„Mój syn wstydzi się tego, że jesteśmy biedni. Przed kolegami udaje bogacza i chwali się zagranicznymi podróżami”

chłopak wstydzący się biedy fot. Adobe Stock
Doszły mnie słuchy, że mój syn wrzucił do internetu swoje zdjęcia z… Alp. A przecież on nigdzie nie wyjeżdżał!
/ 05.01.2021 14:50
chłopak wstydzący się biedy fot. Adobe Stock

Pierwszy raz od dawna nie miałam do Alka pretensji, że od rana do wieczora siedzi przy komputerze. W końcu miał ferie i należało mu się trochę rozrywki. Oczywiście, wolałabym, aby spędzał ten czas w inny sposób – na przykład gdzieś wyjechał – ale zwyczajnie nie miałam na to pieniędzy. Koszt zimowego obozu zdecydowanie wykraczał poza moje możliwości finansowe. Nie mam też żadnej rodziny w górach, do której mogłabym wysłać Alka. Dlatego już kolejne ferie syn spędzał w domu, zamknięty w czterech ścianach.

Cieszyłam się, że ma jakieś zajęcie

Nie miałam nawet sumienia wygonić go na dwór, bo co by tam miał robić? Chodzić na samotne spacery? To chyba niezbyt atrakcyjna rozrywka dla piętnastolatka. Praktycznie wszyscy jego koledzy wyjechali na ferie i szusowali teraz gdzieś po stokach, na nartach czy snowboardach. Dlatego cieszyłam się, że Alek ma chociaż przenośny komputer, który dostał w spadku po moim młodszym bracie. Skoro nie pojeździ sobie na nartach, to niech przynajmniej ma jakieś zajęcie, które go wciąga i sprawia mu przyjemność.

Ferie minęły, Alek wrócił do szkoły, a ja już zaczęłam z niepokojem myśleć o letnich wakacjach. Czy tym razem uda mi się wysłać gdzieś syna? Gdyby te wszystkie obozy były choć odrobinę tańsze, to może... Niespodziewanie odezwała się do mnie kuzynka, z którą rozmawiałam jeszcze przed feriami. Obie trochę sobie wtedy ponarzekałyśmy, że z pieniędzmi u nas krucho i nie jesteśmy w stanie zapewnić wypoczynku swoim dzieciom.
– Moja Marysia też będzie siedziała w domu, bo w tym roku nie chce jechać do dziadków. Mówi, że jest na to za dorosła – zwierzyła mi się wówczas Joasia, która ma córkę w podobnym wieku. – Pewnie skończy się na leniuchowaniu i oglądaniu całymi dniami durnych seriali...

Ucieszyłam się teraz, słysząc ponownie jej głos w słuchawce. Tymczasem ona…
– Wiesz, naprawdę się tego po tobie nie spodziewałam! – parsknęła w słuchawkę tonem pełnym pretensji.
– Ale… czego? – zdumiałam się.
– To ja ci się zwierzam z kłopotów finansowych, mówię szczerze, że nie jestem w stanie nigdzie wysłać Marysi na ferie, a ty sobie ze mnie żarty robisz! Jak mogłaś mi wciskać, że jesteś w takiej samej sytuacji?! – z oburzenia aż podniosła głos.
– Asiu, naprawdę nie mam pojęcia, o co ci chodzi… – starałam się mówić spokojnie i gorączkowo szukałam w pamięci, czym mogłam kuzynkę urazić.

Przecież ja także zwierzałam się jej szczerze ze wszystkiego, i to od lat. Zawsze byłyśmy w przyjacielskich stosunkach, wiedziałyśmy o sobie tak wiele! Nie omieszkałam jej tego teraz przypomnieć.
– Najwyraźniej jednak nie wiemy o sobie wszystkiego – w głosie Joanny czułam głęboką urazę i naprawdę mnie to zabolało.
– Jeśli czymś cię uraziłam, to przepraszam… – zaczęłam ostrożnie.
– To nie chodzi o urazę, moja droga, tylko o szczerość. Powiedziałaś mi, że Aleksander spędzi ferie w domu, a tymczasem wysłałaś go do Włoch na narty! – prychnęła mi w słuchawkę Joanna.

