„Z grzeczności zabrałam na wakacje do Grecji teściową i szwagierkę. Ze wstydu za nie prawie zapadłam się pod ziemię”

Kobieta nad morzem fot. iStock by Getty Images, miljko
„W samolocie teściowa narzekała na brak przekąsek, mimo że lot nie trwał długo. Zwróciła też uwagę, że obsługa nie proponuje poduszek czy napojów, tak jak to bywa w filmach. Pozostawało mi posyłać przepraszające uśmiechy, gdy krytykowała personel”.
/ 14.07.2024 19:30
Kobieta nad morzem fot. iStock by Getty Images, miljko

Od lat razem z moim partnerem wyjeżdżaliśmy na urlop tylko we dwoje, delektując się odpoczynkiem i swoim towarzystwem. Jednak ostatnio moja koleżanka z biura wspomniała, że oni zabierają ze sobą na wypoczynek nie tylko swoje dzieci, ale też rodziców i rodzeństwo. Wynajmują sporych rozmiarów willę (która przy takiej liczbie gości okazuje się bardzo ekonomicznym rozwiązaniem) i wszyscy bawią się przednio, dzieląc się opieką nad dziećmi – wtedy przyszło mi do głowy, że warto by spróbować takiego wariantu. Niestety nie mogłam polegać na swoich rodzicach, bo nie znosili żadnych wycieczek, a dodatkowo dzieliło nas sporo kilometrów, co jeszcze bardziej komplikowało sytuację.

Teściów i siostrę męża miałam na wyciągnięcie ręki, a do tej pory układało mi się z nimi całkiem dobrze. Matka mojego partnera wydawała się typową kobietą, zupełnie zwyczajną, niczym niewyróżniającą się Polką. Na jej twarzy często gościł uśmiech, choć bywało, że snuła się po domu z kwaśną miną – zupełnie tak jak my wszystkie. Starała się utrzymywać porządek w mieszkaniu, troszczyła się o swojego mężczyznę i dzieci, dokładając wszelkich starań, by ta cała maszyneria zwana rodziną działała bez zarzutu. Nigdy nie czepiała się mnie, nie podpuszczała Adasia szeptem, sugerując, jakobym była kiepską żoną. Co więcej, obchodziła się ze mną nieomal tak, jakbym była jej kolejnym, trzecim dzieckiem.

Moja koncepcja zyskała uznanie

– A co powiesz na taki koncept – zaprośmy na te wakacje twoich rodziców i Aldonkę? – zasugerowałam pewnego wieczoru. – Wiesz, oni nigdzie sami nie podróżują, Aldona podobnie, bo nie ma towarzystwa, non stop tylko wiocha i wiocha.

– No racja, od kiedy skończyła tę swoją szkołę i pomaga w polu, rodzice ciągle jej trują, że urlop jest zbędny, bo przecież i tak żyje jak na wiecznych wczasach. Kiepsko ma.

– No widzisz. To zróbmy tak, żebyśmy nie tylko my mieli udane wakacje.

Spodobał mi się ten pomysł. Z każdą chwilą coraz bardziej zyskiwał w moich oczach. Podczas niedzielnego obiadu u rodziców męża przedstawiliśmy im propozycję wspólnego wyjazdu. Na tę wieść Aldona aż podskoczyła z ekscytacji. Od dawna marzyła o wypadzie nad Bałtyk, gdzie nie była od niepamiętnych czasów.

Teść natychmiast wyraził stanowczy sprzeciw, argumentując, że nie porzuci swoich zwierząt na pastwę losu. Nie przekonały go zapewnienia, że sąsiad z pewnością wyświadczy przysługę, szczególnie jeśli zostanie za to wynagrodzony. Teściowa natomiast okazała się zdecydowanie bardziej przychylna pomysłowi.

– Słuchaj, wieczorem matka z ojcem mieli niezłą awanturę, bo stary wrócił od Zdziśka pijany. Tak się wkurzyła, że teraz pójdzie nam na rękę, żeby tylko zrobić mu na złość – Aldona ściszyła głos do szeptu.

– No to mamy sprawę załatwioną, ruszamy całą paczką! – przyklaskując pomysłowi, nie kryłam swojego entuzjazmu.

I zabraliśmy się za organizację naszego wypadu. Pojęcia nie mam, jak Ola natrafiła na te tanie noclegi, ale jeżeli nie mieliśmy ochoty kisić się we czwórkę w jakiejś klitce, to musieliśmy szykować się na solidny wydatek.

