylko w łóżku? – dociekała Jolka z wypiekami na policzkach.
Widziałam zażenowanie Olgi i nagle zrobiło mi się jej żal.
– Dziewczyny, odpuście sobie, nie tak ostro – powiedziałam. – To przecież jej osobista sprawa. Lepiej opowiedzcie o swoich pikantnych ciągotkach… A tymczasem wznieśmy toast za nasze marzenia, wzloty i porażki. Za wszystko, co nas spotyka!
Udało się zaskoczyć moje koleżanki
– Za porażki? Zwariowałaś! – zaperzyła się Agata.
– Czemu nie – odrzekłam. – Porażki też nas czegoś uczą i dają niezłego kopa do działania. Właśnie dlatego, moje panie, trzeba je traktować z szacunkiem.
– Ty zawsze wymyślisz coś ekstra! – skomentowały rozbawione babki i podniosły kieliszki.
– Pijemy za wszystko dobre i złe, co już było, co jest i co jeszcze przed nami!
– Za kilkugodzinną wolność, z dala od mężów, kochanków.
– Za odpoczynek od garów – przekrzykiwały się rozbawione.
Potem były następne toasty i następne, bo picie bez toastów, jak mawia nasza pani prezes, to czysty alkoholizm. A my jesteśmy babki z klasą. Zrobiło się wesoło i zabawowo. W pewnej chwili wpadł mi do głowy szatański pomysł. Żeby jeszcze bardziej podkręcić rozmowę, wyznałam:
– Wiecie przecież, że moje małżeństwo jest bardzo udane, a sprawy seksu są super… A jednak od czasu do czasu nachodzą mnie kosmate myśli: jak by to było z kobietą?
– Cooo?! – wyrwało się jednej, drugiej, trzeciej; moje koleżanki były w szoku!
– Żartujesz, prawda? – zapytała Agata, głęboko i głośno wciągając powietrze.
– Nie żartuję – ciągnęłam prowokacyjnie. Zaczęłam się świetnie bawić. I... ulżyło mi. – Naprawdę gdyby trafiła mi się okazja, to myślę, że chętnie bym spróbowała. Tak po prostu, żeby doświadczyć, jak to jest.
Ledwo wypowiedziałam te słowa, uświadomiłam sobie, że… mówię prawdę!
– A co zrobiłabyś, gdyby cię wciągnęło? – z wielkim przejęciem w głosie zapytała milcząca do tej pory Karolina.
– No wiesz, to trudno zawczasu przewidzieć, ale jeżeli by mnie to zafascynowało, to nie wiem… Nie wiem. Zresztą, ja naprawdę nie widzę nic złego w związkach homoseksualnych.
– A może któraś z nas jest lesbijką, tylko o tym nie wie albo nie chce się przyznać? – spojrzałam wyzywająco w oczy koleżanek. Zbyt wyzywająco.
Zapadło niezręczne milczenie. Cholera! Chyba przesadziłam. Zachciało mi się telewizyjnych dyskusji… Do tej pory uchodziłam za rozważną, stateczną, aczkolwiek wesołą i towarzyską kumpelkę. A tu taki obciach! Czułam, że przeceniłam tolerancję i poczucie humoru koleżanek. Próbowałam coś jeszcze na ten temat zagadywać, potem żartować, lecz dziewczyny nagle straciły napęd do rozmowy i pomału zaczęły się zbierać. Wyzwolone kobiety, nie ma co!
Tego wieczora Olga została na noc
Jedynie Olga trochę ociągała się z wyjściem. Wyraźnie szukała pretekstu, żeby nie wychodzić ze wszystkimi. A kiedy zamknęłam za koleżankami drzwi, zapytała:
– Mira, czy ja mogłabym dzisiaj u ciebie zanocować? Jestem samochodem, nie mogę w takim stanie prowadzić.
– Nie ma sprawy, jasne – odparłam, dziwiąc się w duchu, czemu nie zadzwoni po taksówkę. – Dzisiaj jestem sama. Mąż wróci dopiero jutro wieczorem – dodałam, aby nie czuła się skrępowana. – Zaraz przygotuję łóżko w pokoju gościnnym.
– Dzięki. Mogę spać nawet tu, w salonie, na kanapie. Nie wymagam żadnych wygód.