– Na narty do Włoch? – powtórzyłam ze zdumieniem. – Ależ, na Boga, mój syn nie był w żadnych Włoszech! On zresztą nawet nie umie jeździć na nartach, bo gdzie miałby się tego nauczyć? Całe ferie spędził przed komputerem…
– Tak? To jakim cudem Alek ma zdjęcia z tego wyjazdu? Wrzucił je na swój profil na fejsie! Moja Marysia mi pokazała! – wypaliła kuzynka z niejakim triumfem, jakby mnie właśnie zdemaskowała.
– To… to niemożliwe! Ja ich nie widziałam – zaczęłam się nieporadnie bronić. – Może Marysia coś źle zrozumiała? Może ściągnął sobie zdjęcia jakichś fajnych miejsc, w które chciałby jechać? – szukałam logicznego wyjaśnienia.
– Ale on jest na tych zdjęciach! – wysyczała Joanna. – Pozuje na tle eleganckiego hotelu i Alp!
„No nie, ja chyba śnię” – pomyślałam. Bo jakie było wytłumaczenie tej sytuacji? Przecież Alek nigdzie nie wyjeżdżał… Jak mógł nagle znaleźć się za granicą?!
– Możesz mi przesłać te zdjęcia? – zapytałam słabo. – Postaram się wyjaśnić tę sytuację z Alkiem i do ciebie oddzwonię.

Chyba kuzynka uznała, że jej nie oszukuję, tylko jestem autentycznie zaskoczona, bo przytaknęła, że owszem, może mi je przesłać, i też jest ciekawa, o co chodzi. Mejla od kuzynki otworzyłam w pracy. Pomyślałam, że tak będzie lepiej – w końcu komputer domowy był non stop okupowany przez mojego syna. Spojrzałam na wiadomość i... zdębiałam. Joanna miała rację! Mój Alek pozował z uśmiechem na tle jakiegoś hotelu, który wyglądał na niemal luksusowy… W pewnym powiększeniu udało mi się odczytać jego nazwę: Grand Misurina. Wklepałam ją w wyszukiwarkę: ukazała się informacja, że hotel znajduje się w Dolomitach i zapewnia gościom komfortowe warunki i świetną kuchnię, a także siłownię, saunę i basen.

Co więcej, ten hotel jest niedaleko bardzo znanej narciarskiej miejscowości Cortina d’Ampezzo, zwanej „Królową włoskich Dolomitów”. Położona w samym sercu gór, słynie podobno z bardzo słonecznych i świetnie naśnieżonych stoków. O czym zresztą mogłam się przekonać na kolejnym zdjęciu, na którym Aleksander pozował z nartami na tle białej góry. Poczułam się dziwnie. Przecież sama najlepiej wiedziałam, że mój piętnastoletni syn nigdzie nie wyjeżdżał, skąd więc wszystkie te zdjęcia?! W dodatku podpisy pod nimi nie pozostawiały wątpliwości: Alek ewidentnie chwalił się swoimi wypasionymi feriami spędzonymi w Alpach!

Wiedziałam, że po powrocie do domu czeka mnie trudna rozmowa z własnym dzieckiem. „Nie dam się spławić! Niech się wytłumaczy, jakim cudem spędził ferie jednocześnie w domu przed komputerem i na
stoku w Dolomitach” – postanowiłam. Wydrukowałam zdjęcia i kilka godzin później położyłam je przed Alkiem. Syn natychmiast zrobił się czerwony jak burak i spuścił wzrok.
– Co masz mi do powiedzenia na ten temat? – zapytałam cicho. Alek bezwiednie przeczesał włosy ręką, co było u niego oznaką zdenerwowania, a potem jakby podjął decyzję. Popatrzył mi w oczy i zapytał zaczepnym tonem:
– A co, miałem się przyznać kumplom, że znowu kiblowałem w domu? Nie chcę, żeby nazywali mnie leszczem!

