– Z kim rozmawiałaś? – spytał Tomek, przerywając grę na komputerze, i spojrzał na mnie podejrzliwie.
„Zaczyna się!” – westchnęłam w duchu. Kiedy mąż wpadał w ten swój szał, nie było z nim rozmowy.
– Nie udawaj niewiniątka – mruknął. – Dzisiaj rano, przed blokiem! Ten facet z jamnikiem. To twój nowy kochanek, tak? Przyprawiasz mi rogi?! – jego ton stał się agresywny.
Odruchowo mocniej przytuliłam do piersi Kubusia, który – jakby wyczuwając napięcie między rodzicami – zakwilił cicho.
– Co ty pleciesz, Tomek, czy ty w ogóle słyszysz, co wygadujesz? – usiłowałam uspokoić męża, ale on już się nakręcał.– Dziecko się denerwuje, przestań się wygłupiać.
– Ja się wygłupiam?! – Tomek ze złością cisnął o podłogę poduszką; Kubuś niespokojnie poruszył się na moich kolanach i zakwilił raz jeszcze. – To ty mi wytłumacz, o co tu chodzi! Prowadzasz się z jakimś gachem jak jakaś puszczalska. To ma być żona?! Dziwka chyba!
– Tego już za wiele! – poczułam, jak do oczu napływają mi gorące łzy. – Nie będziesz mnie obrażał! I to jeszcze przy dziecku!
Słyszałam, że Tomek krzyczy coś w tym stylu, że jeśli chcę, to mogę nawet dziś przenieść się do tego swojego kochanka – ale ja już byłam za drzwiami. W ostatniej chwili zdążyłam chwycić z wieszaka kurtkę małego i swoją. Musiałam, po prostu musiałam wyjść, jeśli nie chciałam pozwolić, żeby dziecko było świadkiem awantury na czterysta fajerek.
Z żalem musiałam przyznać, że ostatnio ataki zazdrości Tomka przybrały na sile. Mąż nigdy nie był ideałem, jeśli o to chodzi, jednak to, co wyprawiał w ostatnich tygodniach, naprawdę wołało o pomstę do nieba. No i teraz zwyzwał mnie przy dziecku od najgorszych! Aż bałam się myśleć, co zrobi kolejnym razem. Pobije mnie? Wyrzuci z domu moje rzeczy?
A może naubliża znajomemu, z którym odważę się porozmawiać? Wstyd mi było samej to przed sobą przyznać, ale zaczynałam się bać własnego męża. A przecież kiedyś byliśmy tacy szczęśliwi… Tylko że to było naprawdę dawno temu.
Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych. Od początku układało się między nami różnie. Tomek miał za sobą trudne małżeństwo zakończone odejściem żony do innego mężczyzny. Ja właśnie lizałam rany po długoletnim toksycznym związku. Oboje byliśmy nieźle poranieni przez los.
Pierwszy raz zdarzył się niedługo po ślubie. Zaprosiliśmy na kolację znajomych. Jedna butelka wina, druga… Zaczęły się śmielsze żarciki, kolega męża zaczął się do mnie przysuwać, w pewnym momencie położył mi rękę na kolanie i powiedział:
– No, muszę ci powiedzieć, że lubiłem Patrycję (byłą żonę Tomka), ale Ela to już w ogóle klasa sama w sobie. Ty to masz szczęście, chłopie! Gdzie ty znajdujesz te swoje dziewczyny?!
Roześmiałam się przekonana, że mąż będzie zachwycony, że ktoś docenia jego partnerkę. Jakież było moje zdziwienie, gdy Tomek zmrużył oczy i z wściekłością wycedził:
– Zabieraj tę łapę, póki jeszcze ją masz! A ty co, z czego się śmiejesz?! Wolisz jego? To leć, na co czekasz?! Wszystkie jesteście takie same!
– Ależ, Tomek, o co ci chodzi, to przecież tylko takie żarty – momentalnie wytrzeźwiałam, z przerażeniem patrząc na męża.
Ale Tomek ani myślał się uspokoić
Kiedy znajomi wyszli (zrobili to w pośpiechu, zerkając na nas z niepokojem) – dopiero wtedy mój małżonek naprawdę się rozkręcił… Nie tylko mnie nie przeprosił za swoje karygodne zachowanie, czego się oczywiście spodziewałam, ale jeszcze zaczął otwarcie atakować!