Nie wiem, jak długo spałam. Zbudził mnie jakiś szelest przy łóżku. Sięgnęłam ręką do nocnej lampki i nagle poczułam, że ktoś chwycił moją dłoń. Krzyknęłam.
– Kto tu jest? – i w tej samej chwili usłyszałam głos Olgi...
– Mira, nie bój się, to tylko ja.
Zapaliłam lampkę. Zerwałam się z pościeli, sądząc, że czegoś po prostu potrzebuje.
– Źle się czujesz? – odruchowo objęłam ją i przytuliłam.
Olga drżała jak dziecko w gorączce, twarz miała rozpaloną.
– Boże, ty jesteś chora, ty masz dreszcze! Chodź szybko do kuchni, zaparzę herbatę, dam ci coś przeciwgorączkowego… A może wezwać lekarza? – denerwowałam się.
Ona jednak potrząsnęła głową i drżącym głosem wyznała:
– Nic mi nie jest, nie jestem chora, mam tylko jedną prośbę… Przytul mnie, pozwól mi położyć się obok. Błagam, nie odmawiaj.
Zdziwiła mnie ta prośba, a przede wszystkim zaskoczyła. Chwilę zastanawiałam się, co powiedzieć, sytuacja stała się trochę niezręczna, lecz widząc spojrzenie Olgi, zgodziłam się.
– No dobrze, wskakuj – odchyliłam kołdrę. – Ale na pewno nie jesteś chora?
– Nie. Na pewno.
– To śpimy dalej. Jak rano będziesz dalej tak dygotać, to jedziemy do lekarza!
Tego nie mogłam się spodziewać...
Olga wtuliła się we mnie jak skrzywdzone dziecko. Ogarnęła mnie fala tkliwości. Objęłam ją jedną ręką, a drugą delikatnie gładziłam po włosach. Tak jak utula się do snu bezbronną lub cierpiącą istotę. Dreszcze pomału ustępowały. „Chwała Bogu – odetchnęłam. – Może to nic poważnego. Może tylko za dużo wypiła”.
Znałyśmy się już dwa lata, a tak naprawdę nie wiedziałam o niej zbyt wiele. To wszystko było takie powierzchowne, babskie paplaniny, a po za tym nic. Może miała jakieś problemy rodzinne albo osobiste, albo na coś chorowała? Postanowiłam pogadać z nią o tym rano… Poczułam się nieco usprawiedliwiona i z tą myślą przeniosłam się w krainę sennych marzeń.
Rzadko miewam sny erotyczne, a jeżeli już, to mało wyraziste. Ale tej nocy obrazy senne i przeżycia z nimi związane osiągnęły apogeum – unosiłam się na puszystym posłaniu nad łąką pełną przedziwnych kwiatów. Moje nagie ciało muskały delikatnie płatki kwiatów spadające gdzieś z góry na przemian z orzeźwiającymi kropelkami rosy. Promienie słońca przeplatały się w moich włosach i palcach. Posłanie falowało; to unosiło się, to znów opadało. Pogrążałam się w kwiatach, słońcu i przedziwnej muzyce. Każda kropelka rosy padająca na moje piersi wywoływała przyjemne dreszcze, wibracje rozkoszy.
Płatki kwiatów coraz szybciej i szybciej wirowały na moim ciele. Fala dreszczy narastała z każdą chwilą. Muzyka stawała się intensywniejsza, a moje posłanie unosiło się coraz wyżej i wyżej, ku słońcu. I nagle poczułam intensywne, zniewalające ciepło. Pode mną i obok zaczęły tryskać kolorowe fajerwerki.
Moim ciałem wstrząsnął spazm słodko rozlewający się od wnętrza po koniuszki palców i włosów. Opadłam bezsilna na ukwieconą łąkę, zmęczona, ale szczęśliwa. Rozejrzałam się i… Przebudziłam się. Minęła długa chwila, zanim doszłam do siebie. Cudowne rozleniwienie powoli się rozpływało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Olgę klęczącą obok, hipnotycznie wpatrzoną we mnie. Zdezorientowana usiadłam, odruchowo zakrywając dłońmi obnażone piersi.
