Moje życie toczy się w rytmie codziennych obowiązków, w które wkrada się monotonia, ale i pewne momenty szczęścia. Przez lata byłam samotną matką wychowującą córkę. Moja Karolina ma już 23 lata i wciąż jest całym moim światem. Wszystko, co robię, robię dla niej.
Zawsze starałam się zapewnić Karolinie jak najlepsze warunki. Od momentu, gdy jej ojciec odszedł, musiałam wziąć na siebie całą odpowiedzialność za naszą małą rodzinę. Pracuję jako księgowa w lokalnej firmie, co nie jest zbyt ekscytujące, ale przynajmniej daje stabilność finansową. Często wracam do domu późno, zmęczona i wyczerpana, ale gdy widzę uśmiech Karoliny, wszystkie troski znikają.
Karolina jest ambitną młodą kobietą. Właśnie skończyła studia licencjackie i zaczęła pracować w agencji reklamowej. Przynajmniej tak mi mówiła. Czułam niesamowitą dumę, gdy opowiadała mi o swojej pracy, o nowych projektach i o tym, jak świetnie sobie radzi. Byłam pewna, że dzięki jej determinacji i pracowitości, odniesie sukces. Nawet gdy byłam zmęczona, jej opowieści dodawały mi energii. Cieszyłam się, że moja córka ma przed sobą tak świetlaną przyszłość.
Jednak ostatnio zaczęłam zauważać coś dziwnego. Karolina unikała szczegółowych rozmów o swojej pracy. Kiedy pytałam, jak minął jej dzień, odpowiadała zdawkowo. Zaczęłam się martwić, czy wszystko u niej w porządku, ale bałam się naciskać. Nie chciałam, żeby czuła się osaczona.
Przez lata nasze życie było stabilne, choć pełne wyrzeczeń. Zawsze starałam się, by Karolina miała wszystko, czego potrzebuje. Ale teraz, gdy czułam, że coś jest nie tak, nie mogłam znaleźć spokoju. Zaczęłam baczniej przyglądać się jej zachowaniu, mając nadzieję, że to tylko moje przewrażliwienie.
Była coraz bardziej zamknięta w sobie
– Karolina, jak tam w pracy? – zapytałam przy kolacji, próbując zaczepić temat.
– W porządku, mamo. Trochę dużo roboty, ale daję radę – odpowiedziała, unikając mojego wzroku.
Widziałam, że coś jest nie tak. Zazwyczaj była bardziej rozmowna i chętnie dzieliła się szczegółami swojego dnia. Teraz jej odpowiedzi były krótkie i lakoniczne.
– Może opowiesz mi o jednym z projektów? – drążyłam temat.
– Mamo, nie chcę teraz o tym mówić. Jestem zmęczona – odparła, wstając od stołu i kierując się do swojego pokoju.
To było nietypowe. Karolina zawsze była dumna ze swojej pracy. Coś musiało się dziać, a ja zaczęłam się martwić coraz bardziej. Następnego dnia, gdy Karolina była na zewnątrz, postanowiłam przejrzeć jej dokumenty, które zostawiła na stole. Znalazłam kilka wyciągów bankowych, które wyglądały podejrzanie.
Czemu miała je w domu? I dlaczego były na nich różne kwoty, które nie miały sensu? Moje podejrzenia rosły. Próbowałam zebrać myśli i ułożyć sobie wszystko w głowie. Coś tu zdecydowanie nie grało. Postanowiłam, że muszę dowiedzieć się prawdy, niezależnie od tego, jak bolesna mogła być.
Ukrywała przede mną prawdę
Następnego dnia, gdy Karolina wyszła, usiadłam przy stole z wyciągami bankowymi. Serce mi waliło, gdy sprawdzałam każdą stronę. Nagle coś przykuło moją uwagę – z konta zniknęło dziesięć tysięcy złotych. Szok i gniew przeszyły mnie na wskroś. Jak to możliwe? Zaczęłam gorączkowo przeglądać kolejne wyciągi, szukając odpowiedzi.
Wieczorem, gdy Karolina wróciła, nie mogłam już dłużej czekać.
– Karolina, musimy porozmawiać – powiedziałam, pokazując jej wyciągi. – Co to ma znaczyć? – zapytałam, starając się zachować spokój, choć w środku wrzałam.
