„Spijałam słowa z ust kochanka, widziałam nas na ślubnym kobiercu. Marzyłam, by urodzić mu gromadkę dzieci”

para nad jeziorem w górach fot. Adobe Stock, ThisDesign
„Chyba już czekałam na poniedziałek i na to, kiedy znowu zobaczę Waldka. Jednak on nie przyjeżdżał. Głupio mi było pytać Luśkę, a tym bardziej jego ojca. Czekałam więc dzień po dniu, coraz bardziej niespokojna. W końcu koło czwartku Waldek przyjechał. Okazało się, że przez te kilka dni pomagał kuzynowi na innej budowie.”
/ 03.05.2023 10:30
para nad jeziorem w górach fot. Adobe Stock, ThisDesign

Tegoroczne wakacje miałam spędzić na działce Lucyny, gdzieś pod Żywcem. Nigdy nie lubiłam wsi, no ale na zagraniczne wojaże od dawna mnie nie stać. Na szczęście okolica była piękna, a domek, choć maleńki, uroczy. Luśka dała mi pokoik na poddaszu z szerokim sosnowym łóżkiem i komodą.

Czułam się tam nadspodziewanie dobrze

– Nie przestrasz się porannych hałasów – uprzedziła mnie koleżanka pierwszego wieczoru, który spędzałyśmy na tarasie. – Obok domu buduję pomieszczenie gospodarcze, górale zaczynają pracę skoro świt

Rzeczywiście wczesnym rankiem obudziły mnie wesołe pokrzykiwania i muzyka sącząca się z otwartego na oścież samochodu.

Lucynko, zrobisz nam kawę? – zapytał jakiś mężczyzna. – Z mlekiem i cukrem!

Ubrałam się i zeszłam na dół. Luśka krzątała się w kuchni, a górale uwijali się z robotą na zasłanym deskami podwórku.

– Możesz im zanieść? – zapytała, podając mi tacę z kubkami z aromatyczną kawą. Sześciu uśmiechniętych i ogorzałych mężczyzn usiadło przy jasnobrązowej ławie.

– Pani chyba jest koleżanką Lusi? – zapytał jeden z nich. – Też z Katowic?

Miał wesołe oczy, wyraziste męskie rysy i spore muskuły prężące się pod koszulką.

– Tak, znamy się jeszcze z liceum – odpowiedziałam i zwiałam do domku.

Dopiero na dworze zorientowałam się, że moja kusa letnia sukienka to dość odważny strój jak na towarzystwo tylu facetów.

– Waldek, z którym rozmawiałaś, to bardzo sympatyczny facet, zawsze chętny do pomocy – wyjaśniła Luśka. – Miał, zdaje się, własną firmę poligraficzną, ale niezbyt mu szło, więc ją zamknął i teraz pracuje razem z ojcem jako budowlaniec.

Po śniadaniu wybrałyśmy się na grzyby

Wróciłyśmy po kilku godzinach z koszem pełnym kurek. Górale zbierali już narzędzia.

– Na dzisiaj koniec, szefowo. I tak brakło nam desek – powiedział jeden z nich.

– Jasne, odpoczywajcie! – powiedziała Luśka i podeszła do Waldka, który nieco z boku pakował narzędzia do auta.

– Macie jakieś swoje tajemnice? – zapytałam później, strasznie ciekawa, o czym rozmawiała z tym przystojniakiem.

– Bardzo wielkie – odpowiedziała ze śmiechem. – Zaprosiłam go na wieczór na grilla. Mój Michał zapowiedział się na weekend, a oni obaj bardzo się lubią. Zresztą i tobie Waldek na pewno się spodoba…

– Ej, Luśka, czyżbyś chciała mnie wyswatać? – zapytałam, mrużąc oczy.

Koleżanka tylko się uśmiechnęła i sięgnęła do zamrażarki po mięso.

Zrobimy pyszne szaszłyki, co ty na to? – szybko zmieniła temat.

Jej chłopak przyjechał, kiedy kończyłyśmy rozpalanie ogromnego grilla. Tuż po Michale zjawił się Waldek. W lnianej koszuli i takich samych spodniach wyglądał super.

Wieczór upływał w świetnej atmosferze

Panowie podawali nam jedzenie i napełniali kieliszki wyśmienitym winem.

– Nie pogniewacie się, jeśli pójdę pokazać Miśkowi budowę? – zapytała w pewnej chwili Luśka, ujmując narzeczonego pod ramię.

