„Nikt nie upokorzył mnie tak jak Łukasz. Pożyczyłam mu 10 tysięcy, a on przeznaczył je na… operację zmiany płci”

Mój chłopak zrobił operację zmiany płci fot. Adobe Stock
Zdziwiona patrzyłam na nieznaną mi, wysoką dziewczynę, o długich blond włosach, stojącą na progu mojego mieszkania. To był Łukasz.
/ 06.12.2020 14:38
Mój chłopak zrobił operację zmiany płci fot. Adobe Stock

Gdy zobaczyłam tamtego dnia mojego ukochanego chłopaka, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Głos ten sam, ale reszta...To był jakiś koszmar, horror!

To był szczególny dzień – pierwsza rocznica naszego ślubu, naszego wielkiego szczęścia i chciałam, żeby przyjaciele dzielili go razem z nami. Imprezka w ulubionym pubie, to miał być wieczór, który zapamiętam na całe życie.

Chciałam się bawić u boku ukochanego mężczyzny, mojego męża, tańczyć, śmiać się, po prostu być radosna i szczęśliwa, bo tak się właśnie wtedy czułam.

Chciałam szaleć i nie pamiętać o żadnej złej chwili mojego życia.

I wtedy ją zobaczyłam. Tańczyła na parkiecie, z rozpuszczonymi włosami, odchyloną do tyłu głową, ramiona miała uniesione w górę, uśmiechała się do swojego partnera.

Po latach spotkałam mężczyznę, którego kochałam

Gdy odwróciła głowę i popatrzyła na mnie, serce niemal zatrzymało mi się w piersi. Stałam jak zahipnotyzowana, patrząc na nią. Ona też nie spuszczała ze mnie wzroku. I w tej jednej chwili wszystko do mnie wróciło, cały tamten horror. Bo to była ona.

Wszystko zaczęło się cztery lata temu. Moja najlepsza kumpelka, Kaśka, namówiła mnie, żebyśmy poszły do dyskoteki, tej w podziemiach ratusza na rynku.

– Zabawimy się trochę, a poza tym wiesz... – puściła do mnie oczko. – Tam takie ciacha przychodzą, że sama rozumiesz, może wyrwiemy sobie kogoś.

No i siedziałam dwa dni później przy barze, sącząc wolno drinka, kołysząc się na wysokim hokerze w rytm muzyki i rozmyślałam nad swoim niewesołym losem dwudziestoletniej dziewczyny, która nie miała dotąd chłopaka, takiego z prawdziwego zdarzenia.

Czasem wydawało mi się, że to ze mną coś jest nie tak, bo po kilku randkach, mniej lub bardziej udanych, wszystkie moje „związki” nagle się kończyły.

I sama nie wiedziałam właściwie dlaczego. Ale Kaśka, która zawsze wszystko wiedziała najlepiej, twierdziła, że jestem za mało kobieca, że ani tyłka nie mam, ani piersi, jak trzeba. I za bardzo chcę dominować nad facetami, a oni wolą takie bardziej uległe. No cóż, pewnie miała rację...

Jeden z chłopaków w klubie wpadł mi w oko

– Lidka, popatrz, jak ten Łukasz się rusza – z zamyślenia wyrwał mnie głos Kaśki. – Może go poderwiemy – oczami wskazywała na szczupłego chłopaka, z jasnymi włosami, opadającymi mu długimi kosmykami na twarz.

Poruszał się wolno, leniwie, jego ruchy przypominały taniec jakiejś wschodniej, egzotycznej tancerki.

No, niezły jest – przytaknęłam.
– To dopij drinka i idziemy potańczyć – pociągnęła mnie za rękę.

Poszłyśmy na parkiet, miałyśmy wyćwiczone kilka układów, wiedziałam, że szybko zwrócimy na siebie uwagę Łukasza.

Uśmiechając się i kręcąc biodrami, krążyłyśmy wokół niego. Chyba mu się to spodobało, bo spojrzał na mnie i uśmiechnął się tak, że wszystko wokół pojaśniało. I chociaż Kaśka, niby przez nieuwagę, raz po raz trącała go biodrem, on patrzył tylko na mnie.