Jej twarz pobladła, a oczy unikały mojego spojrzenia.
– Mamo, to nie tak, jak myślisz... – zaczęła, ale przerwałam jej stanowczo.
– W takim razie wyjaśnij mi to – podniosłam głos.
Karolina westchnęła ciężko. Widziałam, że walczy ze sobą. W końcu spuściła głowę i powiedziała cicho:
– Nie mam pracy, mamo. Straciłam ją kilka miesięcy temu. Bałam się ci powiedzieć...
Byłam w szoku. Fałszowała wyciągi bankowe, żeby ukryć prawdę. Moje serce pękało.
– Ale... dlaczego? – zapytałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
– Bałam się, że będziesz rozczarowana... że cię zawiodłam – wyszeptała, a łzy spływały jej po policzkach.
Objęłam ją, choć w środku czułam mieszankę złości, smutku i żalu.
Wciąż tylko marnowała czas
Po odkryciu, że Karolina nie ma pracy, nie mogłam przestać myśleć o tym, co robi przez cały dzień. Przypominałam sobie różne momenty z ostatnich miesięcy – jej późne powroty, unikanie rozmów o pracy, dziwne wymówki. Musiałam poznać prawdę, co się naprawdę dzieje.
Następnego dnia, gdy Karolina wyszła z domu, postanowiłam ją śledzić. Czułam się okropnie, ale musiałam wiedzieć. Szła do centrum miasta, a ja podążałam za nią z daleka. Zamiast kierować się do biura, skręciła do małej kawiarni. Serce mi zamarło. Usiadła przy stoliku, zamówiła kawę i wyjęła laptopa. Obserwowałam ją przez szybę, czując narastający gniew.
Gdy wróciła do domu, nie mogłam dłużej czekać.
– Karolina, dalej mnie okłamujesz? – powiedziałam stanowczo.
– O co ci chodzi, mamo? – zapytała zaskoczona.
– Widziałam cię dzisiaj. Wiem, że zamiast szukać pracy, siedzisz w kawiarniach. Co gorsza, robisz to za moje pieniądze! – wybuchłam, pokazując wyciągi bankowe.
Jej twarz pobladła, a oczy napełniły się łzami.
– Rozczarowujesz mnie takimi kłamstwami – powiedziałam, czując mieszankę gniewu i żalu.
Znowu chciała pieniędzy
Po tamtej rozmowie atmosfera w domu była napięta. Karolina starała się unikać tematu pracy, a ja czułam, że nasza relacja nie jest już taka sama. Wiedziałam, że musimy to przepracować, ale nie miałam pojęcia, jak zacząć.
Pewnego wieczoru, gdy siedziałyśmy w kuchni, Karolina niespodziewanie zaczęła rozmowę:
– Mamo, mogłabyś mi pożyczyć trochę pieniędzy? – zapytała, unikając mojego wzroku.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
– Na co potrzebujesz pieniędzy? – zapytałam ostrożnie.
– No, wiesz, na codzienne wydatki – odpowiedziała niepewnie.
Poczułam, jak narasta we mnie złość. Po wszystkim, co się stało, teraz miałam jej dawać pieniądze?
– Karolina, już raz ci zaufałam, a ty mnie okłamałaś. Jak mam teraz wiedzieć, że te pieniądze pójdą na coś sensownego? – zapytałam, próbując opanować emocje.
– Mamo, proszę... – błagała, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Obiecuję, że to ostatni raz. Po prostu potrzebuję trochę czasu, żeby stanąć na nogi.
Czułam, jak mięknie mi serce. Mimo wszystko to była moja córka. Wzięłam głęboki oddech.
– Dobrze, pożyczę ci, ale pod jednym warunkiem – powiedziałam stanowczo. – Zaczniesz aktywnie szukać pracy i pokażesz mi dowody na to, że naprawdę się starasz.
Karolina skinęła głową, wycierając łzy.
– Obiecuję, mamo. Dziękuję – wyszeptała.
Dałam jej pieniądze, ale w moim sercu pozostał cień niepokoju. Czy naprawdę się zmieni? Czy to tylko kolejne kłamstwo? Wiedziałam, że czas pokaże, ale modliłam się, by tym razem dotrzymała słowa.
