Mam 30 lat i od zawsze marzyłam o własnym sklepie z rękodziełem. Od małego uwielbiałam tworzyć, malować, szyć i kleić. Każda wolna chwila spędzona na tworzeniu czegoś własnymi rękami sprawiała mi ogromną radość. Jednak marzenia to jedno, a rzeczywistość to zupełnie inna bajka. Przez kilka lat pracowałam w różnych firmach, zbierając doświadczenie i oszczędzając pieniądze, ale ciągle brakowało mi wystarczającej sumy, aby otworzyć własny biznes.
Mój mąż, Piotr, zawsze mnie wspierał i motywował.
– Zosia, dasz radę, wierzę w ciebie – powtarzał, kiedy traciłam nadzieję.
Zaczęliśmy rozważać różne opcje, jak zdobyć brakujące fundusze. Ostatecznie zdecydowałam się poprosić o pomoc moją kuzynkę Karinę, która była finansowo stabilna. Zgodziła się pożyczyć mi pieniądze, co wydawało się spełnieniem marzeń.
Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Sklep zaczął działać, a ja czułam, że w końcu robię coś, co naprawdę kocham. Piotr pomagał mi w każdej wolnej chwili, a ja byłam pełna energii i optymizmu. Jednak sielanka nie trwała długo. Karina, która na początku wydawała się bardzo pomocna, zaczęła wywierać na mnie presję.
– Zosia, pamiętaj, że masz dług do spłacenia – powtarzała coraz częściej.
Miałyśmy ustalone warunki spłaty, które były dla mnie dość korzystne, ale Karina zaczęła domagać się szybszego zwrotu pieniędzy. Czułam, że coś jest nie tak, ale nie chciałam wierzyć, że moja własna kuzynka mogłaby mi to zrobić z zazdrości.
Wkrótce sprawy zaczęły się komplikować, a rodzinna harmonia, którą zawsze ceniliśmy, została wystawiona na próbę. Moja matka, Lilka, starała się mnie wspierać, ale ojciec Kariny, Mikołaj, bronił postawy swojej córki. Czułam, że nasze relacje rodzinne stają się coraz bardziej napięte, a motywy Kariny stawały się coraz bardziej podejrzane.
Pilnowała mnie jak cerber
Piotr siedział przy kuchennym stole, przeglądając dokumenty związane z naszym sklepem. Jego skupienie i determinacja zawsze mnie podnosiły na duchu. Uśmiechnęłam się do niego, wchodząc do kuchni.
– Skarbie, wiesz, że dzięki tobie sklep zaczyna naprawdę prosperować? – powiedziałam, stawiając przed nim kubek świeżo zaparzonej kawy.
– Wiesz, Zosiu, to wszystko dzięki twojej ciężkiej pracy. Ja tylko pomagam, jak mogę – odpowiedział, odwzajemniając uśmiech.
Usiadłam obok niego i zaczęliśmy omawiać plany na najbliższe tygodnie. Byłam pełna entuzjazmu, ale nagle zadzwonił telefon. Spojrzałam na ekran – to była Karina. Czułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej.
– Halo, Karina? – odebrałam, próbując zachować spokój.
– Zosia, musimy porozmawiać. Co się dzieje z pieniędzmi, które ci pożyczyłam? Zwlekasz z ich zwrotem, a miałyśmy umowę – powiedziała surowo.
– Karina, przecież ustaliłyśmy, że będę spłacać dług w ratach przez najbliższy rok. Sklep dopiero zaczyna przynosić zyski, potrzebuję czasu – próbowałam wyjaśnić.
– Nie, Zosia, nie możemy tak tego zostawić. Potrzebuję tych pieniędzy szybciej. Inaczej będziemy miały poważny problem – odparła bezlitośnie.
– Ale Karina, to nie jest fair! – wybuchłam. – Ustaliliśmy coś innego, a teraz zmieniasz zdanie? To niemożliwe!
Piotr spojrzał na mnie zaniepokojony, słysząc mój podniesiony głos. Widziałam, jak jego twarz staje się coraz bardziej napięta.
