„Moja sąsiadka to Facebookowa żebraczka. Zbiera za darmo całe AGD, ubrania i zabawki. Potem je sprzedaje za dużą kasę”

Facebookowa żebraczka fot. Adobe Stock
Każdy prawie zna grupy garażowe i tzw. śmieciarkowe. Można znaleźć na nich pierdoły jak i perełki. Moja sąsiadka pół życia spędza na Facebooku w wyścigu szczurów. Ludzie ufają jej profilowemu zdjęciu z córeczką i współczują trudnej sytuacji materialnej, ale ja ją przejrzałam!
/ 18.12.2020 21:34
Facebookowa żebraczka fot. Adobe Stock
Na moim profilu codziennie wyświetlają mi się posty grupy osiedlowej i mieszkańców miasta. Co i rusz ktoś wrzuca, że odda wieszak, kuwetę dla kota czy skarpetki dla dziecka w danym rozmiarze. Marika zgarnia wszystko jak leci, ma nawet przy swoim imieniu ikonkę „inicjatora rozmów” i aktywnego bywalca grupy. Bo że zgarnia nawet zepsute wieszaki to jedno, ale że żebrze na forum, to drugie.
 
Wiem, że niektórym się nie powodzi i kasza z upływającym terminem przydatności do spożycia czy sprute spodnie traktują jak dar od losu. Za darmo od innych - każdy lubi poczuć, że komuś pomógł. Takie ogłoszenia dawałam i ja, w okolicznych grupach, jak i na licytacjach dla chorych dzieci, ale Marika? Ona jest królową grup „Oddam za darmo" i ma tupet!

„Poszukuję zmywarki, ale musi być 45 cm i srebrna”

Koło Mariki i jej córki mieszkam już jakieś 3 lata i nigdy nie sprawiała problemów. Zawsze jednak dziwiło mnie, że zawsze jest w domu, nie chodzi do pracy, a jak wychodzi odprowadzić małą do przedszkola, to z nosem w telefonie. Któregoś dnia sąsiadka z dołu zapytała mnie, czy Marika przychodzi do mnie prosić o pożyczenie makaronu, ryżu czy kaszy. ta jej pomagała, owszem, ale Marika... nigdy nie oddawała.
 
To było o tyle dziwne, że nie wyglądała ubogo, a dziewczynka zawsze jest ubrana modnie. Marika nie pracuje zawodowo, nie dostaje zbyt wysokich alimentów, ale jest samotną matką, dzięki czemu Asia chodzi do publicznego przedszkola - za darmo. Dostaje 500 plus, zapomogi, dofinansowanie do sprzętu elektronicznego itp. W jej mieszkaniu (komunalnym, które wyżebrała od miasta) znajduje się sterta rupieci i co i rusz słyszę, jak coś przestawia. Myślałam, że cierpi na nerwicę, zbieractwo - to powinno się leczyć, ale nie!
 
Mam ją w znajomych na Facebooku i odkryłam, że Marika udziela się na innej, małej grupie o nazwie ze słowem outlet, second hand czy vintage. Już nie pamiętam nawet. Tam wrzuca zdjęcia używanych rzeczy, które zgarnęła od ludzi o dobrych intencjach! Są lodówki, dywaniki, jedzenie, łapka na myszy czy stary materac. I to za całkiem spore kwoty! Myślałam, że zwymiotuję. Co robić?
 
Myślałam, czy jej nie zdemaskować i nie poinformować administratorów grup o jej „nielegalnym” procederze. Z drugiej strony ktoś powie, że to bardzo obrotne podejście, sposób na życie i biznes. Mam poczucie, że inni ludzie chcą oddać coś potrzebującym, a nie cwaniakom i należałoby ich uprzedzić, kim jest ta osoba. Ale co jeśli się dowie o moim spisku? Czy tylko mnie gorszy takie zachowanie?

Więcej prawdziwych historii:
„Chciał mnie zeswatać ze swoim bratem tylko po to, bym była bliżej. Gnojek od początku planował zdradzić żonę!”
„Od 4 lat mam romans, ale od męża odejdę dopiero, gdy nasze dzieci skończą liceum”
„Moja córka ma ADHD. Wszyscy mówią, że jest po prostu rozpuszczona, a ona naprawdę wymaga specjalnej uwagi”
„Na mieście mówią, że moja 15-letnia córka prowadza się ze starym dziadem. Muszę zareagować, zanim stanie się tragedia”

 

Redakcja poleca

REKLAMA