Adam zrobił zdziwioną minę.

– Kurczę, bardziej opłaca się polecieć gdzieś dalej na wczasy. Na dodatek masz tam pewną pogodę, a nie leje jak z cebra i glony pływają w wodzie.

Postanowiliśmy trochę pomyśleć i… faktycznie. Bilety lotnicze w niskiej cenie, apartament do wynajęcia, samochód z wypożyczalni… Wyszło na to, że w Grecji pobyt będzie nas kosztować mniej niż w naszym kraju. Gdy tylko wspomnieliśmy o tym pomyśle mamie Adama i Aldonie, moja bratowa o mały włos nie spadła z krzesła. Teściowa zrobiła się cała czerwona i wymamrotała z satysfakcją:

– W tamtych stronach to jeszcze nie byliśmy… No to ruszamy!

Już na lotnisku zaczęła się niezła heca. Teściowa głośno wyrażała swoje spostrzeżenia na każdy temat. Na początku przytakiwaliśmy, no tak, rzeczywiście lotnisko jest ogromne, faktycznie, mnóstwo osób, no jasne, z różnych stron świata, posługujących się rozmaitymi językami... Im dalej w las, tym bardziej krępowaliśmy się jej zachowaniem, kiedy bez żenady oceniała wygląd i stroje ludzi dookoła, zupełnie nie przejmując się tym, że ciągle jesteśmy w kraju i lwia część osób doskonale wie, o co jej chodzi w tych niezbyt kulturalnych uwagach.

Czułam się zażenowana

Jedyne, co mi pozostało, to przepraszająco się uśmiechać, kiedy krytykowała dosłownie wszystko dookoła.

Mamo, tak nie wypada, to nieuprzejme. Ta pani na pewno usłyszała twoje komentarze… – szepnęłam jej do ucha, czując jak policzki płoną mi ze wstydu.

– I co z tego? Jeśli sama nie zdaje sobie sprawy, że ma włosy na twarzy i przydałoby się coś z tym zrobić, ktoś musi jej to uświadomić.

– Sprawisz jej przykrość takimi uwagami.

E tam, jaka znowu przykrość. Oj, popatrz tylko, matko jedyna, woda po piętnaście złotych za butelkę!

Podczas lotu samolotem wyrażała niezadowolenie z powodu braku darmowych posiłków, mimo że podróż trwała ledwie parę godzin. Marudziła też, że obsługa pokładu nie rozdziela podróżnym poduszek i darmowych napojów, tak jak to widuje się w kinowych produkcjach. Jedyne, co mogłam zrobić, to posyłać przepraszające uśmiechy za każdym razem, kiedy wyrażała się niepochlebnie o personelu samolotu. „Po dotarciu do miejsca zakwaterowania przeprowadzę z nią rozmowę” – planowałam w myślach. „No cóż, to jej pierwszy wyjazd poza granice kraju, być może nie wie, jak się zachować” – tłumaczyłam ją przed sobą. Miałam jednak nadzieję, że zrozumie, gdy uprzejmie, ale jednocześnie zdecydowanie wytłumaczę jej zasady odpowiedniego zachowania, jakie obowiązują poza podwórkiem jej gospodarstwa.

Niestety, nic z tego nie wyszło

Praktycznie non stop byliśmy we trójkę, słuchając jej uwag odnośnie do niemalże każdego przechodnia. O, jaka gruba, aż widać cellulit; w takim wieku, a w tak skąpym stroju plażowym, kto to pomyślał, tyle ciała pokazywać; a tamten gość, jemu też przydałaby się jakaś dieta, zamiast takiego brzuszyska się dorabiać. O rany, on ma żonę, jak ta jego połowica z nim wytrzymuje, jak ona w ogóle może na niego patrzeć...

– Mamo! Daj już spokój! – prosiliśmy z mężem, czerwieniąc się ze wstydu i przepraszając za jej słowa.

Dookoła znajdowało się mnóstwo rodaków. Cóż za upokorzenie, co za kompromitująca sytuacja. Nawet jeśli ktoś nie pojmował sensu słów, to sam ton głosu i pogardliwe spojrzenia mówiły wszystko. Klarowne, uniwersalne oznaki pogardy. Chcieliśmy, aby w uspokojenie matki zaangażowała się Aldona, ale ona z kolei znikała już od rana i albo sączyła kolejne drinki w restauracji hotelu, albo zarywała do facetów, którzy nie wyglądali na Polaków.

