„Mój syn zerwał z dziewczyną, zakochał się w nauczycielce. A ja sama ją sprowadziłam pod swój dach - na korepetycje”

kobieta która jest korepetytorką fot. Adobe Stock, chika_milan
Jaka ja byłam głupia! Jeszcze się cieszyłam, że Maksowi tak dobrze idzie z niemieckiego! A cała wieś już plotkowała - wystawał pod domem tej nauczycielki, aż w końcu jej mąż stracił cierpliwość i mu przyłożył...
/ 11.05.2021 15:02
kobieta która jest korepetytorką fot. Adobe Stock, chika_milan

Maks miał straszne kłopoty z nauką języków obcych. Z matematyką i fizyką jako tak sobie radził, ale wiedziałam, że humanista z niego żaden. Szczerze mówiąc, wcale mnie to nie dziwiło. Ja także miałam w szkole ledwie tróję z rosyjskiego. Z niemieckim nie miałam w zasadzie żadnego kontaktu, więc nie byłam w stanie mu pomóc. No więc synowi groziła pała na koniec roku, a to była już ostatnia klasa technikum! Niestety, na maturze trzeba było zdawać język obcy. Widziałam, że biedak się stara nauczyć słówek i robić ćwiczenia, ale właściwie za każdym razem wracał ze szkoły z pałą ze sprawdzianu.

– Może poszukamy mu korepetytora… – zapytał mnie w końcu mąż.

Wiedziałam, że może być z tym trudno. W miastach mnóstwo jest studentów, którzy chętnie dorabiają, udzielając prywatnych lekcji, ale u nas? Jest jedna nauczycielka niemieckiego na całą szkołę i nie wolno jej udzielać własnym uczniom korepetycji.

– Dam ogłoszenie w necie. Może gdzieś w okolicy ktoś się znajdzie, to mogę dojeżdżać… – zaproponował syn.

Oczywiście na to przystaliśmy, bo właściwie nie było innego wyjścia

Kilka dni później Maks oznajmił, że jest jakaś korepetytorka, która udziela prywatnych lekcji i może do nas przyjeżdżać. Nie brała mało, ale że innej możliwości nie było, uznałam, że trzeba się szarpnąć. Poza tym oszczędzimy choć na dojeździe. W czwartek ogarnęłam dom i przygotowałam pokój gościnny, bo tam był duży stół i wygodne krzesła.

Za pięć szósta na podjeździe zaparkował nieznany mi samochód i wyszła z niego ładna babka w skórzanej kurtce – na oko była po trzydziestce. Od razu wyszłam, żeby otworzyć jej bramę.

– Witam, Weronika – przedstawiła się, wyciągając pewnie dłoń.
– Danka. Jestem mamą Maksa – powiedziałam. – Dziękuję, że pani przyjechała… Obawiam się, że to będzie ciężki przypadek – dodałam zawstydzona.
– Proszę się nie obawiać. Nie z takimi sobie radziłam! – odparła z uśmiechem.

Zaproponowałam jej kawę, ale nie chciała. Od razu kazała Maksowi przynieść książki i zeszyt z niemieckiego. Muszę przyznać, że zrobiła na mnie wrażenie. Zresztą nie tylko na mnie. Nasz sąsiad oczywiście nie wytrzymał i po pięciu minutach przygalopował zapytać, kto to i co tu robi. Cały Wiesiek! Musi wszystko wiedzieć. Kiedy mu powiedziałam, że to nauczycielka, zagwizdał z uznaniem.

– Może ja też się zapiszę na takie korespondencje? – zaśmiał się i przygładził przerzedzoną czuprynę.

Postukałam się w czoło. Stary, a głupi. Pogoniłam go do domu, żeby nie przeszkadzał. Jeszcze tego mi brakowało, żeby się dziewczyna wystraszyła starego wariata i więcej nie przyjechała. Słyszałam co jakiś czas zza drzwi, jak Maks coś tam „szprecha” i aż mi się śmiać chciało. Byłam ciekawa, czy faktycznie się czegoś nauczy. Godzina minęła szybko. Maks wyszedł wymęczony, jakby był na treningu, a nie lekcji niemieckiego.

– Czaszka mi paruje! – powiedział, wypuszczając powietrze, a ja się roześmiałam.
– Jeszcze trochę poparuje. Podtrzymuj stan wrzenia do przyszłego tygodnia. Słówka na blachę! – zapowiedziała Weronika.

