Za mną małżeństwo z babiarzem i egoistą, przede mną wreszcie spokojny, szczęśliwy związek. Tak sądziłam.
Staram się, naprawdę bardzo się staram, ale nie mogę. No po prostu nie potrafię polubić Dagmary. To dziwne, bo przecież jej ojca kocham, a ona jest do niego bardzo podobna – począwszy od szczupłych dłoni i stóp, poprzez charakterystyczny, pełen energii sposób poruszania się, aż do kształtu ust. Nawet mimikę mają podobną i gestykulację. O ile jednak w Tomku wszystko mnie zachwyca, to już w wydaniu Dagmary koszmarnie irytuje.
Ta dziewucha za dużo mówi i śmieje się zbyt głośno.
– Ale pani jest podobna do Magdy Gessler! – wykrzyknęła zamiast dzień dobry podczas naszego pierwszego spotkania. Nawet w jednej milionowej nie przypominam pani G., której zresztą nie lubię. Tylko fryzury mamy podobne, tyle że moje włosy są naturalnie kręcone, a tamta godzinami przesiaduje u fryzjera.
Kiedy ją widzę, mam ochotę zwiewać
Wkurzyłam się! I już do końca byłam wściekła. Na Dagmarę, bo buzia jej się nie zamykała (albo jadła, albo gadała), no i na Tomka, bo nawet nie próbował jej okiełznać. Ja rozumiem, że od rozwodu nieczęsto widywał córkę, ale bez przesady. Dziewucha ma 21 lat, najwyższy czas, żeby jakichś reguł zaczęła przestrzegać, nie?
– Trochę szalona ta moja córa, ale polubicie się – Tomek wypowiedział na głos swoje pobożne życzenie, gdy wyszła. Chciałam zapytać, czy to konieczne, czy naprawdę musimy się lubić, lecz dałam spokój. Jeszcze wtedy naprawdę zależało mi na tym facecie…
Poznałam go dokładnie rok po swoim burzliwym rozwodzie. Mój były odszedł do nowej panienki, zostawiając mi długi oraz mieszkanie, które i tak należało do mnie, bo odziedziczyłam je po matce. Tomek, pośrednik biura nieruchomości, pomagał mi je sprzedać. Większość kasy poszła na spłatę długów, za resztę kupiłam dziuplę na przedmieściach.
Kiedy związałam się z Tomkiem, dziuplę wynajęłam, a sama przeniosłam się do niego. Sądziłam, że zaczyna się nowy, wreszcie szczęśliwy etap mojego życia. Czar prysł już podczas tamtej wizyty jego córki. Wtedy dotarł do mnie sens powiedzenia „być w kropce”.
Byłam w kropce. Kochałam Tomka, jednak gdy na horyzoncie pojawiała się Dagmara, miałam ochotę zwiewać, gdzie pieprz rośnie. Bardzo, bardzo niemiłe uczucie. Moja przyjaciółka twierdzi, że to zazdrość o byłą żonę Tomka. Dagmara jest córką mojej rywalki, więc dlatego tak trudno mi się do niej przekonać.
– Przestań, jaką ona jest dla mnie rywalką?! – oburzyłam się. – Przecież Tomek jest sześć lat po rozwodzie. A po drodze miał co najmniej dwie kobiety…
– Tamtych nie znasz, a ta… jak jej tam? Gabriela? No więc, od kiedy zaczęła was odwiedzać Daga, ona ciągle jest obecna w twoim życiu – mądrzyła się Iwona. – Sama mówisz, że dziewczyna co i rusz wspomina o mamusi. O jej osiągnięciach, fotografiach, wystawach. Ty uważaj, może ona chce na powrót wyswatać rodziców!
– Po tylu latach?!
– Stara miłość nie rdzewieje, wiem, co mówię – uśmiechnęła się Iwona, która od miesiąca chodziła na randki ze swoim pierwszym chłopakiem z liceum.
Moim zdaniem tej dziewuchy po prostu nie da się lubić
Ona jest bezczelna! Kto to słyszał wpadać bez zapowiedzi do ojca, który mieszka z kobietą? W ogóle nie liczyć się ze zdaniem jego partnerki? Dagmara odwiedzała nas przeciętnie raz na tydzień. Tomasz był szczęśliwy, twierdził, że dzięki mnie częściej widuje się z córką, bo wcześniej wcale nie była taka chętna do spotkań.
Powtarzał, że to zasługa mojej smakowitej kuchni i ciepłej atmosfery, jaką stworzyłam w jego domu. Super, tyle że ja to robiłam dla niego! No ale dobra, przyznaję, zrobiło mi się miło, kiedy któregoś dnia Dagmarze wyrwało się zdanie na temat kulinarnego antytalentu jej matki. Szanowna pani fotograf podobno nawet wodę na herbatę potrafi przypalić… He, he!
Już zaczynałam wierzyć, że dziewczyna mnie lubi, że może i mnie uda się obudzić w swoim sercu jakieś cieplejsze uczucia wobec niej. Niestety, w piątek…
– A gdybym tak się do was wprowadziła? – rzuciła Dagmara przy deserze. – Dość mam mieszkania z matką, zresztą z Milanówka na uniwerek daleko. Mogłabym zająć ten najmniejszy pokoik. Spojrzałam na Tomka. Na jego twarzy zobaczyłam zaskoczenie, niedowierzanie i chyba radość. Cieszył się, że będzie miał u boku ukochaną córkę.
– To nie jest zły pomysł, prawda, Halu? – zwrócił się do mnie. A mnie krew zalała.
– To bardzo zły pomysł – powiedziałam. – Tomek, kocham cię, ale na to się nie pisałam, wiążąc się z tobą…
– Później o tym porozmawiamy – próbował ratować sytuację.
– Tylko szybko, bo na niedzielę zamówiłam transport – wtrąciła Dagmara. I zrozumiałam, że pora wrócić do dziupli. Tam nie będę się do niczego zmuszać.
Czytaj także:
Swoje niespełnione ambicje moja mama przeniosła nie tylko na dzieci, ale też na wnuki
Na własne oczy widziałam, jak Kaśka obściskuje się z kochankiem. A przecież wzięła ślub pół roku temu
Sąsiadka zaraziła mnie grypą. Byłem wściekły, ale kolejną chorobę spędziliśmy już razem