„Z zazdrości zniszczyłam reputację koleżanki. Rozpuszczałam plotki, że nie zasłużyła na awans, bo jest krewną szefa”

Zniszczyłam reputację koleżanki fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Ostentacyjnie krytykowałam jej każdy pomysł, nie spieszyłam się szczególnie z wykonywaniem jej poleceń. Okazało się, że nie wszyscy wiedzieli, że Kalina jest siostrzenicą naszego dyrektora generalnego. A ja chętnie dzieliłam się tą wiedzą. Chyba chciałam, żeby ludzie wiedzieli, że ona na ten awans nie zasłużyła…”.
/ 12.09.2022 21:30
Zniszczyłam reputację koleżanki fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Wychodziłam z pracy wściekła jak rzadko kiedy. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Byłam pewna, że dostanę awans. Od miesięcy harowałam jak wół! Brałam dodatkowe zadania, zostawałam po godzinach i naiwnie liczyłam na to, że ktoś zauważy mój wysiłek. Tymczasem dzisiaj szef oznajmił nam, że Kalina awansowała.

O mnie nawet się nie zająknął!

– Kochani, przedstawiam wam nowego kierownika działu. Nie mogliśmy nie docenić jej ogromnego wkładu w rozwój naszej firmy. Mam nadzieję, że będzie wam się dobrze współpracowało – powiedział na zebraniu zespołu, a ja myślałam, że śnię.

– Dziękuję – zaszczebiotała. – Oczywiście w naszych relacjach nic się nie zmienia – kontynuowała, a ja zamknęłam oczy i robiłam wszystko, żeby publicznie się nie rozpłakać.

Czmychnęłam do łazienki i dopiero tam pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Czy ja zawsze muszę być ta gorsza?

– Hej, Gosia, nie płacz – w łazience niespodziewanie pojawiła się koleżanka.

– Nie płaczę – skłamałam.

– Widzę przecież – stwierdziła łagodnie. – Słuchaj, ja wiem, że to ty liczyłaś na awans i tak naprawdę to ty na niego zasłużyłaś, ale przecież wiadomo było, że większe szanse ma Kalina, w końcu to siostrzenica dyrektora generalnego – Marta usiłowała mnie pocieszyć.

– Naprawdę? – zdziwiłam się.

– No tak, nie wiedziałaś? Nie przejmuj się, nie miałaś szans – stwierdziła, a ja na te słowa poczułam jeszcze większą wściekłość.

Gdyby to jeszcze chodziło o moje gorsze kwalifikacje, a tu okazało się, że zderzyłam się z najzwyklejszym w świecie nepotyzmem! Poszłam do szefa, powiedziałam, że kiepsko się czuję, i zwolniłam się do domu. Wychodząc, zauważyłam, jak Adam nader gorliwie gratuluje Kalinie i wyraźnie z nią flirtuje.

Poczułam się, jakby ktoś mnie kopnął

Wzdychałam do niego od dawna i marzyłam, że w końcu mnie dostrzeże, ale wyglądało na to, że moje nadzieje były próżne. Znów wyprzedziła mnie Kalina. Zwycięzcy biorą wszystko... Do domu wróciłam w podłym nastroju. Wzięłam ciepłą kąpiel i jeszcze w wannie, zamiast spróbować się zrelaksować, złorzeczyłam, na czym świat stoi. Czułam się potwornie skrzywdzona. Pracuję w naszej firmie od dwóch lat i mam naprawdę niezłe wyniki. Kiedy usłyszałam, że nasza kierowniczka odchodzi, od razu pomyślałam, że chcę ją zastąpić. Wiedziałam, że Kalina też ma chrapkę na to stanowisko, ale uznałam, że pracuje z nami krócej i nie stanowi poważnego zagrożenia. Myliłam się.

Mijały dni, a moja złość nie malała. Kiedy teraz o tym myślę, wiem, że dawałam Kalinie popalić na każdym kroku. Ostentacyjnie krytykowałam jej każdy pomysł, nie spieszyłam się szczególnie z wykonywaniem jej poleceń. Generalnie miałam problem z tym, by uznać ją za swoją przełożoną. Muszę przyznać, że znosiła to ze stoickim spokojem. Nie poddawała się i próbowała zjednać sobie sympatię zespołu, odnosiła się do nas z życzliwością i uśmiechem. Byłam przekonana, że udawanym. Oczywiście chętnie dzieliłam się swoimi gorzkimi przemyśleniami z resztą zespołu.

– Co ona sobie wyobraża? Przecież ten pomysł na nową kampanię reklamową jest beznadziejny. No ale jak się ma takie plecy, to się przepchnie wszystko – paplałam, a większość koleżanek i kolegów mi przytakiwała.

