„Z dniem narodzin córki, straciłam męża. Wiktoria stała się centrum jego świata, a ja zostałam bezużytecznym odpadkiem”

Kobieta, która straciła męża fot. Adobe Stock, carballo
„Tej nocy prawie wcale nie spałam. Robiłam podsumowanie naszego związku. Skoro nasze małżeństwo jest od dłuższego czasu fikcją, skoro nasza córka czuje się niekomfortowo w swoim domu. Skoro Witold w ogóle nie dostrzega problemu...”.
/ 07.05.2022 06:20
Kobieta, która straciła męża fot. Adobe Stock, carballo

Długo nie mogliśmy z mężem zaznać radości rodzicielstwa. Dwa razy poroniłam, miałam trudności z zajściem w ciążę. Wreszcie się udało, i to wtedy, gdy już straciliśmy nadzieję. Urodziła się Wiktoria – jej imię miało symbolizować zwycięstwo. Zwycięstwo naszej miłości nad przeciwnościami losu.

Od tej chwili dla Witolda przestało się liczyć wszystko, centrum jego wszechświata stała się córka.
Czy to nie dziwne? Przecież to podobno faceci czują się odtrąceni przez żony, które zazwyczaj mocniej niż ojcowie angażują się w wychowywanie dziecka. Jednak w naszym wypadku było odwrotnie. To ja czułam się odsunięta.

Oczywiście gdy widziałam, jak cudownie się ze sobą bawią, jak bardzo mała rozpromienia się, kiedy tata wraca z pracy i wymyśla dla niej za każdym razem nową zabawę – ganiłam się w duchu za swój egoizm. Tak długo czekaliśmy na nasz skarb! Nic dziwnego, że mąż oszalał na punkcie Wiki.

A jednak w głębi serca czułam, że to nie fair w stosunku do mnie. Przeżywałam rozterkę, bo zdawałam sobie sprawę, że być może mój punkt widzenia jest zaburzony. Może nie umiałam właściwie ocenić relacji córka–ojciec?

Może tak powinno być? Nie wiem, nie miałam ojca

Moja mama wychowywała mnie samotnie. Ojciec odszedł od nas, gdy byłam malutka. Nigdy go nie poznałam. Nosiłam w sobie więc pewnie ten głód ojca, i może – jak sugerowała znajoma psycholog, której się zwierzyłam – czułam pewien rodzaj zazdrości. Zazdrości o wyjątkową relację między Wiktorią i Witkiem, której ja nie zaznałam.

Jednak mijały lata, a nic się nie zmieniało. Wika dorastała, a mój mąż zdawał się tego nie dostrzegać. Choć miała już 15 lat, nadal była jego „malutką córcią”. Kontrolował ją na każdym kroku. Potrafił wejść bez pukania do jej pokoju, „żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku”, albo czy nie ogląda zakazanych stron w internecie.

Wiktoria była zirytowana, lecz nie potrafiła poprosić, aby tata uszanował jej prywatność. Kiedy wreszcie ja zwróciłam uwagę Witoldowi, popatrzył na mnie jak na wariatkę.

– Nie przesadzasz czasem? – mruknął.

Innym razem nie pozwolił córce iść na imprezę do koleżanki.

– Czy będą tam jacyś dorośli? – spytał.

– Tak, siostra Marty – odpowiedziała.

Mąż tylko parsknął śmiechem.

– Jesteś za młoda na takie wyjścia.

– Tato, nie jestem już dzieckiem – jęknęła Wiktoria.

– Owszem, jesteś – uciął.

Była jedyną osobą z klasy, której rodzice nie puścili na tę imprezę. Przez tydzień chodziła z zacięta miną. Co gorsza, do mnie też miała żal – bo milczałam. Z okazji imienin męża przyszło do nas kilkoro znajomych. W którymś momencie Witold zawołał Wikę, chwalił się jej sukcesami w turniejach szachowych i matematyce, obejmował ją i prawie zmusił, aby usiadła mu na kolanach.

– Nieźle się spisała moja mała dziewczynka, co? – przytulił ją.

