„Mój narzeczony to przestępca. Wiem, że krzywdził ludzi, ale mimo to go kocham”

kobieta która związała się z przestępcą fot. Adobe Stock
Mówił, że jest przedstawicielem handlowym. Wierzyłam mu. Gdy odkryłam prawdę, przeżyłam szok…
/ 28.01.2021 10:30
kobieta która związała się z przestępcą fot. Adobe Stock

Michała poznałam w klubie. Wyróżniał się w tłumie. Wygadany, pewny siebie, inteligentny, przystojny. Ubierał się tylko w markowe ciuchy, jeździł świetnym samochodem. I miał zawsze pełny portfel. Słowem ideał. Dziewczyny za nim szalały. Ja oczywiście też.

Kiedy więc wyłowił mnie z grona wielbicielek i zaprosił na pierwszą randkę byłam zachwycona. Potem była druga, trzecia i czwarta. Zaczęliśmy się regularnie spotykać, a po pół roku zamieszkaliśmy razem w jego apartamencie w centrum miasta. Gdy tam weszłam po raz pierwszy, aż oniemiałam z wrażenia. Piękne meble, drogi sprzęt – jak w domu milionera.
Czułam się jak księżniczka. Nie musiałam sprzątać, bo od tego była pani Hania. Przychodziła do nas co trzeci dzień i ogarniała całe mieszkanie. A do tego prała, prasowała i gotowała. Pieniędzy też mi nie brakowało. Pracowałam w recepcji w prywatnej przychodni, trochę dorabiałam jako hostessa, więc co miesiąc wpadało mi parę groszy. Michał nie pytał, na co je wydaję. Co więcej, jak chciałam kupić coś ekstra, jeszcze mi dokładał albo sam zabierał na buszowanie po butikach. Mogłam brać, na co miałam ochotę.

W naszym związku nie podobało mi się właściwie tylko jedno, że mój ukochany rzadko bywa w domu. Wbrew pozorom nie byłam z nim tylko dla wygody. Kochałam go i chciałam z nim spędzać jak najwięcej czasu. Tymczasem on wiecznie gdzieś znikał. Nie tylko w tygodniu, ale nawet w weekendy. Wystarczył jeden telefon, jakaś wiadomość i już pędził na spotkanie z klientem. Czasem wracał po kilku godzinach a czasem dopiero następnego dnia.
– Czy ty nie możesz zwolnić? Mam dość wiecznego czekania – pytałam.
Ale on tylko się uśmiechał.
– Oj kochanie, nie marudź, przecież wiesz, że nie. Jak tylko trochę przystopuję, to zaraz ktoś inny wskoczy na moje miejsce. Ale nic się nie martw. Jak awansuję na szefa regionu, to będę miał stałe godziny pracy – odpowiadał.

Ten dzień miał wiele zmienić. Zmienił, ale nie tak jak sądziłam

Nawet dokładnie nie wiedziałam, czym się zajmuje. Tyle tylko, że jest przedstawicielem jakiejś zagranicznej firmy handlującej chemikaliami dla przemysłu. Faktycznie woził ze sobą w bagażniku jakieś puszki i szczelnie zamknięte pudełka z dziwnymi nazwami na etykietach. Tłumaczył, że to próbki i takie tam podobne rzeczy. Wierzyłam, bo dlaczego miałam nie wierzyć? Miał w portfelu firmowe wizytówki. Wszystko wyglądało bardzo wiarygodnie.Żyłam więc w przekonaniu, że mam obrotnego i ambitnego faceta, który chce zapewnić nam dostatnie życie. Aż do tamtego dnia, pół roku temu.

To miał być szczególny dzień. Michał, co prawda, wyszedł z domu bardzo wcześnie, ale obiecał, że najpóźniej o osiemnastej będzie z powrotem.
– Ubierz się ładnie, wyszykuj, bo zamierzam dziś wieczorem porwać cię na romantyczną kolację za miasto – powiedział.
– Tak? A co będziemy świętować? Coś szczególnego? – dopytywałam się podniecona.
– Zobaczysz – przytulił mnie.
Serce zabiło mi mocniej. Kilka dni wcześniej Michał, niby od niechcenia, rzucił, że chciałaby mieć już normalną rodzinę, dzieci. Powiedziałam mu wtedy, że też o tym marzę. „Czyżby chciał mi się oświadczyć?” – przemknęło mi przez głowę.
– Nie zdradzisz mi nic więcej? – nalegałam.
– Nie, bo nie będzie niespodzianki. Zrób się na bóstwo i cierpliwie czekaj – uśmiechnął się.

Szykowałam się na to wyjście przez całe popołudnie. Wszystko z szafy wyrzuciłam, zanim znalazłam odpowiednią sukienkę. W każdym razie przed osiemnastą byłam już gotowa. Z niecierpliwością czekałam na Michała. Tymczasem mijały kolejne godziny, a on się nie pojawiał. Komórki też nie odbierał. Byłam zła jak osa. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nawet w tak ważnym dniu nie wrócił na czas.
Po trzech godzinach miałam dość czekania. Przebrałam się w domowe ciuchy, rozsiadłam się w salonie i włączyłam telewizor. Pomyślałam, że jak wreszcie się pojawi, to zrobię mu taką awanturę, że popamięta. I wtedy zadzwonił dzwonek u drzwi. Otworzyłam.
– Nie dość, że się spóźniasz, to jeszcze kluczy zapomniałeś…? – zaczęłam i głos mi uwiązł w gardle.
Na korytarzu zamiast Michała stało kilku obcych facetów. Jeden z nich machnął mi przed nosem policyjną odznaką.
– Mamy nakaz przeszukania tego lokalu – powiedział, wciskając mi do ręki jakiś świstek.

