„Wyszłam za mąż za dzieciatego rozwodnika, choć rodzina mnie ostrzegała. Szybko zaczęłam żałować”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Dobrze, powiem to. To najgorsza decyzja, jaką możesz podjąć – rzuciła mama w końcu. – Myślałam, że masz więcej rozsądku, Aneto. On już zawiódł jedną rodzinę. Myślisz, że naprawdę z tobą będzie inaczej?”.
/ 07.01.2025 16:00
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Rodzice siedzieli naprzeciwko mnie, milczący i nieco spięci, jakby przeczuwali, że nie przyszłam porozmawiać o pogodzie. W rękach trzymałam małe pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym, który wydawał mi się jednocześnie najpiękniejszą rzeczą na świecie i... niepotrzebnym zapalnikiem w tej rozmowie. Palce miałam spocone, serce waliło jak szalone.

Rodzice byli w szoku

– Musimy porozmawiać – zaczęłam, a mój głos zabrzmiał dziwnie obco.

Mama spojrzała na mnie znad kubka z kawą. W jej oczach był wyraz, którego tak bardzo nie chciałam zobaczyć – chłodne wyczekiwanie. Tata siedział obok niej, cicho przesuwając palcem po brzegu stołu. Zawsze to robił, kiedy coś go krępowało.

Zaręczyłam się – powiedziałam, otwierając pudełeczko i pokazując pierścionek. Czułam, jak każda sekunda tego wyznania zawisa w powietrzu, ciężka i nieznośna.

– Zaręczyłaś się? – Mama odłożyła kubek na spodek. Jej ton nie zdradzał żadnych emocji, ale ja znałam ją zbyt dobrze. Wiedziałam, że to cisza przed burzą.

Nie odpowiedziałam, bo i tak wiedziałam, co zaraz powie.

– Z tym... Darkiem? – ciągnęła po chwili, a jej głos zyskał ostrzejszy ton. – Czterdzieści siedem lat, trójka dzieci, rozwodnik. To on, prawda?

Poczułam, jak serce zsuwa mi się gdzieś do żołądka. Nie spodziewałam się fajerwerków radości, ale to... to bolało.

– Tak, mamo. Darek – powiedziałam twardo. – Kocham go. Jestem z nim szczęśliwa i chcę spędzić z nim resztę życia.

Nie akceptowali mojego związku

Mama oparła się na krześle, krzyżując ręce na piersi. Jej milczenie było jak chłodny mur, przez który nie mogłam się przebić.

– Mamo, możesz coś powiedzieć? – naciskałam, choć wiedziałam, że to błąd.

– Dobrze, powiem. To najgorsza decyzja, jaką możesz podjąć – rzuciła w końcu. – Myślałam, że masz więcej rozsądku, Aneto. On już zawiódł jedną rodzinę. Myślisz, że z tobą będzie inaczej?

– To nie jest wasza sprawa – wybuchłam, sama zdziwiona swoją odwagą. – Kocham go i chcę z nim być. Nie musicie tego rozumieć. Wystarczy, że uszanujecie.

– Uszanujemy? – prychnęła. – Aneta, my po prostu chcemy cię chronić! On jest dorosły, doświadczony, pewnie wie, co robi. Ale ty? Jesteś młoda, masz przed sobą całe życie. Czemu chcesz je sobie komplikować?

– Mamo, przestań! – uniosłam głos. – Wyjście za niego to moja decyzja, moje życie. Jeśli nie możecie być szczęśliwi razem ze mną, to trudno.

Nie przyszli na ślub

Ślub miał być najpiękniejszym dniem mojego życia. Suknia, którą wybrałam z moją przyjaciółką Kingą, wydawała mi się idealna. Darek powiedział, że wyglądam jak księżniczka. Mimo to, kiedy stanęłam przed lustrem, czułam, jak moje serce kurczy się ze smutku. Rodzice nie przyszli.

Zamiast ich, widziałam puste miejsce w pierwszej ławce. Kinga, która poprawiała mi welon, zauważyła, że zaczynam płakać.

– Aneta, proszę cię, nie teraz – powiedziała stanowczo. – To twój dzień. Oni sami sobie to zrobili.

