Miałam szczęście. Szczęście w nieszczęściu, jak to się mówi. Dlaczego? Bo w porę zorientowałam się, że mój chłopak – a właściwie to już narzeczony – ma wszelkie predyspozycje, by zostać niewiernym mężem. Odkryłam ciemną stronę jego natury.
Poznaliśmy się w galerii handlowej. Byłam wtedy na zakupach, szukałam kiecki na sobotnią imprezę. Przechadzałam się między półkami, kiedy podszedł do mnie ładny chłopak i zapytał, czy pomóc mi coś wybrać. Byłam pewna, że to ktoś z obsługi.
– Nie, dziękuję. Tak tylko patrzę. Jak będę czegoś potrzebować, to pana zawołam.
– Ale mnie może wtedy już tu nie być – odpowiedział z uśmiechem.
– To poproszę pana koleżankę.
– Ja tu nie pracuję. Kupowałem sobie spodnie i zauważyłem, że ma pani kłopot z wyborem. Chętnie doradzę.
– Ojej, przepraszam, myślałam…
– Nie szkodzi. Pytanie tylko, czy się przydam. Szuka pani czegoś na konkretną okazję czy na co dzień?
– Na imprezę. Dziękuję za propozycję, ale wolę sama robić zakupy.
– Jak pani uważa, ale myślę, że w tamtej bluzce byłoby pani świetnie.
– Szukam sukienki…
– A widzi pani tamtą czerwoną? – pokazał na wieszak stojący kilka metrów dalej.
Pociągnął mnie za rękę, a ja nie mogłam się oprzeć. Poszłam za nim, przymierzyłam tę proponowaną przez niego kieckę, a potem jeszcze kilka, które przyniósł mi do przymierzalni. Był tak bezpośredni, że bez protestu poddawałam się jego prośbom. Oszołomiła mnie jego śmiałość i zdecydowanie.
Koleżanki mi go zazdrościły
Trochę się krępowałam, ale zwyciężyła ciekawość. Ekscytacja przygodą. Już dawno przy żadnym chłopaku nie czułam takiego dreszczyku. Wynikało to pewnie z jego pewności siebie. Faceci często czują się onieśmieleni w moim towarzystwie, bo nieskromnie powiem, że dobrze wyglądam. Marcin w ogóle nie miał tego problemu. Pewnie dlatego poszłam z nim na kawę, a potem – już na koniec naszego pierwszego spotkania – dałam się zaprosić do kina.
Na drugiej randce też nie zabrakło mu śmiałości, by mnie pocałować, a na trzeciej zbliżyć się jeszcze bardziej. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy zostałam jego dziewczyną.
Koleżanki też były nim zachwycone. Marcin był bardzo przystojny i prowokujący. Emanował aurą, która powodowała, że niemal każda babka miała do niego słabość. Pamiętam pewną sytuację z początku naszej znajomości… To było na imprezie, jedna z dziewczyn wyraźnie miała na Marcina ochotę. Chodziła za nim krok w krok, zaczepiała go, zagadywała, o coś pytała. Musiałam zareagować. Wzięłam ją na stronę i dość ostro wyraziłam swoje zdanie na temat takiego zachowania. Obraziła się wtedy i wyszła.
– Co się stało? – zapytał mnie Marcin, który z oddali obserwował naszą rozmowę.
– Powiedziałam jej, że jesteś mój!
– Naprawdę?
– Nie widziałeś, że próbuje cię zbałamucić? – odpowiedziałam pytaniem.
– Nie czułem się zbałamucony – uśmiechnął się i spojrzał na drzwi, którymi wyszła.
Wtedy w jego spojrzeniu zobaczyłam coś dziwnego, groźnego, drapieżnego. Jakby wygłodniały lis patrzył na kurczaka.
– Marcin…
– Tak? – zbliżył się do mnie i wsunął mi rękę pod spódnicę. Dotknął majtek. Zrobiło się gorąco. Natychmiast wyszliśmy z imprezy.
Która kobieta nie marzy, by jej partner miał to „coś”? By potrafił rozpalić zmysły. Marcinowi udawało się to bez trudu. Byłam w nim zakochana i chętnie ulegałam jego nastrojom. Wierzyłam, że jest mi wierny. Że mnie kocha i właśnie z tej miłości rodzi się jego namiętność. Że jest gorąca, ale też czysta, szczera. I że mogę się czuć przy nim bezpieczna. Ufałam mu.
Gdy po dwóch latach znajomości poprosił mnie o rękę, zgodziłam się. Nie miałam wątpliwości, nie wahałam się. Chciałam tego. Dziś, kiedy wiem, w co bym się wpakowała, przechodzą mnie ciarki.
Poznałam się na nim przypadkiem. W tym samym miejscu, w którym mnie oczarował. Tam, gdzie się poznaliśmy. W tamtą sobotę poszliśmy na zakupy. Bez żadnego większego powodu. Ja potrzebowałam kilku bluzek, a Marcin chciał kupić buty. Znalazł je szybko, a potem chodził za mną, gdy wybierałam coś dla siebie. Szybko się zmęczył.
Tak jak każdy facet, nie lubił chodzić po sklepach. Ten pierwszy raz był wyjątkiem, metodą na poznanie. Poprosił mnie więc, żebym pozwoliła mu usiąść w niewielkim bistro, napić się kawy i odpocząć. Nie miałam nic przeciwko temu, bo nie należę do kobiet, które swojego faceta do czegokolwiek zmuszają. Poszłam więc do moich ulubionych sklepów, a on przysiadł w otwartej kawiarni.
