„Wystarczyła sprzeczka przy sprzedaży auta, by zakończyć wieloletnią znajomość. Przyjaźń nie idzie w parze z interesami”

kobieta w samochodzie fot. Adobe Stock, Miljan Živković
„Ania grzecznie wsiadła do auta, chwyciła za kierownicę, pomacała lusterko i pogrzebała przy klimie, a następnie przez uchyloną szybę powiedziała, że jest zadowolona. Jurek i Wojtek upierali się jednak, żeby przejechać się na próbę”.
/ 16.09.2024 07:15
kobieta w samochodzie fot. Adobe Stock, Miljan Živković

Ania i Wojtek mieli zjawić się lada moment, a talerze po obiedzie nadal zalegały na stole.

– Jurek! – krzyknęłam w stronę męża, który jak co dzień majstrował przy aucie. – Wpadnij tu na chwilę i weź się do roboty!

Jurek odkrzyknął, że teraz jest zajęty, bo grzebie pod autem i obiecał, że zajmie się tym później. Tylko westchnęłam z rezygnacją. Z Anką znamy się od dziecka, jeszcze z czasów, gdy mieszkałyśmy obok siebie w rodzinnej miejscowości. 

Gdy zaczęłam spotykać się z Jurkiem, on non stop zadawał mi pytania, czy nie znam jakiejś fajnej dziewczyny dla Wojtka, jego kumpla od serca. Mówił, że „Wojtek to naprawdę świetny gość, ale jakoś nigdy nie miał farta w miłości”.

Byliśmy zgraną paczką

Byłam druhną panny młodej, a mój Jurek pełnił rolę drużby pana młodego – to było oczywiste. Nasza czwórka wciąż pozostaje w bliskich, przyjacielskich relacjach.

Spędzaliśmy urlopy w swoim towarzystwie, zamieszkaliśmy blisko siebie, w odległości mniejszej niż kilometr, a nasze dzieci dorastają razem.

Jurek z Wojtkiem jako młodzi chłopcy chodzili na wyścigi żużlowe, pasjonując się motorami, a z biegiem lat zamienili ściganie się na torze na kibicowanie przed telewizorem, choć wciąż potrafili przez długie godziny prowadzić dyskusje o tym, który model motoru jest lepszy od innego.

Ania i ja tworzyłyśmy naszą własną, kobiecą przestrzeń, dzieliłyśmy sekrety i wzajemnie się wspierałyśmy. Wiedziałam o niej absolutnie wszystko, a ona znała mnie na wylot. Gdyby kradzieże koni wciąż były na topie, to zapewne robiłybyśmy to w duecie.

To nie było auto dla nas

Tego pamiętnego dnia nasi znajomi mieli wpaść, żeby rzucić okiem na auto, które kumpel Jurka ściągnął dla nas z Niemiec. Z początku mój facet chciał, abym to ja zasiadała za kółkiem, ale po paru próbnych przejazdach, podczas których krzyczałam wniebogłosy ze strachu, a on rzucał siarczyste przekleństwa, postanowiliśmy jednak sprzedać samochód komuś innemu. 

A ponieważ Wojtek akurat rozglądał się za czymś dla Ani, rzuciliśmy propozycję, żeby przyjrzeli się BMW w korzystnej cenie, które stało zaparkowane na naszej posesji.

Gdy przekroczyli próg naszego podwórka, byłam na finiszu porządków. Wojtek czym prędzej pobiegł do garażu, natomiast Ania wpadła do mnie.

Nie chcesz zobaczyć swojego nowego samochodu? – zapytałam, sięgając po andruty do kredensu.

– Ech, przecież i tak Wojtek będzie o wszystkim decydował… Dla mnie liczy się tylko to, żeby nie był biały, no i koniecznie z klimą. Parametry silnika, zużycie paliwa i te inne bajery niech sobie faceci między sobą obgadają.

Samochód im się podobał

Przytaknęłam i zrobiłyśmy sobie herbatę. Zaraz potem Wojtek zawołał swoją żonę, prosząc aby na moment poszła z nim do samochodu. Wspólnie udałyśmy się do garażu.

– Kotku, proszę, spróbuj usiąść i sprawdź, czy będzie ci wygodnie – zwrócił się Wojtek do ukochanej.

Ania grzecznie wsiadła do auta, chwyciła za kierownicę, pomacała lusterko i pogrzebała przy klimie, a następnie przez uchyloną szybę powiedziała, że jest zadowolona. Jurek i Wojtek upierali się jednak, żeby przejechać się na próbę, więc po chwili całą ekipą sunęliśmy drogą, a Ania starała się nie „rozwalić skrzyni”, jak lekko zdenerwowanym tonem ostrzegał ją małżonek.

– Aniu, dodaj gazu i wrzuć następny bieg! Skręć w prawo i jedź przed siebie! Genialnie ci idzie! – podpowiadał jej.

– Jakoś lepiej mi się jeździło autem taty i mamy – Ania była zestresowana.