I pogroziła mu palcem. No, to mi się podobało! W końcu ktoś, kto trochę nim potrząśnie.

– I co? – zapytałam, kiedy wyszła, a syn wzruszył ramionami, udając obojętnego.

Wiedziałam jednak, że i on widzi, że te lekcje mogą przynieść jakieś rezultaty

Poza tym zauważyłam, jak zapalił się do nauki. Wcześniej nigdy nie widziałam w jego dłoni słownika, a od tego dnia wciąż coś sprawdzał, robił listy słówek, uzupełniał ćwiczenia. Kilka razy poprosił mnie nawet, żebym go przepytała. Zrobiłam to, rzecz jasna, z przyjemnością, choć z niemieckim miałam do czynienia pierwszy raz. Kiedy nauczycielka przyszła po tygodniu, Maks czekał gotowy do boju.

Wychodząc, Weronika powiedziała do mnie, że Maks się bardzo stara, a nawet zażartowała, że jeśli utrzyma takie tempo, to ona wróży mu jeszcze karierę w Berlinie. Miło było mi to słyszeć. Mijały kolejne tygodnie, a zapał Maksa nie słabł. Byłam pełna podziwu, że tak sobie świetnie radzi. Kiedy poszłam na wywiadówkę, omal nie pękłam z dumy. W porównaniu z pierwszym semestrem, który skończył z oceną dopuszczającą, różnica była kolosalna. Nie miał żadnej pały! Same trójki i czwórki, a nawet jedna piątka. Wychowawczyni nie mogła wyjść z podziwu nad tym, jakie zrobił postępy. Wróciłam do domu i przytuliłam mojego podrostka.

– Brawo, skarbie! – powiedziałam szczęśliwa. – A Magdzie jak idzie?
– Nie wiem. Nie spotykamy się już…
– Poważnie?! Czemu nic nie mówiłeś?

Maks wzruszył ramionami.

Byłam zszokowana jego rozstaniem. Chodził z Magdą całe technikum

Ostatnio faktycznie dawno jej nie widziałam, ale syn wychodził niemal codziennie, więc byłam przekonana, że spędzają teraz czas u niej. Próbowałam go jeszcze pociągnąć za język, ale nie był w nastroju. Następnego dnia w sklepie spotkałam Grażynkę, mamę Magdy. Postanowiłam dowiedzieć się od niej, co się stało.

– Mnie pytasz? – powiedziała oburzona. – To Maks rzucił Magdę, bo się podobno zakochał w innej. Magda ma złamane serce. Już nie wiem, co mam jej mówić, żeby ją pocieszyć. Ciągle płacze. Nic ci nie powiedział?

– Nie… strasznie mi przykro. Nie wiedziałam – odparłam oszołomiona.

Aż trudno mi było uwierzyć, że przy tym, ile Maks się teraz uczy, zdążył się jeszcze zakochać. Wiem, że w jego wieku człowiek łatwo się zakochuje, ale z Magdą był tyle czasu i tak się zawsze nią zachwycał, że nie przypuszczałam, że rzuci ją ot tak, i nawet nic mi nie powie… Kiedy po szkole znów zbierał się do wyjścia, podeszłam do niego, żeby dowiedzieć się, dokąd idzie.

– Ej, co masz pod okiem? – zapytałam, bo nagle zauważyłam, że było zaczerwienione.

Odpowiedział, że dostał piłką na wuefie. Przestałam więc drążyć i dla odmiany próbowałam się dowiedzieć, gdzie idzie.

– A co to za przesłuchanie? – zapytał ostro. – Nie mogę wychodzić? Jestem dorosły!
Chciałabym wiedzieć, co się dzieje w twoim życiu. Słyszałam, że jesteś zakochany.

Maks warknął tylko, że w tej wiosce każdy musi wszystko wiedzieć, i wyszedł. Ta sprawa zaczynała mi śmierdzieć. Postanowiłam więc dowiedzieć się, o co chodzi. Wiedziałam, że Maks by mnie za to zabił, ale postanowiłam wpaść do Grażyny i przy okazji spróbować wypytać Magdę o szczegóły tego, co się stało. Początkowo nie bardzo chciała ze mną rozmawiać, ale powiedziałam, że martwię się o Maksa, bo nic mi nie mówi.

