Dostrzegłam go na imprezie u znajomych i od razu wiedziałam, że to właśnie ON. Pół roku później byliśmy już po ślubie. Rodzice martwili się, że za szybko powiedziałam „tak”, ale ja ani przez chwilę nie żałowałam swojego wyboru. Przemek był wesoły, a przy tym odpowiedzialny. Wiedziałam, że przy nim nie zginę i nie zanudzę się na śmierć.
Nasze małżeństwo było jak piękny sen
Wbrew obawom mamy i taty przez trzy lata w naszym małżeństwie wszystko świetnie się układało. Lubiliśmy spędzać ze sobą czas, świetnie dogadywaliśmy się i w dzień, i w nocy. A gdy chcieliśmy się rozerwać, skrzykiwaliśmy grupę wiernych przyjaciół, by wyjechać gdzieś razem na kilka dni. Zawsze świetnie się bawiliśmy. Trzeci weekend kwietnia też zapowiadał się wspaniale. Postanowiliśmy wybrać się w góry. W dolinach królowała już wiosna, lecz wysoko w górach wciąż można było poszaleć na nartach.
Pojechaliśmy w pięć osób: Ela z Jarkiem, ja z Przemkiem, no i Olek, kolega męża z firmy. Od lat pracowali w jednym zespole i się przyjaźnili. Olek często do nas wpadał. Był nawet świadkiem na naszym ślubie. Dziwiłam się tylko, że choć skończył 35 lat, nie ma dziewczyny. Ale on śmiał się, że po prostu nie spotkał jeszcze tej jedynej. Z Krakowa do Bukowiny nie jest daleko, więc po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Zostawiliśmy rzeczy w zaprzyjaźnionym pensjonacie i popędziliśmy na stok. Szaleństwo trwało do wieczora.
Wszyscy czuli się naprawdę doskonale, tylko ja z racji braku kondycji byłam tak zmęczona, że do pensjonatu doczołgałam się dosłownie na czworakach. Miałam ochotę od razu się położyć, lecz Olek nie chciał nawet o tym słyszeć. Wparował do naszego pokoju.
– Natychmiast schodźcie na dół, czas na kolację. Zamówiłem prawdziwą góralską ucztę... I napitek – zarządził.
– Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu – uśmiechnął się do mnie Przemek.
Padałam z nóg, ale i mnie burczało w brzuchu, więc posłusznie podreptałam za nimi do jadalni. Ela i Jarek już pałaszowali coś z apetytem.
Kolacja rzeczywiście była świetna. Oscypki z grilla, kwaśnica, pieczone żeberka. No i oczywiście słynna góralska herbatka z prądem. Jeden kubek, drugi trzeci… No i w pewnej chwili świat zaczął mi wirować przed oczami. Czułam, że za chwilę spadnę pod stół.
– Chyba mam dość, idę spać – wybełkotałam i próbowałam podnieść się z krzesła, choć nie bardzo mi wychodziło.
– To wszystko przez to świeże powietrze! – zażartował Przemek i zaprowadził mnie do pokoju, po czym pomógł mi się przebrać w piżamkę i położył do łóżka.
– Słodkich snów, kochanie! My sobie jeszcze troszkę tam na dole posiedzimy – powiedział, opatulając mnie kołderką. Cmoknęłam go w policzek. Zanim wyszedł z pokoju, spałam jak zabita.
Obudziłam się wczesnym rankiem. Miejsce w łóżku obok mnie było puste. Trochę mnie to zdziwiło, bo mąż do rannych ptaszków raczej nie należał, a po zakrapianych imprezach potrafił spać nawet do południa. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zeszłam nad dół. Byłam pewna, że spotkam Przemka i innych w jadalni, przyklejonych do wielkiego baniaka z wodą. Po nadmiarze góralskiej herbatki potwornie chciało się pić.
– Nie, nikogo tu jeszcze nie było. Wczoraj dużo wypili, pewnie śpią – powiedziała gaździna, gdy zapytałam, czy nie widziała kogoś z naszego towarzystwa.
Ten widok zostanie mi w pamięci
Zaniepokoiłam się. Znałam swojego męża… Wiedziałam, że po pijanemu miewa głupie pomysły. W wyobraźni już widziałam, jak to wybrał się gdzieś w nocy podziwiać gwiazdy… A teraz leży w śniegu
i zamarza na śmierć. Pobiegłam do pokoju Olka.
– Wiesz, gdzie jest Prze… – zaczęłam. I wtedy ich zobaczyłam. Leżeli razem w łóżku, zupełnie nadzy. Spali w najlepsze. Na twarzy mojego męża malowało się błogie zadowolenie. Odebrało mi mowę.
Nie byłam pewna, czy to, co widzę, jest prawdą, czy koszmarnym snem… Przez chwilę więc tylko stałam i mrugałam oczami w nadziei, że się obudzę.
– Co tu się, k…, dzieje?! – ryknęłam, gdy wreszcie mi mowa wróciła.
Panowie obudzili się jak na komendę. Spojrzeli na siebie. Byli wyraźnie przestraszeni i mocno zawstydzeni. Zerwali się z łóżka i zaczęli się pospiesznie ubierać. Zapinając spodnie, zaczęli się tłumaczyć jeden przez drugiego.
