– Stary, wyluzuj! Po co się tak stroisz? I tak nic z tego nie będzie – uśmiechnął się mój współlokator Bartek, gdy wiązałem krawat.
– Odczep się! – warknąłem. – Szykuję się na romantyczny wieczór.
– Na romantyzm raczej nie licz – powiedział. – Dziewczyna twoich marzeń woli zwierzęta od ludzi.
– E tam, przesadzasz. Fakt, że Patrycja ma w domu trzy koty…
– Cztery – poprawił mnie.
– I co z tego? Po prostu lubi zwierzęta.
– Na tym właśnie polega problem! Radek umówił się z nią w zeszłym miesiącu, poszedł do Patrycji z bukietem róż, a ona wyrzuciła go za drzwi po dziesięciu minutach. Bo nie był dostatecznie czuły dla jej pupili – zarechotał Bartek.
Chciał jeszcze coś dodać, ale nie dałem mu szansy. Rzuciłem:
– Na razie! – i wybiegłem z domu.
Przez całą drogę myślałem o Patrycji
Najładniejszej dziewczynie na naszym roku i obiekcie westchnień moich kolegów. Żaden jednak nie miał u niej szans. Po serii nieudanych podrywów kumple zaczęli rozpuszczać o niej złośliwe plotki. Nazwali ją kociarą i dziwaczką. Trochę się bałem, że przez nich stracę u niej punkty, a już dawno chciałem się z Patrycją umówić. W końcu zdobyłem się na odwagę i zaproponowałem kino. Ku mojemu zdumieniu zgodziła się.
Nagle przypomniałam sobie, co mówił Bartek, i naprędce wymyśliłem kilka komplementów dla jej czworonożnych przyjaciół. Przejęty stanąłem przed drzwiami jej mieszkania i nacisnąłem dzwonek. Otworzyła po chwili. Miała na sobie sukienkę w kwiatki, w której wyglądała olśniewająco.
– Wejdź – zaprosiła mnie do środka. – Poznasz moją rodzinkę.
Oczywiście miała na myśli koty. Zobaczyłem je chwilę później. Siedziały na parapecie w salonie i głośno mruczały.
– Masz cztery koty! – rzuciłem trochę bez sensu, ale z entuzjazmem.
– Pięć – poprawiła mnie, wskazując koszyk stojący obok ogromnej kanapy.
Siedząca w koszyku kulka puchu próbowała wydostać się na zewnątrz. Wziąłem ją na ręce i zacząłem głaskać.
– Śliczny kotek. Jak się nazywa?
– Jeszcze nie ma imienia – rozpromieniła się Patrycja. – Przygarnęłam go przedwczoraj. Razem z pchłami.
O mało nie wypuściłem kociaka z rąk, ale Patrycja mnie uspokoiła:
– Nic ci nie grozi. Już go spryskałam.
Potem pogłaskałem pozostałe cztery koty i każdego skomplementowałem. Pati poczęstowała mnie ciastem i zaczęła opowiadać o swojej fascynacji zwierzętami. Słuchałem z zachwytem.
Wydała mi się wspaniałą osobą
– Ludzie uważają mnie za dziwaczkę – westchnęła na koniec. – Zastanawiałam się, czy ty też tak myślisz…
– Dla mnie jesteś jak najbardziej normalna! – pospieszyłem z zapewnieniem.
Uśmiechnęła się uroczo. Przez długą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym nachyliłem się i ją pocałowałem. Godzinę później, trzymając się za ręce, zmierzaliśmy na przystanek tramwajowy, gdy z bocznej uliczki dobiegło nas przeraźliwe skomlenie. Natychmiast w nią skręciliśmy: jakiś potężny facet okładał smyczą małego kundelka. Pies z piskiem próbował się wczołgać pod ławkę. Patrycja skoczyła ku mężczyźnie.
– Co pan wyprawia?! Niech pan natychmiast zostawi to zwierzę! – krzyknęła.
– Bo co? – warknął mężczyzna, obrzucając nas wściekłym spojrzeniem.
– Bo zaraz pan tego pożałuje – zagroziłem i zrobiłem krok w jego stronę.
Facet aż się zapienił z dzikiej furii. Wiedziałem już, co się szykuje, więc zasłoniłem sobą Patrycję. Sekundę później zdążyłem jeszcze dostrzec wielką pięść tuż przed moimi oczami i… Ocknąłem się z głową na kolanach Patrycji. Nos pulsował mi z bólu.
– Jak się czujesz? – Patrycja pochyliła się nade mną. – Ten parszywiec chyba ci złamał nos. Jedziemy na pogotowie.
Bartkowi z wrażenia aż szczęka opadła
Oprawca zwierząt zwiał. Tymczasem kundelek ani myślał się ruszać z miejsca. Pojechał więc z nami do szpitala i posłusznie czekał, aż lekarz mnie opatrzy.
– Nie mogę go wziąć do siebie – westchnęła Patrycja . – Mam koty.
Ale pies najwyraźniej nie przejmował się sytuacją. Wpatrywał się w nas ufnie, jakby już znalazł rozwiązanie.
Do domu wróciłem w nocy. Bartkowi opadła szczęka, kiedy mnie zobaczył.
– O rany! – jęknął. – To Patrycja cię tak urządziła, brachu?
– Wszystko ci zaraz opowiem – przerwałem mu, zanim zaczął biadolić. – Najpierw chcę, żebyś kogoś poznał.
– Kogo? – spytał zaskoczony.
– Naszego nowego współlokatora. Oto on! – oznajmiłem mu radośnie i wyjąłem zza pazuchy bezpańskiego kundelka.
Czytaj także:
„Mój syn zerwał z dziewczyną, zakochał się w nauczycielce. A ja sama ją sprowadziłam pod swój dach - na korepetycje”
„Zakochałam się w facecie poznanym w sieci. A później on przysłał mi swoje zdjęcie i bajka prysła”
„Zgodziłam się na romans bez zobowiązań z żonatym szefem. Zakochałam się i teraz chcę go tylko dla siebie”