Chciałam jej uwierzyć, ale gdy zobaczyłam Darka wpatrzonego we mnie z uśmiechem, poczułam, że brakuje mi ich błogosławieństwa. Coś we mnie pękło, ale uparcie wyprostowałam plecy i ruszyłam ku przyszłości.

Wieczorem, na przyjęciu, Kinga usiadła obok mnie.

– Wiesz, w co się pakujesz? – spytała ostrożnie.

Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że ma rację, ale za późno było na wątpliwości. Byłam już żoną.

Pojawiły się pierwszy zgrzyty

Na początku wszystko wyglądało jak z bajki. Mówił, że jestem jego oparciem, a ja wierzyłam, że razem zbudujemy coś trwałego. Ale z czasem zaczęły się pojawiać rysy. Najpierw drobne – Darek później wracał z pracy, częściej unikał rozmów o codziennych sprawach. Potem pojawiły się większe. 

Z czego zapłacimy te rachunki? – zapytałam pewnego wieczoru, trzymając w rękach koperty z wezwaniami do zapłaty. – Obiecałeś, że nad tym zapanujesz. 

– Może przestań narzekać? – odpowiedział, odchylając się na kanapie z piwem w ręku. – Cały dzień haruję, a ty mi tylko dokładasz. 

Nie miałam siły się kłócić. W milczeniu zaczęłam szukać dodatkowej pracy. Po kilku miesiącach zauważyłam, że coraz mniej czasu spędza w domu. Jego dzieci traktowały mnie jak powietrze, a ja nie umiałam znaleźć z nimi wspólnego języka. 

Raz, kiedy wrócił po północy, zapytałam, gdzie był. 

– Nie twoja sprawa – uciął. 

Leżałam potem w łóżku, wpatrzona w ciemny sufit. W głowie kłębiły się pytania, ale odpowiedzi nie przychodziły. Chciałam wierzyć, że jeszcze mogę to naprawić. Ale coraz bardziej czułam się jak intruz we własnym życiu.

Kłóciliśmy się

Życie z Darkiem stawało się coraz bardziej nieznośne. Kiedyś nazywał mnie „swoim aniołem”, ale teraz nawet nie zauważał, że wracałam do domu późno, wykończona kolejną zmianą w sklepie, którą wzięłam, żeby ratować nasz budżet. On zawsze miał jakieś wymówki – raz to spotkanie biznesowe, innym razem „męska noc” z kumplami. 

Kiedyś zapytałam wprost: 

– Darku, czy my w ogóle jesteśmy jeszcze rodziną? 

Spojrzał na mnie znad telefonu, w jego oczach było coś zimnego. 

– Nie dramatyzuj, Aneta. To, że nie siedzę z tobą codziennie przy stole, nie znaczy, że nie jestem obecny. 

Tego wieczoru zasnęłam sama, jak coraz częściej. W kuchni stały dwie puste butelki po piwie i niedopałek w popielniczce. Kolejne oznaki, że Darek oddala się nie tylko ode mnie, ale od wszystkiego, co wspólnie budowaliśmy. 

Któregoś dnia, wracając z pracy, zauważyłam, że zniknęły nasze wspólne zdjęcia z półki w salonie. Na ich miejscu stały nowe – on i dzieci. Bez mnie. 

– Co to ma znaczyć? – zapytałam, wskazując na puste miejsce po naszej ramce. 

Dzieci są ważniejsze – odpowiedział z taką obojętnością, że poczułam, jakby ktoś wypchnął mnie z własnego domu. 

Czułam się coraz bardziej jak nieproszony gość, a nie jak żona. Ale wtedy jeszcze nie miałam odwagi odejść. Coś we mnie ciągle walczyło, choć nie wiedziałam, o co.

Nie podobało mi się to

Wieczory w naszym domu zamieniały się w ciche wojny. Darek wracał późno, czasem nie wracał wcale. Dzieci biegały po salonie, hałasując jak zawsze, ale dla mnie to był dźwięk obcości. Mijałam ich jak cień, nie mając siły nawet pytać, dlaczego. 

Pewnego wieczoru, gdy Darek wszedł do domu, czułam zapach alkoholu, choć starał się to ukryć. Postawiłam przed nim listy z wezwaniami do zapłaty. 

Kiedy zamierzasz coś z tym zrobić? – zapytałam, ledwo trzymając nerwy na wodzy. 