– Spokojnie, za chwilę sama to poczujesz – Jurek starał się ją uspokoić.

– Radzisz sobie zdecydowanie lepiej ode mnie, serio – wtrąciłam się do rozmowy.

Postanowili, że Ania odbierze auto zaraz po wycieczce. Chłopaki zamierzali ogarnąć papiery, kwity i kasę w przeciągu paru kolejnych dni, najchętniej podczas meczu speedwaya, popijając schłodzone piwa.

Do umowy jednak nie doszło

Szczerze mówiąc, nikt dokładnie nie wie, co się wydarzyło i kiedy to nastąpiło. Jednak z różnych powodów do tej umowy jakoś nie doszło, bo za każdym razem albo Jurek, albo Wojtek mieli jakieś pilne sprawy i kontrakt pozostawał niepodpisany.

W następnym tygodniu, gdy wracałam z biblioteki do mieszkania, zastałam Jurka w takim stanie zdenerwowania, że aż mnie to przeraziło. Wyszło na jaw, że w BMW zepsuło się sprzęgło. W związku z tym Wojtek zgłosił Jurkowi reklamację, a dokładnie rzecz ujmując poinformował, że rezygnują z zakupu auta, ponieważ ma ono zużytą skrzynię biegów”.

Mój małżonek zareagował gniewem, wykrzykując, że to nonsens, gdyż osobiście sprawdził samochód przed transakcją i sprzęgło było w idealnym stanie.

Anka jest winna całego zamieszania! – wykrzykiwał, przemierzając korytarz. – Sama to zauważyłaś. Katowała go, zmieniając biegi. Kompletnie nie ogarnia, jak używać sprzęgła! Chryste, próbowała gnać osiemdziesiąt na trójce! I co teraz? Zrujnowała auto, a ja mam je z powrotem wziąć? Co niby mam z nim zrobić? Zapłacić cztery tysiące za naprawę czy sprzedać na złom?!

Trudno mi było coś powiedzieć w tej sytuacji. Auto zapisane było w papierach na Jerzego, ale to Wojtek je kupował. Faceci ustalali między sobą detale zakupu. Ani ja, ani Ania nie miałyśmy o tym pojęcia.

Doszłam do wniosku, że panowie muszą to sobie wyjaśnić we własnym gronie. Tymczasem my skupiłyśmy się na innych, istotnych dla nas kwestiach do przedyskutowania.

Do tej pory nie poruszyłyśmy tematu

Tamtego wieczora razem udałyśmy się obejrzeć film do mieszkania naszej sąsiadki. Mira od czasu do czasu urządzała wieczorki filmowe tylko dla dziewczyn. Przeważnie spotykałyśmy się w czteroosobowym gronie – dołączała do nas również Dorota, kuzynka Miry. Sączyłyśmy wino, plotkowałyśmy i chichrałyśmy się bez opamiętania.

– Cześć, Aniu! – krzyknęłam, dostrzegając kumpelę przed bramką do posesji Miry.

Na przywitanie cmoknęłyśmy się w policzki i wspólnie przekroczyłyśmy próg domu. Jak zwykle, zaczęło się od typowych rytuałów: decyzji co włączyć, co wypić i o kim poplotkować

Dorota i Ania sobie dogryzały, a ja wraz z Mirką przeglądałyśmy na jej komórce kompromitujące fotki celebrytów. Nagle poczułam za plecami obecność Ani, dokładnie w chwili gdy chichotałyśmy z pewnej gwiazdy filmowej, której przy wychodzeniu z auta kreacja podjechała prawie pod pachy.

Pokłóciłyśmy się

– Ło, matko! Beemka! – wykrzyknęła Ania. – Niewiele brakowało, a też bym taką jeździła. Ale wiesz, ktoś wcisnął nam grata z rozwalonym sprzęgłem.

– Chwila moment! – obróciłam się jak na zawołanie, bo do tej pory nawet nie poruszyłyśmy tematu kłótni o auto. Myślałam, że to sprawa między naszymi facetami. – Z tego co wiem, to nikt wam nic nie sprzedał, bo zgarnęliście samochód bez żadnej pisemnej umowy – wytknęłam z niesmakiem. – A sprzęgło śmigało aż miło, dopóki ty nie zasiadłaś za kółkiem.

– Od ponad dwudziestu lat mam prawo jazdy – prychnęła koleżanka. – Potrafię prowadzić. Wcale nie twierdzę, że twoja druga połówka z premedytacją wcisnęła nam auto z defektem, a jedynie, że nie dopilnował tego, gdy nabywał je od swojego kumpla z Niemiec.

– Chwileczkę, chwileczkę! – aż zerwałam się z miejsca. – Z takim samym powodzeniem twój ślubny mógł rzucić okiem na to cacko, nim ruszyliście w trasę!

W tej chwili Mira i Dorota zaczęły nas uspokajać i kierować naszą rozmowę na inne tory. Udało im się o tyle, że skończyłyśmy kłótnię, ale do końca spotkania nie rozmawiałyśmy ze sobą.

