„Schudłam, żeby naprawić swoje małżeństwo. I w taki właśnie sposób... je zepsułam!”

otyła kobieta siedzi smutna fot. Adobe Stock
„Gdy mój mąż wyjechał za granicę, postanowiłam wziąć się za siebie, żeby zrobić mu niespodziankę. Mocno schudłam, a on zamiast się ucieszyć... oświadczył, że pulchniejszą kochał mnie bardziej. Potem odszedł do grubszej kochanki.”
/ 29.01.2021 12:38
otyła kobieta siedzi smutna fot. Adobe Stock

Wszystko zaczęło się od pierwszej ciąży – przytyłam wtedy kilkanaście kilo. Schudłam wprawdzie w kilka miesięcy po urodzeniu malucha, ale mój organizm zapamiętał sobie, jak miłe jest jedzenie, i kiedy oczekiwałam drugiego dziecka, rzeczywiście jadłam za dwoje. Po drugiej ciąży kilka kilogramów zostało mi na stałe, a potem doszły do nich następne.

Usprawiedliwiałam je siedzącym trybem życia, brakiem czasu na ćwiczenia, stresem, który jest nieodłącznym towarzyszem naszego życia. I nawet nie zauważyłam, kiedy ze smukłej dwudziestolatki przerodziłam się w korpulentną czterdziestkę.

Wiem, że każdemu człowiekowi z wiekiem przybywa kilogramów, ale niektórym przybywa bardziej – i ja właśnie do nich należałam. Czasami patrzyłam na swoje spodnie czy spódnice, które nosiłam kiedyś i tęskniłam za tamtą Katarzyną.

Ale potrafiłam uleczyć tę tęsknotę… czekoladką

Było mi w sumie dobrze z moją tuszą, polubiłam ją i potrafiłam sobie wytłumaczyć, że wcale nie muszę być szczupła. Chociażby dlatego, że mój mąż nadal mnie kocha i moje dodatkowe kilogramy nie mają dla niego żadnego znaczenia. Byłam zadowoloną żoną do czasu, kiedy okazało się, że Karol podpisał kontrakt i dwa najbliższe lata miał spędzić za granicą.

– Oczywiście, jedziesz z nim! – krzyknęła moja przyjaciółka. – Ty szczęściaro!
– Właściwie to nie jadę – wyjaśniłam. – Ustaliliśmy z mężem, że lepiej będzie dla naszej rodziny, jak zostanę w Polsce. Sama przecież wiesz, że Monika chodzi do ostatniej klasy liceum i nie może teraz zmienić szkoły. A ja córki samej przecież nie zostawię!

– No cóż… Pewnie masz rację, ale swoją drogą… Nie boisz się, że Karol, no wiesz… – przyjaciółka posłała mi dwuznacznie spojrzenie, którego nie zrozumiałam. – Chodzi mi o to, że samotny mężczyzna z daleka od czujnego oka żony może długo nie pozostać samotny. Szczególnie, jeśli jest taki przystojny, jak twój mąż – wyjaśniła mi przyjaciółka.

– Karol znowu nie jest aż tak przystojny! – roześmiałam się.
– Nie byłabym taka pewna. Jest zadbany i generalnie niczego sobie. Na twoim miejscu bym go pilnowała!

Nie wiem, czy słowa Ewy obudziły we mnie paranoję, ale faktycznie od tamtej pory zaczęłam inaczej patrzeć na mojego męża. I musiałam przyznać, że czas był dla niego o wiele łaskawszy niż dla mnie. I nie chodziło nawet o to, że niektórym facetom dobrze jest ze szpakowatymi włosami, ale że to ja się haniebnie zaniedbałam. Zdałam sobie także sprawę z tego, że mąż może mnie zdradzić nie tylko za granicą, ale i w Polsce. Jeśli się za siebie wreszcie nie wezmę.

Kiedy więc Karol wyjechał, wykupiłam karnet na siłownię

Pierwszego dnia myślałam, że umrę ze wstydu, wchodząc tam w dresie. Poza tym wszelkie przyrządy wyglądały dla mnie jak narzędzia tortur. Równie tajemniczo, co przerażająco. Szybko jednak się przekonałam, że takich osób jak ja, z nadwagą, jest tam całe mnóstwo, a niektóre kobiety są ode mnie o wiele młodsze! I że wszyscy nawzajem się wspierają, nikt z nikogo się nie śmieje, bo najważniejsze jest to, że chcemy coś zmienić. Trener wyjaśnił mi, jak mam używać maszyn do ćwiczeń i… z każdym tygodniem lubiłam tam chodzić coraz bardziej!

Po trzech miesiącach wchodziłam do siłowni jak do własnego domu, a moje ciało zmieniało się w widoczny sposób. Nawet moje dzieci zauważyły, że wzięłam się za siebie.
– Będzie z ciebie laska, mamo! – stwierdził z uznaniem mój syn.