Usłyszałam, że bezwstydnie prowokowałam tego kolegę, i że tak właśnie skończyło się jego małżeństwo z Patrycją… Starałam się zrozumieć zachowanie ukochanego, biorąc pod uwagę jego trudną przeszłość, lecz nie przyszło mi to łatwo. Tym bardziej że wkrótce Tomek dał kolejny „popis” swego szaleństwa, tym razem na imprezie firmowej organizowanej przez mój zakład pracy.
Wszyscy wiedzą, że takie imprezy to okazja do nawiązywania nowych znajomości. Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie dłuższą chwilę zagadałam się z nowym kierownikiem sprzedaży w firmie. Rafał okazał się bardzo interesującym człowiekiem – zwiedził między innymi Brazylię i Nową Zelandię – i potrafił mówić o swoich doświadczeniach w wyjątkowo zajmujący sposób. Niestety, Tomek miał na ten temat zupełnie inne zdanie.
– Ciebie naprawdę bawi, co ten cham opowiada? – zapytał po dłuższej chwili przysłuchiwania się naszej rozmowie. – Czy śmiejesz się dlatego, że liczysz na awans? Jakby pan nie wiedział, ta rozchichotana ruda laleczka to moja żona. Jeszcze! – zaakcentował z groźnym wyrazem twarzy.
Myślałam, że się umrę ze wstydu.
– Bardzo cię przepraszam – szepnęłam do Rafała. – Mój mąż najwyraźniej za dużo wypił.
– Wprost przeciwnie – Tomek jakby w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że pogrąża siebie, a przy okazji i mnie. – Nic nie piłem, bo przyjechałem samochodem! Ale może byłoby lepiej, żebym co nieco sobie golnął. Przynajmniej nie musiałbym patrzeć na trzeźwo, jak moja żona idzie z panem chamem do jakiegoś podrzędnego pokoju hotelowego!
– Przepraszam, chyba musicie sobie kilka spraw wyjaśnić tylko we dwoje – wymówił się od dalszego słuchania tych pomówień Rafał, a ja poczułam, jak głowę rozsadza mi tępy ból.
To się nie mogło dziać naprawdę! Tomek nie mógł tak potwornie skompromitować mnie w oczach wszystkich współpracowników! Nie mógł zachować się jak ostatni palant!
Nie tak łatwo przekreślić całe wspólne życie
Niestety, tak właśnie było… Mój mąż tak właśnie się zachował i – co po jego ostatniej akcji nie powinno mnie już dziwić – nie czuł najmniejszych wyrzutów sumienia. Ba, wina za tę sytuację – w jego oczach oczywiście – leżała całkowicie po mojej stronie!
Później było jeszcze kilka pomniejszych akcji. Tomek rzucił się do bójki z przypadkowym klientem sklepu, który chwilę za długo – zdaniem mojego męża – na mnie się zapatrzył. Dostało się też mojemu szwagrowi, który „odważył się” zaśmiać za głośno podczas rozmowy ze mną, co Tomkowi nasunęło podejrzenie, że „znamy się lepiej, niż chcemy się do tego przyznać”.
To była prawdziwa paranoja! Zaczęłam się bać na kogokolwiek spojrzeć i do kogokolwiek odezwać, nie wspominając o żartowaniu z mężczyzną – wszystko mogło wzbudzić u Tomka podejrzenia, że mam romans.
Myślałam, że się trochę uspokoi po tym, jak zaszłam w ciążę z Kubusiem. W końcu każdy chyba wie, że ciężarne kobiety nie romansują na prawo i lewo… Niestety, dla Tomka nawet mój odmienny stan nie był argumentem za tym, że jestem mu wierna. Kiedyś uznał, że… za długo siedzę u swojego ginekologa!
– Może coś cię z nim łączy? – zapytał całkowicie poważnie.
Traf chciał, że to głupie pytanie usłyszała moja siostra. Wcześniej wstydziłam się wspominać komukolwiek o zazdrości Tomka. Wolałam, żebyśmy uchodzili za idealne małżeństwo. Wtedy jednak coś we mnie pękło.