Nigdy wcześniej nie miałam faceta

Nieraz się później zastanawiałam, dlaczego wybrał wtedy mnie. Kaśka była piękną dziewczyną o zmysłowych ustach, kusiła dekoltem, który wiele obiecywał. Ona zawsze miała powodzenie. A ja byłam taką chłopczycą, niewiele było we mnie kobiecości.

Jednak to mnie ten Łukasz okazał wtedy swoje zainteresowanie, ze mną tańczył niemal wszystkie kawałki i w końcu poprosił o telefon.

– Ok, zostawiam ci go, jest twój – już po północy powiedziała Kaśka, lekko wstawiona. – Zresztą ja nie gustuję w takich lalusiach – skrzywiła się.

A mnie Łukasz bardzo się podobał. Ta jego delikatność, łagodność w spojrzeniu, uprzejmość i troskliwość, z jaką mnie traktował.

Nie było w nim nic z chamstwa czy prostactwa, cech, jakie u facetów w dyskotece można było spotkać na każdym kroku.

Szybko umówiłam się z nim na kawę 

Zadzwonił już następnego dnia, zaprosił na kawę. I tak zaczęliśmy się spotykać. Potrafiliśmy gadać godzinami, siedząc przy filiżance kawy i zawsze mieliśmy jakieś tematy do obgadania. Poza tym z nim można było porozmawiać o wszystkim, o muzyce, o modzie, kosmetykach.

Nie tak, jak z innymi kolesiami, co to tylko jedno mieli w głowie. Łukasz nigdy nie był natarczywy, nie wykorzystywał momentów, gdy byliśmy sami, nawet nie próbował mnie dotykać czy obmacywać. I ta jego uprzejmość, wielki takt, bardzo mi się podobały.

Zakochałam się i miałam nadzieję, że z wzajemnością. Chociaż Łukasz nigdy jednym słowem nie wspomniał, że coś do mnie czuje, ja kładłam to na karb jego nieśmiałości. Bo gdyby tak nie było, to czy spędzałby ze mną tyle czasu, umawiał się do kina czy na rower? Na pewno nie.

– Kochana, ty po prostu rozkwitasz – zauważyła któregoś dnia Kaśka. – To ten laluś tak na ciebie działa?
– Nie nazywaj go tak – obruszyłam się. – To fajny facet, tylko bardziej delikatny od innych.
– Ja tam lubię twardzieli – roześmiała się kumpela. – No ale, skoro tobie taki pasuje, to spoko, twoja sprawa, szczęścia wam życzę.

Wiedziałam, że Kaśka mówi tak trochę z zazdrości. Pamiętałam przecież, że Łukasz też jej się podobał, wtedy w dyskotece, dobrze widziałam, jakim wzrokiem na niego patrzyła i jak ocierała się o niego w tańcu.

Ale w tej chwili nie zawracałam sobie tym więcej głowy. Byłam szczęśliwa i tylko to się liczyło. Wreszcie miałam swojego chłopaka, moje życie nabrało kolorów. Świetnie rozumieliśmy się z Łukaszem.

Myślałam, że jesteśmy parą

Podobało mi się to, że chłopak, na co dzień poważny i spokojny, potrafił też się świetnie bawić, w dyskotece szaleliśmy zawsze do rana. Ale najbardziej uwielbiałam te nasze niekończące się rozmowy, często u mnie na tapczanie, oparci o ścianę, w półmroku lampy, gadaliśmy godzinami.

I nawet wtedy nie próbował mnie pocałować, obejmował mnie tylko, pozwalał, abym kładła głowę na jego ramieniu.

Mogłam mu się zwierzyć ze wszystkiego i zawsze mnie wysłuchiwał, doradzał. I było mi z tym dobrze, ja – zawsze taka energiczna, stanowcza, szybka w działaniu, spełniałam się w tym związku, wyciszałam. A Łukaszowi chyba to odpowiadało.

I tylko jedno mnie martwiło. Mój ukochany często popadał w takie zamyślenie, że zapominał o całym świecie. Jego myśli błądziły gdzieś daleko, a oczy robiły się przerażająco smutne. Jakby coś go martwiło, coś złego, co siedziało gdzieś głęboko w nim.

