- Weź te pieniądze i nie pokazuj mi się więcej na oczy. Nie jestem twoją siostrą, ani twoją rodziną. Przykro mi, że sama musisz borykać się z tym wszystkim… Ale to nie moja sprawa. Nie znam cię i nie chcę znać! – mówiąc te wszystkie obraźliwe słowa, patrzyła gdzieś ponad moją głową.
Odruchowo odwróciłam się, chcąc sprawdzić, czego tak wypatruje, i zobaczyłam stojący tuż pod oknem, błyszczący w letnim słońcu, sportowy samochód.
– Wyjdź – powiedziałam. – Wyjdź, nic od ciebie nie chcę – powtórzyłam, przełykając nerwowo napływające do gardła łzy.
Gdy odbierali nas rodzicom, miałam sześć lat, a ona cztery
„Tylko się nie rozpłacz” – starałam się przywołać siebie do porządku. „Ona, oprócz tej małej na inwalidzkim wózku, jest twoją jedyną rodziną, ale nie chce cię znać. Miała po prostu więcej szczęścia od ciebie i nie zamierza się nim dzielić ze zniszczoną życiem kobietą, która zburzyła jej spokój i przypomniała, że nie pochodzi z dobrej rodziny z arystokratycznymi korzeniami. Nie urodziła jej tamta elegancka, pięknie starzejąca się dama, którą widziałaś tydzień temu, nie spłodził tamten siwowłosy, markowo ubrany pan z taką czułością pielęgnujący swój ogród. Ona nie chce znać prawdy i nie. Odpuść. Postaraj się zapomnieć”.
Wyszła, zostawiając na stole plik banknotów. Zmartwiała z bólu nie miałam siły za nią biec i unieść się honorem.
– Ma… – córeczka w moją stronę odwróciła zdeformowaną głowę.
– Już kochanie – pogłaskałam jej przykurczone palce. – Nie martw się, mamusia nie płacze… – starałam się uśmiechnąć, bo Nikola mimo upośledzenia doskonale odczytywała moje emocje. – Ty jedna mi zostałaś – wyszeptałam i wybiegałam z domu, żeby się wypłakać, wykrzyczeć moją rozpacz i potworną samotność.
Tak, miałam pecha. Urodziłam się dwa lata przed moją siostrą. Miałam sześć, gdy odbierano nas rodzicom alkoholikom i długo pamiętałam matkę. Na tej drugiej, która wzięła mnie mimo trudnego charakteru i przewlekłych chorób, wyżywałam się, jak mogłam.
Nowy ojciec w końcu się zniechęcił i zostawił nas. Owszem, płacił alimenty na czas, zabierał mnie na weekendy albo czasami odbierał po szkole, ale odsunął się, wycofał. Nie miał sił znosić codziennych, emocjonalnych przepychanek.
Mama wytrzymała więcej, niż ktokolwiek by się spodziewał po tej kruchej, delikatnej kobiecie. Wyprowadziła mnie na prostą, wyleczyła z kilku wydawałoby się nieuleczalnych przypadłości, powstrzymała nerwowe, nocne posikiwanie i zanieczyszczanie się kałem za dnia. Dała mi wszystko, czego potrzebowałam – bezwarunkową miłość i wsparcie, ale nie ustrzegła przed błędami. Przed szukaniem za wszelką cenę akceptacji mężczyzn i rzucaniem się w ramiona każdego, kto zechce być ze mną choćby na chwilę.
Zostałam sama, bez grosza przy duszy, z chorym dzieckiem
Całkiem nieźle radziłam sobie w szkole, na studiach i w pracy, ale w życiu osobistym szło mi gorzej. Ojca Nikoli powinnam ominąć szerokim łukiem, a ja kompletnie straciłam dla niego głowę. Po prostu zwariowałam. Rozum mi odjęło. Poszłam jak w dym za uzależnionym od hazardu notorycznym oszustem.
Nie chciał mieć dzieci, choć wiedział, że bardzo ich pragnęłam, nigdy jednak nie powiedział, dlaczego. Zbywał mnie jakimiś bajeczkami o własnej niedojrzałości czy naszej niepewnej sytuacji ekonomicznej, dopiero, kiedy wpadliśmy, wyznał, że ma w zakładzie głęboko upośledzonego brata, jego ciocia także urodziła się chora, ale rodzina szybko się jej wyrzekła i wymazała ze swojej historii. Zadłużył się, żebym tylko usunęła ciążę, lecz badania USG nie wykazywały niczego podejrzanego, a ja nie chciałam zabić swojego dziecka. Łudziłam się, że więcej nieszczęść mi się nie przytrafi… A jednak Nikola urodziła się chora, została też przyduszona przy porodzie, później było już tylko gorzej.
