Wiktor zawsze był moją ostoją. Spokojny, opanowany, cierpliwy do granic możliwości – zupełne przeciwieństwo Bartka, mojej dawnej miłości, huraganu, który kiedyś wdarł się w moje życie i zostawił po sobie tylko zgliszcza. Gdy związałam się z Wiktorem, wiedziałam, że wybieram stabilność, że już nigdy nie pozwolę sobie na życie na krawędzi.
Zapomniałam się
Byliśmy idealnym małżeństwem – dom na kredyt, plany na przyszłość, sobotnie wieczory spędzane na kanapie z winem i filmem. Wiktor ufał mi bezgranicznie, a ja wmawiałam sobie, że nigdy tego nie zawiodę. Aż do tamtej nocy.
Nie wiem, jak to się stało. Może za dużo wina, może jakaś dawna tęsknota, może zwykła głupota, której nie potrafię sobie wybaczyć. Bartek pojawił się nagle, jak gdyby nigdy nic, wpatrując się we mnie tymi swoimi ciemnymi oczami, które kiedyś były całym moim światem. I nagle wszystko przestało mieć znaczenie. Świat zawęził się do tej jednej chwili, tego jednego oddechu, zapachu jego skóry, dłoni na moich plecach.
Rano obudziłam się obok niego, przerażona, zagubiona, pełna wstydu. Uciekłam, nawet nie oglądając się za siebie. Wróciłam do Wiktora i próbowałam udawać, że nic się nie stało.
Ale potem zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym.
„To Wiktora” – powtarzałam sobie w myślach, zaciskając dłonie na umywalce, jakby to miało uczynić kłamstwo prawdą. „To musi być Wiktora.” Przecież to tylko jedna noc. Jedno kłamstwo.
Nic się nie wyda
Od tamtej nocy minęły dwa miesiące, a ja coraz gorzej radziłam sobie z udawaniem, że wszystko jest w porządku. Wiktor zaczął coś zauważać, choć jeszcze nie rozumiał, co tak naprawdę się ze mną dzieje. Był uważny, zawsze taki był, a teraz patrzył na mnie częściej i dłużej, jakby próbował odczytać myśli, których nie chciałam wypowiedzieć na głos.
– Czy coś cię martwi? Ostatnio jesteś inna – zapytał pewnego wieczoru.
Uśmiechnęłam się nerwowo.
– To tylko hormony, wszystko jest w porządku.
– Jesteś pewna? Wydajesz się napięta, jakbyś czymś się denerwowała.
– To normalne – odpowiedziałam zbyt szybko. – Wiesz, pierwsza ciąża, nowe emocje, zmiany…
Wiktor milczał przez chwilę, po czym odsunął talerz i splótł dłonie na stole.
– Czuję, że coś ukrywasz.
Przez sekundę przestałam oddychać. Ukrywałam zdradę, strach, który ściskał mnie za gardło każdej nocy, gdy leżałam obok Wiktora i powtarzałam sobie w myślach, że to on jest ojcem, że to musi być on, że nie mogło być inaczej.
Robiłam dobrą minę
Zebrałam się w sobie i uniosłam wzrok.
– Niczego nie ukrywam – powiedziałam cicho. – Po prostu to wszystko mnie przerasta.
Wiktor westchnął i wstał od stołu. Podszedł do mnie, położył dłonie na moich ramionach i pocałował mnie w czoło.
– Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, prawda?
Kiwnęłam głową, ale nie powiedziałam nic więcej. Nie wiedział, że moje milczenie jest jedyną rzeczą, która jeszcze trzyma nasz świat w całości. Każdego dnia powtarzałam sobie, że kłamstwo działa, że wszystko jest pod kontrolą. Ale w środku czułam, jak strach zjada mnie od środka.
Ciąża rozwijała się prawidłowo. Lekarze chwalili wyniki, a Wiktor chodził ze mną na każdą wizytę, trzymając mnie za rękę i uśmiechając się z czułością. Gdy patrzył na ekran USG i widział nasze dziecko, w jego oczach pojawiała się duma i wzruszenie. Tylko ja, zamiast cieszyć się tym widokiem, czułam, jak serce bije mi szybciej ze strachu.
O niczym nie wiedział
Któregoś dnia, podczas rutynowej wizyty, lekarz spojrzał na moje wyniki i lekko się zamyślił.
– Wszystko wygląda dobrze – powiedział, przesuwając wzrokiem po kartce. – Ale skoro ojciec dziecka ma rzadką grupę krwi, warto byłoby sprawdzić, czy nie będzie żadnych komplikacji.
Zrobiło mi się gorąco.
– Jak to? – zapytałam, starając się brzmieć spokojnie.
Lekarz spojrzał na mnie znad okularów.
– To tylko rutyna. Zdarza się, że przy niektórych układach grup krwi mogą pojawić się niezgodności, które wpływają na zdrowie dziecka. Dla pewności warto zrobić badanie.
Znieruchomiałam. To nie była rutyna. To był wyrok. Wiktor spojrzał na mnie z troską i ścisnął moją dłoń.
– To dobry pomysł – powiedział. – Wolę mieć pewność, że wszystko będzie dobrze.