Łukasz miał swoją tajemnicę

Nieraz zbierałam się na odwagę, żeby go zapytać, ale w końcu rezygnowałam. Bo skoro on mi nic nie mówił, to ja nie chciałam naruszać jego prywatności, nie chciałam być wścibska.

Ale któregoś wieczoru, gdy weszłam do kafejki, w której byliśmy umówieni, zobaczyłam w półmroku Łukasza siedzącego przy stoliku, z twarzą schowaną w dłoniach. Ramiona miał opuszczone, jakby przytłaczał go wielki ciężar, nie do udźwignięcia.

Przestraszyłam się w pewnej chwili, pomyślałam, że coś złego się stało, że może jest ciężko chory. I wiedziałam, że tym razem muszę z nim szczerze porozmawiać.

– Kochany, czy ty masz jakieś zmartwienie? – spytałam, gdy tylko się przywitaliśmy. – Przecież wiesz, że mnie możesz powiedzieć.

Przez chwilę milczał, ze wzrokiem wbitym w blat stolika. Wreszcie podniósł głowę i popatrzył na mnie tak smutno, że aż serce mi się krajało.

– Wiem, że tobie mógłbym powiedzieć, bo ty jesteś jak… – zawahał się na moment. – No, jesteś w każdym razie – dodał cicho. – Ale nie mogę ci o tym powiedzieć, przynajmniej jeszcze nie teraz.

Nie chciałam go naciskać, wiedziałam, że może się wtedy zaciąć i już niczego mi nie powie. Ale też nie mogłam go tak samego zostawić.
– A mogę ci jakoś pomóc? – spytałam.

Uciekł spojrzeniem gdzieś w bok i znowu przez dłuższą chwilę milczał. Wreszcie westchnął ciężko, tak zupełnie po kobiecemu, i spojrzał mi w oczy.
– Możesz – skinął głową.

Poprosił mnie o pożyczkę

Byłam w nim tak zakochana, że w tamtej chwili mogłam dla niego zrobić wszystko. Postanowiłam mu pomóc, o cokolwiek by mnie poprosił.
– Co mam zrobić? – spytałam.
– Muszę coś przeprowadzić, coś bardzo ważnego w moim życiu, ale brakuje mi pieniędzy – mówił wolno, spokojnie, bez żadnych emocji. – Dziesięć tysięcy, możesz mi je pożyczyć?

Zrobiło mi się trochę głupio i smutno. „Więc to o pieniądze tylko chodziło!” – w mojej głowie panował mętlik. „Chciał mnie na coś naciągnąć”. Już miałam mu wygarnąć, że nie jestem głupią gęsią do oskubania, że się przeliczył, bo taka naiwna to nie jestem, ale spojrzałam w jego oczy i zabrakło mi słów.

Jego spojrzenie miało w sobie taką rozpacz... Nie, on nie może udawać, oszukiwać – uznałam. Zobaczyłam na jego rzęsach łzy, spłynęły na policzki, otarł je szybko wierzchem dłoni. Dotarło do mnie, że w życiu Łukasza musiała dziać się jakaś tragedia.

– Przepraszam, nie powinienem cię prosić, właśnie ciebie – pokręcił głową.
– Ale nie miałem…
Pożyczę ci te pieniądze – przerwałam mu. – Chociaż to duża suma i prawie całe moje oszczędności.
– Tyle mi brakuje, resztę już mam – odparł. – Ale oddam ci, co do grosza.
– A na co potrzebujesz tyle kasy? – moja ciekawość nie pozwalała mi milczeć. – Jakiś interes zakładasz, czy co?
– Dowiesz się, jak już będzie po wszystkim – uśmiechnął się do mnie, twarz mu pojaśniała, jakby fakt, że dam mu te pieniądze, zdjął mu ciężar z serca. – Ty pierwsza się dowiesz, bo jesteś dla mnie jak... – potrząsnął głową i zamilkł.