Widziałam, że córka była zażenowana, i próbowała delikatnie wyswobodzić się z tego uścisku. W pewnym momencie po prostu wyrwała się i wstała, strącając ze stołu kieliszek z winem.

Wśród ogólnego zamieszania, posypywania obrusu solą, ścierania plamy ze spodni itd., Wiktoria po prostu uciekła i zamknęła się w swoim pokoju. Do końca wieczoru nie pokazała się już, chociaż na deser był jej ulubiony sernik.

Nie trafiały do niego żadne moje argumenty

– Nie możesz jej tak traktować – powiedziałam mężowi, kiedy zmywaliśmy w kuchni po wyjściu gości. – To prawie kobieta. Fizycznie to już jest kobieta – podkreśliłam. – Tym zachowaniem tylko ją do siebie zrazisz.

– Co ty tam wiesz! – żachnął się Witold. – Przecież ty nigdy nie miałaś ojca!

Ta uwaga zabolała mnie do żywego.

– Może i lepiej go wcale nie mieć, niż znosić takie kretyńskie zachowanie – odparowałam na odlew.

Tej nocy prawie wcale nie spałam. Robiłam podsumowanie naszego związku. I zastanawiałam się, co tak naprawdę nas łączy. Skoro nasze małżeństwo jest od dłuższego czasu fikcją, skoro nie możemy się dogadać, skoro nasza córka czuje się niekomfortowo w swoim własnym domu, i skoro Witold w ogóle nie dostrzega problemu, to… to co my tu jeszcze robimy?

Następnego dnia po południu zabrałam Wikę na lody. Chciałam z nią pogadać poza domem. Na spokojnie. Okazało się, że zachowanie ojca daje jej porządnie w kość. Miała dosyć, ale nie wiedziała, jak mu o tym powiedzieć. Długo rozmawiałyśmy.

– Rozważam przeniesienie się do babci – powiedziałam.

– Czy to znaczy, że chcecie się rozwieść? – spytała córka.

– Nie. Nie wiem – przyznałam.

Przez dłuższy czas nie odzywała się. Później jednak przyznała:

– Może faktycznie to nie jest zły pomysł. Może wreszcie coś do taty dotrze.

Przeniosłyśmy się do mojej mamy, z którą Wika zawsze miała świetny kontakt. Za to mąż wściekł się, kiedy powiedziałam mu o swojej decyzji. Przychodził pod dom mamy. Darł się na całą ulicę, że to uprowadzenie dziecka. Zagroził, że doniesie policji. W końcu któregoś dnia Wiktoria nie wytrzymała i do niego wyszła.

– Tato, idź już do domu – poprosiła.

– Ale chodź ze mną – zaproponował.

– Nie – odpowiedziała. – Tu mi dobrze.

To podziałało jak zimny prysznic. Chyba dopiero wtedy pojął, że Wiktoria nie jest przetrzymywana wbrew swojej woli. 

Wierzę, że „z daleka” wszystko się jeszcze ułoży

Minęło kilka miesięcy. Widujemy się na ulicy. Zawsze z daleka. Mąż nie podchodzi do mnie. Nie dzwoni. Wiem, że spotkał się kilka razy z córką, że rozmawiali. Musiałam podjąć trudną i bolesną decyzję, ale myślę, że była słuszna.

Czy mój mąż jest złym ojcem? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Chyba nie? Na pewno Wiktoria jest dla niego najważniejszą osobą na świecie. I mam nadzieję, że relacje między nimi z czasem ułożą się jak najlepiej.

Czytaj także:
„Mój facet ogląda się za młodymi dziewczynami i cyka obcym babkom fotki z ukrycia. A ja, głupia, chciałam za niego wyjść”
„To moja wina, że syn sięgnął dna. Serce mi się kraje, gdy wnuczek donosi, że tatuś znów spał na podłodze”
„Bieda u nas aż piszczy, a ja oddałam znaleziony portfel. Według teściowej jestem frajerką. Niestety, chyba ma rację”

Redakcja poleca

REKLAMA