Cisza, jaka panowała w domu, aż dzwoniła w uszach. Wprawdzie wielokrotnie zostawałam w mieszkaniu sama, bo przecież mąż z samego rana codziennie wychodził do pracy, a i syn miał swoje sprawy. Ale cisza nigdy dotąd nie była taka złowroga i jakby ostateczna.
Zdawałam sobie sprawę, że problem tak naprawdę tkwi w mojej głowie, a otaczająca mnie pustka w zasadzie niczym nie różni się od tej, która panowała, gdy Kamil wychodził do dziewczyny, na studia czy do pracy.
Ale to nie sprawiło, że poczułam się lepiej
Poświęciłam życie synowi i mężowi, całkowicie oddałam się dwóm najważniejszym dla mnie rolom – matki i żony. Tylko… co teraz?
Kiedy moja mama usłyszała niespełna trzydzieści lat temu, że po ślubie zamierzam zrezygnować z pracy zawodowej, popukała się w czoło.
– Kobieta musi mieć coś własnego! – oznajmiła zdecydowanym tonem. – Nie możesz żyć życiem męża!
Marek, mój przyszły mąż, już wtedy nieźle zarabiał, prowadzona przez niego firma budowlana dobrze prosperowała, co nie bez satysfakcji uświadomiłam mamie. Ona musiała pracować, bo tata jako szewc nie był w stanie utrzymać całej rodziny.
– Ale tu przecież nie o pieniądze chodzi, ty nic nie rozumiesz! – oburzyła się. – Wspomnisz kiedyś moje słowa i będziesz tego żałować! Wiem, że teraz jesteś szczęśliwa, zakochana, ale pomyśl o tym, co będziesz robić za dziesięć, dwadzieścia czy nawet czterdzieści lat. Dzieci się wyprowadzą, na męża nie będziesz już mogła patrzeć i zostaniesz sama z poczuciem pustki i zmarnowanego życia…
Teraz, siedząc w czterech pustych ścianach, wspomniałam jej słowa.
Mama zmarła kilka lat temu
Żałowałam, że nie mogę jej przyznać racji. To nie tak, że między mną a Markiem źle się układało. Nawet mnie dziwiło, że po dwudziestu ośmiu latach małżeństwa nadal jestem w nim zakochana. Nasz związek był udany i w jednym mama nie miała racji – wciąż mogłam na mojego męża patrzeć.
Tylko że on pracował, miał swoją firmę, własne sprawy. A ja? Dotychczas zajmowałam się synem. Chociaż dawno przerósł mnie o głowę, a szczęśliwym posiadaczem dowodu osobistego był już od siedmiu lat, to jednak gotowanie obiadków, prasowanie koszul czy pranie spodenek nadal sprawiało mi frajdę.
Czułam się potrzebna. Taki stan rzeczy nie mógł jednak trwać wiecznie. Nie od dziś wiadomo, że dzieci dorastają, wyfruwają z gniazda… Tylko dlaczego to stało się tak szybko?!
Swoimi przemyśleniami podzieliłam się z koleżanką, która zadzwoniła sprawdzić, jak się miewam.
– Szybko? – zdziwiła się, słysząc moje słowa. – Przecież Kamil ma dwadzieścia pięć lat! Najwyższa pora, żeby się usamodzielnił! Poznał dziewczynę, zakochał się i wyprowadził z domu, taka kolej rzeczy.
– Łatwo ci mówić. Czuję się samotna – jęknęłam.
– No, chyba nie myślałaś, że będzie z wami mieszkał wiecznie…
Prawdę mówiąc – myślałam
Wiem, to nienormalne, zawsze miałam zadatki na nadopiekuńczą matkę, ale jakoś nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co będzie kiedyś. Żyłam teraźniejszością i cieszyłam się tym, co mam.
– Może wybrałabyś się ze mną na zakupy? – zasugerowała Ela.
– Czemu nie?
Umówiłyśmy się jeszcze tego samego dnia. Przyjaciółka potrzebowała pomocy przy wyborze kreacji na wesele. Przechadzałyśmy się po galerii handlowej, kiedy moją uwagę przyciągnęło stoisko z ubrankami i pościelą dziecięcą.
– Czy ja o czymś nie wiem? Szykujesz się do roli babci? – zapytała koleżanka.
– A skąd! Nawet mnie nie strasz! Po prostu… – zmarszczyłam nos. – Przypomniało mi się, jak sama szyłam Kamilowi kocyki, zabawki…
– Rzeczywiście, wyleciało mi to z głowy! No, miałaś talent, kobieto! A może nadal masz? Właściwie, dlaczego zrezygnowałaś z szycia? – zainteresowała się Ela. – Przecież nieźle ci to wychodziło!
– A komu miałabym szyć? Przecież przed chwilą uświadomiłam ci, że nie zamierzam jeszcze zostać babcią…
– A nie wpadłaś nigdy na to, że ludzie zarabiają, szyjąc?
