„Przyjaciółka rozpowiadała o moim mężu, że jest alkoholikiem i łajdakiem. Szkoda, że nie wiedziała o zdradach swojego”

Skutki szkodliwych plotek fot. Adobe Stock
Całkiem przypadkiem dowiedziałam się od koleżanki czegoś o moim mężu. Czegoś wstrząsającego…
/ 17.12.2020 16:25
Skutki szkodliwych plotek fot. Adobe Stock

Wracałam właśnie z zakupów. Obładowana siatkami, miałam już skręcić w nasze osiedle, gdy po przeciwnej stronie ulicy zobaczyłam Ulkę, moją dobrą kumpelkę. A że nie widziałyśmy się już szmat czasu, pomyślałam, że może wdepniemy gdzieś razem na kawkę i na ploty oczywiście.

Ulka wydawała się równie zadowolona z tego nieoczekiwanego spotkania co ja i po chwili siedziałyśmy już w kawiarence.
– Kochana, co u ciebie słychać? – spytała takim głosem, jakby spodziewała się, że usłyszy ode mnie jakieś rewelacje.
– A jakoś się kręci, nawet nieźle – uśmiechnęłam się. – Tylko ciągle sama siedzę, bo odkąd Maciej awansował, w domu go prawie nie ma, więc wszystko na mojej głowie. Dzieciaki, szkoła, zakupy, czasem to prawie zwariować idzie…
– Wcale ci się nie dziwię – Ulka spojrzała na mnie jakoś dziwnie. – I tak dajesz siebie świetnie radę w takiej sytuacji. Inna by już dawno załamała… – tu zająknęła się i podniosła do ust filiżankę.
– Ale o co ci chodzi? W jakiej sytuacji? – nie za bardzo ją zrozumiałam. – Przecież ty jesteś dokładnie w takiej samej jak ja. Wiesz po swoim Radku, ile on czasu w firmie spędza – wzruszyłam ramionami.

Zaczęła oskarżać mojego męża o alkoholizm

Maciej i mąż Ulki znali się od dziecka, kiedyś byli bardzo zaprzyjaźnieni, a od roku razem pracowali. To właśnie Maciek załatwił Radkowi tę robotę, gdy Radka zwolnili. Staremu kumplowi trzeba było pomóc, tak przynajmniej uważał mój mąż.

Jednak od jakiegoś czasu nie spotykali się już tak często, nie umawiali na mecze ani na piwo. Jak się domyślałam – z powodu nadmiaru obowiązków w firmie. Maciej nie miał za wiele czasu dla rodziny, więc pewnie tym bardziej dla przyjaciela. I tak teraz odpowiedziałam Ulce.
– Może to i dobrze, że oni nie spotykają się już tak często w knajpkach – koleżanka znów zrobiła dziwną minę. – Twój mąż nie miałby dobrego wpływu na mojego…

Spojrzałam na Ulkę ze zdumieniem. A cóż ona znowu za bzdury opowiada?! Jaki niedobry wpływ? O co jej w ogóle chodzi? Kompletnie nic z tego nie rozumiałam.
– Radek nigdy nie palił, do kieliszka też go nie ciągnie – zaczęła z oporami wyjaśniać Ulka. – A twój Maciek…
– Co niby mój Maciek? – wciąż niczego nie rozumiałam. – Że pali tę paczkę dziennie, to już nie może się przyjaźnić z twoim mężem? Odbiło ci czy co? – wpatrywałam się w nią coraz bardziej zdumiona.

Ulka zaczęła coś bąkać pod nosem, że to nie o papierosy chodzi i na pewno mi ciężko, lecz są przychodnie odwykowe, wystarczy wpisać w przeglądarce… I że powinnam pomóc mężowi dopóki nie jest za późno, chociaż i tak już wszyscy w firmie wiedzą, że Maciek jest alkoholikiem.
– Że co? – aż wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia – Że kim niby jest?