– Co się dzieje, kochanie? – zapytał cicho.
Odstawiłam telefon na stół i opowiedziałam mu o rozmowie z Kariną. Byłam zdenerwowana i rozczarowana jej postawą. Piotr podszedł do mnie, objął mnie ramieniem i delikatnie ucałował w czoło.
– Spokojnie, Zosiu. Znajdziemy jakieś rozwiązanie. Może uda nam się przekonać Karinę, żeby dała nam więcej czasu – powiedział, starając się mnie uspokoić.
W głowie miałam mętlik. Z jednej strony byłam wdzięczna za pomoc kuzynki, ale z drugiej zaczynałam mieć wątpliwości co do jej intencji. Czy naprawdę chciała mi pomóc, czy może miała ukryte motywy?
– Nie wiem, Piotr. Zaczynam się zastanawiać, czy Karina rzeczywiście chciała mi pomóc, czy może... czy może zazdrości mi, że coś zaczyna mi się układać – powiedziałam, nie kryjąc swoich obaw.
Piotr zmarszczył brwi, zastanawiając się nad moimi słowami. Wiedział, że relacje rodzinne mogą być skomplikowane, ale zawsze starał się patrzeć na sprawy pozytywnie.
– Zosia, nie martw się na zapas. Porozmawiamy z nią, spróbujemy znaleźć kompromis. A jeśli będzie trzeba, poszukamy innych rozwiązań. Razem damy radę – zapewnił mnie, ściskając moją dłoń.
Czułam, że mam wsparcie Piotra, ale niepokój związany z Kariną nie znikał. Wiedziałam, że czeka nas trudna rozmowa i że muszę być gotowa na każdą ewentualność.
Atmosfera robiła się naprawdę nieznośna
Niedzielny obiad u mojej mamy miał być okazją do spędzenia czasu z rodziną, ale wiedziałam, że nie unikniemy trudnych rozmów. Mama zadzwoniła rano, prosząc, żebyśmy przyszli wcześniej, bo chciała porozmawiać o czymś ważnym. Czułam, że chodzi o sytuację z Kariną.
– Dzieci, dobrze, że już jesteście. Chciałam z wami porozmawiać przed przyjściem reszty rodziny – zaczęła Lilka, podając nam kawę.
– O co chodzi, mamo? – zapytałam, choć miałam przeczucie, co usłyszę.
– Karina dzwoniła do mnie wczoraj wieczorem. Była bardzo zdenerwowana. Twierdzi, że zwlekasz ze spłatą długu i że to powoduje u niej problemy finansowe – powiedziała mama, patrząc na mnie z troską.
– Mamo, to nie tak. Miałyśmy ustaloną umowę, ale Karina teraz chce, żebym zwróciła pieniądze szybciej. To jest nierealne, dopiero zaczynamy się rozwijać – tłumaczyłam, czując rosnące napięcie.
– Wiem, kochanie, wiem. Karina czasami potrafi być impulsywna. Musimy porozmawiać i znaleźć rozwiązanie, które zadowoli obie strony – powiedziała mama, głaszcząc mnie po ramieniu.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, drzwi otworzyły się i weszła Karina z tatą. Widziałam, że jest w bojowym nastroju.
– Zosia, musimy porozmawiać – zaczęła od razu, bez żadnych uprzejmości.
– Karina, spokojnie. Usiądźmy i porozmawiajmy jak dorośli – próbowałam zachować spokój.
– Nie ma o czym rozmawiać. Pożyczyłam ci pieniądze, a ty nie oddajesz. To nie w porządku – wybuchnęła.
– Karina, miałyśmy ustaloną umowę. Dlaczego nagle zmieniasz zasady? – zapytałam, starając się zrozumieć jej motywy.
– Bo... bo potrzebuję tych pieniędzy. To wszystko – odpowiedziała, unikając mojego spojrzenia.
W tym momencie wtrącił się tata Kariny, Mikołaj.