– Wcale się nie dziwię. Zakochał się w dużo starszej kobiecie. Tej swojej nauczycielce niemieckiego.
– Co takiego?! – parsknęłam, ale najwyraźniej Magda nie żartowała. – Myślisz, że mają romans?!

Magda zapewniła mnie, że nie wie.

Przecież ta kobieta była po trzydziestce! Jak mógł się w niej zakochać?!

Miałam ochotę zgłosić sprawę na policję, ale zdałam sobie sprawę, że Maks jest pełnoletni, więc teoretycznie dorosły. Jednak na samą myśl, że może coś faktycznie być między nimi, a ona co tydzień do nas przyjeżdża i się do mnie uśmiecha, aż mną wstrząsnęło. Co za dwulicowość!

Wyszłam od Grażyny zszokowana i ku mojemu zdumieniu zauważyłam, że dzwoni do mnie nie kto inny, tylko właśnie pani Weronika. Odebrałam i resztkami sił powstrzymałam się od wrzaśnięcia w słuchawkę, że wiem o wszystkim.

– Pani Danusiu… muszę z przykrością zrezygnować z zajęć z Maksem. Zaszły pewne okoliczności, przez które kontynuowanie lekcji będzie niemożliwe.
– Już ja dobrze wiem, jakie okoliczności! – wrzasnęłam, nie mogąc dłużej wytrzymać. – Wdała się pani w romans z moim synem!
– Nie – odpowiedziała spokojnie. – W nic się nie wdałam. Maks mnie prześladuje.

Teraz już zupełnie mnie zatkało. Weronika powiedziała, że początkowo starała się ignorować jego ewidentne próby flirtowania. Kiedy jednak chciał ją pocałować podczas lekcji, powiedziała mu jasno, że ich relacja nie może wybiegać poza naukę, i że jest mężatką, więc ma trzymać ręce przy sobie.

Niestety, od tamtej pory Maks wciąż niby przypadkiem wpadał na nią, gdy wychodziła z domu. Najwyraźniej musiał ją śledzić, bo wiedział, gdzie mieszka. Dalej usłyszałam, że poprzedniego dnia jej mąż wyszedł wieczorem z domu i zastał Maksa pod blokiem z bukietem róż. No i przyłożył mojemu synowi. A zatem to dlatego miał podbite oko!

Wróciłam do domu i czekałam, aż Maks wróci. Przyszedł w pochmurnym nastroju, więc poprosiłam, żeby usiadł i powiedziałam, że wiem o wszystkim i musimy porozmawiać. Do ostatniej chwili byłam pełna nadziei, że to wszystko okaże się nieprawdą i Maks wyjaśni mi, co tak naprawdę się stało. On jednak tylko spuścił głowę.

– Przykro mi, mamo. Kompletnie mi odbiło. Kocham Weronikę. Wiem, że ma męża i jest dużo starsza, ale ją kocham. Co ja mam zrobić? Myślałem, że ona też się zakocha, ale ona uznała mnie za psychopatę. Nie chciałem jej wystraszyć, tylko pokazać, że to prawdziwe uczucie…

To nie była odpowiedź, o jakiej marzyłam, ale też nic, co by zmieniło moje postrzeganie syna. Był wrażliwym, czułym chłopakiem. Nie pierwszym ani ostatnim, który zakochał się w nauczycielce. Przytuliłam go i zapewniłam, że przykro mi, ale źle ulokował uczucia, i będzie musiał zostawić Weronikę w spokoju, bo wystraszył ją i jeszcze chwila, a wyląduje w kryminale za prześladowanie.

Wiedziałam, że minie trochę czasu, zanim mu przejdzie, ale na szczęście przestał ją widywać, więc w końcu mu przeszło. Szybciej, niż przypuszczałam… widocznie młode serce szybko się regeneruje. Magda wybaczyła Maksowi ten chwilowy odpał. A najważniejsze, że po całym tym zamieszaniu udało mu się całkiem nieźle zdać maturę z niemieckiego! Może uczucie ulokował nie najlepiej, ale za to miał silną motywację do nauki!

Czytaj także:
Po śmierci babci okazało się, że miała nieślubnego syna
Przyznaję - jestem alkoholikiem. Ja wypiję, to jestem zaczepny
Z żoną dzieliliśmy się obowiązkami po połowie. Moja mama była załamana

Redakcja poleca

REKLAMA