„Wzięłam kredyt, by w końcu zostać mamą. Zostałam z brzuchem i długiem, bo mąż się nagle rozmyślił”

smutna kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, natapetrovich
„– Tomek, udało się! – krzyknęłam, pokazując mu test. Spojrzał na mnie, a potem na test, ale zamiast radości w jego oczach zobaczyłam coś innego – niepokój, a może nawet strach. – Co się stało? – zapytałam, próbując ukryć drżenie w głosie”.
/ 01.09.2024 14:30
smutna kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, natapetrovich

Codziennie rano budziłam się z tą samą myślą – może dziś się uda. Wpatrywałam się w okno sypialni, które wychodzi na nasz mały ogród. Z Tomkiem stworzyliśmy to miejsce z nadzieją, że kiedyś zobaczymy tu biegające dziecko, śmiejące się beztrosko.

Zawsze marzyłam, żeby zostać matką. Moje marzenie dojrzewało przez lata, z każdym kolejnym dniem, kiedy w szkole spotykałam się z dziećmi, które wypełniały mi życie radością. Radością i bólem, bo każda rozmowa z uczniami przypominała mi, że w domu czeka na mnie pustka.

Mąż mnie wspierał

Z Tomkiem jesteśmy razem od dziesięciu lat. On zawsze był moją oazą spokoju, człowiekiem, który potrafił opanować każdą burzę. Ale ostatnio coraz częściej zastanawiam się, co tak naprawdę myśli. Wiem, że chce tego dziecka tak samo jak ja... prawda? Przechodziliśmy razem przez każdy negatywny test ciążowy, każdy kolejny cykl nadziei i rozczarowań. A potem przyszedł ten dzień, kiedy lekarz oznajmił nam, że naturalne zajście w ciążę nie będzie możliwe.

Czułam, jak moje marzenia zaczynają się rozpadać, ale nie mogłam przestać walczyć. Tomek mówił, że powinniśmy spróbować in vitro, choć wiedziałam, że to będzie kosztowne. Zresztą, pieniądze to jedno, ale coraz częściej miałam wrażenie, że między nami coś pęka. Tomek starał się być wsparciem, ale widziałam, że coś go gryzie. Może to tylko stres? Może obawia się, że to wszystko się nie uda? A może chodzi o coś więcej?

Chciałam zaryzykować

Siedzieliśmy wieczorem przy stole, a ja czułam, jak serce bije mi szybciej. Musiałam poruszyć temat in vitro. Tomek był zmęczony po pracy, ale wiedziałam, że nie mogę już dłużej zwlekać.

– Tomek, myślałam o in vitro... – zaczęłam niepewnie, patrząc mu w oczy. Spojrzał na mnie, a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.

– Sabina, naprawdę chcesz tego? – zapytał cicho, jakby próbował upewnić się, że to nie chwilowa decyzja.

– Tak, chcę. To nasza szansa – odpowiedziałam, choć w jego głosie wyczułam coś dziwnego.

Tomek odetchnął ciężko i skinął głową.

– Dobrze, zrobimy to – powiedział. – Jeśli to dla ciebie takie ważne, zrobimy to.

Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, choć w głębi serca poczułam ukłucie niepokoju. Czy naprawdę tego chciał, czy tylko zgodził się dla mnie? Oczywiście, że chciał – przekonywałam samą siebie. Nie widziałam jego niepewności, a może nie chciałam jej widzieć. Byłam szczęśliwa, że się zgodził, że nie odmówił, mimo że to wszystko będzie kosztować więcej, niż możemy sobie pozwolić.

Musieliśmy wziąć kredyt

Wchodziliśmy do banku w ciszy. Dłoń Tomka lekko drżała, gdy ściskał moją rękę. Cały czas próbowałam nie myśleć o tym, jak ogromną decyzję podejmujemy, ale ciężar tej chwili był zbyt duży, by go zignorować. Pracownik banku zaprosił nas do swojego biura, gdzie mieliśmy podpisać umowę kredytową.

Siedziałam obok Tomka, patrząc na plik dokumentów przed nami. Czułam, jak serce bije mi coraz szybciej. Kredyt na in vitro – to było jak zakładanie się o przyszłość, której jeszcze nie było. Przez chwilę spojrzałam na Tomka. Był zamyślony, może nawet lekko spięty.

Podpisał dokumenty, a ja poczułam ulgę. Wreszcie ruszamy do przodu. Ale kiedy wychodziliśmy z banku, Tomek nagle zatrzymał się na chwilę i spojrzał na mnie poważnie.

Mam nadzieję, że to wszystko jest tego warte – powiedział cicho, prawie szeptem.

Uśmiechnęłam się, starając się zbagatelizować jego obawy.

– Kochanie, na pewno jest – odpowiedziałam, wierząc w to z całego serca.

Ale jego słowa utkwiły mi w głowie, pozostawiając dziwny, niepokojący cień. Cień, którego nie potrafiłam zignorować.

Zaszłam w ciążę

Kilka miesięcy później stałam w łazience, trzymając w dłoni test ciążowy. Patrzyłam na dwie różowe kreski, a moje serce waliło jak oszalałe. To się dzieje – jestem w ciąży! Nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Po tylu latach starań, po tych wszystkich rozczarowaniach, nasze marzenie w końcu się spełnia.

Wbiegłam do salonu, gdzie Tomek siedział przed komputerem.

– Tomek, udało się! – krzyknęłam, pokazując mu test. Spojrzał na mnie, a potem na test, ale zamiast radości w jego oczach zobaczyłam coś innego – niepokój, a może nawet strach.

Odłożył test na stolik i wziął głęboki oddech.

– Sabina, musimy porozmawiać – powiedział cicho, unikając mojego wzroku.

