„Przyjaciółka ukradła mi męża. Powiedział, że odchodzi i nie czuje się winny, a ja zostałam sama z dziećmi”

Przyjaciółka odbiła mi męża fot. Adobe Stock, somemeans
Nie wiem, jak to się stało, że niczego się nie domyślałam, niczego nie zauważyłam. Nie wiem, czy byłam taka głupia, taka zaślepiona, czy może naiwna.
/ 26.10.2021 12:21
Przyjaciółka odbiła mi męża fot. Adobe Stock, somemeans

Aśka była moją najlepszą kumpelą od szkoły podstawowej. Mówili o nas papużki nierozłączki, bo faktycznie kierowałyśmy się zasadą „gdzie ty, tam i ja”. To miała być przyjaźń do grobowej deski. Przeszłyśmy razem wszystkie szczeble edukacji.

Tak się złożyło, że miałyśmy podobne zainteresowania i w ogólniaku trafiłyśmy obie do humanistycznej klasy. Różniłyśmy się tylko wyglądem. Ja byłam zawsze niższą brunetką ze skłonnością do lekkiej nadwagi, Aśka wysoką i szczupłą blondynką.

W liceum chodziłyśmy z dwoma najlepszymi kumplami

Spotykaliśmy się zazwyczaj całą paczką i te lata wspominam z rozrzewnieniem jako czas beztroski i takiego młodzieńczego, niczym niezmąconego szczęścia. Potem wybrałyśmy studia na tym samym uniwerku, co prawda na różnych kierunkach, ale oczywiście mieszkałyśmy razem. Po studiach nasze drogi się rozeszły.

Ja wróciłam w rodzinne strony, a Aśka poznała jakiegoś Szweda i wyjechała z nim do Skandynawii. Utrzymywałyśmy kontakt telefoniczny, chociaż z czasem coraz rzadszy, bo każda z nas pochłonięta była swoimi sprawami. Zwłaszcza ja, ponieważ po wyjściu za mąż i urodzeniu bliźniaków, naprawdę miałam co robić.

Aśka nie mogła mieć dzieci i poświęciła się karierze

Od czasu jej wyjazdu spotkałyśmy się zaledwie kilka razy.

– Marzenko, wracam do Polski, moje małżeństwo to już historia – zadzwoniła do mnie niespodziewanie któregoś dnia. – Czy mogę się u ciebie zatrzymać na jakiś czas? Na razie nie chciałabym pokazywać się u mamy, zanim nie pozałatwiam różnych spraw.

Zgodziłam się bez wahania. Były akurat wakacje, moje dzieci pojechały na obóz językowy, byliśmy w domu sami z Tomkiem, moim mężem.

Aśka wyglądała zjawiskowo. Musiałam przyznać, że niewiele się zmieniła przez te lata. Opowiadała o swoim nieudanym związku, zawiedzionej miłości, przegranym życiu. Bardzo jej współczułam.

Moje małżeństwo wydawało mi się idealne

Tomek nigdy nie dał mi powodów do zmartwień. Był moim oparciem i fajnym ojcem dla dzieci. Nigdy nie podejrzewałabym go o skok w bok. Tymczasem mój mąż okazał się skutecznym pocieszycielem strapionych...

Nie wiem, jak to się stało, że niczego się nie domyślałam, niczego nie zauważyłam. Nie wiem, czy byłam taka głupia, taka zaślepiona, czy może naiwna.

– Dziękuję ci, kochana za gościnę, jesteście wspaniali – powiedziała moja przyjaciółka po dwóch tygodniach. – Muszę jeszcze wrócić do Szwecji, potem poszukam sobie czegoś tutaj.

– Mam nadzieję, że teraz będziemy się częściej widywały – ucieszyłam się.

Po jej wyjeździe zajęłam się przygotowaniami do wspólnego urlopu, mieliśmy pojechać z dziećmi na Mazury. Co roku jeździliśmy w inny region Polski.

– Naprawdę nie mogę jechać w tym roku z wami – stwierdził niespodziewanie mój mąż. – Przykro mi, szef wysyła mnie w delegację. Powiedział, że inaczej mi to wynagrodzi.

Nie miałam powodów, by mu nie wierzyć.

Też było mi przykro, ale rozumiałam sytuację

Pojechałam sama z dziećmi. Nawet chwilami się z tego cieszyłam, bo była piękna pogoda i dużo czasu spędzałam na leżaku na plaży, zamiast zwiedzać okolicę, co niewątpliwie robiłabym, będąc z Tomkiem.

Pierwszy niepokojący sygnał zauważyłam po naszym powrocie. Wydawało mi się, że Tomek jest jakiś inny... Nawet przez moment przyszło mi do głowy pytanie, co on na tej delegacji robił. Od tamtej pory zresztą te jego służbowe wyjazdy zdarzały się dość często.

Niby był miły, ale jakoś tak zanadto, zupełnie inaczej niż dotychczas. W dodatku jakby specjalnie unikał seksu... Nawet pożaliłam się na Tomka Aśce podczas jakiejś rozmowy telefonicznej.

– Tak to jest z chłopami – skwitowała i zmieniła temat.

Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że rozmawiam z kochanką mojego męża.

Zrobiłam z siebie totalną idiotkę

Szydło wyszło z worka po pół roku. Mój ukochany mąż ni stąd, ni zowąd powiedział, że ode mnie odchodzi... O mało nie oparzyłam się herbatą, którą akurat piłam. Nawet w pierwszej chwili pomyślałam, że to pomyłka, że się przesłyszałam.

Czekałam, aż coś powie, odwoła to, stwierdzi, że żartuje. A Tomek zapewne sądził, że zasypię go pytaniami, ale postanowiłam milczeć.

– Nie będę niczego ukrywał, to nie w moim stylu. Gram w otwarte karty. Mam kogoś. Próbowałem sobie z tym poradzić, zapomnieć, nic z tego. Nie umiem żyć w kłamstwie, więc proszę cię o rozwód. Najlepiej byłoby za porozumieniem stron, ale zgodzę się również wziąć wszystko na siebie. Chociaż nie czuję się winny. Nie wiem, jak to się stało. Podobno miłość nie wybiera.

Nigdy nie zapomnę tamtego wieczoru. Nie miałam ochoty o nic pytać, dociekać. Czułam się upokorzona, znieważona.

Płakałam całą noc.

Moje szczęście nagle rozbiło się na milion kawałków

Po raz drugi przeżyłam taki cios, gdy dowiedziałam się, kim jest wybranka mojego męża. I wtedy straciłam wiarę we wszystko. W miłość, przyjaźń… Nie wiem, jak Aśka to zrobiła, że mi go odbiła. Nie sądziłam, że przyjaciółka mogłaby być wobec mnie tak nielojalna.

I pewnie dlatego nie zwracałam uwagi na zachowanie jej i mojego męża, gdy u nas była. Kiedy się spotykali poza moimi plecami, tego nie wiem i już nie chcę wiedzieć. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA