„Żona przestała mnie podniecać tydzień po ślubie. Gdybym wiedział, że to choroba, wszystko potoczyłoby się inaczej”

Syndrom Casanovy fot. Adobe Stock
A miało być tak pięknie... Bo i miłość była piękna, wyjątkowa, namiętna! Wzięli ślub i... klapa!
/ 22.12.2020 06:58
Syndrom Casanovy fot. Adobe Stock

Ślub Piotra M., człowieka zamożnego i Dominiki, znanej w artystycznym światku, wzbudził wiele emocji. Wystawne weselisko, goście, wśród których nie zabrakło celebrytów, wręcz bajkowy strój panny młodej… 

Naprawdę było o czym mówić, nawet jeśli relacje znało się tylko ze stron ilustrowanych tygodników. Jednak każdy z tych, którzy zazdrościli, podziwiali i wymądrzali się na temat nowożeńców, po prostu oniemiałby ze zdziwienia, gdyby wiedział, że kilkanaście tygodni po tej erupcji szczęścia pan Piotr wylądował w gabinecie seksuologa. Konkretnie w moim. Oczywiście dla zachowania tajemnicy lekarskiej zmieniłem imiona i inne szczegóły dotyczące pary.

Nie wiedział, co jest problemem

Tak więc Piotr był mocno speszony. Ale, pomyślałem, skoro przemógł się i przyszedł po pomoc, z pewnością był też zdesperowany. A że z racji swojej profesji był człowiekiem konkretnym, od razu przeszedł do sedna.
– Gdybym chociaż mógł udawać – powiedział i westchnął głęboko. – Niestety, fizjologii nie da się oszukać. To dla mnie coś nieoczekiwanego. Nigdy nie sądziłem, że właśnie mnie coś takiego spotka.

Kiwnąłem ze zrozumieniem głową. Owo stwierdzenie: „Nigdy nie sądziłem, że właśnie mnie…” słyszę niemal za każdym razem.
– Jesteśmy zaledwie kilka tygodni po ślubie, ale czuję, że moja żona już na mnie nie działa, co jest dla mnie szokiem. Nie wiem dlaczego. Jestem tym przerażony i wystraszony. Kocham ją, ale gdy przychodzi co do czego… – pokręcił z niedowierzaniem głową. – Potrafię być bardzo przekonujący podczas gry wstępnej, chociaż, prawdę mówiąc, z równym przejęciem mógłbym dyktować list handlowy albo prać skarpetki.

Dominika płonie, więc tym większe rozczarowanie przeżywa później. Zwłaszcza że przecież przed ślubem było wspaniale. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Teraz… Boję się, że zaczynam odczuwać do żony coś w rodzaju wstrętu. Musi mi pan pomóc. Nam. Tak długo jej szukałem… Nie mogę stracić.

Jednak żeby pacjentowi coś poradzić, musiałem wysłuchać obu stron. Piotr namówił żonę, by przyszła z nim do mnie. Z ich opowieści wyłoniła się klasyczna – dosłownie – historia.
– To miało być wspaniałe życie – opowiadała Dominika, starając się powstrzymywać łzy. – Oczywiście, staram się męża zrozumieć. Nie zmuszam go do seksu, przecież może być zmęczony albo po prostu nie mieć nastroju. To on sam inicjuje zbliżenia.

Najpierw jest cudownie, a potem… On sączy drinki w swoim gabinecie, a ja… zostaję sama ze swoim pożądaniem i czuję pustkę. Co się dzieje? Przestałeś mnie kochać?
– Kocham cię – powiedział gwałtownie Piotr. – To tylko moje ciało jest nieposłuszne, odmawia współpracy. Nie wiem, co się dzieje.

Syndrom Casanovy

Nie była przekonana jego słowami. Trudno się dziwić, skoro nie tylko Dominika, ale i wiele dam przed nią mogło potwierdzić, że ciało Piotra było wspaniałym, sprawnym mechanizmem, wręcz niezrównanym w alkowie. To właśnie z powodu jego licznych romansów, trzeźwo myśląca dziewczyna długo broniła się przed jego zalotami.

Wcale nie miała ochoty dołączyć do długiego szeregu porzuconych i zawiedzionych. Wydawało się, że nie uchroni jej przed tym ani uroda, ani niezwykły wdzięk. Od lat, może nawet „od zawsze”, wszystkie romanse Piotra miały ten sam przebieg. Szybkie oblężenie, frontalny atak, a gdy „ofiara” była pewna, że teraz już będą żyli długo, szczęśliwie i niewątpliwie razem, gwałtowny odwrót, niemal bez słowa wyjaśnienia.  – Przestawałem ich pragnąć, już mnie nie rajcowały – odpowiadał na moje pytania Piotr.

Po trzech, czterech łóżkowych spotkaniach tracił zainteresowanie kobietą, dla której wcześniej był w stanie zdobyć się na przeróżne szaleństwa. Chociażby takie, jak wyjazd na kraniec Polski tylko po to, by spędzili razem parę godzin, czy „uprowadzenie” wprost z przyjęcia, na którym najmilsza świętowała kolejną rocznicę ślubu.