Nie wierzyłam w to, co widzę
Los chciał, że zostawiłam portmonetkę w jednej z toreb, które miał przy sobie. Uświadomiłam to sobie po piętnastu minutach, gdy przyszła pora zapłacić za bluzkę. Poprosiłam więc ekspedientkę, by mi ją odłożyła, i poszłam do Marcina. Siedział tam, gdzie go zostawiłam. Wypatrzyłam go już z daleka.
Szłam prosto do niego, ale on mnie nie widział. Był odwrócony w stronę trzech młodych dziewczyn. Na początku nie wydało mi się to podejrzane, ale gdy się zbliżyłam, zobaczyłam na jego twarzy figlarny uśmiech. Zatrzymałam się instynktownie, a potem już z rozmysłem schowałam się za filarem.
Marcin wpatrywał się w te dziewczyny bezczelnie i nachalnie. A one chichotały, bo zauważyły jego zainteresowanie. Były od mnie dużo młodsze. Pewnie na początku studiów, a może nawet jeszcze w ogólniaku. Zrobiło mi się gorąco i już chciałam wyjść z ukrycia, żeby go przywołać do porządku, ale wtedy na horyzoncie pojawiła się inna dziewczyna. Bardzo atrakcyjna i bardzo skąpo ubrana. Tym razem już nieco starsza. Najpewniej w moim wieku.
Wtedy Marcin zrobił coś, co mnie zaskoczyło. Wygrzebał z portfela pieniądze, rzucił na stolik, chwycił torbę z zakupami i ruszył za nią. Tak, za nią. Byłam pewna, bo poszłam w jego ślady.
Gdy dziewczyna weszła do sklepu, Marcin wszedł za nią. Zostałam na zewnątrz i przez szybę obserwowałam, co zrobi. A mój narzeczony, człowiek, za którego miałam wyjść za mąż, wyciągnął telefon i zaczął… cykać zdjęcia. Udawał, że coś tam przegląda, ale co jakiś czas ewidentnie kierował obiektyw aparatu w stronę dziewczyny i strzelał fotki.
Zrobiło mi się słabo. Poszłam stamtąd szybko. A właściwie uciekłam, zawstydzona, jakby to mnie przyłapano na czymś hańbiącym. Ukryłam się w damskiej toalecie, a gdy ochłonęłam, zadzwoniłam do niego. Powiedziałam, że możemy wychodzić.
Nie odzywałam się do niego przez całą drogę, ale nic nie zauważył. Gadał coś do mnie, opowiadał jakieś historyjki, a ja myślałam tylko o tym, co zobaczyłam. Co to było? Czego stałam się świadkiem?
W domu zaczekałam, aż pójdzie się myć, a wtedy chwyciłam jego telefon i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Były tam! Nie tylko tej dziewczyny, ale jeszcze jakiś dwóch mi nie znanych, ale też bardzo ładnych i wyzywająco ubranych. Byłam naprawdę wściekła.
Nagle Marcin wyszedł z łazienki tylko w ręczniku. Jego mina świadczyła o tym, że chce się kochać. Dobrze ją znałam.
– Co to za cholerne zdjęcia masz w telefonie? – wrzasnęłam, wymachując jego komórką. – Dlaczego fotografowałeś tę dziewczynę w sklepie!? Kim ty jesteś? Jakimś zboczeńcem?!
Zamurowało go. Dłuższą chwile stał, milcząc. A potem wyjął mi z ręki telefon, jakby chciał sprawdzić, o czym mówię.
– Dajże spokój. To przecież taka zabawa… – odezwał się w końcu.
– Jaka zabawa? Po co ty to robisz? Jesteś podglądaczem?
– A ty się nie oglądasz za facetami? – spytał z głupią miną.
– Oglądanie to jedno, a robienie im zdjęć to coś zupełnie innego. Po co ci one?
– Właściwie… po nic – wzruszył ramionami, a potem dodał coś, co wyjaśniło całą sprawę: – Trochę podkręcają atmosferę. No wiesz, mam wtedy większą ochotę na ciebie…
– Co?!
Wybiegłam z mieszkania i pojechałam do rodziców. Powiedziałam im, że Marcin mnie zdradził. W sumie tak przecież było. Czułam się zdradzona . Nazajutrz wyprowadziłam się z naszego mieszkania i zerwałam zaręczyny.
To były bardzo trudne chwile. Marcin próbował mnie udobruchać, przekonać, żebym do niego wróciła. Ale ja trzymałam się swojego postanowienia. Nie jestem głupia, żeby wierzyć, że to zwykła zabawa, że te zdjęcia nic nie znaczyły. Zresztą, kolejne argumenty zniechęcały mnie do niego jeszcze bardziej.
Pamiętam naszą ostatnią telefoniczną rozmowę. Usłyszałam wtedy:
– Zrozum, to tylko taka gra. Przecież tobie też robiłem fotki. Tamtego dnia, gdy się poznaliśmy… Pomyśl, gdyby nie ta zabawa, dziś w ogóle byśmy się nie znali.
– Dobrze by było! – odpowiedziałam i rzuciłam słuchawkę.
Tak się to wszystko skończyło.
Czytaj także:
„Moja mama postradała zmysły. Jeśli uważa, że pozwolę roztrwonić ojcowiznę na jej starcze widzimisię, to się grubo myli”
„Moje eks to wariatki, desperatki i chmara zazdrośnic. Obiecywałem sobie, że kończę z babami. Wtedy spotkałem Iwonę”
„Dostarczałem pizzę na wieczór panieński. Pijane druhny zmusiły mnie do tańczenia i rozbierania się przed panną młodą”