Jej ojciec szybko zniknął. Zadłużony, bezrobotny, nie płacił alimentów ani nie interesował się nami. Zostałam sama z ciężko chorym dzieckiem, bez grosza przy duszy i żadnych oszczędności, które skutecznie przed narodzinami córeczki wyczyścił ukochany. Tylko dzięki ofiarności mamy mogłam pracować.
A teraz jej zabrakło. Zmarła po nierównej walce z rakiem i zostałam całkiem sama. Dalsza rodzina, choć mnie akceptowała, to nie interesowała się moim losem.
Rodzice nigdy nie robili tajemnicy z mojej adopcji, ale nie wiedzieli też, czy mam jakieś rodzeństwo, a ja nigdy nie szukałam swoich korzeni. Dopiero trwająca kilka lat samotność sprawiła, że zapragnęłam odnaleźć kogoś bliskiego. Nie szukałam finansowej pomocy ani darmowych nianiek dla córki. Zwyczajnie chciałam czasami móc z kimś porozmawiać. Pośmiać się, powspominać, przytulić… Marzyła mi się bratnia dusza.
Z trudem odnalazłam siostrę. Jadąc do niej, nawet nie spodziewałam się, w jak luksusowych warunkach żyje, jak wspaniałą stworzyła rodzinę. Ładny dom, mąż i trójka dzieci. Piękny, skąpany w kwiatach ogród, w którym choć bardzo się powstrzymywałam, oczyma wyobraźni widziałam moją Nikolę. „Ile tutaj światła, ile zieleni” – myślałam zachwycona. A potem zadzwoniłam do drzwi.
Nie sądziłam, że ona nic nie wie o swojej prawdziwej przeszłości. Najpierw zdziwiła się, biorąc mnie za jakiegoś domokrążcę, później zawołała mamę, a ta dostała apopleksji, słysząc, kim jestem. Niezamierzenie wywołałam wspomnienia. Popłynęły łzy i pełne wyrzutów oskarżenia. Gdy już ochłonęli i pogodzili się, poprosili, abym zostawiła namiary na siebie i opuściła ich dom. Uszanowałam ich decyzję, rozumiejąc, jaką rozpętałam burzę w ich sercach.
A teraz pojawiła się ona z plikiem pieniędzy. Przeliczyłam, dziesięć tysięcy złotych – dwa turnusy rehabilitacyjne dla mnie i małej…
Wzięłam te pieniądze nie z pazerności, lecz dlatego, że nie miałam ochoty spotykać się więcej z moją siostrą i jej rodziną. Nie chciałam widzieć twarzy nadętych, pewnych siebie ludzi, przekonanych, że są wybrańcami bogów. Myślących z pogardą o takich, jak ja, bo im nigdy nic podobnego nie mogłoby się zdarzyć.
Postanowiłam zapomnieć o przeszłości, choć wiem, że naiwnie to brzmi. Opłaciłam dwutygodniowy pobyt w świetnym ośrodku rehabilitacyjnym nad morzem z wynajętym do dziecka opiekunem, opłaconymi zabiegami i wyjechałam, obiecując sobie, zgodnie z zaleceniami przeczytanymi w poradnikach, odtąd żyć już tylko teraźniejszością. A przede wszystkim cieszyć się niespodziewanymi wakacjami.
Nie sądziłam, że będzie mi dane ją jeszcze raz zobaczyć
I choć wydawało się niemożliwe, abym tak szybko się zregenerowała, wróciłam wypoczęta, i wolna od upiorów przeszłości. Do pomocy przy Nice zatrudniłam Ukrainkę w średnim wieku, oddając jej dawny pokój mamy. A sama zajęłam się pracą i sobą. Przynajmniej raz w miesiącu wychodziłam do kina lub kosmetyczki, czytałam jakąś niezbyt mądrą książkę.
– Zmieniłaś się – zauważali znajomi w pracy.
– Zmieniłam – śmiałam się.
Mężczyźni zaczęli znowu taksować mnie łakomym wzrokiem, ale mnie nie w głowie były romanse. Chciałam po prostu cieszyć się tym, co mam, bo zbyt dobrze wiedziałam, że w każdej chwili może być gorzej.
Jakoś ułożyłam sobie na nowo życie, kiedy do drzwi mojego domu zapukała ona. Moja młodsza siostra.
Nie wyglądała już tak dobrze, jak przed laty. Owszem, nadal jeździła świetnym samochodem i nosiła markowe ciuchy, ale poszarzała i niepokojąco spuchła. Jej włosy straciły blask, a oczy nie zdradzały już pewnej siebie kobiety.
Wahałam się, czy zaprosić ją do środka i chyba zobaczyła to w moich oczach, bo wyszeptała:
– Proszę…
Weszła. A po chwili, oddychając z trudem, usiadła na naszej starej, wysłużonej kanapie.
– Jestem chora – powiedziała, wbijając wzrok w podłogę. – Bardzo chora. Wykańczają mnie te ciągłe dializy. Jedynym ratunkiem pozostaje przeszczep nerki – wreszcie spojrzała na mnie. – Do tej pory nie znaleziono odpowiedniego dawcy, mąż ani rodzice nie mogą nimi być, pozostali członkowie rodziny… Sama wiesz … – zawahała się.