Nie miałam nic przeciwko temu, po kilku kieliszkach rozluźniłam się miło i wsiąkłam w konwersację z Waldkiem. Był taki zwyczajny i sympatyczny… W dodatku szczerze i wprost potrafił się przyznać, że mu zupełnie nie szło w tym poligraficznym biznesie. Doceniłam to, bo mam świadomość, jak trudno mężczyznom czasem przyznać się do porażki.

Czułam się z nim nad wyraz dobrze i nawet byłam rozczarowana, że Luśka z Michałem tak szybko wrócili. Niedziela strasznie mi się dłużyła. Chyba już czekałam na poniedziałek i na to, kiedy znowu zobaczę Waldka.

Jednak on nie przyjeżdżał. Głupio mi było pytać Luśkę, a tym bardziej jego ojca. Czekałam więc dzień po dniu, coraz bardziej niespokojna. W końcu koło czwartku Waldek przyjechał. Okazało się, że przez te kilka dni pomagał kuzynowi na innej budowie.

Chyba widać było, jak cieszę się z tego spotkania, bo po pracy zaproponował mi wycieczkę nad strumyk.

– Ja tu chyba nie pasuję – powiedział szczerze. – Myślę zupełnie inaczej niż mój ojciec i bracia, którzy ułożyli sobie tu życie… Chcę stąd wyjechać, po prostu nie nadaję się do życia na wsi – westchnął głęboko.

Obiecałam, że zadzwonię do koleżanki i zapytam, czy nadal chce wynająć mieszkanie. Bo Waldek mówił, że porwałby się na wyjazd, ale nie wie, od czego zacząć. Postanowiłam mu pomóc – na ile mogłam.

– Dopóki nie poznałem ciebie, nie miałem odwagi na żaden krok. Teraz wiem, czego chcę – tłumaczył, ściskając moją dłoń.

Kiedy okazało się, że mieszkanie jest wolne i do wynajęcia niemal od ręki, Waldek bardzo się ucieszył. Odtąd przychodził co dnia, a ja z każdą chwilą czułam, że znam go coraz lepiej. Był oczytany i błyskotliwy, na dodatek miał wielkie poczucie humoru.

Kiedy wakacje miały się ku końcowi, byłam już pewna, że Waldek nie jest przelotną znajomością, a kimś, kto odegra w moim życiu szczególną rolę.

Po prostu się w nim zakochałam

– Czy ty i Waldek jesteście parą? – zapytała Luśka, gdy pakowałam walizkę.

– Może tak, może nie – powiedziałam wymijająco, uśmiechając się pod nosem.

Po tygodniu Waldek przyjechał do moich rodzinnych Katowic. Początkowo, tak jak to ustalaliśmy, planował wynająć kawalerkę od mojej znajomej, jednak zamieszkał ze mną. I tak mieliśmy zamiar każdą wolną chwilę spędzać razem, więc doszliśmy do wniosku, że dwa mieszkania to byłoby zbyteczne mnożenie kosztów.

Woleliśmy te pieniądze wydać w inny sposób, choćby na rozkręcenie interesu, w który postanowił zainwestować Waldek. Usługi remontowo-budowlane przynoszą mu niezły dochód…

– No popatrz! Ja porywam się na podróż do Miami, wydaję na to całe roczne oszczędności, myślę, kogo tam nie poznam, czego tam nie przeżyję, a ty? Jedziesz do jakiejś dziury w górach i poznajesz kogoś takiego! – śmieje się Beata, moja koleżanka z pracy. – I nie mów mi, że los jest sprawiedliwy!

– A widzisz, szkoda kasy na wycieczki do Miami! Miłość można znaleźć o wiele bliżej – odpowiadam ze śmiechem, patrząc w brązowe oczy mojego cudownego mężczyzny.

– W przyszłe wakacje urządzamy w górach wesele. Będziesz naszym gościem…

Czytaj także:
„Moja babcia była medium i przepowiadała ludzką śmierć. Czy to możliwe, że odziedziczyłam po niej ten dziwny dar?"
„Była żona tak mnie wymęczyła, że postanowiłem: koniec z babami. Los zdecydował za mnie, gdy poznałem ponętną mamuśkę”
„Jarek rzucił mnie dwa dni przed walentynkami. Myślałam, że się rozsypię, ale przyjaciółka zabrała mnie na ciekawy event”

Redakcja poleca

REKLAMA