Nie wierzę! Ohyda! Jesteś zwykłą k....! – zaczął wrzeszczeć Damian. – To koniec! Nie pozwolę, żebyś zaraziła mnie jakimś syfem! – wykrzyczał i trzasnął drzwiami.
Rozpłakałam się. I pomyśleć, że wydawał mi się taki mądry i poukładany… Uznałam, że on mnie tak łatwo nie osądzi. Naiwna!
Nie jestem rozwiązła. Zanim to się stało, miałam tylko dwóch chłopaków. Ten drugi był zakażony wirusem HIV, więc teraz i ja jestem nosicielką. Chciałabym móc powiedzieć, że to się wydarzyło w szpitalu, w salonie tatuażu czy u dentysty, być może wtedy wzbudzałabym współczucie, nie pogardę. Ale tak nie jest. I cóż zrobić?
Niewiele osób wie, że jestem seropozytywna. Niby żyjemy w cywilizowanym kraju, w którym ludzie mają wiedzę medyczną na jakimś poziomie, a jednak gdy przyznam się, że jestem nosicielką wirusa, w oczach rozmówcy widzę strach. Zaraz pojawia się też niezręczne milczenie lub niezdrowa ciekawość: byłam narkomanką, może prostytutką?! A ja po prostu raz źle wybrałam…
Alka poznałam na studiach i od razu się zakochałam. Wysoki, przystojny blondyn. Wyglądał jak skandynawski model, miał poczucie humoru, ogniki w oczach – i to coś. Po miesiącu byliśmy parą, po trzech zamieszkaliśmy razem, a po roku okazało się, że mój luby mnie zdradza. Kiedyś przyłapałam go w moim mieszkaniu z naszą koleżanką z roku. Rzuciłam w niego książką.
– Diana, to nic nie znaczy – tłumaczył się.
– Nic nie znaczy?! Zdradzasz mnie, i to nic nie znaczy?! – darłam się jak opętana.
– Skarbie, widzisz, ja mam po prostu duże potrzeby, ale tylko ciebie kocham…
– Wynoś się. Na zawsze!
Dopiero później usłyszałam, co znaczy „Mam duże potrzeby”. On spał z połową naszego roku! Z niektórymi przed naszym związkiem, z innymi w trakcie. Przez 12 miesięcy kochałam kogoś, kogo wcale nie znałam; dzieliłam z nim dobre i złe chwile, mieszkanie i łóżko, a nie wiedziałam, kim jest!
Zostawił mnie z czymś więcej niż złamanym sercem
O prócz złamanego serca Alek zostawił mi też inną pamiątkę, lecz o tym dowiedziałam się jakiś czas potem, i to przypadkiem. Chciałam honorowo oddać krew. Kiedy lekarz z grobową miną zaprosił mnie do gabinetu, pomyślałam, że być może mam anemię i z krwiodawstwa nici.
– Przykro mi, nie możemy wziąć od pani krwi – stwierdził, patrząc mi prosto w oczy. – Jest pani zarażona wirusem HIV.
Nie uwierzyłam.
– Słucham? Mam AIDS?!
– Nie AIDS, tylko HIV. Przy odpowiednim leczeniu nie musi pani zachorować na AIDS. Najważniejsze to nie wpadać
w panikę i się nie poddawać. Musi pani jak najszybciej pójść do swojego lekarza i rozpocząć terapię. Proszę być dobrej myśli.
– Czy to pewne? – spytałam bez tchu.
– Niestety tak, wykonaliśmy test dwa razy. Ale będzie dobrze – dodał na pocieszenie.
W tamtej chwili mój świat runął. Nie pamiętam, jak udało mi się dotrzeć do domu.
Wstydziłam się iść do lekarza. Wzięłam wolne i zamknęłam się w czterech ścianach. Czułam się, jakbym miała napisane na czole, że jestem zarażona. Po przemyśleniu sprawy uznałam, że musiał zarazić mnie Alek, i postanowiłam mu wygarnąć.
– Zaraziłeś mnie HIV-em! – krzyknęłam, gdy tylko wparowałam do jego mieszkania.
– Czyli już wiesz… – nawet nie próbując się wypierać, ukrył twarz w dłoniach
– Już?! Nie uważasz, że powinnam się dowiedzieć od ciebie?! – darłam się w furii.
– Diana, ja sam wiem dopiero od dwóch miesięcy! Teraz powiadamiam wszystkie moje dziewczyny… Uwierz mi, to piekło, w życiu nie wysłuchałem tylu obelg! – jęczał.
– Fakt, masz nieco roboty – wycedziłam.
– Naprawdę nie wiedziałem… – powiedział, patrząc na mnie z takim smutkiem, że prawie zrobiło mi się go żal.
Następne dni były dla mnie męczarnią. Musiałam przełamać wstyd i powiedzieć lekarzowi. Oraz, co gorsza, Łukaszowi, z którym byłam krótko po rozstaniu z Alkiem.
Łukasz to świetny facet. Przez jakiś czas nawet myślałam, że ułożę sobie z nim życie, ale więcej było między nami przyjaźni niż miłości. Przyjął hiobową wieść ze stoickim spokojem i po prostu zrobił badania. Na szczęście okazało się, że jest czysty.
Przygotowywałam się, by powiedzieć rodzinie. Czułam przed tym straszny opór, ale musiałam. Mogłam ich niechcący zarazić, choćby kalecząc się przy pracach w kuchni.
Wyszło lepiej, niż się spodziewałam. Rodzice nawet przez chwilę nie dali mi odczuć, że się na mnie zawiedli. A przecież musieli być zszokowani, gdy usłyszeli prawdę. Kto chciałby mieć dziecko zarażone HIV-em?!
