„Wypłata znika mi po 1 wizycie w butiku. A gdzie kasa na czynsz? Moja miłość do ładnych łaszków wpakowała mnie w tarapaty”

kobieta na zakupach fot. Adobe Stock, Maksym Povozniuk
„Ludzie mają różne wady, małe i duże. Ja nie umiem gospodarować kasą, wszystko przepuszczam, zanim oprzytomnieję na tyle, żeby zrezygnować z następnej pary butów i zapłacić za prąd. Nie można mnie wyciągnąć z butiku, kiedy jest nowa kolekcja ciuchów. Płacę kartą i dopiero w domu zaczynam żałować swojej głupoty. Czasami wyrzuty sumienia są tak silne, że wcale nie rozpakowuję torby z zakupami. Myślę, że w taki sposób siebie karzę za bezmyślność. W szafie mam parę takich pakunków”.
/ 12.06.2023 18:30
kobieta na zakupach fot. Adobe Stock, Maksym Povozniuk

– I czego ty, dziewczyno, rozpaczasz? – pytał. – Nogi ci ucięło? Jakie masz powody do smutku? Zastanów się, Angela!

– Straszny debet w banku! – odpowiadałam. – Bez nadziei na spłatę…

– Wielkie mecyje! Pieniądze raz są, raz ich nie ma. Tylko głupki płaczą przez pieniądze, a ty mądra jesteś przecież. Ogarnij się, będzie dobrze!

Złościłam się na niego, że nie potrafi się niczym przejąć, że lekceważy problemy. Potem przestałam mu się zwierzać, bo co on mógł pomóc? Ma osiemdziesiąt parę lat i niewysoką emeryturę.

Pasjonuje się historią starożytną. Zgromadził sporą kolekcję winylowych płyt, mieszka w kawalerce na Żoliborzu.

Jest moim dziadkiem…

Ludzie mają różne wady, małe i duże. Ja nie umiem gospodarować kasą, wszystko przepuszczam, zanim oprzytomnieję na tyle, żeby zrezygnować z następnej pary butów i zapłacić czynsz. Lubię dobre perfumy, a za torebkę ukochanej firmy oddałabym życie! Nie można mnie wyciągnąć z butiku, kiedy jest nowa kolekcja ciuchów.

Płacę kartą i dopiero w domu zaczynam żałować swojej głupoty. Czasami wyrzuty sumienia są tak silne, że wcale nie rozpakowuję torby z zakupami. Myślę, że w taki sposób siebie karzę za bezmyślność. W szafie mam parę takich pakunków.

To znaczy, że to, co kupiłaś, nie było ci w ogóle potrzebne! – ubolewa moja przyjaciółka. – Nie mogłaś stamtąd wiać?

– Gdybym mogła, zwiałabym – odpowiadam. – To silniejsze ode mnie!

– Więc idź na terapię. Jesteś uzależniona, sama nie dasz rady!

Komornik nie zastał mnie w domu…

Otwieram skrzynkę na listy – lecą ponaglenia zapłaty z różnych miejsc. Dzwonią do mnie windykatorzy, straszą, grożą, namawiają i tłumaczą. Co jakiś czas zmieniam numer, kupując nowy telefon na kartę, żeby chociaż na chwilę odpocząć od tych krwiopijców. Przed każdą wypłatą robię bilans i zapisuję, co trzeba spłacić najpilniej. To są mocne postanowienia. Nieodwołalne!

Niestety, jeszcze nigdy nie udało mi się ich dotrzymać…

Oczywiście jestem na liście dłużników. Wpadłam w czarną dziurę i żadne miotanie się nie pomoże. Czuję się jak złapana w sidła – im mocniej chcę się wyzwolić, tym pętla bardziej się zaciska. Moi rodzice nie żyją. Został tylko dziadek, ale on nic nie może, więc nie jest partnerem do rozmów o moich sprawach. Żałuję, że wtedy pękłam i powiedziałam mu o debecie. Wiedziałam, że zareaguje jak zwykle: „Hop siup i do przodu” – powie. To jego życiowa dewiza. Strasznie mnie tym wkurzał!