Przecież mój mąż nigdy nie pił więcej niż jedno piwo na jakimś grillu, albo kieliszek wina do obiadu! Co najwyżej drinka wieczorem sobie czasem zrobił, jak wrócił zmarznięty do domu. Śmiał się zawsze, że po alkoholu głupieje, więc nie będzie z siebie małpy przed ludźmi robił. A u nas w domu nawet w barku alkoholu się nie trzymało; kupowało się butelkę z okazji jakichś rodzinnych uroczystości albo gdy mieli przyjść goście… A ta mi tutaj insynuuje, że on alkoholikiem jest! I ja miałabym o tym nic nie wiedzieć? Ja, żona?!
– O co chodzi, gadaj – nakazałam jej.

I Ulka zaczęła opowiadać. A mnie te oczy chyba już z orbit wyszły, bo mówiła o rzeczach, jakie nigdy by mi do głowy nie przyszły. Twierdziła, że Maciej pije i to na umór, a Radek był tego świadkiem – na dwóch ostatnich wyjazdach szkoleniowych, jakie firma organizowała kilka razy w roku dla swoich pracowników. Maciek tak się podobno spił po obowiązkowych zajęciach, że padł trupem na łóżko i nawet nie poszedł z kumplami do nocnego baru.

Sytuacja powtórzyła się następnego dnia: znowu przespał pijany cały wieczór i noc, gdy inni się relaksowali. Tankował bez umiaru – i to zupełnie sam.
– Ja ci bardzo współczuję, ale chyba sama rozumiesz... – Ulka popatrzyła na mnie wymownie. – Lepiej, żeby oni się zbyt często nie spotykali. Nie chcę, żeby mój Radek się stoczył tak jak… – w ostatniej chwili ugryzła się w język.

Nie mogłam w to uwierzyć!

Płakać mi się chciało, gdy jechałam do domu. Faktycznie, z ostatniego szkolenia Maciek wrócił jak z wojny: szary na twarzy, sponiewierany jakiś, jeść nie mógł przez dwa dni. Pomyślałam nawet, że on tam jakiegoś wirusa złapał – w końcu sporo ludzi brało udział w tym szkoleniu.

A że pogoda, jak to późną jesienią, nie była za dobra, więc pewnie połowa z nich kasłała i kichała. Tak sobie właśnie myślałam, patrząc na jego sińce pod oczami. Nawet chciałam, żeby gorączkę zmierzył. Ależ ja głupia byłam! Dopiero teraz Ulka otworzyła mi oczy...

Z drugiej jednak strony, nigdy bym się po własnym mężu czegoś takiego nie spodziewała. Myślałam, że go znam, a tu proszę, jaką niespodziankę mi zgotował! Do tego musiałam się dowiedzieć o jego pijaństwie od obcych ludzi. Co za wstyd… Tylko dlaczego wcześniej niczego nie zauważyłam?

W ciągu tygodnia mało się widywaliśmy, to prawda, ale weekendy zawsze spędzaliśmy razem, z dzieciakami – chyba że wyjeżdżał na te szkolenia. I w domu nigdy nie widziałam, żeby jakoś specjalnie dużo pił, nie mówiąc już o upijaniu się. Więc kiedy on niby tankował? W pracy czy potem? A może zawsze wracał już na bani? Lecz przecież wtedy na pewno wyczułabym woń alkoholu! Zresztą, czy byłby w stanie pracować od rana na najwyższych obrotach, gdyby wieczorem się upijał? A jeśli drink był mu potrzebny, żeby utrzymać te wysokie obroty?…

Zanim doszłam do domu, mało co nie zwariowałam od tych natrętnych myśli i przypuszczeń. Postanowiłam, że gdy tylko Maciek wróci z pracy, natychmiast zapytam go, co to wszystko ma znaczyć. Gdy usłyszałam, jak wchodzi do domu, zajrzałam do przedpokoju. Musiałam się przekonać, w jakim stanie wrócił…
– Jeszcze nie jesteś w łóżku? – Maciek spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Coś z dziećmi? Zachorowało któreś?
Przyglądałam się uważnie jego twarzy, jednak nie dostrzegłam nic podejrzanego.
– Z dzieciakami wszystko w porządku ale z tobą chyba nie za bardzo – rzuciłam.
– Rzeczywiście, młyn taki w robocie był, że szok – pokiwał głową. – Połóż się, ja też zaraz przyjdę, tylko napiję się czegoś…
– Mało ci? – przerwałam mu, wciąż szukając śladów picia na jego twarzy.
– O co ci chodzi? – mąż spojrzał na mnie zdumiony. – Czego niby mi mało?