– On tak zawsze! – zaczęłam szlochać siostrze w mankiet. – Ciągle podejrzewa mnie o jakieś romanse, wymyśla mi kochanków… Mam tego naprawdę dość!
– I powinnaś mieć dość! – Alka spojrzała na mnie surowo. – Przecież to jest chore. Tomek nie może bez przerwy cię obrażać. Czy ty nie zauważyłaś, że on tą swoją zazdrością cię totalnie osaczył? Nigdzie już nie chodzicie, nawet z nami się nie spotykasz, bo się boisz, co ci tym razem wykręci twój mąż. Trzeba z tym skończyć! Musisz dać mu nauczkę!
– Ale jak? Poprzednia żona bardzo mu dopiekła… Nie mogę od niego odejść!
– Rób, co chcesz – Ala wzruszyła ramionami. – Ale tak dalej być nie może!
Wtedy nie wzięłam sobie słów siostry tak bardzo do serca, jednak teraz, kiedy stałam zapłakana przed domem, bujając niespokojnego Kubusia i wciąż na nowo obracając w głowie raniące słowa męża:
„Dziwka, nie żona!” – poczułam, że właśnie dojrzałam do podjęcia męskiej decyzji. Ania miała rację. Tomek nie mógł ciągle mnie poniżać i stawiać w krępującej sytuacji. Jego zazdrość była chorobliwa – to on miał problem, nie ja!
To była kropla, która przelała czarę goryczy
Z nową energią wróciłam do domu:
– I co, wróciłaś jak pies z podkulonym ogonem, ty głupia zdz***? – dobiegł mnie z drugiego pokoju ironiczny głos męża. – Kochanek sobie ulżył i cię zostawił?
– Nie, nikt mnie nie zostawił, bo żadnego kochanka nie ma, i ty dobrze o tym wiesz – włożyłam dużo wysiłku w to, żeby mój głos brzmiał spokojnie. – Ale jeśli dalej będziesz mnie obrażał, wymyślał mi przy dziecku, bądź pewien, że cię zostawię.
– I pójdziesz do niego, tak? – Tomek najwyraźniej nie wiedział, co znaczy „dość”.
– Setny raz ci tłumaczę, że nie ma żadnego faceta! – westchnęłam. – Po prostu nie będę dłużej znosiła takiego traktowania, Tomek.
– To jego wina! Wiedziałem, to ten gość z jamnikiem cię buntuje – dodał jeszcze mój mąż, lecz ja tylko mruknęłam:
– Żałosny jesteś – i zakończyłam rozmowę.
Naiwnie liczyłam na to, że moje słowa coś w Tomku zmieniły, że poukładał sobie pewne sprawy w głowie i że się zmieni. Niestety, srodze się przeliczyłam! Kilka dni później wracaliśmy z mężem ze sklepu. Traf chciał, że akurat spotkaliśmy sąsiada z jamnikiem, pana Jacka, tego, którego wspomnienie tak rozjuszyło Tomka kilka dni wcześniej.
– Dzień dobry, panie Jacku – powiedziałam uprzejmie, niespokojnie zerkając na męża.
– Jak tam piesek? Był pan z nim u lekarza? Lepiej już z jego łapką?
– Dzień dobry, pani Elu – pan Jacek, nieświadom dramatów, które rozgrywały się w moim domu, uśmiechnął się przyjaźnie.
– Rzeczywiście zachęcony pani radą poszedłem do weterynarza u nas na osiedlu. Z łapką już lepiej. To było skaleczenie…
– A, to teraz się nazywa łapka! – krzyknął nagle Tomek, zupełnie ignorując przerażone spojrzenia moje i sąsiada. – Jak ci nie wstyd, człowieku?! Ta kobieta ma męża!
– Już niedługo! – warknęłam butnie i nawet nie próbując nic więcej tłumaczyć ani zdumionemu sąsiadowi, ani tym bardziej Tomkowi, pobiegłam w stronę domu.
Tego już było za wiele… Ta kropla przelała czarę goryczy! Znosiłam to tyle lat, tłumaczyłam sobie, że może to i dobrze, że mąż jest o mnie zazdrosny, że to objaw jego miłości – jednak teraz miałam serdecznie dość!