Czułam się wykorzystywana
Mijały tygodnie, a Karolina nieustannie prosiła mnie o pieniądze. Każdego dnia obiecywała, że aktywnie szuka pracy, ale dowodów na to nie widziałam. Moje oszczędności topniały, a frustracja narastała.
– Mamo, mogłabyś mi pożyczyć jeszcze trochę? – zapytała pewnego wieczoru, gdy siedziałam przy stole, próbując związać koniec z końcem.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
– Karolina, już pożyczyłam ci tyle razy. Kiedy w końcu zaczniesz naprawdę szukać pracy? – zapytałam, czując, jak narasta we mnie gniew.
– Próbuję, mamo, naprawdę próbuję. Ale rynek jest trudny, a ja potrzebuję jeszcze trochę czasu – odpowiedziała, unikając mojego wzroku.
Czułam, że moje zaufanie do niej jest na wyczerpaniu. Każda kolejna prośba o pieniądze przypominała mi o jej kłamstwach i fałszowaniu wyciągów bankowych.
– Nie mogę cię dłużej utrzymywać. Musisz wziąć odpowiedzialność za swoje życie – powiedziałam stanowczo.
Jej oczy wypełniły się łzami.
– Mamo, proszę... – błagała.
Westchnęłam ciężko, czując, jak narasta we mnie złość i bezsilność.
– Dobrze, ale to naprawdę ostatni raz – powiedziałam, sięgając po portfel. – Ale musisz mi pokazać dowody na to, że szukasz pracy. Chcę widzieć aplikacje, listy motywacyjne, cokolwiek.
Karolina skinęła głową, ale w jej oczach widziałam, że nie jest do końca szczera. Dałam jej pieniądze, ale serce mi pękało. Czułam, że jestem w pułapce, z której nie mogę się wydostać.
Następne dni były podobne. Karolina wciąż żerowała na mnie, a ja czułam, że tracę kontrolę nad swoim życiem. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, ale nie miałam pojęcia, jak wyjść z tego błędnego koła. Moje zaufanie do niej było na wyczerpaniu, a nasza relacja coraz bardziej się rozpadała.
Nie potrafiła się pozbierać
Czas mijał, a sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Karolina nie przestawała prosić o pieniądze, a ja czułam, że moje życie wymyka się spod kontroli. Moje oszczędności były na wyczerpaniu, a ja coraz częściej zastanawiałam się, jak długo jeszcze dam radę.
Pewnego wieczoru, gdy Karolina po raz kolejny poprosiła o pieniądze, coś we mnie pękło.
– Nie mam już więcej pieniędzy! – wykrzyczałam, czując, jak narasta we mnie złość i bezsilność. – Wszystko wydałam na ciebie!
Córka spojrzała na mnie zaskoczona, a potem jej twarz stężała.
– To twoja wina, że straciłam pracę! Ciągle wywierałaś na mnie presję! – krzyknęła, a jej słowa były jak ostrze wbijane w moje serce.
– Moja wina?! – zapytałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – To ty mnie okłamywałaś! Fałszowałaś wyciągi! Podkradałaś moje pieniądze!
Podeszła bliżej, a w jej oczach widziałam gniew.
– Zrobiłam to, bo bałam się ciebie! – wybuchła. – Zawsze stawiałaś przede mną nierealne oczekiwania!
Czułam, jak łzy płyną po moich policzkach.
– Przecież ja cię kocham! Zawsze chciałam dla ciebie jak najlepiej. Ale teraz... teraz nie wiem, jak dalej żyć. Zrujnowałaś nasze zaufanie, naszą relację.
Córka patrzyła na mnie z przerażeniem. Wiedziała, że to koniec. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że straciłam nie tylko pieniądze, ale także moją córkę. Nie wiem, jak dalej potoczy się nasze życie.
Marta, 47 lat
Czytaj także:
„Uciekłam od namolnego szefa na egzotyczne wakacje w Egipcie. Ten drań nawet tam mnie znalazł i obrzydził cały wyjazd”
„Mojemu bratu na starość zupełnie odbiło. Całą forsę, którą uzbierał przez lata, spuścił w kanale”
„Faceci patrzyli na moją lalę z podziwem, a na mnie z obrzydzeniem. Nie moja wina, że kobitki lecą na mój portfel”