Poukładałam sobie życie od nowa. Biorę leki i wierzę, że wirus się we mnie nie rozpanoszy. Nie rozpowiadam o tym na prawo i lewo. Mówię tylko najbardziej zaufanym. To swego rodzaju test, bo zdarzało się, że po tej nowinie ktoś się ode mnie odsunął, więc grono przyjaciół mi się zawęziło. Ludzie boją się takich jak ja. Na szczęście zostało kilka osób, na które mogę liczyć, jak Grześ, sąsiad i przyjaciel, któremu się zwierzam. Ma do mnie anielską cierpliwość.
Długo żyłam jak zakonnica. Uważałam, że nie mam prawa do miłości, bo mogę komuś zrobić krzywdę. Potem dwa razy odważyłam się na krótki związek. Łudziłam się, że znajdę kogoś, kto mnie zaakceptuje. Tymczasem obaj moi adoratorzy, gdy tylko usłyszeli o wirusie, po prostu uciekli. Niemal straciłam nadzieję na miłość.
Jak mogłam być taka ślepa!
Teraz Damian… Naprawdę wierzyłam, że coś z tego wyjdzie. Był miły, mądry, wykształcony i naprawdę mu się podobałam. Myślałam, że zrozumie podstawową prawdę: przy odrobinie ostrożności nic mu nie grozi. Jak mogłam się tak pomylić?! A już na pewno nie spodziewałam się wyzwisk…
Kiedy wreszcie przestałam płakać, postanowiłam pójść do Grześka się wyżalić. On jeden był przy mnie zawsze, wiedział o zakażeniu, o moich nieudanych podbojach miłosnych, i tylko jemu nie wstydziłam się pokazać zapłakana. I co najlepsze, mieszkał piętro nade mną! Wzięłam więc wino i zapukałam do jego drzwi.
– Oooo, czyli jednak okazał się dupkiem – powiedział Grześ ze współczuciem, wpuszczając mnie do mieszkania.
– Niestety. A przecież nic na to nie wskazywało… – wychlipałam.
– Ja tam od początku wiedziałem. Przecież ci mówiłem – zauważył mój przyjaciel.
– Ty się zawsze czepiasz.
– A myliłem się kiedyś? – zapytał, a ja nie mogłam, niestety, powiedzieć, że tak.
– Wiesz, chyba muszę sobie darować. Po prostu nie jest mi pisana wielka miłość. Widocznie takim jak ja ona się nie należy… – westchnęłam z rozpaczą w głosie.
– Takim, czyli jakim? Pięknym? Mądrym? Dobrym? – zapytał Grzesiek, przyglądając mi się uważnie. – Diana, ty po prostu wybierasz palantów z ciemnogrodu! Nie wiem, jak to robisz, ale taka jest prawda. W dzisiejszych czasach ludzie z HIV żyją normalnie, mają rodziny i nikt patrzący z boku nie powiedziałby, że coś im dolega…
– Tak, ale mnie widocznie nie wolno kochać! – jęknęłam.
– Albo nie chcesz – mruknął Grzesiek.
Postanowiłam tego nie komentować.
– Dobra, koniec tego gadania. Zróbmy coś do jedzenia! – zarządziłam i poszłam do kuchni, by skończyć tę smutną rozmowę.
Zaczęłam kroić chleb. Zamyśliłam się nad swoim smutnym życiem i nagle…
– Auć! – syknęłam z bólu. Skaleczyłam się i struchlałam ze strachu.
– O rany, ty krwawisz! – skoczył do mnie Grzesiek. – Daj tę rękę, opłuczemy zimną wodą i zobaczymy, czy rana nie jest groźna.
Wpadłam w panikę.
– Zostaw mnie! – krzyknęłam. – Zostaw, zarazisz się! Odejdź! Nie ruszaj!
– Przestań wreszcie! – pierwszy raz podniósł na mnie głos. – Ja się nie boję, słyszysz?! Przeczytałem milion artykułów, rozmawiałem z lekarzem, wiem, co robić, żeby się nie zarazić – mówił i przemywał mi ranę, a ja próbowałam się wyszarpnąć.
Ale trzymał mnie mocno i ani myślał puścić. Poddałam się zdezorientowana.
– Nie boję się, słyszysz? – powtórzył. – Nie boję się zarazić ani w ten, ani w inny sposób. Tylko nie wiem, kiedy ty to wreszcie zauważysz – powiedział i mnie pocałował.
Oszołomiona pomyślałam, że chyba śnię.
„To ja gdzieś tam szukałam człowieka, który mnie pokocha i zaakceptuje taką, jaka jestem, a on cały czas był tuż obok? Musiałam być ślepa jak kret!” – pomyślałam. I wreszcie poczułam, że ja też mam prawo kochać. I że tym razem wybiorę właściwie.
Waszym zdaniem:
Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją, a strach wywołuje agresję. Niestety, mimo wielu kampanii informacyjnych na temat wirusa HIV, ten temat wciąż u nas należy do tabu. A wystarczy się nieco dokształcić – i człowiek przestaje się bać. I zaczyna do niego docierać, że osoby seropozytywne to też ludzie. Jak inni
- Karolina R., trenerka fitness
Te prawdziwe historie też mogą cię zainteresować:
Myślałem, że wyjazd do Irlandii to nasza szansa na lepsze życie. teraz muszę walczyć o swoją żonę
Mąż odszedł od nas dla kochanki. Gdy umarła, znowu pojawił się w naszym życiu...
Okłamałem ukochaną. Mówię jej, że jestem wielkim biznesmenem, a tak naprawdę robię na budowie