Dostało się niewinnemu człowiekowi, któremu ośmieliłam się doradzić w sprawie psa – czy to naprawdę takie przestępstwo?! Przecież nie jestem ubezwłasnowolniona, mogę rozmawiać z ludźmi! Czego niedługo Tomek mi zabroni – chodzenia do pracy, dzwonienia do siostry? Nie mogę biernie czekać, aż jego szaleństwo przekroczy granice normalności!
W amoku zaczęłam wrzucać do walizki przypadkowe rzeczy. Byłam tak zaabsorbowana tą czynnością, że nawet nie usłyszałam stuknięcia drzwi:
– A, więc jednak postanowiłaś się do niego wyprowadzić! – zaczął krzyczeć Tomek, ale tym razem postanowiłam nie dać mu się sprowokować.
W głowie miałam swój plan.
– Człowieku, czy ty siebie słyszysz? Do jakiego „niego”?! Wyprowadzam się, bo mam dosyć twoich podejrzeń i awantur, które robisz mi o byle co, twojego obrażania ludzi i tym podobnych zachowań! I tak o wiele za długo to tolerowałam! Ala miała rację! A teraz przejdź, zabieram też Kubusia! Nie będzie wychowywał się z psychopatą!
Po tych słowach przesunęłam Tomka, któremu nagle zabrakło języka w gębie, i przeszłam wprost na korytarz. Mąż nawet nie próbował mnie zatrzymywać. Coś tam mruczał o jamniku i sąsiedzie, lecz go zignorowałam.
Oczywiście, kolejne dni nie były łatwe. Zatrzymałam się u siostry i powoli usiłowałam sobie poukładać w głowie to, co się stało. Wyobrażałam też sobie przyszłe życie bez Tomka, bo zaczęło do mnie docierać, że tak się dalej nie da żyć, mąż musi się zmienić. Jego zachowanie stało się niebezpieczne.
Tomek zadzwonił do drzwi po czterech dniach. Wyglądał jak ostatnie nieszczęście. Nieogolony, smutny, z przekrwionymi oczami:
– Wróć do mnie – szepnął.
– Może najpierw poszukaj u Ali moich domniemanych kochanków – zaczęłam ironicznie, ale wystarczyło jedno spojrzenie na zdołowanego Tomka, bym zmieniła ton.
W końcu nadal kochałam tego człowieka!
– Wrócę do ciebie, ale musisz się zmienić – powiedziałam stanowczo.
– Obiecuję, że tak będzie – zapewnił solennie Tomek, jakby tylko na takie słowa z mojej strony czekał. Przysięgam!
– Czekaj, czekaj, nie tak szybko – pokręciłam głową. – Nie wystarczą mi tylko słowa. Za dużo było upokorzeń i obrażania niewinnych ludzi. Musisz mi obiecać, że pójdziesz na terapię. Jak ciebie nie było, poczytałam trochę. Taka chorobliwa zazdrość nazywa się „zespół Otella”. To się leczy!
– Dobrze, pójdę gdzie chcesz – westchnął mój mąż, najwyraźniej zdecydowany za wszelką cenę mnie odzyskać. – Nie przeżyję kolejnego odejścia kobiety.
Rzeczywiście, jak obiecał, tak zrobił. Zaczął regularnie chodzić do psychologa, który wytłumaczył mu, że jego problemy to tylko poczucie niższej wartości związane z rozpadem pierwszego małżeństwa. Tomek przestał też dręczyć mnie i otoczenie bezustannymi nieuzasadnionymi podejrzeniami.
Choć, oczywiście, wciąż na imprezach zdarzają się sytuacje, kiedy Tomek podchodzi do mnie i szepcze do ucha:
– Jesteś pewna, że nie za długo tańczysz z tym mężczyzną, kochanie? – ale jestem skłonna wybaczyć mu takie niewielkie odstępstwa od ustalonych przez nas zasad.
W końcu, jak to mówią, nie ma miłości bez odrobiny zazdrości. Odrobiny!
Czytaj także:
„Była nie powiedziała mi, że jest w ciąży, bo jej zdaniem nie byłem godny zostać ojcem. Co za wyrachowana kreatura”
„Zostałem korpo-szczurem. Oganiałem się od córek i żony jak od much. Liczyły się tylko ASAPy i deadline'y”
„Mój brat to kanalia. Jestem samotną matką, a on moim kosztem zbił majątek. Znów dałam się oszukać, naiwniaczka”