Przez następną godzinę siedziałam na kanapie i patrzyłam, jak ci faceci przewracają nasze mieszkanie do góry nogami. Byłam zszokowana, bo takie sceny widziałam do tej pory tylko w filmach. W pewnym momencie jeden z nich usiadł koło mnie i zaczął zadawać mi dziesiątki pytań. Kim jestem, gdzie pracuję, co tu robię, od kiedy znam Michała…
– Narzeczona tak? No to powiedz, gdzie twój kochaś trzyma towar, pieniądze. Im szybciej się tego dowiemy, tym szybciej skończymy… – patrzył mi prosto w oczy.
Zbierało mi się na płacz.
Jaki towar? Ja nic nie wiem! O co tu chodzi? – wykrztusiłam.
– A tam, nic nie wiesz. Na pewno coś wiesz. Powiedz, tak będzie lepiej. I dla ciebie, i dla twojego kochasia – naciskał.
Nie chciał się odczepić. Krzyczał, straszył. Przestał dopiero wtedy, gdy jego koledzy skończyli przeszukanie. Wtedy nagle zmienił ton.
– Dam ci dobrą radę. Poszukaj sobie innego narzeczonego. Bo ten nie wyjdzie z pudła przez dobrych kilka lat – powiedział.
– Ale dlaczego? Za co? – dopytywałam się.
– A za handel narkotykami. Mieliśmy go od pewnego czasu na oku. No i wreszcie wpadł – odparł.

Kocham Michała, ale nie wiem, czy chcę z nim żyć…

Nie chciałam uwierzyć w to, co usłyszałam. Myślałam, że to jakaś fatalna pomyłka. Owszem, Michał lubił coś tam zapalić albo wziąć na imprezie dla poprawienia nastroju. Jak wszyscy. Ale żeby tym handlować? Nigdy! Byłam pewna, że wkrótce wszystko się wyjaśni i mój ukochany wróci do domu. Wyglądałam, czekałam i umierałam z niepokoju. Przecież nawet nie wiedziałam, co się z nim dzieje. Na policji nic mi nie chcieli powiedzieć, a i znajomi nabrali wody w usta. Kazali siedzieć cicho i czekać na wiadomość. Po tygodniu zadzwonił do mnie adwokat. Powiedział, że Michał został tymczasowo aresztowany i nie wyjdzie do rozprawy. Myślałam, że zemdleję.

Rozprawa odbyła się kilka tygodni później. Na jednej się skończyło, bo Michał do wszystkiego się przyznał. Gdy szłam do sądu jeszcze miałam nadzieję, że to wszystko nieprawda. Przecież nieraz oglądałam w telewizji historie o ludziach, których zamknięto przez pomyłkę. Ale jak jego adwokat wstał i powiedział, że klient przyznaje się do winy, to pozbyłam się złudzeń. Michał dostał cztery lata. Po rozprawie nawet nie porozmawialiśmy. Od razu wyprowadzili go z sali. W kajdankach.
Od tamtej pory minęły dwa miesiące. Mieszkam kątem u przyjaciółki, bo oprócz wyroku skazującego sąd zasądził Michałowi przepadek mienia. Komornik bez skrupułów wywalił mnie z jego apartamentu. Tylko ciuchy i trochę kosmetyków pozwolił mi zabrać…

Mój ukochany siedzi w zakładzie karnym na drugim końcu Polski. Podobno za jakiś czas będzie mógł do mnie zadzwonić, ale na razie pozwolili mu tylko wysłać list. Napisał w nim, że mnie kocha, że tamtego dnia, gdy go zatrzymali, chciał mi się oświadczyć. I że pierścionek dla mnie jest w policyjnym depozycie. Ma także nadzieję, że będę na niego wiernie czekała, bo jak dobrze pójdzie, to po połowie kary wyjdzie na wolność i wtedy zaczniemy wszystko od nowa… Oświadczy mi się, potem weźmiemy ślub i będziemy żyli długo i szczęśliwie. „Daj jak najszybciej znać, czy się zgadzasz. Chcę wiedzieć, na czym stoję” – napisał.
Chciałabym spełnić jego prośbę, ale na razie nie mogę. Nie wiem, co mam mu odpowiedzieć. Dla mnie to wszystko nie jest takie proste… Kocham Michała, ale nie jestem pewna, czy chcę układać sobie z nim życie. No bo co mnie czeka? Nawet jak wyjdzie na warunkowe, to nikt go z wyrokiem w papierach do uczciwej pracy nie zatrudni. Zostanie mu kopanie rowów za grosze albo zasiłek dla bezrobotnych. Ani jedno, ani drugie mu się nie spodoba. Lubi wygodnie i bogato żyć. Nie ma się więc co oszukiwać. Jak nic wróci do handlu narkotykami. Zna ludzi, ma kontakty… Tylko w ten sposób umie zarabiać. A wtedy sytuacja z aresztowaniem na pewno się powtórzy. Policja będzie go miała na oku i przy najbliższej okazji znowu go zamknie. Znowu sprawa w sądzie. I wyrok. Tyle tylko, że dużo wyższy niż teraz. Nie wiem, czy chcę ryzykować. I czy zdołam to wytrzymać…

Te prawdziwe historie też mogą cię zainteresować:
Myślałem, że wyjazd do Irlandii to nasza szansa na lepsze życie. teraz muszę walczyć o swoją żonę
Mąż odszedł od nas dla kochanki. Gdy umarła, znowu pojawił się w naszym życiu...
Okłamałem ukochaną. Mówię jej, że jestem wielkim biznesmenem, a tak naprawdę robię na budowie

Redakcja poleca

REKLAMA