– Dziewczyny, spokojnie. Karina, musisz dać Zosi czas. To nie jest łatwe, zwłaszcza na początku biznesu. Pamiętaj, że rodzina powinna się wspierać.
– Ale tato, to są moje pieniądze. Mam prawo ich oczekiwać – upierała się Karina.
Mama, widząc, że sytuacja staje się coraz bardziej napięta, próbowała załagodzić konflikt.
– Może znajdziemy jakieś rozwiązanie, które będzie dobre dla obu stron. Karina, daj Zosi trochę więcej czasu. Zosia, spróbuj spłacić część długu wcześniej, jeśli to możliwe.
Piotr, który do tej pory milczał, w końcu się odezwał.
– Zosiu, może moglibyśmy znaleźć jakieś dodatkowe źródło finansowania, żeby spłacić część długu szybciej?
Czułam, że to nie będzie łatwe, ale musiałam spróbować.
– Dobrze, postaram się znaleźć jakieś inne rozwiązanie. Karina, proszę, daj mi jeszcze kilka miesięcy. Zobaczysz, że wszystko się ułoży.
Kuzynka milczała przez chwilę, a potem westchnęła ciężko.
– Dobrze, ale pamiętaj, że to ostatnia szansa. Nie mogę czekać w nieskończoność.
Rozmowa była trudna, ale miałam nadzieję, że to początek rozwiązania problemu. Wiedziałam, że czeka mnie ciężka praca, ale z pomocą Piotra i wsparciem mamy, czułam, że damy radę.
Nie chodziło tylko o pieniądze
Minęło kilka tygodni, a napięcie między mną a Kariną wciąż było wyczuwalne. Chociaż zgodziła się dać mi więcej czasu, czułam, że nie jest z tego zadowolona. Sklep rozwijał się dobrze, ale wciąż było wiele do zrobienia, by osiągnąć stabilność finansową. W dodatku Karina nadal wywierała na mnie presję, a ja czułam, że coś jest nie tak.
Pewnego popołudnia przypadkiem podsłuchałam rozmowę Kariny z Jackiem, jej bratem. Byłam w sklepie, kiedy weszli do biura, sądząc, że jestem zajęta w magazynie. Słysząc ich głosy, postanowiłam się nie odzywać i wysłuchać, o czym rozmawiają.
– Karina, nie uważasz, że przesadzasz z tą presją na Zosię? Przecież ona robi, co może – powiedział Jacek.
– Jacek, nie rozumiesz. To nie chodzi tylko o pieniądze. Ona zawsze była tą lepszą, zawsze wszyscy ją chwalili. Chcę jej pokazać, że nie wszystko idzie jej tak łatwo, jak jej się wydaje – odpowiedziała Karina, a jej głos drżał z emocji.
– Zazdrościsz jej? Naprawdę, Karina? – Jacek był wyraźnie zaskoczony.
– Może trochę. Zawsze miała wszystko, czego chciała. Teraz ma ten swój sklep i jeszcze ma wsparcie Piotra. A ja? Musiałam wszystko zdobywać sama – wyznała Karina, a w jej głosie było słychać frustrację.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Zrozumiałam, że jej motywacje były o wiele bardziej skomplikowane, niż przypuszczałam. Czułam mieszankę złości i smutku. Wiedziałam, że muszę z nią porozmawiać.
Wysunęłam się z magazynu, starając się zachować spokój.
– Słyszałam waszą rozmowę. Karina, dlaczego mi tego nie powiedziałaś? Zamiast tego wywierałaś na mnie presję, jakbym była twoim wrogiem – powiedziałam, starając się opanować emocje.
– Zosia, ja... przepraszam. Nie chciałam, żeby tak to wyglądało. Po prostu... zawsze czułam, że jestem w twoim cieniu – przyznała, spuszczając wzrok.
– Karina, nigdy nie chciałam, żebyś czuła się gorsza. Jesteśmy rodziną, powinniśmy się wspierać, a nie rywalizować. Jeśli masz jakieś problemy, powiedz mi. Może razem znajdziemy rozwiązanie – próbowałam ją przekonać.