Wiedziałam, co chce powiedzieć i przy tej jego delikatności rozumiałam, że mu trudno. „Kiedyś mi to powie – myślałam. Jak będzie już po wszystkim. Powie, że mnie kocha, tak jak ja jego”. I dlatego gotowa byłam zrobić dla niego wszystko.

Gdy dałam mu pieniądze, okazało się, że to nie koniec niespodzianek. Łukasz miał dla mnie jeszcze inne rewelacje. Spotkaliśmy się wtedy jak zwykle w naszej knajpce.

Kiedy dałam mu pieniądze powiedział, że musi wyjechać

– Muszę wyjechać – powiedział, kładąc przede mną pudełko. – I żebyś nie myślała, że chcę cię oszukać, to jest zabezpieczenie tej pożyczki…
– Jak to musisz wyjechać?! – przerwałam mu zdenerwowana. – Dlaczego? Gdzie? Co ty kombinujesz Łukasz?

– Muszę wyjechać i więcej nie mogę ci powiedzieć – wskazał wzrokiem na pudełko. – A to są stare monety, jedyna cenna rzecz, jaką mam.
– Ale co ty chcesz zrobić? – niemal płakałam.
– Weź te monety, proszę cię, zatrzymaj je do mojego powrotu – powiedział poważnie. – Może nie jest to pełne zabezpieczenie, ale zawsze jakieś, nic innego nie mam.

Rozpłakałam się. Działo się coś dziwnego, czułam, jak jakieś emocje, fluidy, przepływają miedzy nami, niespokojne i chyba złe. Nie wiedziałam, co to było, ale przestraszyłam się w tamtej chwili i pomyślałam, że ten Łukasz jest jakiś taki… Inny.

Tę noc spędziliśmy u mnie, przytuleni do siebie, opierając się plecami o poduchy ułożone przy ścianie. Rozmawialiśmy jak zwykle, ale mnie chciało się wciąż płakać, czułam się tak, jakby zaraz świat miał się skończyć.

Potem jednak pocieszyłam się myślą, że może Łukasz chce uporać się z czymś ze swojej przeszłości i gdy wróci, poprosi mnie o rękę. Marzył mi się piękny ślub w kościele, suknia, kwiaty i Łukasz obok mnie… Na całe życie. Następnego dnia mój chłopak wyjechał.

Miał wrócić najdalej za miesiąc. Czekałam cierpliwie, bo mu ufałam. Chociaż Kaśka, gdy jej o tym wszystkim powiedziałam, tylko popukała się w czoło i nazwała mnie ostatnią idiotką.

– Nigdy więcej go już nie zobaczysz – kręciła głową, patrząc na mnie z niedowierzaniem. – Jak mogłaś być tak głupia, tak zaślepiona, facet cię nabrał jak pierwszą naiwną, no Lidka, czyś ty oszalała już całkiem? – wykrzykiwała.
– Przestań – krzyknęłam, przerywając jej. – Przecież zostawił mi te monety, a poza tym on mnie kocha i ja jego też.
– Nie sądziłam, że jesteś aż tak głupia – powtórzyła. – Nigdy go nie zobaczysz.

I to była prawda, Kaśka miała rację. Nigdy więcej nie zobaczyłam już swojego Łukasza. W ciągu tego miesiąca, gdy na niego czekałam, próbowałam się z nim skontaktować przez komórkę, ale jego telefon był wyłączony.

Zadzwoniłam więc do jego siostry, ale ona nie umiała czy też nie chciała mi niczego powiedzieć. Wiedziała tylko, że Łukasz wyjechał gdzieś na Śląsk i ma wrócić po miesiącu. I że jest dorosły i ona nie może kontrolować jego życia. Mnie poradziła zrobić to samo.

Kilka tygodni później ktoś zadzwonił do moich drzwi. Zdziwiona patrzyłam na nieznaną mi, wysoką dziewczynę, o długich blond włosach, stojącą na progu mojego mieszkania.

– Słucham, w czym mogę pomóc? – spytałam niechętnie.
– To ja – usłyszałam głos Łukasza.

