Roberta poznałam na drugim roku studiów, na imprezie, na której znalazłam się przypadkowo i właściwie wbrew sobie. Nie chciałam tam iść, byłam po oblanym egzaminie – załamana, sfrustrowana. Ostatecznie zgodziłam się towarzyszyć przyjaciółce, Gośce, której bardzo zależało na poznaniu kogoś, kto miał tam się znaleźć. Do dziś pamiętam swój zły nastrój to, jak wkurzał mnie długowłosy szatyn, po raz kolejny prosząc do tańca. Był nawet przystojny, ale wtedy nie chciałam się z nim umówić.
Nie dałam mu swojego numeru telefonu, dlatego bardzo się zdziwiłam, kiedy zadzwonił do mnie dwa dni później.
– Skąd masz mój numer ? – zaatakowałam go ostro. Roześmiał się.
– Postarałem się, i mam.
Milczałam. Nie miałam ochoty niczego mu ułatwiać. Po dłuższej chwili odezwał się trochę ciszej:
– Bardzo się postarałem, bardzo, bardzo. Masz takie piękne oczy...
– Wiem, wszyscy mi to mówią – odpowiedziałam z kpiną.
– Nie dziwię się… – usłyszałam.
Raptem poczułam się głupio. Ta rozmowa prowadziła donikąd.
– Po co dzwonisz? – zapytałam wprost.
– Chciałem… chciałem zaprosić cię do kina.
Zaskoczył mnie. Nie na piwo, nie na kolację, nie na romantyczną randkę do Łazienek, ani nie na dyskotekę, tylko od razu do kina. Dobra, niech będzie.
– Na co? – spytałam.
– Możesz wybrać film, a ja zapłacę za bilety.
– Okej.
Ten pierwszy wypad był początkiem naszych wędrówek po różnych warszawskich kinach. Robert pasjonował się bowiem filmem i powoli mnie tą pasją zarażał. Przeglądaliśmy wspólnie repertuary kin, wybieraliśmy co ciekawsze pozycje. Spodobało mi się chodzenie na nocne maratony filmowe. Wracaliśmy z nich nad ranem zmęczeni, niewyspani, ale jeszcze długo potrafiliśmy dyskutować o tym, co obejrzeliśmy. Nie dorównywałam Robertowi wiedzą, ale poszerzałam ją dzięki niemu. Znał życiorysy aktorów, reżyserów, ich osiągnięcia, wiedział, jak kręci się filmy, kto dostał jaką i za co nagrodę. Wydawało mi się, że wszystko wiedział. Imponował mi tym. Dziwiłam się bardzo, że studiował informatykę.
– Powinieneś zostać aktorem – powiedziałam mu kiedyś.
– Nieee, nie nadaję się do tego – pokręcił głową.
– No to reżyserem.
– Daj spokój. Mam za mało pewności siebie.
Wyśmiałam go wtedy, ale potem zaczęłam się zastanawiać, że może coś w tym jest. Robert zachowywał się w wielu sytuacjach, jakby czekał na moją decyzję, a gdy już o czymś zadecydowałam, nigdy nie protestował. Nawet kiedy pierwszy raz mnie pocałował, miał w oczach coś dziwnego. Wydawało mi się, że zaraz zapyta, czy może, czy mu wolno. Został u mnie na noc dopiero wtedy, kiedy ja to zaproponowałam. Długo czekałam na jego inicjatywę. W końcu doszłam do wniosku, że jeśli coś z tym sama nie zrobię, Robert nigdy się nie zdecyduje.
– Naprawdę tego chcesz, Wiki? Jesteś pewna, że nie będziesz żałować? – powtarzał wciąż.
– Robert! – wrzasnęłam w końcu, nie kryjąc już złości. – Albo chcesz ze mną być, albo nie. Zdecyduj się i przestań zachowywać jak mały chłopczyk.
