– Znowu dostałam pałkę! I zgadnij, czyja to wina? – moja córka wpadła do domu jak burza i z wściekłością szurnęła w kąt torbę z podręcznikami, aż huknęło.
– Co robisz? Zniszczysz sobie książki! – zwróciłam jej od razu uwagę.
– W dupie je mam! – krzyknęła.
Co to za słownictwo?! Gdzie ona się nauczyła tak przeklinać?!
– Przestań się wyrażać – natychmiast zareagowałam. – I powiedz jak normalny człowiek, o co chodzi.
– Przez ciebie i przez ciotkę mam gorsze stopnie – burknęła Kasia. – Każesz mi się nią opiekować i zamiast się uczyć, to co chwilę latam do niej!
Mimowolnie poczułam wyrzuty sumienia, a potem zrobiło mi się przykro. To przecież wcale nie było tak…
Miała dużo czasu, żeby się przygotować
– Wpadasz do cioci Renaty raptem trzy razy w tygodniu na godzinę. Wszystkie weekendy już od piątku wieczorem masz wolne – zaczęłam wyliczać. – Czy ty przypadkiem nie przesadzasz? Twoi koledzy często mają o wiele więcej obowiązków!
– Niby jakich? – burknęła.
– Paweł odprowadza brata do przedszkola i z powrotem, Jola mówiła mi, że odrabia lekcje z młodszym rodzeństwem… – przypomniałam jej, jednak zaraz sobie uświadomiłam…
– No właśnie! – przerwała mi córka. – Każdy się opiekuje swoim rodzeństwem, więc i ty się opiekuj swoim! Ciocia jest w końcu twoją siostrą.
– Ale ty nie masz rodzeństwa i mogłabyś mi pomóc… – wydukałam, czując, że tracę grunt pod nogami.
Prychnęła tylko i powiedziała:
– To trzeba mi było urodzić! Ja się na ten świat nie prosiłam jako jedynaczka! – położyła na stole jakąś kartkę. – Proszę, podpisz, że przyjęłaś do wiadomości moją kolejną pałkę!
Chwilę później trzasnęła drzwiami od swojego pokoju, i tyle ją widziałam.
Spojrzałam na klasówkę córki. No cóż… Czerwona jedynka jak nic. Oczywiście z matematyki! Kasia od dawna ma kłopoty z tym przedmiotem… Poczułam gniew. Wzięłam klasówkę i ruszyłam w stronę pokoju córki.
– Od jak dawna wiedziałaś o tej klasówce? – zapytałam, uchylając drzwi.
– A czy to ma znaczenie? – ledwo uniosła się na łokciu na mój widok.
– Ma, bo moim zdaniem miałaś dostatecznie dużo czasu, aby się do niej przygotować! Matematyczka zapowiada sprawdziany na dwa tygodnie do przodu. Wiem o tym doskonale, bo tak było mówione na zebraniu, na początku roku. Dwa tygodnie! Czternaście dni! Chcesz mi wmówić, że sześć godzin innych zajęć sprawiło, że nie mogłaś się uczyć? Przemyśl to sobie. Porozmawiamy jeszcze o tym!
Wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Miałam nadzieję, że po mojej tyradzie Kasia pójdzie jednak po rozum do głowy i przestanie oskarżać moją siostrę o całe zło, które dzieje się w jej życiu.
Przyznaję, że opieka nad schorowaną ciotką to nic miłego, ale… Co mam zrobić? Nie porzucę przecież samotnej siostry, która po wylewie ma kłopoty z poruszaniem się. Trzeba jej pomóc w wielu codziennych czynnościach, i staram się jak mogę większość tych obowiązków wziąć na siebie. Ale przecież nie jestem w stanie robić wszystkiego sama.
Naprawdę jest tak wyrachowana?
Poza tym uważam, że moja córka jest cioci coś winna. Renata ją przecież zawsze uwielbiała, i nadal uwielbia! Kiedy Kasia była mała, najładniejsze rzeczy dostawała właśnie od mojej siostry, która nie mając własnych dzieci, przelała na nią całą swoją miłość. Potrafiła jej robić naprawdę drogie prezenty, aż czasami ją stopowałam, aby nie przesadzała. Kasia wtedy skakała wokół cioci jak pasikonik, cała szczęśliwa.
Może więc teraz chodzi o to, że Renia nie może już jej tak obdarowywać? Z niewielkiej renty ledwie sama się utrzymuje. „Nie… Moja córka nie jest tak wyrachowana. Nie tak ją wychowałam” – pomyślałam sobie. A więc jak? Przecież nie chce chodzić do ciotki! Nie stać jej na odrobinę współczucia i zainteresowania jej losem. Mało tego, zwala na Bogu ducha winną Renatę swoje niepowodzenia, a przecież wiem, że zamiast się uczyć siedzi godzinami w internecie!
– A może ona po prostu przestała sobie radzić z matematyką i się tego wstydzi, bo zawsze była prymuską? Złości się, bo szuka twojej pomocy – zasugerowała moja przyjaciółka, przed którą wylałam swoje żale.
„W liceum zmieniła się córce nauczycielka, a wraz z nią wymagania. Może faktycznie Kasia nie jest w stanie im podołać? – pomyślałam. – Muszę pogadać o tym z siostrą”.
Kilka dni później zagadnęłam Kasię.
– Słuchaj… Sąsiad cioci jest emerytowanym nauczycielem matmy. Powiedział, że może ci pomagać w lekcjach zawsze, gdy odwiedzasz ciocię…
Na twarzy mojej córki pojawił się uśmiech wdzięczności. Czyli jednak!
Od tamtej pory minęło kilka tygodni, a ja nie słyszę już słowa o tym, że pomaganie cioci przeszkadza Kasi w nauce. Wręcz przeciwnie, skończyły się pałki z matematyki, a ja odetchnęłam.
Czytaj także:
„Całe życie byłam ukochaną ciocią, która ją wychowała. Gdy odziedziczyła fortunę, zaczęła traktować mnie jak służbę”
„Odnalazł mnie chłopak, który przedstawił się jako mój siostrzeniec. Chyba coś mu się pomyliło, przecież ja nie mam siostry”
„Jako stary kawaler, kasę wydawałem na siostrzenice. Gdy się zakochałem, siostry wpadły w popłoch, że skończyło się eldorado”