„Na własne oczy widziałam, jak Kaśka obściskuje się z kochankiem. A przecież 6 miesięcy temu wzięła ślub”

kobieta która ma romans pół roku po ślubie fot. Adobe Stock, wernerimages
Myślałam, że zacznie się tłumaczyć, kręcić albo wyzna wprost, że zdradza Wiktora i będzie błagać, żebym o niczym mu nie mówiła. Tymczasem ona… się wkurzyła! Zaczęła krzyczeć, że jestem nienormalna, robię z igły widły, że to żaden kochanek tylko serdeczny przyjaciel z czasów szkolnych, którego przypadkowo spotkała na zakupach.
/ 02.06.2021 09:09
kobieta która ma romans pół roku po ślubie fot. Adobe Stock, wernerimages

Kaśka zawsze powtarza, że kocha Wiktora nad życie i za żadne skarby nie zamieniłaby go na żadnego innego mężczyznę. Do niedawna jej wierzyłam, ale teraz mam poważne wątpliwości. Przecież na własne oczy widziałam, jak obściskuje się z jakimś facetem!

Co prawda ona twierdzi, że to tylko kolega z pracy, ale ja wiem swoje…

Wpadłam na nich przypadkiem, dwa tygodnie temu, w galerii handlowej. Było sobotnie przedpołudnie, więc wszędzie panował olbrzymi tłok. Z trudem przeciskałam się z zakupami między ludźmi. Chciałam wpaść jeszcze do sklepu z bielizną, bo obiecałam córce kupić rajstopy. Szłam powoli, przede mną pchało swój wózek jakieś starsze małżeństwo. Co chwila przystawali przy wystawach, oglądali je, dyskutowali. Wlokłam się za nimi cierpliwie, ale po pewnym czasie miałam dość. Chciałam ich wyminąć. Już miałam zacząć torować sobie przejście, gdy dostrzegłam Kaśkę. Stała przy kawiarnianym stoliku. Właściwie do końca wszystkiego się wypierała.

– Kaśka, Kaś…! – zaczęłam wołać, ale głos mi uwiązł w gardle.

Przyjaciółka odstawiła na podłogę jakąś kolorową torbę, a potem przechyliła się nad stolikiem i pocałowała stojącego naprzeciwko niej faceta. Prosto w usta! On spojrzał jej czule w oczy, chwycił ją za dłoń i przyciągnął do siebie, znów pocałował. Wszystko to trwało nie dłużej niż parę sekund. Chwilę później on poszedł po kawę, ona usiadła i z rozanielonym uśmiechem patrzyła za nim. Byłam w szoku! Skuliłam się za najbliższym słupem, żeby przyjaciółka mnie mnie nie zobaczyła. Nie wiedziałabym wtedy, jak się zachować!

Kiedy byłam pewna, że Kaśka na pewno mnie nie zobaczy, ruszyłam truchtem w przeciwną stronę, byle nie przechodzić obok niej. Sklep z bielizną sobie odpuściłam. Pewnie się zastanawiacie, co mnie tak zszokowało. Przecież taki krótki pocałunek w miejscu publicznym to nic zdrożnego ani zakazanego. No pewnie, że nie! Nie jestem jakąś nawiedzoną strażniczką moralności która głośno protestuje i oburza się, gdy ludzie okazują sobie uczucia w miejscach publicznych.

Tyle tylko, że Kaśka niecałe pół roku temu wyszła za mąż. I to wcale nie za faceta, z którym się całowała!

Wiktora znam od dawna, i to bardzo dobrze, bo razem studiowaliśmy. Właśnie ja go postanowiłam wyswatać z Kaśką. To naprawdę świetny facet. Odpowiedzialny, zaradny, mądry, bardzo opiekuńczy… Sama bym za niego wyszła, gdyby nie to, że już jestem szczęśliwą mężatką. Okazało się, że z tym swataniem trafiłam w dziesiątkę. Między Kaśką a Wiktorem od razu zaiskrzyło. Zaczęli się spotykać, zamieszkali razem. No i w końcu wzięli ślub. Byłam świadkiem na tej uroczystości. Gdy składałam im życzenia, przyjaciółka mówiła, że jest taka szczęśliwa i zakochana, że nie widzi świata poza swoim mężem.