Kochałam go, choć nie był idealny
Kochałam Roberta, ale jego brak zdecydowania, pewności siebie strasznie mnie wkurzały. Ciągle pytał, czy go kocham i czy go nie zostawię. Musiałam zapewniać go o tym bez końca. Kiedy oświadczył mi się po roku znajomości, nie ukrywałam zaskoczenia. W głębi serca pragnęłam tego, ale obawiałam się, że Robert nigdy się na to nie zdobędzie. Gośka śmiała się nawet, że to ja będę musiała oświadczyć się jemu. Udawałam, że mnie to bawi, ale momentami zastanawiałam się, czy przypadkiem nie ma racji. Na szczęście nie miała.
Dostałam piękny pierścionek z cyrkonią i romantyczny bukiecik. Z okazji zaręczyn zrobiliśmy też małą imprezkę, na którą zaprosiliśmy wspólnych przyjaciół. Gośka oczywiście nie wytrzymała i swoim zwyczajem wbiła Robertowi szpileczkę.
– Byłam przekonana, że w tym związku to jednak Wiktoria będzie się oświadczać.
– Niby dlaczego ? – Robert rzucił jej ironiczne spojrzenie.
– Niby nie wiesz?
– Nie mogłem czekać i ryzykować, że ktoś mi ją zabierze – odparł poważnie.
Tydzień później oznajmił, że ma dla mnie niespodziankę. Mieliśmy pojechać do Sztokholmu, gdzie mieszkał jego ojciec, a od czterech lat także starszy brat Rafał. Rodzice Roberta byli rozwiedzeni od dawna. Ojciec mieszkał na stałe w Sztokholmie, gdzie miał nową rodzinę, młodą żonę i ośmioletnią córkę.
– Kiedy Rafał skończył studia, pojechał tam popracować, zarobić trochę pieniędzy, i w końcu został – opowiadał Robert. – Teraz pewnie już nie wróci, zadomowił się tam, przyzwyczaił. Twierdzi, że tam lepiej się żyje, łatwiej, spokojniej, dostatniej.
– A ty? – zapytałam odruchowo. – Nie chciałbyś żyć łatwiej?
– Mnie tu dobrze. Zresztą... – zawahał się – nie zrobię tego mamie. I tak bardzo przeżyła to, że Rafał został u ojca. Chociaż mieszkał u niego tylko przez miesiąc, potem się wyprowadził, usamodzielnił. Ale mama i tak potraktowała to jak zdradę. Nie mówi tego głośno, ale ja wiem.
– A Rafał?
– Co Rafał? Jest mu tam łatwiej i to jest dla niego najważniejsze. Zawsze taki był. Zresztą co będę gadać, poznasz go, zrozumiesz. To, że nie mam ochoty tam mieszkać, to jedno, a to, że chcę abyś poznała mojego ojca, brata, a nawet moją siostrzyczkę to drugie.
– A twoja macocha?
Roześmiał się:
– „Mamusia”? Jest cztery lata starsza od Rafała.
Rzeczywiście, Marta okazała się śliczną, bardzo zadbaną kobietą. Szczupła, wysoka blondynka o ogromnych niebieskich oczach i króciutko, po chłopięcemu obciętych włosach. Gdyby nie te włosy, skojarzyłaby mi się z lalką Barbie. Przyjęła nas bardzo serdecznie i miło, jak to mawiała moja babcia, z otwartymi ramionami. Ojciec Roberta był dla mnie zupełnym zaskoczeniem. Bardzo przystojny mężczyzna, ale całkiem inny niż Robert. Czarne, szpakowate już nieco włosy, czarne oczy, śniada cera, z wyglądu przypominał Włocha albo Hiszpana. Bardzo do niego podobna była mała Amelia. Wszyscy troje tworzyli naprawdę sympatyczną rodzinę. Nie miałam odwagi powiedzieć o tym Robertowi, bo być może byłoby mu przykro, ale już po kilku dniach pobytu byłam pewna, że mogłabym się z nimi zaprzyjaźnić.