Podeszłam więc do niego blisko i zaczęłam go obwąchiwać. Rozpłakałam się przy tym, bo nerwy zupełnie mi puściły.
– Co ty wyrabiasz? Odbiło ci? – odsunął mnie od siebie, przytrzymał za ramiona. – Co się z tobą dzisiaj dzieje, kotku?
– Powiedz mi, czy ty pijesz? – chlipnęłam. – Tak nałogowo, codziennie, no…
– A skąd ci to przyszło do głowy? – przerwał mi ze zdumieniem. – Zaraz, niech zgadnę, spotkałaś się z kimś? – uśmiechnął się. – Pewnie z Ulką?

Przytaknęłam. A Maciek zaczął się tak śmiać, aż się musiał oprzeć o ścianę. Pomyślałam, że jak nic jest pijany…
– Jak ty tak możesz? – szepnęłam. Maciek przytulił mnie, jego twarz znalazła się tuż przy mojej – mimowolnie mocno wciągnęłam powietrze, lecz znów nie wyczułam nawet śladu alkoholu.
– Chodźmy do kuchni, zrobimy sobie dobrej herbatki i wszystko ci wyjaśnię…
Wstawiłam wodę, a on usiadł na krześle z ciężkim westchnieniem. Dopiero teraz, w świetle lampy, zobaczyłam jaki jest zmęczony. I zaczął opowiadać o tych szkoleniowych wyjazdach – o tym wszystkim, co tam się działo po godzinach zajęć.

Prawda okazała się ciekawa

Te trzy dni pobytu poza domem, „na wolności”, jak to określali niektórzy jego koledzy, sprawiały, że zupełne tracili rozsądek. To, co wtedy wyprawiali – w tym także Radek – przechodziło ludzkie pojęcie! Szczerze mówiąc, byłam w szoku.
– Najczęściej ich wieczorne szaleństwa kończyły się w łóżku, niekoniecznie ich własnym – powiedział na koniec Maciek. – Żeby Ula wtedy widziała swojego przykładnego Radeczka, pewnie by dzisiaj szukała adwokata od rozwodów!
– zaśmiał się mąż. – Wiesz, upatrzył sobie taką jedną panią dyrektor, ona także była chętna, no i stało się... – pokiwał głową. – Zresztą, to nie pierwszy raz. Poprzednią robotę stracił, bo mu się romansów zachciało, a babka nie była głupia.
– A ty? Czy ty też... No, wiesz – spytałam patrząc na męża z niepokojem.

Maciek uśmiechnął się i pogładził mnie po głowie, a potem przytulił mocno.
– A ja już pierwszego wieczoru wolałem się upić, żeby dali mi święty spokój – wyjaśnił. – Jak wiesz, dużo mi nie potrzeba, żeby paść. Ale zawsze padałem we własne łóżko, zapewniam cię. Wolałem uchodzić za pijaka ze słabą głową niż pantoflarza.
– Chcesz powiedzieć, że… – urwałam, bo jakoś nie mieściło mi się to w głowie.
– Śmieli się ze mnie, że cienki jestem, ale wolałem to, niż narażać się na kpinę, że nie wykorzystałem okazji – dokończył.

Cóż... Biedna ta Ulka. Po Maćku jeździła jak po łysej kobyle, że alkoholik, a o swoim mężu nic nie wiedziała… A może wiedziała, tylko godziła się z tym? Ja z dwojga złego wolałam, żeby mojemu wymyślali od alkoholików, niż żeby mnie zdradzał – jak pozostali Maćka koledzy zdradzali żony. A swoją drogą, że też na tych firmowych szkoleniach ludzie tak głupieją. Może rzeczywiście wolność zanadto uderza im go głowy?

Zobacz też: „Jeansy kupuję, jak mi się stare podrą na tyłku. U kosmetyczki byłam 2 razy w życiu”„500+ powinno zostać podniesione, przecież nie da się za tyle wychować dziecka”„Wigilię spędzamy sami, a sąsiadka sprasza rodzinę. Jak tu jej nie oceniać?”

Redakcja poleca

REKLAMA