Mogłabym posprzedawać niektóre rzeczy z ubrań czy kosmetyków. Mam też trochę biżuterii, ale kto to kupi w czasach, kiedy półki sklepowe uginają się od rozmaitych towarów. Próbowałam na Allegro, nie wyszło. Albo dałam zaporową cenę, albo nikomu się nie podobało to, co oferowałam. Ale miałam oddać moje ukochane rzeczy za bezcen? Po co?

Dziadek odwiedza mnie rzadko. Mieszkamy w odległych dzielnicach, ja bywam w domu w zwariowanych godzinach, więc raczej sama do niego jadę, żeby się dowiedzieć, czy jest zdrowy i czy czegoś nie potrzebuje? On zawsze telefonuje, żeby zapytać, czy nie będzie przeszkadzał. Tym razem przyjechał bez zapowiedzi; jest stary, ale nieźle sobie radzi.

Tak się złożyło, że musiałam wyskoczyć do pobliskiego marketu. Miałam pustą lodówkę, nawet kawa i herbata się pokończyły, więc poprosiłam dziadka, żeby zaczekał parę minut. Była kolejka do kasy, zeszło mi dłużej, niż przewidywałam. I dziadek wszystkiego się dowiedział…

Komornik przyszedł do mnie, bo nie odpowiadałam na monity i wezwania, ale zastał tylko dziadka, a on wyciągnął od niego, co chciał. Świat jest mały, mój dziadek uczył kiedyś w liceum i w tym komorniku rozpoznał swojego dawnego wychowanka.

Myślę, że prawda o długach ukochanej wnuczki była dla dziadka niezłym szokiem! Gdy wróciłam, nie powiedział ani słowa. Wypiliśmy herbatę, pogadaliśmy o bzdurach i zaczął się zbierać. Śpieszył się gdzieś, mówił, że ma ważne sprawy do załatwienia. Nie dopytywałam, o co chodzi.

Dopiero parę tygodni później poznałam prawdę o ojcu mojego taty.

Zrobię wszystko, żeby go stamtąd zabrać!

Sprzedał mieszkanie i co do złotówki spłacił moje należności. To, co zostało, pomogło mu dostać szybko miejsce w domu opieki. On, przyzwyczajony do samotności, ciszy i spokoju, zamieszkał w trzyosobówce z dwoma innym staruszkami, w tym jednym niechodzącym, po wylewie. Całe jego dotychczasowe życie legło w gruzach!

O mało nie zwariowałam ze wstydu i żalu, kiedy się dowiedziałam, co dla mnie zrobił! Byłam wolna, ale za jaką cenę?!

Niczego nie dało się odkręcić, zresztą dziadek mi zapowiedział, żebym nic nie kombinowała, bo on jest dorosły i wie co robi. Szkoda, że ja nie byłam taka mądra!

Zapisałam się na terapię. Jest ciężko, bo muszę się zmierzyć z rozmaitymi demonami, jakie mnie zatruwają. Kiedy słabnę, przypominam sobie, gdzie i dlaczego jest obecnie mój dziadek – to naprawdę jest kuracja wstrząsowa!

Mam plan… Stanę na nogi i zabiorę dziadka do siebie. Od razu chciałam to zrobić, ale się nie zgodził.

– Najpierw mi pokaż, że mogę ci zaufać – powiedział. – Za stary jestem na kolejne katastrofy. Serce mi wysiądzie. Chcesz tego?

Mam nadzieję, że zdążę, że się przekona, jak go kocham i jak jestem mu wdzięczna. Wyciągnął mnie za uszy z bagna. Dał kopniaka w tyłek, żebym oprzytomniała.

Pracuję nad sobą. Wierzę, że mam jeszcze czas, aby dziadkowi udowodnić, że było warto tak się dla mnie poświęcić. Powtarzam sobie: „Hop siup i do przodu!”.

Czytaj także:
„Po śmierci męża nie miałam za co żyć. W wieku 46 lat zostałam bez domu i pracy, bo całe życia byłam kurą domową”
„Pokochałam faceta odpowiedzialnego za śmierć mojego męża. Nie wiem, czy kiedykolwiek powiem dzieciom, kim on jest”
„Śmierć męża była dla mnie tragedią. Kiedy znowu się zakochałam, poczułam się jak zdrajczyni”

Redakcja poleca

REKLAMA