Problem stanowił tylko Rafał. To u niego się zatrzymaliśmy, bo Robert oczywiście nie chciał mieszkać u ojca, mimo że usiłowałam go na to namówić. Czułam się skrępowana w mieszkaniu Rafała, speszona jego spojrzeniami. Chwilami miałam wrażenie, jakby rozbierał mnie wzrokiem. Starszy brat Roberta był bardzo podobny do swojego ojca, tak samo śniady, z czarną czupryną i ciemnymi oczami, którymi wodził za mną bezustannie. Zastanawiałam się, czy Robert tego nie widzi. A może to mnie się tylko wydaje? Sama już nie byłam pewna. Wiedziałam jedno – Rafał był bardzo przystojnym mężczyzną, który od pierwszej chwili mi się spodobał. Poza tym miał w sobie coś takiego, że kiedy przebywaliśmy razem w jednym pomieszczeniu, robiło się tam nagle gorąco i ciasno. Starałam się unikać takich sytuacji, ale nie zawsze się to udawało. Zresztą nie da się zaprzeczyć, że ciągnęło mnie do niego coraz bardziej. Po prostu między nami iskrzyło, a Robert był chyba ślepy.
Pewnego razu zeszłam do kuchni napić się soku. Było już bardzo późno, Robert spał. Wszędzie było ciemno, nie zapalałam światła, żeby nie budzić Rafała. Oddał nam swoją sypialnię, a sam spał na kanapie w salonie. Miałam właśnie otworzyć lodówkę, gdy... poczułam na sobie czyjś wzrok. Zanim zdążyłam się odwrócić, mocne męskie dłonie przytrzymały mnie za ramiona. To był Rafał.
– Nie odwracaj się – wyszeptał mi do ucha. Czułam, jak jego palce suną coraz niżej, przez chwilę zatrzymały się na piersiach, potem jeszcze niżej. Odsunęłam się gwałtownie i odwróciłam w jego stronę.
– Co ty wyprawiasz?
– Cii – położył palec na moich ustach. – Chyba nie chcesz go obudzić?
– Co ty wyprawiasz, Rafał? – powtórzyłam już ciszej.
– Nie mogę już dłużej – znów próbował mnie przytulić. – Nie wytrzymam. Nie mów mi, że tego nie czujesz. Widzę to, masz w sobie taki sam ogień jak ja.
Jestem przecież narzeczoną twojego brata!
Przylgnęłam do niego na moment, a potem ostatkiem sił go odepchnęłam.
– Jestem narzeczoną twojego brata, zapomniałeś o tym.
– Ale jeszcze nie żoną.
– Rafał... – głos mi się załamał, zadrżał, nie potrafiłam powiedzieć nic więcej
– Naprawdę chcesz zostać jego żoną? – zapytał. – Bo ja nie chcę, żebyś nią została, nie chcę, żebyś została moją bratową. Pragnę, żebyś była moja.
– Ale ja kocham Roberta.
– A może tylko ci się tak wydaje.
– Nic mi się nie wydaje – odepchnęłam go ze złością. – Daj mi spokój.
Wyminęłam go i pobiegłam po schodach na górę, do sypialni. Nie potrafiłam jednak spokojnie położyć się obok Roberta, ręce mi się trzęsły, w głowie kotłowało się milion myśli. Długo siedziałam na brzegu łóżka, próbując się uspokoić. Wiedziałam, że Rafał ma rację. Byłam pewna, że gdyby nie Robert, byłabym z nim. Rafał nie wracał już do naszej rozmowy, zachowywał się, jakby jej w ogóle nie było, jakby nic między nami nie zaszło. Bo właściwie nic nie zaszło, przecież nawet mnie nie pocałował.
Dopiero przy pożegnaniu na lotnisku dowiedziałam się, że za miesiąc przylatuje do Polski.
– Cześć, bracie – podał rękę Robertowi, a potem nagle przyciągnął go do siebie i poklepał po plecach. Robert był tym najwyraźniej zdziwiony. – Ucałuj mamę i powiedz jej, że na pewno będę.
– Chyba że znowu coś ci wypadnie.
– Nic mi nie wypadnie. Tym razem nie – odwrócił się do mnie, rozkładając ramiona do uścisku. – Do zobaczenia, Wiktorio. – Nie pozostało mi nic innego, jak pozwolić się objąć. – Przemyśl wszystko – szepnął mi do ucha. – Jeszcze możemy to wyprostować.