Jakbym poderwała jakiegoś Greka, to będziecie mogli do mnie wpadać na wakacje! – chichotała, popijając kolejnego barwnego drinka przez słomkę.

– Raczej z tobą, żeby odebrać alimenty… – marudził Adam, który już po trzech dniach miał serdecznie dosyć naszych wspólnych wakacji.

Spoglądał na mnie z pretensją, tak jakby pragnął się dowiedzieć, czy mam w zanadrzu jeszcze jakieś inne koncepcje, które chciałabym wprowadzić w życie.

Czy to jakaś mroczna, ukryta osobowość?

– Po tych wakacjach będę potrzebował z miesiąc terapii. Najlepiej w pokoju bez klamek! – żalił się kiedy wróciliśmy po kolacji do pokoju.

W tamten wieczór postanowiliśmy odwiedzić pobliską knajpkę, żeby skosztować regionalnych specjałów. I wtedy dopiero zaczęło się przedstawienie... Teściówka strofowała obsługę, bo jej zdaniem kelner był zanadto ślamazarny, i podniesionym głosem biadoliła, że dali jej na talerz jakieś obrzydlistwo, a ona w życiu nie tknie żadnych krewetek ani ośmiornic. Nie dało się jej wytłumaczyć, że to miejscowe rarytasy. Apele o odrobinę taktu i opanowania też na nic. Zupełnie jakby coś w nią wstąpiło. Widziałam, że reszta gości, która chciała w spokoju zjeść kolację, gapi się na nas, a my fundujemy im rozrywkę co najmniej średniej jakości.

Skarbie, wybacz mi, proszę, ten cały pomysł – westchnęłam. – W życiu bym nie przypuszczała, że wszystko się tak potoczy… Twoja mama i siostra są absolutnie w porządku, kiedy jesteśmy u nich. Można z nimi pogadać i pożartować. Ale tutaj to zupełnie inna para kaloszy. Jedna bez przerwy zrzędzi, od momentu przekroczenia progu lotniska z jej ust nie padło ani jedno pozytywne słowo. A druga? Cóż, albo popija procentowe napoje, albo podbija do każdego napotkanego faceta.

– Słuchaj, koniec z tymi pomysłami na wycieczki w większym gronie. Daj mi słowo – Adam objął mnie ramieniem, momentalnie poczułam się trochę raźniej. – Za to z samego rana dajemy nogę. Zwijamy się na cały dzień. Młoda niech się zajmie matką i jeden dzień pogra rolę jej osobistego translatora.

Postąpiliśmy zgodnie z tym planem. Później również, gdy nadarzyła się sposobność, wymykaliśmy się spod ich czujnego oka, co pozwoliło nam zobaczyć choć trochę atrakcji. Ceniliśmy sobie te momenty, gdy byliśmy sami i uświadomiliśmy sobie, jak dobrze się ze sobą dogadujemy. Potrafiliśmy spędzać razem całe dnie i noce bez żadnych sprzeczek. W przyszłym roku na urlop na pewno wyruszymy tylko we dwoje.

Gdy już wróciliśmy do domu, wszystko wróciło do starej, dobrze znanej rutyny. Mama Aldonki nie marudziła jak zwykle, a sama Aldona już nie wlewała w siebie hektolitrów drinków i przestała się głodnym wzrokiem gapić na każdego napotkanego faceta. Więc o co chodziło z tą Grecją? Czyżby to była jakaś taka wakacyjna transformacja w mroczne alter ego, zgodnie z zasadą „co się wydarzyło na wakacjach, zostaje na wakacjach”? Sam nie wiem. W każdym razie obie dziewczyny zgodnym chórem przekonywały mojego teścia, że cała ta Grecja to strasznie przereklamowane miejsce i że tak naprawdę to nigdzie nie jest tak dobrze jak w domu.

– Dajcie mi to na papierze, z podpisem i pieczątką – rzucił Adam z przekąsem.

Iga, 29 lat

Czytaj także:
„Wakacje pod Giewontem zaprowadziły mnie na szczyt radości, a potem rozpaczy. Już nigdy nie zaufam żadnej kobiecie”
„Na moim wieczorze panieńskim moja siostra odpaliła prawdziwą petardę. Fajerwerki będą, ale za jakieś 9 miesięcy”
„Mąż marzył o aktywnym urlopie. On pływał na kajakach, a ja wiosłowałam do łóżka instruktora”

Redakcja poleca

REKLAMA