Mijały tygodnie, a ja cieszyłam się, że mam klasyczny gust oraz naturę chomika i zostawiłam sobie wiele ubrań w mniejszych rozmiarach, które nosiłam wcześniej. Teraz do nich wracałam. Zrzucając balast w postaci tłuszczu, czułam się także coraz zdrowiej, lżej i młodziej. Po jakimś czasie przestałam wstydzić się wychodzić na ulicę w dżinsach, a potem wręcz je polubiłam. Zresztą, co w tym dziwnego, skoro teraz nosiłam rozmiar tylko o numer większy niż moja córka!

Dzień powrotu Karola z zagranicznego kontraktu zbliżał się nieubłaganie, i prawdę mówiąc, nie mogłam się go wprost doczekać. Byłam ciekawa, jak mąż zareaguje na moje nowe „ja”, tym bardziej że ostatnio ukrywałam przed nim, jak bardzo schudłam, zakładając za duże bluzy, kiedy rozmawialiśmy przez Skype’a z włączoną kamerką. Chciałam Karolowi zrobić niespodziankę. I zrobiłam. Ale on mnie także! Z kraju wyjechało bowiem sporo mniej Karola niż do niego wróciło. Amerykańskie fast foody zrobiły swoje i mój mąż przytył. Dobre kilkanaście kilogramów!

Byłam tym zaskoczona równie mocno, jak on tym, że ja schudłam

– Kochanie! Świetnie wyglądasz! – wykrzyknął na mój widok Karol. Szkoda, że ja nie mogłam tego samego powiedzieć o nim. Ale nie to było najgorsze, że przytył, lecz to, że nie widział potrzeby schudnięcia. Ja po jego powrocie nie zamierzałam rezygnować z siłowni. Nadal chodziłam na ćwiczenia, co drugi dzień biegałam z koleżanką. Czułam się świetnie. Usiłowałam namówić Karola, żeby mi towarzyszył, ale on nie chciał. Wolał siedzieć w domu i raczyć się piwem.

Mimo iż strasznie mnie denerwowało to, co robił, a raczej czego nie chciał robić, to wierzyłam, że uda mi się w końcu zmienić jego fatalne przyzwyczajenia. Na początek zaczęłam pilnować jego diety, ale to było zdecydowanie za mało. Waga Karola stała.

– Kochanie, tu nie Ameryka! W domu zdrowo się odżywiamy, więc nie dieta jest przyczyną, że nie możesz zrzucić wagi. Przyda ci się odrobina ruchu, a wtedy zobaczysz, że strzałka zejdzie w dół – pocieszałam męża.

On jednak zamiast przyznać mi rację i wziąć się za siebie, zaczął mieć do mnie pretensje, że ciągle go krytykuję.
– Odkąd schudłaś, zrobiłaś się strasznie nieprzyjemna! Ale przecież w filmach złe czarownice zawsze są chude! – usłyszałam w końcu kiedyś od męża.

Zabolało. Przecież ja chciałam być zgrabniejsza właśnie dla niego

– Niepotrzebnie się odchudzałaś! Kochałem cię pulchniejszą! – stwierdził nadąsany Karol, a mnie zrobiło się smutno.
– To teraz mnie już nie kochasz?
– No, właściwie… – zawahał się mój mąż, po czym dokończył: – Kocham, ale proporcjonalnie mniej do twojej zmniejszonej wagi!

Jemu ta odpowiedź wydała się zabawna, ale mnie nie. Tym bardziej, kiedy odkryłam, że mój mąż ma romans! I to z kim? Z kobietą nie tylko starszą ode mnie o dwa lata, ale i znacznie grubszą. Prawdę mówiąc, kiedy się jej dobrze przyjrzałam, to stwierdziłam że jest bardzo podobna do mnie… takiej, jaką byłam, zanim Karol pojechał do USA, a ja zaczęłam się odchudzać. Co za ironia losu! Schudłam, bo sądziłam że w ten sposób umocnię swoje małżeństwo, a tymczasem je… zepsułam!

Mój mąż odszedł do tamtej kobiety, a ja jestem sama

 To dziwne, powinnam być zrozpaczona z tego powodu, smutna. Ale nie jestem, poradzę sobie z tą porażką. Tak samo, jak uporałam się ze swoją nadwagą. Jestem pewna, że wcześniej czy później poznam jakiegoś fajnego faceta, który doceni, że wyglądam na kilka lat mniej, niż zapisano w mojej metryce. Ostatnio na siłowni pojawił się całkiem sympatyczny facet w moim wieku. Nie ma obrączki na palcu i już kilka razy z nim rozmawiałam. Kiedy się widzimy, mówimy sobie „dzień dobry”. Może wykluje się z tego coś więcej?

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Gdy skończyłam 18 lat, dowiedziałam się że moja matka chciała dokonać aborcji
Po śmierci taty, musiałam wyjść za mąż dla pieniędzy
Po śmierci siostry, zaopiekowałam się jej córką. A ona... okradła mnie

Redakcja poleca

REKLAMA