– I przyjechałaś prosić mnie – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
– Tak. Jestem gotowa kupić nerkę, choć wiem, że to nielegalne. Ale najpierw chciałam ciebie spytać, czy możesz mi pomóc. Musiałabyś przejść badania. W sumie niczego nie jestem pewna… – do oczu napłynęły jej łzy.
– Nie myśl sobie, że chcę cię wykorzystać. Zapłacę, ile zechcesz.
Życzę jej dobrze, jednak akurat tego nie mogę dla niej zrobić
W pierwszej chwili zrobiło mi się jej żal, ale zdanie o kupnie nerki przywołało mnie do porządku. Ona nie prosi o pomoc, ona żąda, jej się należy. Wykorzysta mnie, zostawi z jedną nerką i zniknie. A co, jeśli za jakiś czas ja znajdę się w podobnej sytuacji? Może obie jesteśmy genetycznie obciążone? Co wtedy stanie się z Nikolą? Kto się nią zaopiekuje?
– Nie, nie zrobię tego – odparłam najspokojniej, jak umiałam.
Spojrzała na mnie zdumiona, nie przywykła, że ktoś jej odmawia.
– Dostaniesz o wiele więcej, niż poprzednio. Stać cię będzie na życie, o jakim nie śniłaś, jeśli dobrze ulokujesz pieniądze. Polecę ci naszego zaufanego doradcę finansowego. Zrozum, to szansa dla nas obu – mówiła, jakby sprzedawała mi jakiś wyszukany produkt, a nie błagała o życie.
– Ty się nigdy nie zmienisz, prawda? Oni cię taką stworzyli czy odziedziczyłaś to wyrachowanie po naszych rodzicach? Widzisz tylko pieniądze i zyski, a nie ludzi – zdenerwowałam się. – Wiesz, im dłużej ciebie słucham, tym bardziej zastanawiam się, czy ktoś nie pomylił danych w ośrodku adopcyjnym? Przecież nie możesz być moją siostrą! Nie możemy się aż tak różnić!
Tyle lat marzyłam o młodszej siostrze. O kimś, kto byłby do mnie podobny, z kim rozumiałabym się bez słów, a spotkałam wyzutą z wszelkich uczuć kobietę. Robota nastawionego na zysk i sukces. Aż ciarki przebiegły mi po plecach, kiedy o tym pomyślałam.
– Wybacz, jeśli podasz mi numer konta, zwrócę ci tamte dziesięć tysięcy. Niestety bez odsetek, ale o nie nie prosiłaś, więc będziesz musiała wrzucić sobie te wydatki gdzieś w koszty.
Spojrzała na mnie wzrokiem przerażonego dziecka. Być może w ten sposób patrzyła na mnie, kiedy nas rozdzielano, ale nie zapamiętałam tamtego momentu, nie chciałam też dłużej być niewolnicą przeszłości. Miałam dziecko, dla którego byłam jedynym oparciem i o nim przede wszystkim powinnam myśleć.
– Zrozum, nie mszczę się, ale ty nie zaopiekujesz się moją córką, kiedy mnie zabraknie, choć ja dla twoich dzieci, dla ciebie, zrobiłabym kiedyś wszystko. Nikola ma tylko mnie. Przykro mi… Z całego serca życzę ci powodzenia w poszukiwaniu dawcy, lecz ja nim nie zostanę.
Nie wiem, jak postąpilibyście na moim miejscu. Być może dla kogoś z was jestem wyrachowaną babą, nie mam w sobie nic z samarytanki, ale ja wiem, że choć nie przyszło mi to łatwo, postąpiłam słusznie. Egoistycznie, ale tak, jak powinna zachować się odpowiedzialna, samotna matka.
Nigdy więcej nie usłyszałam już o mojej siostrze. Chociaż czasami szukałam w internecie jakichkolwiek informacji o niej. Niczego jednak nie znalazłam. Żadnych wzmianek o jej sukcesach czy też o porażkach.
Głęboko wierzę, że żyje, że ktoś bezinteresownie oddał jej nerkę i ten gest ją odmienił obudził w niej człowieczeństwo, ale tego już się nie dowiem. Chociaż z drugiej strony kto wie? Los pisze przecież różne scenariusze.
Te prawdziwe historie też mogą cię zainteresować:
„Kilka lat temu usłyszałam wyrok - mam HIV. Ale czy to znaczy, że nie zasługuję na miłość?”
„Mój ukochany jest zwykłym bandziorem, ale mimo to wciąż go kocham. Czy wytrzymam jego pobyt w więzieniu?”
„Moja teściowa myszkuje w moim domu pod naszą nieobecność. Gdy ustawiłam hasło do komputera i schowałam dokumenty, wpadła w szał”