Poddał się operacji zmiany płci

Przez moment patrzyłam w wielkie, ciemne oczy dziewczyny, a w głowie miałam zupełną pustkę. Wydawało mi się, że śnię, no bo to nie mogła być prawda.

– Co to jest? – wyjąkałam, cofając się w głąb mieszkania. – Czego chcesz, kim ty jesteś? – czułam, jak ogarnia mnie przerażenie. – Łukasz, jeśli to ty, to dlaczego tak się przebrałeś, dlaczego mnie straszysz? – krzyczałam histerycznie.

– Lidko, ja wróciłem … – zawahał się. – To znaczy wróciłam, tylko, że teraz jestem kobietą, ale ty wciąż jesteś mi bardzo bliska, wciąż mam cię w sercu, dlatego do ciebie przyszedłem…
– Co ty chrzanisz, Łukasz, przecież mieliśmy być razem, kochałeś mnie – przerwałam mu, krzycząc histerycznie.
Wciąż cię kocham, jak siostrę, nigdy nie było inaczej – powiedział tym swoim nieśmiałym, spokojnym głosem. – Myślałem, że to wiesz, nie dałem ci nigdy powodu...

To się nie mogło dziać naprawdę, to musiał być jakiś sen, horror. Ale to nie był sen, przede mną stał Łukasz, który już nie był mężczyzną. Pieniądze, które mu dałam, przeznaczył na operację zmiany płci.

Nie wiem, jak przeżyłam tamten wieczór. Dopiero gdy rankiem ocknęłam się z letargu, przypomniałam sobie swój histeryczny krzyk, gdy wyrzucałam z mieszkania Łukasza… Nie, nie Łukasza, tylko tę kobietę, którą teraz był. Nie chciałam słuchać jego tłumaczeń.

Cała byłam jednym wielkim bólem, zgięta wpół przesiedziałam w fotelu całą noc. Jak on mógł powiedzieć, że kochał mnie jak siostrę, przecież dla mnie był całym światem.

A potem przez wiele miesięcy próbowałam dojść do siebie. Trafiłam do psychologa, chodziłam na terapię, musiałam brać leki… I pracowałam, przez całe dnie, aż do takiego zmęczenia, które wieczorami powalało mnie z nóg.

Tylko tak mogłam przeżyć i nie zwariować po tym, co mnie spotkało. Co miesiąc przychodziły też przekazy pieniężne… Moje dziesięć tysięcy rozłożone na raty.

A potem poznałam Adriana. To on swoją miłością przywrócił mnie do życia. Pobraliśmy się, a dzisiaj obchodziliśmy naszą pierwszą rocznicę.

W końcu poznałam mężczyznę, dzięki któremu zapomniałam o Łukaszu

Wydawało mi się, że tamten koszmar mam już za sobą. I że nigdy już nie zobaczę Łukasza, a raczej tego człowieka, którym teraz był. Tak myślałam, dopóki nie zobaczyłam tej dziewczyny, zmysłowo poruszającej się na parkiecie. I jej ciemnych oczu utkwionych we mnie.

– Lidko, mówię do ciebie, śpisz? – ktoś potrząsnął moim ramieniem.

Wróciłam na ziemię, do rzeczywistości. Mąż patrzył na mnie z niepokojem.
– Znasz tę laskę, która tak na ciebie patrzy? – spytał. – Kto to jest?
Milczałam przez chwilę, zanim zdołałam wydobyć z siebie głos.
– Nikt – potrząsnęłam głową. – Zupełnie nikt, nie znam jej – uśmiechnęłam się do męża i przytuliłam do jego ramienia.
– Chodźmy zatańczyć – szepnął. Pocałował mnie i pociągnął na parkiet.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Mąż mnie zdradzał i oszukiwał, a ja wciąż mu wybaczałam i znosiłam kolejne upokorzenia. Jaka ja byłam ślepa!”
„Tomek mnie oszukał. Nie dość, że okazał się kiepski w łóżku, to w dodatku... dorabiał jako striptizer”
„Znalazłam damską bieliznę w jego rzeczach i pomyślałam, że mnie zdradza. Prawda była jeszcze gorsza...”

Redakcja poleca

REKLAMA