To był koniec dobrych relacji

Kolejnego dnia Jurek odwiedził Wojtka, próbując go przekonać, że to przez jego żonę auto jest w takim stanie. Wrócił zdenerwowany, bo Wojtek oczywiście miał całkiem odmienne zdanie w tej kwestii. Tak szczerze mówiąc, nikt nie miał pewności co do tego, jak było naprawdę.

Czy kupując samochód z Niemiec Jurek rzeczywiście nie zauważył zużytego sprzęgła, czy może jednak z autem wszystko było ok, a problemy wynikły ze sposobu, w jaki jeździła nim Ania. No i kto w związku z tym powinien ponieść koszty naprawy?

Kolejnego dnia piekłam ciasto, kiedy okazało się, że skończyły mi się zapasy cukru. Wsiadłam więc na rower i udałam się do pobliskiego marketu. Chwilę po tym, jak znalazłam się w środku, do sklepu wkroczyła Ania.

– Siema – rzuciła oschle na powitanie.

– Hej. Wiesz, zabrakło mi cukru, a akurat piekę sernik... – tłumaczyłam się niezręcznie, wciąż mając w pamięci wczorajsze zdarzenie.

– Rozumiem – burknęła pod nosem i zamilkła.

Resztę zakupów zrobiłyśmy bez słowa. Kiedy wyszłyśmy ze sklepu, zauważyłam, że Ania przyjechała na zakupy autem swojego męża.

– Ach, więc Wojtek pozwala ci jeździć jego perełką? – wyrwało mi się.

Ania spytała, co mam na myśli, na co odparłam, że chyba niezbyt dobrze radzi sobie z prowadzeniem samochodu. Ona stwierdziła, że świetnie daje sobie radę, pod warunkiem, że auto nie jest „zajeżdżone”.

Myślałam, że będzie kolejna afera

Koniec końców obie się na siebie pogniewałyśmy. Uznałam, że Ania nie zamierza wziąć na siebie winy za tę awarię, a ona z kolei powiedziała mi, że się nie znam i nawet własny mąż zakazał mi siadać za kółko, a ja tu mądra się robię tylko po to, żeby wybronić Jurka, który tego nie dopilnował. Gdy wróciłam do domu, zalałam się łzami, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się aż tak ostro pokłócić z Anką.

Od dziesiątek lat łączyła nas mocna więź, ale rozdzieliła ją kłótnia Jurka i Wojtka o to, kto i kiedy zepsuł sprzęgło w jakimś nieszczęsnym aucie! Następnego dnia Jurek zadzwonił do faceta, od którego kupił samochód. Obaj poszli pogadać z Wojtkiem, a ja ze stresu obgryzałam paznokcie, bojąc się, jaka afera z tego powstanie.

– No i jak poszło? – spytałam męża po jego powrocie.

– Jest w porządku – oznajmił z uśmiechem. – Skoro nie wiemy dokładnie, co i kiedy się wydarzyło, to Wojtek, Marek i ja zrzucamy się na nowe części. Marek to naprawi w ramach gwarancji, a Wojtek weźmie auto w cenie, na którą się wcześniej umówiliśmy… Dzisiaj leci żużel z Argentyny, idę do Wojtka oglądać. Mamy jeszcze browarki, czy mam skoczyć do sklepu?

Byłam totalnie zaskoczona, że faceci tak łatwo doszli do porozumienia i po paru dniach ostrej kłótni usiądą razem przed TV z piwkiem w ręku! A ja i Ania pokłóciłyśmy się przez nich całkowicie.

Kiedy Jurek wyszedł z domu, czułam się paskudnie. Strasznie chciałam zadzwonić do Ani, pogadać, ponarzekać... i żeby wszystko było po staremu.

Ale nie zadzwoniłam, bo krępowałam się jak cholera. Obawiałam się, że Ania nadal jest na mnie cięta. Tymczasem koło dziesiątej wieczorem ktoś zapukał do drzwi.

– Cześć... – odezwała się w progu. –Widzę, że nasi faceci doszli do porozumienia. Mogę wpaść?

– No pewnie! – ucieszyłam się, wpuszczając ją do środka. – Wiesz co, głupio to wszystko wyszło… Nie chcę się spinać, a już na pewno nie o coś, co jest jakimś ich widzimisię… Masz ochotę na serniczek?

– Już się bałam, że nie zaproponujesz! – parsknęła śmiechem Ania, przytulając mnie serdecznie.

Justyna, 38 lat

Czytaj także:
„Gdy mój partner stracił pracę, stał się leniem. Musiałam tyrać za dwoje, bo przecież kredyt sam się nie spłaci”
„Mąż planuje nasze życie co do minuty, a ja się wściekam. Niedługo do toalety będę chodzić ze stoperem”
„Życie zaczęło mi się sypać, gdy żona zaszła w ciążę. Nie mogła znieść, że utrzymuje w domu takiego darmozjada jak ja”

Redakcja poleca

REKLAMA