Wśród zdobyczy Piotra Dominika należała do nielicznych przedstawicielek stanu wolnego, chociaż i ona została porwana niemal wprost z ramion swojego poprzedniego narzeczonego. Z początku była oburzona, gdy na wernisażu podszedł do nich przystojny mężczyzna i nie przejmując się jej towarzyszem, oznajmił: „Pani zostanie moją żoną, a już na pewno kochanką”.

Potem rozśmieszyła ją bezczelność tego proroctwa. „Nie zwracaj na niego uwagi, to świrus!” – powiedziała do narzeczonego, który zaciskał dłonie w pięści, i wzruszyła ramionami. – I, panie doktorze, sama ześwirowałam po kilku tygodniach – wyznała. – Nikt przedtem nie zabiegał o mnie z takim uporem i taką uroczą bezczelnością.

Życie jak w bajce

Gdy zostali kochankami, Dominika, która się nieco o Piotra rozpytała, nie miała wątpliwości, że będzie to tylko piękna przygoda. Poddała się konwencji. Teraz ona potrafiła zniknąć bez słowa czy pojawić się z innym mężczyzną na przyjęciu, na które mieli pójść razem. – Przysięgłam sobie – mówiła – że prędzej stanę się równie, jak on, nieodpowiedzialnym partnerem niż szlochającą porzuconą kochanką.

Wodzili się tak za nos parę miesięcy. W końcu Piotr oświadczył się tyleż brutalnie, co przekonująco: „Kocham cię, idiotko, i chcę, żebyś za mnie wyszła!”. Nie został przyjęty. W końcu jednak uwierzyła w nawrócenie playboya. Cuda się zdarzają, a ona znała swoją wartość. Nie było sensu bronić się przed tą miłością.

Szok przyszedł po ślubie. Piotr stracił nią zainteresowanie. Albo – jak twierdził – jego ciało go zdradziło. Już to było trudne do zniesienia, ale to był dopiero początek. Kiedyś po powrocie do domu usłyszała dochodzące z kuchni jednoznaczne odgłosy. We własnym mieszkaniu tylko ona mogłaby je wydawać. Pomyślała, że gosposia sprowadziła sobie kochanka, uchyliła drzwi i... zobaczyła gosposię ze swoim mężem.

„Starała się być wobec ciebie lojalna. Musiałem być bardzo przekonujący” – powiedział Piotr, jakby to miało wszystko wyjaśnić. Dominika wyprowadziła się z domu, a Piotr pojawił się u mnie. Gdy Dominika skończyła opowiadać, oboje spojrzeliśmy na Piotra. Czerwieniał i bladł na przemian. W końcu wydusił, patrząc w dywan: – Nie chciała mnie, a ja jej pragnąłem. I musiałem sprawdzić, czy w ogóle jestem jeszcze mężczyzną. Jestem dla wszystkich kobiet, ale nie dla ciebie.

Wiedziałem, że Piotr mówi prawdę. Już wcześniej to podejrzewałem, a teraz miałem dowód. Piotr cierpiał na syndrom Casanovy. Niektórzy nazywają to zespołem Don Juana, ale jak zwał, tak zwał, chodziło o to, że takich mężczyzn kobiety interesują tylko jako zdobycz. Początek romansu był jednocześnie jego końcem, bo – jak brzmią słowa szlagieru sprzed lat, „Nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go”.

Rzecz byłaby nawet zabawna, gdyby nie przykre konsekwencje takiej gonitwy. Piotr i jemu podobni stawali się z czasem niezdolni do normalnego współżycia z kobietą, która ich kochała. Początkowa oziębłość kończyła się impotencją. Pełny akt mogli przeżywać tylko z nową partnerką, z nową zdobyczą.
– Jestem piekielnie zmęczony tymi nieustannymi podbojami, doktorze. Kocham żonę i chcę z nią normalnie, spokojnie żyć.

Piotr nie kłamał. Rzeczywiście, w tłumie uwiedzionych kobiet ona była tą, która zdobyła jego miłość. Tyle że kochał ją mózgiem, nawet sercem, ale jego ciało powielało schemat. Pościg, konsumpcja, porzucenie. Skąd to się wzięło? Może odpowiedź tkwi w jego przeszłości. Młody Piotr był osobnikiem niezbyt pociągającym, i do tego chorobliwie wobec kobiet nieśmiałym.

Wciąż znosił kpiny kolegów i dziewczyn, dopóki nie postanowił zostać… kimś zupełnie innym. Najpierw zarobił pieniądze. Już to dodało mu pewności siebie. Potem wcielił się w postać zdobywcy.

Czy będzie jeszcze zwykłym, ale i szczęśliwym mężem? No cóż, obżartuchy odzyskują linię, a alkoholicy rozstają się z kieliszkiem. Czemu seksoholik nie miałby mieć swojej szansy? Wszystko zależy od siły jego woli, od moich zdolności terapeutycznych i od miłości Dominiki.

Więcej prawdziwych historii:
„Wychowali mnie znerwicowana matka i ojciec alkoholik. Nie dziwię się, że nigdy nie będę normalna”
„Mój mąż zdradził mnie z koleżanką naszej córki. Ona zaszła w ciążę, a on chce wyrzucić mnie z domu”
„Anoreksja prawie zabrała mi córkę, a ja nic nawet nie zauważyłam...”
„Jestem alkoholiczką. Zdarza mi się zasnąć w melinie, chociaż w domu czekają na mnie wystraszone dzieci”

Redakcja poleca

REKLAMA