„To moja wina, że syn sięgnął dna. Serce mi się kraje, gdy wnuczek donosi, że tatuś znów spał na podłodze”

Dziadek, który martwi sie o wnuka fot. Adobe Stock, fizkes
„Mam wyrzuty, że za bardzo rozpieściliśmy syna. Teraz, jako dorosły mężczyzna, nie radzi sobie w życiu i ucieka w alkohol. Podobno powinienem pozwolić, żeby sięgnął dna. Tylko, jak zrobić, żeby na to swoje dno nie pociągnął własnego dziecka?”.
/ 05.05.2022 05:22
Dziadek, który martwi sie o wnuka fot. Adobe Stock, fizkes

– Dziadku, coś bym ci powiedział, ale mamusia mi nie kazała… – mojego 4-letniego wnuka aż rozpierała chęć zdradzenia rodzinnej tajemnicy. Wróciliśmy z przedszkola i czekaliśmy na któreś z jego rodziców. Spóźniali się, a żadne nie dzwoniło, żeby uprzedzić, gdyby mały miał u mnie nocować. 

Szykowałem kolację, gdy Wiktorek znowu zaczął…

– Może ci jednak powiem dziadku, co się u nas wczoraj stało? Chcesz?

Nie chciałem! Doskonale wiem, co się tam mogło dziać. Przecież, to nie pierwszy raz…

– Tatuś znowu spał na podłodze – mówi wnuczek.

Moja świętej pamięci żona strasznie rozpuściła naszego jedynaka! Nie mówię, że to tylko jej wina; ja też byłem jak z masła, kiedy o coś poprosił albo się uparł. Przy takim wychowaniu szybko zrozumiał, że zrobimy, co będzie chciał.

W dzieciństwie bardzo nam chorował.  Wszystko się skończyło, kiedy wyprowadziliśmy się z naszego zapylonego miasta. Chłopak zmężniał, strzelił w górę, nabrał ciała. Niestety, charakteru rozpuszczonego królewicza nie dało się już naprostować. 

Naukę miał w nosie. Jego świadectwo ukończenia szkoły średniej wypłakaliśmy z żoną u nauczycieli. Do matury nie przystąpił; kiedy jego koledzy pisali egzamin, on balował w jakiejś knajpie.  Żona już chorowała, ale jestem pewien, że mogłaby jeszcze pożyć, gdyby nie ta zgryzota z naszym synem. Wydawało się, że śmierć matki wstrząsnęła naszym synem; nawet podjął pracę i przestał się spotykać z tym towarzystwem spod budki z piwem. 

Kiedy syn poznał Marylkę, całkiem się uspokoiłem. Dziewczyna była spokojna, rozsądna, miła – syn świata poza nią nie widział. Wkrótce po ślubie urodził im się Wiktorek. Rodzice synowej i ja złożyliśmy się i kupiliśmy młodym mieszkanie; nie za wielkie, ale na początek wystarczyło. Mój syn dobrze zarabiał, synowa była gospodarna i kochająca, czego było więcej chcieć?

A jednak... Pewnie jeszcze długo bym o niczym nie wiedział, bo synowa ukrywała wybryki swego męża, ale malutki Wiktorek powiedział mi kiedyś, że „tatuś znowu spał na podłodze, w przedpokoju” i że często tak robi „kiedy go przyprowadzają panowie”. Wiedziałem, jacy to panowie i co się zaczęło...

Czy mam pozwolić synowi sięgnąć dna?

Stawałem na głowie, żeby przemówić synowi do rozumu! Chodziłem do poradni AA, namawiałem syna na leczenie. Wszystko, jak kulą w płot! Wyrzucili go z pracy za alkohol. Wtedy, w tajemnicy przed nim zacząłem pomagać finansowo synowej i Wiktorkowi.

Opłacałem czynsz, świadczenia, przedszkole, ubrania i jedzenie.  Syn, kiedy się zorientował, że nie musi pracować, a i tak na wszystko starcza, zaczął jeszcze bardziej rozrabiać. Zauważyłem także, że moja synowa, jakby coraz mniej się wszystkim przejmuje, zaczynam podejrzewać, że poznała kogoś
i chyba chce sobie na nowo ułożyć życie.

Tylko co z Wiktorkiem? On najbardziej zapłaci za głupotę mojego syna. Myślałem, żeby może oddać im wszystkie moje oszczędności. Niech gdzieś wyjadą, zaczną od początku. Ale jeden pan psycholog powiedział, że to zły pomysł. Podobno powinienem pozwolić, żeby syn sięgnął dna. Albo się odbije, albo tam zostanie…

To nawet brzmi rozsądnie. Tylko, jak zrobić, żeby na to swoje dno nie pociągnął własnego dziecka?

Czytaj także:
„Głupie zabawy w wywoływanie duchów mogą spowodować tragedię. Zostawmy zmarłych tam, gdzie są”
„Przyjaciółka najpierw zaciągnęła mojego męża do łóżka, a teraz chciała zniszczyć mi karierę. Za co płacę tak wysoką cenę?”
„Mój chrześniak ma zaraz komunię. Żeby dać mu 200 zł, muszę je odjąć od ust własnemu dziecku, a to i tak mało”

Redakcja poleca

REKLAMA