Łatwo powiedzieć: wyprostować. Jak on sobie to wyobraża? Mam powiedzieć Robertowi, że już go nie chcę, że za niego nie wyjdę, bo zakochałam się w jego bracie? Znienawidzi mnie. I znienawidzi Rafała. A co powie jego mama? Wszyscy mnie znienawidzą...
Wróciłam do domu zupełnie rozbita. Przed wyjazdem umawialiśmy się z Robertem, że po powrocie zamieszkamy razem. Moja współlokatorka Gosia miała się wyprowadzić ze wspólnie wynajmowanej kawalerki, a Robert miał wskoczyć na jej miejsce. Tylko teraz wcale nie chciałam z nim mieszkać. Jedyna możliwość to przekonać Gośkę, żeby została.
– Czyś ty oszalała? – zapytała, kiedy ją o to poprosiłam. – Jak mam to zrobić? Witek już znalazł dla nas mieszkanie. Co mam mu powiedzieć?
– Nie wiem. Wymyśl coś. W najgorszym wypadku powiedz mu prawdę, znamy się tyle lat, może zrozumie.
– Jaką prawdę? Co zrozumie, kiedy ja sama nic nie rozumiem.
– Powiedz mu, że ja nie mogę mieszkać z Robertem.
– Dlaczego???
Opowiedziałam jej wszystko, co zaszło. Długo milczała, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
– No co się tak gapisz? – nie wytrzymałam w końcu. – Powiedz coś.
– Niby co?
– Nie wiem. Powiedz, że jestem wredna, okropna, zakłamana! – wymieniałam szybko, a w oczach wezbrały mi łzy.
– Przestań! Nie becz – Gosia pogłaskała mnie po ręce. – Ty się po prostu zakochałaś!
– Tak – potwierdziłam. – Zakochałam się jak wariatka. I co mam teraz zrobić?
– Nikt ci raczej na to nie odpowie – powiedziała moja przyjaciółka. – Ale wiesz co, spróbuj trochę odczekać, ochłonąć. Może to tylko zauroczenie, fascynacja, może ci przejdzie...
To nie było zwykłe zauroczenie...
Niestety nie miała racji, nic mi nie przeszło. Najpierw pokłóciłam się z Robertem. Bardzo się zdenerwował, kiedy powiedziałam mu, że na razie nie możemy razem zamieszkać, bo Gosia z Witkiem mają jakieś drobne kłopoty i moja przyjaciółka jeszcze przez pewien czas nie może się wyprowadzić. Czułam się winna, że go oszukuję i miałam wrażenie, że mi nie wierzy, ale nie ustąpiłam, nawet wtedy, gdy zaproponował, żebym to ja wprowadziła się do jego mamy.
– Nie mogę zostawić Gośki na lodzie – powiedziałam stanowczo. – To moja przyjaciółka.
– A ja? Zupełnie się nie liczę?
– Liczysz się, liczysz – powiedziałam, ale nawet dla mnie nie zabrzmiało to przekonująco. – Poza tym nie chcę mieszkać z twoją mamą – wyrwało mi się i natychmiast tego pożałowałam.
Robert wyszedł wtedy wściekły, głośno trzaskając drzwiami i przez dwa dni nie odbierał telefonu. W duchu zaczęłam już myśleć, że może sam w pewien sposób ułatwił mi sprawę. Jednak nie, po dwóch cichych dniach przyszedł do mnie z winem i bukietem kwiatów. Przepraszał, prosił, żebym mu wybaczyła, że się zdenerwował, ale mnie rozumie, poczeka, będzie tak, jak ja zechcę. Nie potrafiłam powiedzieć mu prawdy. Dwa tygodnie później odebrałam telefon z nieznanego numeru.
– Cześć, tu Rafał – nie musiał się przedstawiać, po pierwszym słowie wiedziałam, kto mówi. – Co tam u ciebie?
– Wszystko dobrze. Ja…, ty…, skąd… – jąkałam się, nie wiedząc, co powiedzieć.
– Spotkaj się ze mną.
