„Zamierzamy spędzić Wigilię sami, a sąsiadka sprasza rodzinę. Usłyszałam, że mam się nie wtrącać, bo to jej sprawa”

Więcej niż 5 osób na wigilii fot. Adobe Stock
Na Wigilii poza domownikami może być najwyżej 5 osób, ale moja sąsiadka przepisy sanitarne ma gdzieś. Zaprosi nawet dziadków i kompletnie nie rozumie, jak bardzo ich naraża.
/ 06.12.2020 12:03
Więcej niż 5 osób na wigilii fot. Adobe Stock

Chyba nikt nie jest zadowolony z faktu, że na spacer chodzi się w maseczce, a szkoły nie działają od kilku tygodni. Sama mam w domu dwóch synów, którzy z nudów praktycznie nie wstają od komputerów.

Dla nas święta będą wyglądać podobnie jak każdy inny dzień. Trudno, jakoś to zniesiemy, wolimy nie narażać rodziców, przecież to właśnie dla nich koronawirus jest najgroźniejszy. 

W tym roku Wigilię spędzimy w domu

Moja siostra ma podobne podejście i przy wigilijnym stole nie spotkamy się ani z rodzeństwem, ani z babcią, ani z naszymi rodzicami. Mieszkają kilkaset kilometrów dalej, więc cała ta wyprawa nie miałaby sensu. Oczywiście i im i nam będzie przykro, że nie będą mogli patrzeć, jak dzieciaki cieszą się z rozpakowywanych prezentów. Umówiliśmy się, że w tym roku wyślemy je sobie kurierem. 

Mój mąż jest takiego samego zdania, ale rodzice oczywiście pytają, czy te środki ostrożności są konieczne, bo wnuków nie widzieli od wakacji. Rozumiem ich żal, w końcu święta we dwójkę to nie to samo co z dziećmi.

Oboje są już na emeryturze, więc jesień i zima to czas, kiedy nie jeżdżą nawet na działkę, całymi dniami siedząc w mieszkaniu.

Nawet przez telefon da się wyczuć, że ta sytuacja jest dla nich naprawdę trudna.

5 osób na Wigilii? U sąsiadki będzie ich ze 20

Szkoda, że nie wszyscy podchodzą do tego w podobny sposób. Moja sąsiadka już robi listę dań na Wigilię i święta. Wiem, że szykuje się na przyjazd teściów i dziadka jej męża. Oczywiście na co dzień chodząc do pracy i posyłając dziecko do przedszkola. 

Nie rozumiem, jak można tak narażać swoich bliskich, przecież dla nich to mogą być ostatnie święta w życiu, nigdy nie wiadomo, czy nie przechodzi się infekcji bezobjawowo.

Kiedy zapytała, czy my gdzieś wyjeżdżamy i obwieściłam jej, że oczywiście nie, popatrzyła na mnie jak na idiotkę. Powiedziałam, co myślę o rodzinnych świętach w czasie pandemii i usłyszałam, że to nie moja sprawa. Nie moja sprawa?! A czyja? Przez nieodpowiedzialność takich rodzin jak jej, w styczniu szpitale będą pękały w szwach. Skąd mam wiedzieć, czy sama nie będę potrzebowała pomocy medycznej, ale jej nie dostanę, bo służba zdrowia będzie niewydolna? Co mają powiedzieć wszyscy ci, którzy przestrzegają zasad i solidarnie noszą maseczki, ograniczają kontakty do minimum?

My się poświęcamy, myśląc o innych, podczas gdy ona wszystko ma gdzieś i jeszcze śmieje mi się w twarz. Nie życzę źle jej rodzinie, ale może gdyby choroba dotknęła kogoś z jej bliskich zrozumiałaby, że zachowuje się nieodpowiedzialnie.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Moja matka musi mi pomóc przy dziecku! Przecież jest na emeryturze, więc czasu ma pod dostatkiem”
„Straciłam dziecko przez pijanego kierowcę. On wyszedł na wolność, a ja nadal tkwię w więzieniu, którym jest moje życie”
„Wychodzenie za mąż z miłości to głupota. Mnie od początku zależało na pieniądzach i się tego nie wstydzę”

Redakcja poleca

REKLAMA