– Widzę tu ognisko endometriozy – powiedział lekarz, robiąc mi USG. – To może oznaczać kłopoty z zajściem w ciążę. Poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła. Doktor skończył badanie i wrócił do swojego biurka, a ja ubierałam się za parawanikiem, walcząc z napływającymi do oczu łzami.
Mogłam nigdy nie zostać mamą
– Endometrioza to niestety coraz częstsza kobieca przypadłość – powiedział chwilę później, a ja kurczowo uczepiłam się poręczy krzesła. Czy już nigdy nie usłyszę słowa „mama”?
– Oczywiście, nie wiem, czy taki scenariusz powtórzy się u pani – kontynuował lekarz. – Trzeba zrobić szereg badań, np. laparoskopię, a potem włączyć leczenie tabletkami antykoncepcyjnymi, które zablokują menstruację. O dziecku… o ile w ogóle… będzie można pomyśleć za jakiś rok.
– Ale ja nie mogę czekać! – jęknęłam. – Mam już 39 lat!
W geście bezradności rozłożył ręce. Wracałam do domu, połykając łzy. Do licha! Przecież zawsze marzyłam by zostać matką, ale… ciągle odsuwaliśmy z mężem tę decyzję. Najpierw spłacaliśmy kredyt, potem dostałam nową pracę, następnie robiliśmy remont, a kilka lat temu awansowałam i musiałam bardziej skupić się na pracy. No i dopiero w styczniu, miesiąc po 39. urodzinach, powzięłam wreszcie noworoczne postanowienie – w nadchodzącym roku zachodzę w ciążę!
Tyle tylko, że jak to ja (jestem w końcu dokładną i poukładaną życiowo księgową) – wzięłam się do tego w sposób systemowy. Zgłosiłam się więc na badania: pomiar poziomu hormonów, ginekolog, USG. No i masz. Wygląda na to, że zwlekałam zbyt długo.?Przez kolejne dwa tygodnie coraz głębiej pogrążałam się w smutku. Nagle – na ulicy, podwórku, w autobusie – wszędzie widziałam małe dzieci. Szczęśliwe matki z berbeciami w wózku, dumne babcie z dwulatkami w sklepie, radosnych ojców hasających za swoimi pociechami po placu zabaw. Mnie miało to ominąć…
Doszło do pomyłki
Pół miesiąca po wizycie u lekarza, musiałam wziąć udział w dużej imprezie organizowanej przez naszą firmę. Mieli być na niej kluczowi klienci. Nie miałam nastroju na żadne bale, ale szef wyraźnie dał do zrozumienia, że główna księgowa musi się na niej pokazać. Szykując się wieczorem do wyjścia, już z makijażem na twarzy i w sukience, pomyślałam, że przed „zakrapianą” imprezą wypadałoby zrobić test ciążowy, bo trochę spóźniał mi się okres.
Wiedziałam, że to niemożliwe, bym była w stanie „błogosławionym”. Nie po tym, co powiedział lekarz. Ale został mi jeszcze jeden test z tych, które kupiłam dwa tygodnie temu przed wizytą u ginekologa (wtedy wynik był negatywny), więc…Chwilę później omal nie padłam z wrażenia. Na maleńkim prostokąciku pokazały się dwie kreski!
Twarz mojego ginekologa zrobiła się pąsowa, kiedy tylko spojrzał na ekran, robiąc mi USG. Dopadłam go tuż przed zamknięciem gabinetu. Wciąż miałam na sobie balową sukienkę.
– Co z moją endometriozą? – spytałam.
– Niech pani sama spojrzy – powiedział, obracając monitor. Ujrzałam gmatwaninę czarno-białych plam. I tylko w jednym miejscu, wyraźnie i równomiernie, pulsowała jakaś kropka.
– Pomyliłem się. To nie była endometrioza. Właśnie patrzymy na… serce pani dziecka.
Od tamtej pory minął rok. Aldonka ma 3 miesiące, jest zdrowa i słodka. Z jej pojawieniem się zrozumiałam, że kariera, kredyty, nowe auta i mieszkania, nie mają dla mnie wartości. Liczy się tylko ona. I wiecie co? W tym roku po raz pierwszy nie zrobiłam noworocznych postanowień. Nie ma sensu. Los i tak zrobi z moim życiem, co mu się żywnie spodoba.
Więcej prawdziwych historii:
„Obca kobieta podała się za moją babcię, a potem pozwała mnie o alimenty”
„Przez zazdrość byłego prawie zginął mój syn. Chciał się zemścić, bym też poczuła, jak to jest kogoś stracić”
„Mąż zostawił mnie bez grosza przy duszy. Żeby opłacić rachunki, musiałam zostać prostytutką”
„Chciałam bajkowy ślub i gromadkę dzieci, on nie. Ten gnojek prowadził podwójne życie - i to z moją przyjaciółką!”