„500+ powinno zostać podniesione. Rząd myśli, że 500 złotych wystarczy na utrzymanie dziecka? To bzdura!”

500+ powinno zostać podniesione fot. Adobe Stock
„Otwarcie galerii handlowych, salonów fryzjerskich i kosmetycznych tylko mnie frustruje. Za 500+ nie jestem w stanie nic kupić, powinni je podnieść” - pisze w liście pani Dorota. Zgadzacie się z naszą czytelniczką?
/ 18.05.2020 10:53
500+ powinno zostać podniesione fot. Adobe Stock

Poszłam do galerii handlowej już 4 maja, kiedy tylko je otworzyli. Oglądanie ciuchów w internecie to nie to samo co na żywo. Zresztą, po co mam płacić za przesyłkę, jak do centrum mam blisko. Mama została z córką, żeby nie ciągać czterolatki między ludzi. I z czym wróciłam? Praktycznie z niczym.

Nie zapłacę 120 złotych za zwykłą bluzkę

Chciałam kupić sobie coś ładnego na wiosnę, bo po prostu nie mam w czym chodzić. Zwykła bluzka, która w dodatku średnio mi się podobała, kosztowała 120 złotych. 

Odwiedziłam kilka sklepów, ale wszędzie to samo: ceny ubrań zaczynają się od 100 złotych, za lepszą jakość musiałabym zapłacić nawet 250 zł. Chyba kosztem rachunku za gaz, bo tyle płacę. 

Ceny butów, spodni czy torebek to jakiś kosmos! Żeby one, chociaż miały jakąś dobrą metkę, to może wydałabym i 200 zł, bo 500+ wpływa mi teraz na konto na początku miesiąca, więc zaraz bym je dostała. Ale za markową torebkę czy buty trzeba teraz zapłacić jeszcze więcej.

W kolejce do drogerii spędziłam 15 minut, bo takie było zainteresowanie, a ochrona pilnowała tego, by w sklepie nie było tłumu. Kobiety, którym już udało się wejść do środka, zamiast szybko kupić co potrzeba, przechadzały się między regałami i po kilka razy dopytywały obsługę, jaki odcień podkładu wybrać czy kolor szminki. Aż trudno to skomentować.

Weszłam tam już wkurzona na maksa, potrzebowałam kilku rzeczy, a i tak chodziłam z pustym koszykiem, bo wszystko jest piekielnie drogie.

Przez 20 minut szukałam hybrydowego lakieru do paznokci, który będzie kosztował mniej niż 30 złotych, ale nie znalazłam. Myślałam, że chociaż jakieś cienie do powiek sobie wybiorę, ale okazało się, że nie ma testerów, więc nie można zobaczyć, jak prezentuje się na skórze. Otworzyłam jeden, żeby chociaż troszkę nabrać, ale zaraz spojrzenie innej klientki prawie mnie zabiło. Czułam się jak jakaś złodziejka, a przecież muszę wiedzieć, na co wydaję swoje pieniądze. Nic nie kupiłam, po prostu stamtąd wyszłam.

W drodze powrotnej zaszłam jeszcze do popularnego sklepu z rzeczami dla dzieci, chyba nie muszę nawet pisać, o który chodzi. Co tam zobaczyłam? Maskotki, których ceny zaczynały się od 50 zł, ceny ciuchów przyprawiały o zawrót głowy. Ceny spódniczek czy sweterków są praktycznie takie same jak ceny ubrań dla dorosłych. Na rozmiar 104, bo taki nosi moja Pola, zużywa się przecież tyle materiału, ile potrzeba na uszycie czapki.

Nonsens, rząd chyba myśli, że 500 złotych wystarczy na utrzymanie dziecka. Bzdura, gdybym nie pracowała na pół etatu, chyba nawet nie byłoby mnie stać na obiady w przedszkolu, a co dopiero mówić o ubraniach czy zwykłych przyjemnościach, jak kosmetyczka. Sądownie mam przyznane alimenty od ojca Poli, ale co z tego, skoro i tak nie płaci. Siedzi za granicą i pewnie nieźle sobie żyje, tam nawet na budowie są lepsze perspektywy niż tutaj.

Nie stać mnie na kosmetyczkę, a ceny usług jeszcze wzrosły

Jakiś czas temu mama na urodziny sprezentowała mi lampę do manicure hybrydowego. Do tej pory dziewczyna, która robiła mi tipsy brała ode mnie 60 złotych, ale jak się zaczęła epidemia, to się wystraszyła i przestała przyjmować.

Niedawno chciałam się umówić, żeby już zaklepać sobie termin kiedy otworzą salony, i co usłyszałam? Że owszem, znów będzie robić paznokcie, ale będzie ją to drożej kosztować, bo będzie musiała sterylizować narzędzia i używać rękawiczek. W dodatku 2 miesiące nie pracowała więc teraz musi jakoś wyjść na prostą. Rozumiem ją, też ma małe dziecko, ale 90 zł? Mnie na to nie stać.

Tipsów założyć sobie nie umiem, dlatego chciałam malować lakierem hybrydowym, żeby paznokcie były ładne jak czasem pokazują dziewczyny z Instagrama. Jednak okazuje się, że jeden kolor kosztuje co najmniej 30 zł, do tego trzeba dokupić akcesoria i bazę, jednorazowo to wydatek minimum 100 zł.

Zresztą malowanie cały czas na ten sam kolor to wiocha, od razu będzie widać, że nie stać mnie na więcej. Co chwilę mówią, że coś jest już niemodne, a trzeba iść z duchem czasu.

Nie tylko ja widzę, ile jest dzisiaj warte 500+. Koleżanka chciała umówić się do fryzjera. Termin ma dopiero na połowę czerwca, a i tak za farbowanie odrostów i odświeżenie koloru zapłaci 20 złotych więcej niż płaciła do tej pory. U nas w domu zakupami zajmuje się moja mama i co kilka dni wydaje krocie. Warzywa, owoce i mięso są tak drogie, że za jedzenie na 3 dni dla naszej trójki płaci 90 złotych.

Wiadomo, że dorosły jeszcze sobie pewnych rzeczy odmówi, sama czasem kupię tańsze papierosy, chociaż wolę inne. Ale mam nie kupić córce paczki żelków albo coca-coli? Jak tak dalej pójdzie to naprawdę na nic nie będzie człowieka stać i te 500 złotych nikogo nie zachęci do tego, aby rodzić dzieci.

Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Jestem kosmetyczką i 18 maja nie otworzę salonu. Nie będę narażać siebie i innych!”„Nie noszę maseczki, bo to bez sensu. Nic nie daje, jest denerwujące i za drogie”

Tagi: pandemia, 500+

Redakcja poleca

REKLAMA