Karina milczała przez chwilę, a potem westchnęła ciężko i wyszła.
Dała się ponieść złym emocjom
Minęło kilka dni od naszej rozmowy z Kariną, a ja wciąż nie mogłam przestać myśleć o tym, co powiedziała. Zrozumiałam, że zazdrość i rywalizacja były głęboko zakorzenione w jej sercu, ale teraz miałyśmy szansę to naprawić. Sklep nadal prosperował, a ja pracowałam ciężej niż kiedykolwiek, żeby zebrać pieniądze na spłatę długu.
Pewnego wieczoru, wracając z pracy, zobaczyłam Karinę czekającą na mnie przed naszym domem. Była wyraźnie zdenerwowana. Wyszłam do niej i zaprosiłam ją do środka.
– Zosia, muszę ci coś wyznać. Wiesz, kiedy pożyczałam ci pieniądze, miałam nadzieję, że twój biznes się nie uda. Myślałam, że jeśli poniesiesz porażkę, poczuję się lepiej. Ale teraz widzę, jak bardzo się myliłam – powiedziała, a jej głos drżał.
Byłam w szoku. Wiedziałam, że Karina miała swoje problemy, ale nie spodziewałam się, że aż tak głęboko tkwiła w zazdrości. Starałam się zachować spokój.
– Karina, dlaczego mi tego nie powiedziałaś wcześniej? Mogłyśmy razem znaleźć rozwiązanie – odpowiedziałam, starając się zrozumieć jej motywy.
– Bo bałam się, że mnie odrzucisz. Wiem, że to, co zrobiłam, było złe. Zosia, naprawdę przepraszam – powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Wiedziałam, że muszę jej wybaczyć, jeśli chcemy naprawić naszą relację.
Pewnego wieczoru, kiedy wróciłam do domu po spotkaniu z doradcą finansowym, zauważyłam, że Piotr jest jakiś nieswój.
– Co się stało, Piotr? – zapytałam zaniepokojona.
– Zosia, muszę ci coś powiedzieć. Dzisiaj rozmawiałem z Jackiem. Powiedział mi, że Karina od dawna miała problemy finansowe, ale bała się przyznać. Dlatego tak naciskała – wyznał Piotr.
Czułam, że muszę porozmawiać z Kariną jeszcze raz. Następnego dnia poszłam do niej. Spotkałyśmy się w jej mieszkaniu, a ja od razu przeszłam do rzeczy.
– Karina, Jacek powiedział mi o twoich problemach finansowych. Dlaczego mi tego nie powiedziałaś? Mogłyśmy razem znaleźć rozwiązanie – zaczęłam, starając się zachować spokój.
Kuzynka spojrzała na mnie z wdzięcznością. Wiedziałam, że czeka nas jeszcze wiele trudnych rozmów,
Minęło kilka miesięcy od naszej rozmowy. Karina i ja ciężko pracowałyśmy nad realizacją naszego planu, a nasze relacje powoli wracały do normy. Sklep prosperował coraz lepiej, a ja z dumą mogłam powiedzieć, że zaczynamy spłacać dług zgodnie z nowym harmonogramem.
Karina zrozumiała, że pożyczka, której mi udzieliła w pewnym sensie ją uratowała, bo moja regularna spłata zasiliła rodzinne konto wtedy, gdy ich własne oszczędności już zniknęły. Wiadomo, że pieniądze nieraz mogą wywołać konflikty w rodzinie, ale czasem warto spróbować, bo może się okazać, że wszystkim wyjdzie to tylko na dobre.
Zofia, 33 lata
Czytaj także:
„Nie po to poświęciłam czas i kasę na naukę, by teraz gnić przy garach i mopie. Wystawiłam mężowi rachunek i zwiałam”
„Mąż mojej przyjaciółki miał miłą twarz, ale lepkie rączki. Skradł nie tylko jej serce, ale także nasz drogi sprzęt”
„Przyjaciel wycenił naszą przyjaźń na 80 tysięcy. Napakował kieszenie kasą i zniknął z moimi marzeniami”