Czułam, jak radość z chwili zaczyna ustępować miejsca narastającemu niepokojowi.

– Co się stało? – zapytałam, próbując ukryć drżenie w głosie.

Byłam w szoku

Tomek wstał, podszedł do okna i długo milczał. W końcu odwrócił się do mnie.

Nigdy nie chciałem dziecka – wyznał z trudem. – Zgodziłem się na in vitro, bo wiedziałem, że tego potrzebujesz... ale teraz, kiedy to się dzieje, nie wiem, czy dam radę. Nie jestem na to gotowy, Sabina.

Czułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Jak to możliwe, że nie zauważyłam tego wcześniej?

– Tomek... co ty mówisz? – zapytałam szeptem, próbując zrozumieć, co się dzieje.

Ale odpowiedź już znałam. Widok Tomka, stojącego z opuszczoną głową, powiedział mi więcej, niż chciałam usłyszeć.

Przepraszam... – wyszeptał, ale jego słowa tylko potęgowały mój ból.

W jednej chwili straciłam wszystko, co wydawało się pewne.
Zostałam sama.

Załamałam się

Tomek wkrótce się wyprowadził, zostawiając mnie z rosnącym brzuchem, pustym domem i przerażającą ciszą. Próbowałam zrozumieć, jak do tego doszło. Jak mogłam nie zauważyć, że Tomek nigdy nie chciał tego dziecka? W głowie przetaczały się myśli – przegapione sygnały, jego niechęć, subtelne uniki. Byłam zbyt zaślepiona własnym pragnieniem, by dostrzec prawdę.

Anna, moja najlepsza przyjaciółka, przyszła, gdy tylko usłyszała, co się stało. Siedziałyśmy na kanapie, a ja opowiadałam jej wszystko, próbując nie płakać, ale głos mi się łamał.

– Jak mogłam być tak ślepa, Ania? Jak mam teraz żyć? – wyszeptałam, z trudem powstrzymując łzy.

Sabina, to nie twoja wina. Chciałaś wierzyć, że on też tego pragnie. Nie jesteś sama, masz to dziecko – powiedziała cicho, trzymając mnie za rękę.

Bałam się przyszłości

Ale czułam się sama. Przerażająco sama. Tomek zostawił mnie z długiem, którego spłata wydawała się teraz przytłaczająca. Czy dam radę? Czy w ogóle mogę być dobrą matką, skoro nawet nie potrafiłam zauważyć, że mój mąż od miesięcy oddalał się ode mnie?

Będziesz wspaniałą matką – powiedziała Anna, jakby czytając moje myśli.

Ale jej słowa, choć pocieszające, nie mogły złagodzić tego bólu. Zdrady, strachu, niepewności. Wpatrywałam się w okno, zastanawiając się, co przyniesie przyszłość, i czy kiedykolwiek znów poczuję się naprawdę szczęśliwa.

Minęły tygodnie, a ja powoli oswajałam się z myślą, że muszę to wszystko przejść sama. Brzuch rósł, a z nim rosło poczucie odpowiedzialności. Każdego dnia budziłam się z nową siłą, choć czasem przychodziły chwile, gdy chciałam się po prostu poddać. Kredyt przypominał mi o cenie, jaką zapłaciłam za marzenia. Tomek się nie odzywał, a ja nawet nie wiedziałam, gdzie jest. Zostałam sama z długiem i tym małym, rozwijającym się życiem we mnie.

Musiałam być dzielna

W końcu nadszedł dzień, kiedy poszłam na kolejną wizytę u lekarza. Lekarz, widząc mój niepokój, zapytał:

– Pani Sabino, czy wszystko w porządku? Widzę, że coś panią martwi.

Przez chwilę wahałam się, ale potem opowiedziałam mu wszystko. O tym, jak Tomek odszedł, o długu, o strachu przed przyszłością. To była pierwsza osoba, przed którą otworzyłam się tak do końca. Gdy skończyłam mówić, spojrzał na mnie z troską.

– Pani Sabino, proszę pamiętać, że ma pani w sobie ogromną siłę. Ciąża to nie tylko czas radości, ale i wyzwań, szczególnie w takich okolicznościach. Ale jestem pewien, że da pani radę – powiedział ciepło. – Nie jest pani sama, zawsze może pani liczyć na wsparcie.

Te słowa dodały mi otuchy. Wiedziałam, że życie nie będzie łatwe, ale musiałam spróbować stawić czoła przyszłości. Zaczęłam przygotowywać się na nadejście dziecka. Każdy zakup, każdy mały kroczek przybliżał mnie do nowego życia. Mimo bólu i lęku, które wciąż były we mnie obecne, czułam też coś innego – determinację.

Kiedy w końcu trzymałam w ramionach moje dziecko, poczułam, że choć życie nie poszło zgodnie z planem, to jednak mam dla kogo walczyć. Zostałam matką, a ta rola, choć przerażająca, była też największym darem, jaki mogłam sobie wyobrazić. Czy to wszystko było warte tej ceny? Na to pytanie jeszcze nie znałam odpowiedzi. Ale wiedziałam jedno – bez względu na wszystko, zrobię wszystko, by moje dziecko miało lepszą przyszłość.

Sabina, 37 lat

Czytaj także: „Teściowa gnębiła mnie, bo nie mogę mieć dzieci, a mąż mnie nie bronił. W końcu nie wytrzymałam”
„Ostatnią noc wakacji spędziłam z sąsiadem. Naiwnie myślałam, że będzie z tego coś więcej niż tylko ciąża”
„Synowa w upał ubiera wnuczkę jak na zimowy stok. Dla niej dziecko jest jak parówka, którą trzeba trzymać w osłonce”

 

Redakcja poleca

REKLAMA