„Z irytującego dziecka wyrosła na prawdziwą piękność. Chciałem zbajerować siostrę kumpla, ale zrobiłem z siebie głupca”

chłopak, który zrobił z siebie głupca fot. iStock by Getty Images, Stanton j Stephens
„Wreszcie zrobi się ciekawie – przebiegło mi przez głowę, ale dziewczyna podeszła do kanapy, na której ściśnięte siedziały laski z jej kartami, wyjęła je im z rąk, włożyła do pudełka i wyszła. Nie byłbym sobą, gdybym na to pozwolił. Ania wyrosła na niesamowitą dziewczynę, więc nie zważając na znaki dawane przez Wojtka, ruszyłem za rudowłosą pięknością”.
/ 04.08.2023 11:15
chłopak, który zrobił z siebie głupca fot. iStock by Getty Images, Stanton j Stephens

Nie wiem, kto wyciągnął tego tarota, ale to był cholernie głupi pomysł. Od tego diabelstwa lepiej trzymać się z daleka.

Jeszcze przed chwilą byłem w szampańskim nastroju i czułem się władcą świata. Alkohol cudownie szumiał mi w głowie, a przede mną siedziała prześliczna dziewczyna. Ale teraz już mi nie było do śmiechu, najchętniej salwowałbym się z tej imprezy ucieczką. Anka była blada jak ściana i trzęsła się jak alkoholiczka na głodzie.

– Mówiłam wam! Mówiłam wam! – krzyczała i płakała na zmianę.

Hej, może zagramy w karty?

Wojtek próbował uspokoić siostrę, potem Aneta, ale wszystko na nic. Ja jak zwykle w takich sytuacjach szedłem w zaparte. Przecież powiedziała, że zaczętej sesji nie można przerwać! Będzie, co ma być. Jak w życiu, czasami dopisuje fart, a czasem nie, jak mnie w pociągu z kibolami Legii. Zaczęło się od heheszek, nagle powiedziałem jedno słowo za dużo, a po chwili szybowałem wyrzucony z pędzącego pociągu. Przeszedłem pięć operacji, w tym kręgosłupa i dwa razy obojczyka, który źle się zrósł.

Cały czas trzymam się tego samego schematu. Zaczynam od żartów, potem rzucam głupi tekst, a po chwili siedzę przy stoliku, pocąc się ze strachu, bo przede mną pojawiają się po kolei trzecia i druga najstraszniejsze karty tarota. Czekam więc na trzecią, najgorszą ze wszystkich. Jeśli się pojawi, rok niewysłowionych męczarni po złamaniu kręgosłupa, obojczyka i obu nóg, będzie dla mnie miłym wspomnieniem w czasie wiekuistego potępienia.

Pożółkła talia pojawiła się na stole znikąd. Ktoś znalazł czerwone pudełko, w którym były, ale nie wiadomo kto. Ktoś je przyniósł, ale nie wiadomo skąd. Dziewczyny od razu sięgnęły po karty, rozległy się ochy i achy, aż cmokały z zachwytu, podtykając sobie pod oczy fikuśne grafiki widniejące na zalatujących stęchlizną kawałkach tektury.

– Zagramy w tysiąca? – zażartowałem. Nikt nie zareagował, więc zaproponowałem makao, wojnę i durnia.

– Durnia? W to jesteś bezkonkurencyjny – podchwyciła Aśka, wpijając się we mnie wściekłym spojrzeniem.

Na jej suchara też nikt nie zareagował, więc skwitowałem jej zalatujący desperacją przytyk lekceważącym prychnięciem. Wciąż była na mnie wściekła, choć od naszego rozstania minął rok. Przed totalną kompromitacją uratowała ją Aneta, która wparowała do salonu, dźwigając sagan z pachnącym obłędnie ramenem. Zza jej pleców wychylił się pobrzękujący szkłem uśmiechnięty Wojtek. Ale gdy zobaczył, co goście wyprawiają z kartami jego siostry, aż się biedaczek zapowietrzył. Gdy odzyskał mowę, z jego ust dobyła się taka wiącha, że towarzystwo zmartwiało.

– Mówiłem wam, k…, że do pokoju młodej wstęp wzbroniony! Po ch… wyciągacie jej rzeczy? Jak zobaczy, że zabraliście te p… karty, to będę miał przesrane jak… – nie dokończył, bo w tym momencie w drzwiach mieszkania stanęła rzeczona młoda.

Ostatnią kartę odłożyła na bok

Kiedy ostatni raz ją widziałem, miała czternaście lat i awanturowała się o wszystko ze wszystkimi, a najbardziej z Wojtkiem, obrzucając go przy byle okazji niewybrednym słowem, a nawet próbując zrobić mu krzywdę przy użyciu ciosów i kopnięć boksu tajskiego, na który on sam ją zapisał.

Wreszcie zrobi się ciekawie – przebiegło mi przez głowę, ale dziewczyna podeszła do kanapy, na której ściśnięte siedziały laski z jej kartami, wyjęła je im delikatnie z rąk, włożyła do czerwonego pudełka i wyszła. Nie byłbym sobą, gdybym na to pozwolił. Ania wyrosła na niesamowitą dziewczynę, więc nie zważając na znaki dawane przez Wojtka, ruszyłem za rudowłosą pięknością.

Jestem głupi jak but i na swoje nieszczęście mam jeszcze gadane. I choć Ania nie chciała mi powróżyć czy co tam zrobić z tymi kartami, tak ją zbajerowałem, że w końcu uległa. Zaczęła tłumaczyć, czym jest tarot, jakie są szczęśliwe układy, a jakie złe. W końcu zaczęła przekładać karty, by na moim przykładzie pokazać mi najprostszy trzyelementową sekwencję. Coś mnie podkusiło i zapytałem, jaki jest najgorszy układ.

Diabeł, Wieża, Śmierć – odpowiedziała odruchowo.

– Brzmi źle – zgodziłem się.

– I tak jest. Diabeł, wiadomo, symbolizuje, zło, zniewolenie, potępienie, Wieża – rozpad, upadek, Śmierć – stratę, porażkę, chorobę… – wyrzuciła z siebie, po czym rozłożyła karty.

Pierwszy pojawił się Diabeł, druga Wieża, a trzeciej nie zobaczyłem, bo ją szybko odłożyła na bok. W Ankę jakby piorun strzelił, najpierw zaczęła histerycznie krzyczeć, potem mnie zwyzywała od najgorszych, a potem się rozpłakała. Zrobiło się zamieszanie. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że w progu stoi Aśka i uśmiecha się wrednie. Szybko sięgnąłem po odłożoną kartę i ją odkryłem. Moim oczom ukazał się Głupiec.

Czytaj także:
„Miałam dość spotykania się z chłoptasiami, więc poszłam po radę do wróżki. Prawdziwy macho czekał tuż za rogiem”
„Wróżka przepowiedziała, że mąż ma inną. Uwierzyłam jej i przez nią uroiłam sobie zdradę. Teraz się rozwodzimy”
„Szkolna miłość rzuciła mnie, bo zachowałem się jak idiota. Po 40 latach spotkaliśmy się i... znów wyszedłem na drania”

Redakcja poleca

REKLAMA