– Możesz przestać? – rzucił, rozpinając koszulę. – Cały dzień haruję, a w domu mam tylko pretensje. 

– Harujesz? Na co? Na to piwo, które wypiłeś? Na te dzieci, które nawet na mnie nie spojrzą? Na to, żebyś mógł zniknąć, kiedy ci wygodnie? – słowa wybuchły ze mnie, zanim zdążyłam się powstrzymać. 

Podniósł głos, a dzieci zamilkły za drzwiami. 

– Nie rozumiesz, co to znaczy mieć odpowiedzialność! Ja się z tym zmagam, a ty? – krzyknął, wskazując na mnie. 

– A ja? – odpowiedziałam cicho. – Ja próbuję ratować coś, co już nie istnieje

Nie patrzył na mnie, tylko przeszedł obok, trącając ramieniem. Wtedy zrozumiałam, że przestałam być dla niego kimś ważnym. W tamtym momencie wiedziałam, że muszę coś zmienić. Ale nie wiedziałam jeszcze, skąd wziąć siłę, by odejść.

Podjęłam decyzję

Ostateczna decyzja zapadła pewnej nocy, gdy leżałam w łóżku. Darek znów nie wrócił na noc. Próbowałam nie myśleć, gdzie jest, ale myśli kłębiły się jak burzowe chmury. Jego dzieci były u matki, więc w domu panowała dziwna, nienaturalna pustka. 

Wyciągnęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam się pakować. Najpierw te rzeczy, które miały dla mnie znaczenie – zdjęcia, które jeszcze nie zniknęły z półek, kilka książek, które towarzyszyły mi od zawsze. Potem ubrania. Każda zapakowana rzecz była jak cios w serce, ale równocześnie czułam ulgę, że wreszcie działam. 

Rano, zanim wyszłam, napisałam krótką wiadomość.

„To już koniec. Nie szukaj mnie.”

Kartkę zostawiłam na stole w kuchni. 

Wróciłam do domu

Droga do rodzinnego miasta była długa i cicha. Patrzyłam na mijane krajobrazy, czując jednocześnie ulgę i strach. Wiedziałam, że czeka mnie konfrontacja z rodzicami. Czułam ich zimne spojrzenia już teraz, zanim jeszcze zapukałam do drzwi. 

Mama otworzyła. Jej twarz była kamienna, a w oczach mieszały się gniew i smutek. 

Wiedziałam, że to się tak skończy – powiedziała bez wstępu. 

– Możesz mi oszczędzić kazań? – zapytałam, ledwo powstrzymując łzy. 

– Wejdź – odpowiedziała.

Jej głos złagodniał, ale nie na tyle, żebym poczuła się mile widziana. Stałam w korytarzu, trzymając walizkę, jakby był to cały mój dobytek, a życie zaczynało się od nowa.

Miałam wsparcie rodziców

Siedziałam przy kuchennym stole, który znałam od dzieciństwa. Mama krzątała się, udając, że robi herbatę, ale jej milczenie mówiło więcej niż słowa. Tata w końcu przysiadł obok mnie. 

– Cieszę się, że wróciłaś – powiedział cicho, kładąc dłoń na mojej. – Niezależnie od wszystkiego, to zawsze twój dom. 

Łzy, które trzymałam w sobie przez całą drogę, wreszcie znalazły ujście. Mama podeszła bliżej, spojrzała na mnie, a jej twarz złagodniała. 

– Nie powiem, że miałam rację – zaczęła, a ja podniosłam na nią wzrok. – Ale wiem, że cię to wiele kosztowało. I dlatego... nie będziemy cię już oceniać. 

To były proste słowa, ale właśnie takich potrzebowałam. Nie wiedziałam, jak ułożę swoje życie, jak naprawię wszystko, co się rozpadło. Ale wiedziałam jedno – miałam gdzie zacząć od nowa. 

Aneta, 26 lat

Czytaj także: „Żona od stycznia chodzi na siłownię. Naiwnie wierzyłem, że wracała spocona tylko z tego powodu”
„Znalazłam na korytarzu męski, pachnący perfumami szalik. Nie sądziłam, że to przynęta na naiwne sąsiadki”
„Brat zadzwonił do mnie z grobowymi wieściami. Gdy dokopałam się do prawdy, miałam ochotę wypisać się z tej rodziny”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA