Codzienność nie była dla mnie łaskawa. Z jednej strony byłam matką i żoną, która chciała dać swojej rodzinie wszystko, co najlepsze, a z drugiej – codziennie walczyłam z coraz większymi problemami finansowymi. Kiedyś wydawało mi się, że dam radę, że jakoś to wszystko poskładam. Ale od jakiegoś czasu czułam, że zaczynam tracić kontrolę.
Córka chciała mieć to co koleżanki
– Mamo, czy mogę dostać nowy plecak? – spytała Ola, patrząc na mnie z nadzieją w oczach.
Poczułam, jak serce ściska mi się z żalu. Wiedziałam, że Ola chciałaby mieć to, co jej koleżanki – nowe przybory, kolorowy piórnik, markowe buty. Ale my nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Nasz budżet ledwo starczał na codzienne potrzeby. Janusz pracował na etacie, robił, co mógł, ale pensja, którą przynosił do domu, nie wystarczała na pokrycie wszystkich wydatków. A przecież ja też starałam się dorobić, choćby drobnymi pracami na zlecenie. Mimo to, co miesiąc balansowaliśmy na granicy.
– Zobaczymy, kochanie – odpowiedziałam Oli, starając się, by mój głos brzmiał normalnie. W środku jednak czułam, jakby coś we mnie pękało.
Nie wiedziałam, co robić
Wieczorami, gdy Janusz zasypiał, siadałam przy stole w kuchni i wpatrywałam się w ekran laptopa. Przeglądałam oferty pożyczek, kalkulowałam, analizowałam... i za każdym razem dochodziłam do tego samego punktu. Czułam, że jestem w potrzasku. Pomoc finansowa od państwa w postaci 300 plus, choć potrzebna, nie była wystarczająca. A ja chciałam, żeby Ola miała wszystko, czego potrzebuje. Nie mogłam znieść myśli, że mogłaby czuć się gorsza od innych dzieci w szkole.
– Co mam robić? – szeptałam do siebie, czując narastającą panikę.
Wiedziałam, że jeśli zdecyduję się na pożyczkę, nie będzie odwrotu. Janusz nigdy by tego nie zrozumiał, nie zaakceptowałby mojego wyboru. Ale czy miałam inne wyjście? Byłam matką i to na mnie spoczywała odpowiedzialność za dobro naszej córki. Tylko czy byłam gotowa ponieść tego koszt? Przerażały mnie konsekwencje, ale jeszcze bardziej bałam się zawieść Olę. Zdecydowałam się na niewielką pożyczkę.
Córka była szczęśliwa
Zabrałam Olę na zakupy szkolne, próbując ukryć narastający niepokój. Sklep był jak spełnienie dziecięcych marzeń – piórniki, plecaki, kolorowe zeszyty – wszystko błyszczało i kusiło. Ola była zachwycona, biegała między półkami, pokazując mi kolejne rzeczy, które jej się podobały.
– Mamo, zobacz, jaki piękny plecak! – zawołała, podnosząc jeden z najdroższych modeli.
Przez chwilę przyglądałam się, jak Ola z radością oglądała kolejne przybory. Każdy uśmiech na jej twarzy sprawiał, że czułam coraz większy ciężar na sercu.
– Może ten... – próbowałam wskazać coś tańszego, ale widziałam, jak jej uśmiech blaknie.
Poddałam się. Wzięłam głęboki oddech i pozwoliłam jej wybrać to, co chciała. Wiedziałam, że będzie to kosztować więcej, niż mogliśmy sobie pozwolić, ale w tamtej chwili ważniejsze było dla mnie, żeby Ola była szczęśliwa. A pożyczkę kiedyś spłacę.
Gdy wracałyśmy do domu z torbami pełnymi zakupów, czułam się rozdarta. Wiedziałam, że podjęłam ryzyko, którego konsekwencje mogą być dla nas wszystkich bolesne. Ale przecież chodziło o Olę, o jej radość, o to, by czuła się jak inne dzieci.
Próbowałam oszukać męża
Po powrocie do domu starałam się zachować spokój, ale Janusz od razu zauważył nowe zakupy.
– Agnieszka, skąd mieliśmy na to pieniądze? – spytał, unosząc brwi i spoglądając na torby pełne przyborów szkolnych.
Zamrugałam szybko, próbując znaleźć odpowiednie słowa.
– Dostałam trochę więcej dodatku na szkolne wydatki – skłamałam półgłosem, mając nadzieję, że to wystarczy.
Janusz patrzył na mnie przez chwilę, jakby próbował ocenić, czy mówiłam prawdę. Czułam, jak napięcie w powietrzu rośnie. Wiedziałam, że nie mogę go przekonać w nieskończoność.
– Więcej dodatku? – powtórzył, marszcząc czoło. – Przecież wiesz, ile dostajemy. To nie wystarczy na takie zakupy.
– No tak, ale... – zaczęłam, ale głos mi się załamał. – Po prostu chciałam, żeby Ola miała to, czego potrzebuje.
Janusz westchnął ciężko, odwracając wzrok. W milczeniu odłożył torby na bok, jakby próbując nie myśleć o tym, co właśnie usłyszał. Wiedziałam, że zasiało to w nim ziarno podejrzeń. Próbowałam przekonać siebie, że zrobiłam to dla dobra naszej córki, ale strach przed ujawnieniem prawdy ściskał mnie w gardle.
Dowiedział się o pożyczce
Janusz przez kilka dni zachowywał się dziwnie, jakby coś go trapiło. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim odkryje prawdę, ale próbowałam o tym nie myśleć. Skupiłam się na codziennych obowiązkach, ignorując napięcie, które czułam za każdym razem, gdy tylko na mnie spojrzał.
Pewnego wieczoru, gdy sprzątałam w salonie, Janusz wszedł do pokoju z poważnym wyrazem twarzy. Trzymał w rękach kilka dokumentów.
– Agnieszka, co to jest? – zapytał chłodno, pokazując mi papiery. Natychmiast rozpoznałam formularz pożyczkowy, który potajemnie podpisałam tydzień wcześniej.
Serce mi zamarło. Wiedziałam, że to moment, którego się obawiałam.
– Skąd to masz? – zapytałam drżącym głosem, próbując odsunąć od siebie panikę.
– Znalazłem to w szufladzie. Dlaczego wzięłaś pożyczkę bez mojej wiedzy? – Jego głos był pełen złości i rozczarowania.
Pokłóciliśmy się
– Janusz, ja... Ja chciałam tylko, żeby Ola miała wszystko, czego potrzebuje. 300 plus nie wystarczyło, a ja nie mogłam znieść myśli, że będzie czuła się gorsza od innych dzieci – tłumaczyłam się, czując, jak łzy zaczynają napływać mi do oczu.
– Nie mogłaś tego ze mną omówić? Jesteśmy rodziną, a ty podjęłaś decyzję za nas oboje! – Janusz uniósł głos, a w jego oczach pojawił się gniew, którego wcześniej nie widziałam.
Próbowałam złapać oddech, ale czułam, że grunt usuwa mi się spod nóg.
– Bałam się, że się nie zgodzisz, że powiesz, że musimy oszczędzać... Ale Ola... Ona niczego nie zrozumie...
– A myślisz, że ja to zrozumiem? Zrozumiem, że narażasz nas na większe długi, na większe problemy, tylko po to, żeby kupić kilka przyborów szkolnych? – Janusz potrząsnął głową, jakby nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
W tym momencie nie mogłam już powstrzymać łez. Płakałam, próbując się bronić, ale wiedziałam, że moja decyzja była nieodpowiedzialna. Wiedziałam, że zawiodłam nie tylko Janusza, ale i siebie. Nasze małżeństwo wisiało na włosku, a wszystko przez moją desperację, by uszczęśliwić córkę.
Mąż się wściekł
Janusz milczał przez dłuższą chwilę, a cisza między nami stawała się nie do zniesienia. W końcu odwrócił się do mnie plecami i ciężko opadł na kanapę. Patrzył przed siebie, jakby próbował przetrawić to, co właśnie się dowiedział. Moje łzy płynęły bez końca, ale on nawet na mnie nie spojrzał. Czułam, jakby między nami stanął mur, którego nie da się już zburzyć.