– Ja…
– Za godzinę w Kardamonie – nie pozwolił mi skończyć. – Wiesz, gdzie to jest, prawda?
– Wiem.
– To do zobaczenia.
Rafał przyleciał do Polski wcześniej. Po to, żeby spotkać się ze mną. A mnie chyba coś opętało. Inaczej nie da się tego nazwać. W każdym razie wysłałam Robertowi SMS-a, że muszę na weekend wyjechać do babci, że wytłumaczę mu wszystko po powrocie. Kilka godzin później byliśmy z Rafałem w Sopocie. Wyłączyłam telefon i chyba w ogóle wyłączyłam się z życia. Pierwszy dzień spędziliśmy w łóżku, nawet kolację Rafał zamówił do pokoju. Starałam się nie myśleć o Robercie, o tym, że go zdradzam, oszukuję, o tym, że jestem tu z jego bratem. Długo mi się to udawało, chyba podświadomie czekałam, żeby Rafał pierwszy podjął temat. Ale on milczał.
Kiedy szykowaliśmy się do powrotu, nie wytrzymałam. Usiadłam na łóżku obok spakowanego plecaka i zapytałam cicho:
– Co powiemy Robertowi?
Rafał odwrócił się od okna i popatrzył na mnie uważnie.
– Nie wiem. A co chciałabyś mu powiedzieć?
Nie potrafiłam ukryć zaskoczenia. Byłam pewna, że Rafał ma wszystko zaplanowane, że pomoże mi w rozmowie z Robertem, że zasłoni mnie przed nim, schowa, sama nie wiem, co myślałam.
– Co chciałabyś mu powiedzieć? – powtórzył Rafał, a mnie łzy napłynęły do oczu.
– Prawdę – wyszeptałam. – Że zakochałam się w tobie, że nie potrafię bez ciebie żyć, że, że... – zająknęłam się – Że nie wyjdę za niego za mąż.
– Więc mu to powiedz.
– Sama? Myślę, że powinieneś mi pomóc, że powinieneś przy mnie być!
– Dobrze – kiwnął głową. Zastanawiałam się, czy nie wolałby milczeć i nie przyznawać się do niczego, udawać, że nic nie zaszło, ale bałam się spytać.
Tydzień później żegnałam Rafała na lotnisku. Nie chciał zostać dłużej, mimo że bardzo go o to prosiłam. Sinożółty siniak pod okiem, pamiątkę po pięści Roberta, usiłował przysłonić ciemnymi okularami. Nie przyznał się, co powiedziała mu matka, choć wiem, że spotkał się z nią przed wyjazdem.
– Nie chcę o tym rozmawiać – tylko tyle powiedział po powrocie, a potem na długi czas zamknął się w łazience.
Ja dowiedziałam się od Roberta, że jestem dziwką, że nigdy nie spodziewałby się, że zrobię mu coś takiego, i że nie chce mnie znać.
– Dziwisz mu się? – usłyszałam od Gośki, kiedy próbowałam jej się pożalić, że tak mnie potraktował. – A na co ty liczyłaś, dziewczyno? Na to, że pogłaszcze cię po głowie i życzy szczęścia ze swoim bratem?
Gośka miała rację, wiedziałam o tym. Pogubiłam się między nimi, chyba po trochu kochałam ich obydwóch, ale przecież nie mogłam być z obydwoma. Rafał wyjechał.
– Pozałatwiaj jak najszybciej wszystkie sprawy i przyjedź do mnie – powiedział przy pożegnaniu. Pojadę. Kocham go. Musimy spróbować być razem, mimo wszystko. Wierzę, że nam się uda.
Te prawdziwe historie też cię zainteresują:
„Nie lubię dzieci swojego przyszłego męża, a raczej one nie dają się lubić. Co zrobić, by te mały potwory przestały próbować wyrzucić mnie z domu?”
„Teściowa córki ukradła mi męża! Teraz nawet mi go szkoda - przy tej babie nie będzie miał lekko...”
„Jestem uciekającym panem młodym. Rodzina mnie nienawidzi, ale to było jedyne rozwiązanie...”