Oniemiałam. Czyli mój syn zwyczajnie wstydzi się tego, że nie mamy pieniędzy! Koledzy śmieją się z niego, a on... Mój Boże, chyba jestem złą matką!
– Nazywają cię leszczem? – bąknęłam.
– Mamo, to zupełnie normalne – westchnął Alek. – W budzie liczą się ci, co mają kasę. Tacy, których stać na fajne wyjazdy! Graniem w gry komputerowe nikomu nie zaimponuję. Od razu powiedzą, że ja to nieudacznik, luzer. Chciałabyś tego?
– Nie… – zaczęłam ostrożnie. – Ale też nie jestem zwolenniczką kłamstwa…
To nie kłamstwo, to koloryzowanie rzeczywistości – wzruszył ramionami. – Wszyscy to robią, lepiej lub gorzej… A mnie to wychodzi naprawdę dobrze!
– No właśnie… Skąd masz te zdjęcia? Ty na tle Alp? – zainteresowałam się.
– Fotomontaż – przyznał się Alek.
– Ale one wyglądają tak realistycznie… – byłam naprawdę zdumiona.
– Wiem... spędziłem długie godziny w Photoshopie. Wyszło dobrze! – stwierdził Alek z nieskrywaną dumą.

A więc to tym zajmował w czasie, gdy ja sądziłam, że gra w gry! Zgłębiał tajniki Photoshopa – programu graficznego, który z – powiedzmy – łysego grubasa potrafi zrobić piękną dziewoję z włosem po pas! Nie wiedziałam, co zrobić z tymi rewelacjami. Skłonić Alka, aby się przyznał do oszustwa? Ale to by go na pewno zniszczyło w oczach kolegów…
– Wszyscy koloryzują! – podkreślił znów Alek, widząc, że się zastanawiam. – Każdy chce się wydawać lepszy, niż jest!
Miał trochę racji. Czyż sama kiedyś nie opowiadałam koleżankom niestworzonych historii o tym, co dostałam pod choinkę? Pamiętam, jak skłamałam, że rower, a potem latem udawałam wielce zmartwioną, bo mi go ukradli z piwnicy...
– Te zdjęcia widziała ciocia Joanna.
I powiedziałam Alkowi, co mnie gryzie.
Marysia jej doniosła? Mamo, przepraszam, nie pomyślałem! Zaraz do niej zadzwonię i przyznam się do wszystkiego. Ona jest fajna, na pewno mnie nie wyda.

Głupia sprawa, ale poczułam ulgę, gdy mi to obiecał. Po godzinie zameldował:
– Załatwione, mamuś!
Zadzwoniłam więc do Joanny.
– Pomysłowy ten twój Alek! – tym razem była zachwycona i nie wyczułam w jej głosie ani krztyny pretensji. – Słuchaj, a może ja bym sobie u niego zamówiła jakieś zdjęcia, na przykład „z Egiptu”? Koleżanki z pracy pękłyby z zazdrości!
Potrzeba koloryzowania rzeczywistości siedzi w ludziach niezależnie od wieku.

Więcej prawdziwych historii:
„Wyjechałem na urlop z miłą i skromną dziewczyną. Godzinę później wracałem z narzekającym, rozwydrzonym babsztylem”
„Miałam wszystko, ale zostawiłam kochającego męża dla kochanka, bo mnie nudził. Teraz zmieniłam zdanie i chcę wrócić”
„Mąż nagle zaczął dawać mi drogie prezenty i stał się wyjątkowo czuły. Dziad mnie zdradza - jestem tego pewna”
„Podczas imprezy firmowej wdałam się we flirt z klientem. Zupełnie zapomniałam, że w domu czeka na mnie mąż”

Redakcja poleca

REKLAMA