A tu coś takiego! Facet ma prawo znać prawdę! A może nie…? Ta sprawa nie dawała mi spokoju. Po głowie bez przerwy tłukła mi się myśl, że Kaśka ma romans. Tak mnie to męczyło, że w końcu postanowiłam z nią porozmawiać. Gdy tydzień temu wpadła do nas z Wiktorem, wzięłam ją do kuchni, zamknęłam drzwi i zapytałam wprost, czy spotyka się na boku z wysokim przystojniakiem.

– Że co? Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Ktoś jakieś głupie ploty na mój temat rozsiewa? – spojrzała na mnie zdumiona.
– Widziałam cię z takim jednym w galerii. Pocałowałaś go prosto w usta, coś tam szeptałaś, a on tak czule patrzył ci w oczy… – zawiesiłam głos.

Myślałam, że zacznie się tłumaczyć, kręcić albo wyzna wprost, że zdradza Wiktora i będzie błagać, żebym o niczym mu nie mówiła. Tymczasem ona… się wkurzyła! Zaczęła krzyczeć, że jestem nienormalna, robię z igły widły, że to żaden kochanek tylko serdeczny przyjaciel z czasów szkolnych, którego przypadkowo spotkała na zakupach.

– Możliwe, że kolega, ale go pocałowałaś! – upierałam się.
– I co z tego? To był tylko przyjacielski pocałunek. Gdybyś miała na nosie okulary, to może byś to zauważyła! – wrzasnęła tak głośno, że aż szklanki w szafce zadzwoniły.

Przestraszyłam się, że nasi mężowie usłyszą awanturę i zainteresują się tematem, dlatego postanowiłam zakończyć rozmowę.

– No dobra, przepraszam. Może rzeczywiście przesadziłam. Zapomnijmy o całej sprawie, dobrze? – wyciągnęłam rękę na zgodę, a Kaśka spojrzała na mnie spode oka.
– No dobra, nie będę się dłużej wściekać. Ale obiecaj mi jedno…
– Co?
– Że więcej nie będziesz mnie pytać o tamtego mężczyznę. To nie twoja sprawa – odparła.

Gdy wróciłyśmy do salonu, od razu przytuliła się do Wiktora, zaczęła go całować, obejmować

Jakby chciała mi pokazać, że kocha męża nad życie i moje podejrzenia są wyssane z palca. Od tamtej pory minął tydzień. A ja ciągle nie mogę zapomnieć widoku przyjaciółki całującej się z tamtym przystojnym, wysokim mężczyzną. Im dłużej o tym myślę, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że Kaśka mnie oszukała, że jednak ma z nim romans. Może zaprzeczać, wkurzać się, przekonywać, że sobie wszystko wydumałam w swoim umyśle. Ale ja i tak wiem, co widziałam. Nie jestem dzieckiem! To nie było zwyczajne przyjacielskie cmok, cmok, tylko pocałunek kochanków.

Tylko, co mam teraz zrobić? Udawać, że o niczym nie wiem? Nie czułabym się z tym dobrze. Nie toleruję zdrad małżeńskich. Uważam, że jak się komuś przysięgało przed ołtarzem, to trzeba tej przysięgi dochować. Poza tym bardzo lubię Wiktora i nie chcę, żeby Kaśka go skrzywdziła. Może więc powinnam go ostrzec? Żeby mógł zareagować, zawalczyć o żonę? Ale co wtedy z przyjaciółką? Wobec niej też przecież powinnam być lojalna… Zdaje się, że nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji… 

Czytaj także:
Postanowiłam uciec z naszego domu na wsi. Wszystko zaczęło się od... awantury o rodzaj makaronu
Szewc bez butów chodzi. Mój mąż był zaangażowanym wychowawcą, ale olewał własnego syna
Zamiast zajmować się dzieckiem siostry, wolałam opiekować się psem mamy

Redakcja poleca

REKLAMA