„Tygodniami pozwalałam wykorzystywać się sąsiadce. Kiedy powiedziałam, co myślę o jej zachowaniu, obraziła się”

Sąsiadka mnie wykorzystywała fot. Adobe Stock
Najpierw dogadywałyśmy się świetnie i nie było między nami nieporozumień. Krysia często do mnie wpadała, wypijałyśmy kawę, plotkowałyśmy i każda wracała do swoich spraw. Jednak po kilku tygodniach wszystko się zmieniło.
/ 19.12.2020 13:56
Sąsiadka mnie wykorzystywała fot. Adobe Stock

Starałam się łagodnie wytłumaczyć Krysi, że boli mnie jej postępowanie, lecz nadal może liczyć na moją pomoc. Niech pożycza, co chce, byle tylko oddała. A ona wtedy najwyraźniej się obraziła.

Sąsiadka wciąż coś ode mnie pożyczała i nigdy nie oddawała

Krystyna mieszka piętro wyżej. Znamy się od czterech lat, kiedy to wprowadziła się do bloku razem ze swoim dorosłym synem. Początkowo spotykałyśmy się przypadkiem na klatce schodowej czy w sklepie osiedlowym.

Z tygodnia na tydzień coraz lepiej nam się rozmawiało i zaprzyjaźniłyśmy się.

Cieszyłam się, że znalazłam bratnią duszę. Przeszłam właśnie na emeryturę, miałam dużo wolnego czasu, więc potrzebowałam kogoś takiego jak ona.

Najpierw dogadywałyśmy się świetnie i nie było między nami nieporozumień. Krysia często do mnie wpadała, wypijałyśmy kawę, plotkowałyśmy i każda wracała do swoich spraw. Jednak po kilku tygodniach wszystko się zmieniło.

Pewnego dnia wybrałyśmy się razem na zakupy. Zapakowałam do koszyka produkty i ruszyłyśmy w stronę kasy.

– Chyba mi zabraknie pieniędzy. – mruknęła w pewnym momencie Krysia. – Pożyczyłabyś mi, kochana?
Przy kasie rzeczywiście zabrakło jej 52 złote. Trochę się zdziwiłam, że aż tyle, ale pożyczyłam, bo w końcu to koleżanka. Obiecała, że odda jeszcze tego wieczoru, jednak najwyraźniej zapomniała, ponieważ się u nas nie pojawiła. Zastanawiałam się nawet, czy nie przypomnieć jej o długu, lecz jakoś było mi głupio.

Pojawiła się u mnie dwa dni później i nawet słowem nie zająknęła się o tamtym zdarzeniu. „Zapomniała” – pomyślałam, obserwując przyjaciółkę.

Mąż twierdził, że daję się jej wykorzystywać

Kolejnego dnia wpadła w porze obiadowej. Akurat kończyłam zmywać naczynia, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. „Jednak pamięta o długu” – pomyślałam, widząc w progu Krystynę. Myliłam się: nie przyszła oddać pieniędzy. Przyszła, żeby pożyczyć... szklankę cukru.

A wieczorem, ku mojemu zdumieniu, wpadła po płyn do płukania tkanin.
– Czyżby na naszym osiedlu zamknęli wszystkie sklepy? – spytał z przekąsem mój mąż. – Trochę przesadza, nie sądzisz?
Choć i mnie zachowanie Krysi zaczęło irytować, próbowałam ją tłumaczyć.
– Kobieta jest zalatana, ma kłopoty z niepracującym synem, więc może czasem o czymś zapomnieć – odparłam.

Minęły następne trzy dni. Pieniędzy, szklanki cukru, płynu nadal mi nie oddała, pożyczyła za to pięć jajek, mąkę i trzepaczkę. Za każdym razem mówiłam sobie, że więcej nie pożyczę jej nawet starej gazety, jednak potem miękło mi serce.

Mimo wszystko nadal się kolegowałyśmy. Dlatego gdy któregoś dnia przyjaciółka zapytała, czy mogłaby u nas przenocować, zgodziłam się bez wahania.

– Syn ma urodziny, przyszli koledzy... Nie chcę przeszkadzać – tłumaczyła.

Spała u nas nie jedną, a dwie noce. Podobno urodziny syna się przeciągnęły... Mój mąż nie krył niezadowolenia.

– Czy ty nie widzisz, że ona cię wykorzystuje? – denerwował się. – Traktuje nasz dom jak sklep i hotel. I nieustannie nadużywa naszej życzliwości. Niestety, miał rację.

Obiecałam więc, że porozmawiam z Krysią. Zebrałam się na odwagę i zaprosiłam ją do siebie już następnego dnia.

To była trudna rozmowa, ale wiedziałam, że jeśli nie powiem, co sądzę o jej zachowaniu, będę nadal się gryźć.

W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam, co o tym myślę

Oznajmiłam, że czuję się trochę wykorzystywana i jest mi z tym źle. Przypomniałam jej o pieniądzach, cukrze, mące, jajkach i całej reszcie. A było tego sporo. Zapewniłam ją jednak, że wciąż może liczyć na moją pomoc, ale tylko wtedy, gdy będzie jej potrzebowała.

– Pożyczaj, co chcesz, tylko oddawaj – prosiłam. – Mam nadzieję, że mnie rozumiesz i pozostaniemy przyjaciółkami.
Niestety, ona nie rozumiała…
– Nie sądzę – rzuciła krótko, obróciła się na pięcie i wyszła obrażona.

Byłam pewna, że kiedy wszystko przemyśli, złość jej przejdzie. Ale dni mijały, a ona się nie pokazywała. I gdy już prawie straciłam nadzieję, że się pogodzimy, Krysia stanęła w moich drzwiach.
– Renata, przepraszam cię – powiedziała. – Już nigdy tak się nie zachowam.

Od tamtego zdarzenia minęło sporo czasu. Krysia czasami coś ode mnie pożycza, lecz zawsze oddaje. Myślę, że egzamin z przyjaźni zdałyśmy na piątkę.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Moja sąsiadka to Facebookowa żebraczka. Zbiera za darmo całe AGD, ubrania czy zabawki, a potem je sprzedaje za dużą kasę”
„Zaniedbałam się, ale to nie jest wytłumaczenie dla zdrady. Mój mąż rzucił się w ramiona cycatej sąsiadki”
„Załatwiłam bezrobotnemu mężowi sąsiadki pracę za granicą. On znalazł tam nową żonę, a ona obwinia mnie o swój rozwód”

Redakcja poleca

REKLAMA