Skinęłam głową, bo co innego mogłam zrobić? Nie mogłam odmówić, to wzbudziłoby podejrzenia. Nie mogłam powiedzieć, że to nie ma sensu, bo Wiktor by tego nie zrozumiał. Byłam w pułapce, z której nie było wyjścia.
Byłam przerażona
Po wyjściu z gabinetu czułam, jak nogi mam jak z waty. Każdy krok był wysiłkiem, a oddech stawał się coraz krótszy.
– Wszystko dobrze? – zapytał Wiktor, spoglądając na mnie z niepokojem.
Uśmiechnęłam się blado.
– Tak, po prostu jestem trochę zmęczona.
Nie powiedziałam mu, że czułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Jak bardzo chciałam cofnąć czas do tamtej nocy, do momentu, w którym mogłabym powiedzieć „nie”. Ale było już za późno.
Wiedziałam, że wyniki tego badania mogą zniszczyć wszystko.
Dwa tygodnie później Wiktor wszedł do sypialni, trzymając w ręku kopertę. Był spokojny. Leżałam na łóżku i udawałam, że przysypiam, ale gdy usłyszałam jego kroki, od razu się napięłam.
– Przyszły wyniki – powiedział cicho.
Serce zaczęło mi walić tak mocno, że miałam wrażenie, że zaraz je usłyszy. Usiadłam, poprawiając koszulkę, żeby zyskać choć kilka sekund na uspokojenie oddechu.
– I co tam napisali? – zapytałam, starając się brzmieć obojętnie.
Wszystko się wydało
Wiktor patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, jakby zastanawiał się, od czego zacząć. Potem, powoli, jakby ważył każde słowo, powiedział:
– To nie moje dziecko.
Świat przestał istnieć.
– Co…? Ale… to niemożliwe… – szepnęłam, czując, jak robi mi się zimno.
Wiktor nie drgnął nawet o milimetr. Jego spojrzenie było twarde, puste.
– Więc czyje?
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie miałam pustkę, zupełnie jakby mój umysł odmówił współpracy. To nie mogło się dziać.
– Musieli się pomylić – wykrztusiłam. – Może to jakiś błąd?
– Nie ma błędu – przerwał mi chłodno. – Lekarz wszystko sprawdził. Moja grupa krwi wyklucza ojcostwo.
Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi, ale co innego się bać, a co innego usłyszeć to na głos. Zamknęłam oczy, ale to nie pomogło. Nie mogłam cofnąć tego, co właśnie się wydarzyło.
Nie było już ucieczki
Nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się w podłogę, jakbym tam mogła znaleźć jakąkolwiek odpowiedź. Moje myśli biegły w panice, szukały sposobu, by się ratować, ale jedyną rzeczą, która unosiła się w powietrzu, była cisza.
Wiktor powoli usiadł na krześle naprzeciwko mnie, kładąc kopertę na nocnym stoliku. Jego ręce były spokojne, ale to tylko sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej. Nie krzyczał. Nie zrobił żadnej sceny. Po prostu patrzył na mnie i czekał.
– Kto jest ojcem? – zapytał w końcu.
– To nie ma znaczenia – wymamrotałam, choć wiedziałam, że to najgorsza odpowiedź, jaką mogłam mu dać.
Wiktor uśmiechnął się gorzko.
– Dla mnie ma.
Zacisnęłam palce na pościeli. W głowie miałam milion wymówek, które jeszcze kilka dni temu wydawały mi się rozsądne, ale teraz żadna z nich nie miała sensu.
– To była chwila słabości – powiedziałam cicho. – Nic nie znaczyło.
To był koniec
Jego oczy, które jeszcze przed chwilą były pełne gniewu, nagle stały się… zmęczone.
– Nic nie znaczyło? – powtórzył, jakby chciał się upewnić, że naprawdę to powiedziałam. – Czyli przespałaś się z kimś przypadkowym?
Nie odpowiedziałam, a on odchylił się na krześle i westchnął.
– Twój eks, prawda?
Zadrżałam. Nawet nie zapytał. Stwierdził.
– Wiedziałem, że do niego wrócisz. Przeczuwałem to już od dawna.
Otworzyłam usta, ale nic z nich nie wyszło. Wiktor pokręcił głową i spojrzał w stronę okna.
– Zawsze myślałem, że cię znam. Ale teraz nie wiem, kim jesteś.
To bolało bardziej niż gdyby na mnie krzyczał.
Czułam, jak Wiktor się ode mnie oddala, jak staje się kimś, kogo nie umiem zatrzymać. Mogłam jeszcze coś mówić, mogłam go błagać o wybaczenie, ale wiedziałam, że nawet jeśli spróbuje walczyć, on już nigdy nie będzie taki sam.
Zuzanna, 30 lat
Czytaj także:
„Harowałem na awans, ale szefowa wolała docenić ładne oczy czarującego młodzika. Jeszcze pożałuje tej decyzji”
„Planowałem romantyczne zaręczyny, ale wtedy pojawiła się moja eks. Nie sądziłem, że ponownie namiesza w moim życiu”
„Nie chcę dłużej być żoną gbura, ale nie stać mnie na rozwód. Od 15 lat żyję w pułapce bez wyjścia, bo szkoda mi dzieci”