– To nie jest tak, jak myślisz! Myśmy tylko razem spali, nic się nie działo! – zawołał mój mąż spanikowanym głosem.
– Jola, no co ty, po prostu chcieliśmy się jeszcze „dobić”. W pokoju miałem flaszeczkę, więc postanowiliśmy ją opróżnić. A co potem, już nie pamiętam… Pewnie zasnęliśmy – próbował mnie uspokajać Olek, ale ja nie chciałam tego słuchać.
Z nami koniec – krzyknęłam do męża i pobiegłam do siebie.
Byłam roztrzęsiona, do oczu napływały mi łzy. Błyskawicznie spakowałam swoje rzeczy i pobiegłam na dworzec. Pierwszym autobusem pojechałam do Krakowa. Przez całą drogę do domu moje myśli natrętnie krążyły wokół tego, co zobaczyłam. Oczywiście wyłączyłam komórkę, bo Przemek dzwonił non stop. Nie miałam ochoty wysłuchiwać jego tłumaczeń. Chciałam sama wszystko przemyśleć.
Zaczęłam kojarzyć fakty. Samotność Olka, wspólne wyjazdy służbowe, wyjścia na siłownię, męskie wieczory… Ciekawe, co robili naprawdę, gdy byli razem? Wyobraźnia podpowiadała mi najgorszy scenariusz. Że mój mąż jest gejem, kocha Olka, a ożenił się ze mną tylko po to, by ukryć ten fakt przed sąsiadami i rodziną. Zaraz jednak przypomniał mi się nasz seks. W łóżku było nam przecież cudownie…
Kochaliśmy się często, długo i namiętnie. Homoseksualistę nie byłoby chyba stać na takie „poświęcenie”? Odwracałby się plecami i udawał, że go głowa boli. No tak, ale może w czasie naszych zbliżeń Przemek zamykał oczy i wyobrażał sobie, że jest z facetem?
Sama już nie wiedziałam, co gorsze. Byłam pewna tylko jednego – że nie mogę tego ot, tak zostawić, muszę wszystko wyjaśnić i podjąć bardzo ważną decyzję. Pomyślałam nawet o rozwodzie… Przemek dotarł do domu godzinę po mnie. Nie próbował się usprawiedliwiać. Po prostu zrobił sobie herbatę, usiadł w fotelu i patrzył na mnie wyczekująco.
Trochę zbiło mnie to z tropu.
– Nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytałam, siląc się na spokój.
– I tak już pewnie masz gotową teorię, więc po co mam się tłumaczyć? – odparł.
Aż podskoczyłam ze złości. „No proszę, może mi jeszcze powie, że czuje się głęboko urażony!” – pomyślałam.
– Chyba jednak powinieneś chociaż spróbować. Nie należy mi się żadne wyjaśnienie? – zapytałam z przekąsem.
– W porządku. Jak wiesz, tamtego wieczoru było dużo góralskiej herbatki… – zaczął i opowiedział mi przebieg całego, ponoć całkiem niewinnego, zdarzenia.
Niby się wytłumaczył...
Przemek twierdził, że postanowili z Olkiem wypić jeszcze flaszkę, którą ten wziął ze sobą z Krakowa. W pewnej chwili mojemu mężowi urwał się film. Jak przez mgłę pamięta, że próbował wyjść z pokoju, ale był tak pijany, że mu się to nie udało, więc postanowił przespać się w pokoju kolegi. A jak się rozbierał, pewnie automatycznie ściągnął spodnie razem z majtkami, jak to zwykle robi. Kiedy obudził go mój krzyk i zobaczył sytuację, był równie zaskoczony. I poczuł się bardzo głupio.
– Chyba widziałaś, jakie obaj mieliśmy idiotyczne miny? – zapytał. – Naprawdę, to był tylko niefortunny zbieg okoliczności. Gdybyśmy usnęli w „opakowaniu”, pewnie śmiałabyś się z nas do łez i żadne głupoty do głowy by ci nie przyszły. Zapamiętaj sobie jedno – uwielbiam się kochać, ale tylko z tobą. A Olek to po prostu mój dobry kolega – zakończył.
To, co mówił Przemek, wydało mi się w miarę logiczne. Jednak mimo, że niby wszystko sobie wyjaśniliśmy, gdzieś w głębi duszy ciągle mam wątpliwości… Jak myślicie, co powinnam zrobić?
Więcej prawdziwych historii:
„Mój mąż zdradził mnie i zostawił biedną kobietę z brzuchem. 20 lat później zaproponowałam jej, by zamieszkała z nami”
„Córki traktowały mnie jak służącą i opiekunkę. Po latach zorientowałam się, jak bardzo przez to zaniedbałam męża”
„Po śmierci ojca musiałem go zastąpić matce i siostrom. Były tak zazdrosne, że nie pozwalały mi na szczęśliwy związek”
„Pogodziłam się z tym, że mogę nie dożyć 30. Bolało mnie tylko to, że nie dam mężowi upragnionego dziecka”