– Olga, co ty robisz? – zapytałam, czując, że mój głos drży. – Czy ty mnie odkryłaś? Czemu nie śpisz? Co się dzieje? – chwyciłam ją za ręce i potrząsnęłam. – Odpowiedz natychmiast!
I wtedy zobaczyłam, że Olga jest naga. Na tle okna oświetlonego uliczną latarnią jej sylwetka rysowała się jak doskonała rzeźba jakiejś boginki. Patrząc, wplatałam ją w obrazy z mojego snu. Tam pasowała wprost idealnie… Puściłam jej ręce, a Olga przysunęła się bliżej; poczułam na twarzy jej gorący oddech.
Nie miałam siły się odsunąć. Jakaś magnetyczna siła przyciągała nas do siebie. Wpatrywałam się w jej ledwo widoczną w ciemności sylwetkę, włosy, twarz...Czułam, jak wzbiera we mnie przedziwna fala pożądania i powraca senne marzenie. Zamknęłam oczy i otoczyłam ją ramionami. Nasze ciała gwałtownie przylgnęły do siebie. Tak jakby od dawna na to czekały. Dłonie splatały się, aby za chwilę błądzić po najtajniejszych zakątkach, odkrywać ich tajemnice i spełniać skrywane pragnienia. Szalony taniec zmysłów. Eksplozja namiętności. Czułość, subtelność i piękno. Bez zbędnych gestów, niepotrzebnych słów. A potem kojący spokój i cisza. Krzepiący sen w objęciach Olgi. Szczęście.
Obudziłam się przed południem, wypoczęta, pogodna. Olgi już nie było. Na poduszce tuż obok mojej twarzy leżała starannie złożona kartka papieru. Otworzyłam. Kilka słów skreślonych jej drobnym pismem:
„Miruś, dziękuję. Marzyłam o tym od dawna, ale tylko z Tobą. Ośmieliło mnie Twoje wczorajsze wyznanie. Czułam, że Ty tego pragniesz naprawdę. Nie chcę poplątać Ci życia… Jeśli będziesz gotowa, to ja czekam. Jeśli nie, trudno. Pogodzę się z tym. Dałaś mi szczęście. To był mój pierwszy raz. Olga”.
Nigdy nie zdradzę tego sekretu
Tego się nie spodziewałam. Jej pierwszy raz w ogóle, a mój pierwszy raz z kobietą! Do końca dnia przesiedziałam w domu oszołomiona i zapętlona we własnych emocjach. Czułam wstyd i zażenowanie. I poczucie winy. I wątpliwości, bo przecież: „Było tak pięknie, tak inaczej, tak prawdziwie, bezpiecznie”. Seks z mężczyzną nagle wydał mi się prostacki. Sama proza. Tutaj – poezja, delikatność. A może to Olga, nigdy jeszcze nie tknięta męską ręką, tak mnie zauroczyła?
Czy chciałabym to powtórzyć? Tak. Albo jednak nie. Wiem, jak to jest, i to mi musi wystarczyć. Chyba na tym poprzestanę. Chociaż już w tej chwili, na samą myśl o minionej nocy, pod skórą zapalają się gorące ogniki. Czyżbym... Nie, koniec! Jednak przede wszystkim nie chcę, żeby Olga cierpiała. Nie chcę jej zranić.
I trochę się boję. Samej siebie, bo coś się we mnie zmieniło. Co dalej? Jedno wiem na pewno: będę strzec tajemnicy naszej wspólnej nocy. Przed wszystkimi. Przed mężem szczególnie. Uznałby to za odrażającą zdradę. To byłby koniec. Znam jego poglądy… Ale czy ja go zdradziłam? Nie! Przecież to był tylko dalszy ciąg pięknego snu. A jaki będzie dalszy ciąg mojego życia?
Czytaj także:
„Mama przez 18 lat ukrywała, kto jest moim ojcem. Było jej wstyd, że jestem owocem romansu z... księdzem”
„Przyjaciółka ukradła mi męża. Powiedział, że odchodzi i nie czuje się winny, a ja zostałam sama z dziećmi”
„Moja córka związała się z mężczyzną, który kiedyś… zostawił mnie samą w ciąży. Nikt nie wie, że straciłam to dziecko”