– Przepraszam, Janusz – wyszeptałam, siadając obok niego. – Naprawdę, przepraszam. Nie chciałam cię oszukiwać.
– A jednak to zrobiłaś – odparł, wciąż nie patrząc na mnie. W jego głosie było tyle bólu, że aż ścisnęło mnie w gardle. – Zrobiłaś to za moimi plecami, nie dając mi nawet szansy, żebyśmy razem podjęli decyzję. Jak mam ci teraz ufać, Agnieszka?
Poczułam, jak moje serce pęka na tysiąc kawałków. Wiedziałam, że straciłam coś, czego nie da się łatwo odzyskać. – Nie wiem, co mam powiedzieć. Myślałam tylko o Oli, o tym, żeby była szczęśliwa...
– A ja? Czy pomyślałaś o mnie? O tym, co to dla mnie znaczy? – Janusz w końcu na mnie spojrzał, a jego oczy były pełne rozczarowania.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Każde słowo, które próbowałam znaleźć, wydawało się puste i bezwartościowe. Widziałam, jak Janusz wstaje z kanapy i kieruje się do sypialni, zostawiając mnie samą w salonie. Drzwi zamknęły się za nim z głuchym hukiem, a ja zostałam sama z moimi myślami, rozpaczą i poczuciem winy, które zdawało się mnie dusić.
Całą noc nie mogłam zmrużyć oka, a każda minuta dłużyła się w nieskończoność. Myśli kłębiły się w mojej głowie, a strach przed tym, co mogło nastąpić, ściskał mnie za gardło. Czy nasze małżeństwo to przetrwa? Czy Janusz kiedykolwiek mi wybaczy? Nie wiedziałam, ale jedno było pewne – moje życie już nigdy nie będzie takie samo.
Obraził się i nawet nie udawał
Kiedy Janusz wrócił następnego dnia do domu po pracy, byłam pełna nadziei, że może rozmowa z Olą i zobaczenie jej radości z nowych rzeczy rozładuje napięcie. Ale jego twarz była zimna i zamknięta, jakby emocjonalnie oddalił się ode mnie jeszcze bardziej. Ola podbiegła do niego z szerokim uśmiechem, chwaląc się nowym plecakiem i kolorowymi przyborami, które tak bardzo chciała mieć.
– Tato, zobacz, jakie fajne rzeczy kupiła mi mama! – zawołała, prezentując swoje skarby.
Janusz spojrzał na nią przelotnie, bez cienia uśmiechu, a potem odwrócił wzrok.
– Cieszę się, że jesteś zadowolona – powiedział chłodno, nie starając się nawet udawać entuzjazmu.
Widziałam, jak uśmiech Oli powoli znika, a w jej oczach pojawia się zdezorientowanie. Próbowała jeszcze raz zwrócić na siebie jego uwagę, ale Janusz tylko skinął głową i zaczął rozpakowywać swoje rzeczy, ignorując ją zupełnie. W tamtej chwili dotarło do mnie, jak wielki błąd popełniłam.
Przez resztę wieczoru w domu panowała cisza. Janusz zamknął się w sobie, a Ola, zdezorientowana jego reakcją, wycofała się do swojego pokoju, zostawiając mnie samą z poczuciem, że nasze życie już nigdy nie będzie takie samo. Czy była szansa na naprawienie tego? Tego nie wiedziałam. Jedno było pewne – to, co miało być aktem miłości, stało się iskrą, która mogła nas wszystkich spalić.
Agnieszka, 35 lat
Czytaj także: „Mój sposób na podryw był żenujący, ale przyniósł efekt. Poderwałem super dziewczynę na babciny przepis na ogórki”
„Mój facet był hiszpańskim chorizo, ja zwykłym pasztetem. By na niego zasłużyć, chodziłam na bardzo krótkiej smyczy”
„Wszyscy się bali, że Karola zostanie starą panną. Po 30. urodzinach ciągle nie miała obrączki, a jej kwiat przekwitał”