Prawdę mówiąc, nie. Tak jak wspomniałam, Marek dobrze zarabiał i nie wyliczał mi pieniędzy. Nie był jak niektórzy mężowie, którzy zanim wydadzą złotówkę, oglądają ją z każdej strony. Jeśli czegoś potrzebowałam, mówiłam o tym Markowi i to załatwiało sprawę, oczywiście w granicach przyzwoitości. Przyglądając się tej pościeli, ponownie przypomniałam sobie słowa mamy. „Może miała rację i w tym wszystkim nie chodziło tylko o pieniądze?”.
Po powrocie do domu, zeszłam do piwnicy
Tam, gdzie lata temu Marek wyniósł moją maszynę do szycia. Stała nieużywana, więc po co miałaby zagracać mieszkanie? Spojrzałam na nią teraz z czułością. Kiedyś spod moich palców wychodziły piękne rzeczy… Szycie sprawiało mi radość. Dlaczego z tego zrezygnowałam? Ano tak, zawsze brakowało czasu.
Skupiłam się na potrzebach Kamila i Marka. Stałam się tylko matką i żoną, na dobre zatracając siebie.
Weszłam po schodach na górę i prawie zawału dostałam, kiedy zorientowałam się, że pod naszymi drzwiami ktoś stoi.
– Kamil! – złapałam się za serce. – Ale mnie wystraszyłeś! Mogłeś zadzwonić, że przyjedziesz, przygotowałabym coś.
– Wpadłem zobaczyć, co u was słychać – powiedział, wchodząc do domu.
Podczas tej wizyty zagadnęłam syna, czy mógłby sprawdzić, jakie materiały dostępne są w internecie. Wprawdzie mogłam kupić je w sklepie, ale wydawało mi się, że w internecie będzie większy wybór. Nie pomyliłam się. Kamil już dawno zdążył wrócić do siebie, a ja wciąż przeglądałam wyszukane przez niego strony. Zrobiła niezłe zakupy.
A wieczorem poprosiłam Marka, aby przyniósł z piwnicy maszynę. Spojrzał na mnie dziwnie, jednak nie odezwał się ani słowem.
– Wariuję z nudów! – udzieliłam odpowiedzi na niezadane pytanie. – Przecież nic nie powiedziałem! – zaśmiał się.
Następnego dnia kurier przywiózł mi materiały
Zasiadłam do pracy i całkowicie straciłam poczucie czasu. Od maszyny oderwał mnie dopiero dzwonek do drzwi.
– Kamil? – zdziwiłam się.
– Wpadłem zobaczyć, jak tam twoje materiały. Przyznam, że mnie zaciekawiłaś. O! – jego wzrok przyciągnęły dwa kocyki. – Widzę, że zdążyłaś już coś uszyć! Mamo, nie znam się na gadżetach dziecięcych, ale to jest bardzo ładne!
– Naprawdę? – nieco się zarumieniłam.
– Powinnaś pokazać światu te cuda. Wiem! Założę ci konto na Facebooku...
– Ale… po co?
– No jak to, żeby rozkręcić interes!
– Jaki interes? Ja to z nudów robię…
Ale Kamil już mnie nie słuchał. Muszę zaznaczyć, że syn ukończył studia związane z marketingiem internetowym i właśnie tym zajmuje się w swojej pracy. Nawet się nie zorientowałam, kiedy byłam posiadaczką konta na Facebooku i przeszłam przyspieszone szkolenie z jego obsługi.
– Co wy tu knujecie? – nagle w mieszkaniu zmaterializował się Marek, a ja podekscytowana o wszystkim mu opowiedziałam. – No, nieźle – uśmiechnął się. – Moja przedsiębiorcza żona otwiera biznes!
– Ech, żaden biznes, po prostu pokazuję swoje prace ludziom…
Ale z czasem okazało się, że Marek wykrakał
Kamil rozkręcił mój fanpage (syn uświadomił mi, że właśnie tak to się nazywa), i w ciągu kilku dni polubiło go kilkaset osób! Ze zdziwieniem odczytywałam wiadomości od kolejnych młodych mam, zainteresowanych szytą przeze mnie pościelą.
Nie mam działalności gospodarczej, dlatego na razie szyję za zwrot kosztów zakupu materiału i wysyłki, ale Marek namawia mnie, żebym zarejestrowała firmę.
– Przecież ja nie mam o tym pojęcia! – zaprotestowałam, kiedy usłyszałam o tym po raz pierwszy.
– Ale masz męża, który prowadzi działalność od trzydziestu lat, czy nie? – zasugerował.
Marek obiecał, że we wszystkim mi pomoże i… chyba zaryzykuję. Nic nie tracę, a tylko mogę zyskać. Odkąd wróciłam do szycia, czuję, że żyję! Już nie jestem tylko matką i żoną. Mam swoją pasję! Mama miała rację. Pieniądze to sprawa drugorzędna. Ale ta satysfakcja, duma, którą odczuwam… tego nic mi nie zastąpi!
Czytaj także:
„Wynajęte mieszkanie wydawało się rajem na ziemi, a jednak wytrzymałam tam tylko miesiąc. Wszystko przez właścicielkę”
„Ożeniłem się z nią tylko dlatego, że zaszła w ciążę. Gdy okazało się, że mnie okłamała, zrozumiałem, jaki popełniłem błąd”
„Córka uwielbiała ciocię, gdy było ją stać na drogie prezenty. Teraz cienko przędzie na rencie, więc młoda ma ją gdzieś”