Okazało się, że nie wszyscy wiedzieli, że Kalina jest siostrzenicą naszego dyrektora generalnego. A ja chętnie dzieliłam się tą wiedzą. Chyba chciałam, żeby ludzie wiedzieli, że ona na ten awans nie zasłużyła…

Atmosfera w biurze zrobiła się ciężka

Zespół był podzielony, jedni chcieli zbudować dobrą relację z nową szefową, drudzy, tak jak ja, dawali jej odczuć, że nie uważają jej za kompetentnego zwierzchnika. Dobrze jej tak, myślałam, kiedy widziałam, jak wychodzi ze skóry, żeby podołać nowym obowiązkom. Moją złość potęgował fakt, że najwyraźniej zaczęli się spotykać z Adamem. Kiedy widziałam te ich słodkie oczy i ukradkowe spojrzenia, robiło mi się słabo. Ich romans kwitł w najlepsze, i to na moich oczach! Byłam okropnie sfrustrowana. Mijały dni, potem tygodnie i w sumie niewiele się zmieniło. No może poza tym, że moje emocje nieco opadły, choć nadal było mi przykro, że sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej.

Któregoś dnia musiałam zostać dłużej w biurze. Prawda jest taka, że tak skupiłam się na swojej niechęci do Kaliny, że narobiłam sobie zaległości. Byłam święcie przekonana, że jestem w biurze sama, dopóki nie weszłam do toalety. Przy umywalce stała zapłakana Kalina. Była w takim stanie, że nawet zrobiło mi się jej żal. Rozmazany tusz, czerwony nos, spuchnięte oczy…obraz nędzy i rozpaczy!

– Hej, co się dzieje? – zapytałam, a ona w odpowiedzi posłała mi takie spojrzenie, że powinnam się zmienić w kupkę popiołu.

– Nic – mruknęła.

– To nie wygląda jak nic. Czemu płaczesz? – drążyłam, choć bardziej powinno mnie dziwić, że pękła dopiero teraz…

– Czemu płaczę? Może dlatego, że połowa ludzi, których znam od miesięcy i z którymi do tej pory pracowało mi się bez problemu, teraz nie chce ze mną współpracować? Może dlatego, że nie liczą się moje studia ukończone z wyróżnieniem, staże i doświadczenie, nawet moja ciężka praca się nie liczy? Ważne jest to, że gdzieś tam na wysokim stołku mam wujka, i to czyni ze mnie beznadziejnego pracownika, który dostał awans po znajomości – wysyczała, a ja poczułam, że pragnę, by ziemia się pode mną rozstąpiła. – Gdybyś chciała wiedzieć, to ja się z tym człowiekiem nie widuję od lat, nawet nie wiedziałam, że tu pracuje, bo moja mama pokłóciła się z nim wieki temu. Idąc tu na rozmowę o pracę, pojęcia nie miałam, że on jest tu kimś ważnym. Odkryłam to po miesiącu i tylko Marta o tym wiedziała – chlipnęła.

Nie wiedziałam co powiedzieć

Stałam jak słup soli i milczałam. Dotarło do mnie, że wylewając swoją frustrację, solidnie jej zaszkodziłam, a w głębi duszy wcale tego nie chciałam.

– Słuchaj, Kalina. Ja wiem, że narobiłam ci koło pióra. Przepraszam. Byłam zła, zazdrosna. Dostałaś awans, na który ja liczyłam, zaczęłaś spotykać się z Adamem, który mi się podobał – powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

Kalina na mnie spojrzała i najpierw zaczęła się histerycznie śmiać, a potem jeszcze bardziej płakać…

– A weź sobie i awans, i Adama. W pracy i tak nie mam życia i chyba jutro złożę wypowiedzenie, a Adam to dupek. Przed chwilą przyłapałam go na obściskiwaniu się z Kaśką z sekretariatu – wyłkała.

– Jezu… – jęknęłam i pod wpływem impulsu przytuliłam Kalinę, a ona dalej wypłakiwała się na moim ramieniu. – Przepraszam. Zostań. Jesteś dobra w tym, co robisz, poza tym serdeczna i cierpliwa. Długo znosiłaś nasze fochy. Jakoś to odkręcimy. Pomogę – zapewniłam szczerze, bo czułam się koszmarnie winna.

– No nie wiem – powiedziała Kalina, ocierając łzy.

– Jestem ci to winna. Gdyby nie ty, wdałabym się w romans z dupkiem – uśmiechnęłam się krzywo, a ona się roześmiała, tym razem szczerze.

Siedziałyśmy w tej nieszczęsnej łazience jeszcze dłuższy czas, na zmianę płacząc i się śmiejąc. To była bardzo oczyszczająca rozmowa. Jak obiecałam, tak zrobiłam, i już od następnego dnia zaczęłam z nią ściśle współpracować i odkręcać to, co gadałam naokoło. Nie było łatwo, ale w końcu jakoś udało nam się wypracować fajną atmosferę w zespole. Kalina mi wybaczyła, ale ja jeszcze długo zmagałam się z poczuciem winy i poprzysięgłam sobie, że będę uważać na to, co mówię…

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA