„Wynajęłam pokój 2 sympatycznym i spokojnym studentkom. Byłam w szoku, gdy odkryłam, co te pannice przede mną ukrywają”

kobieta, która wynajęła pokój studentkom fot. iStock by Getty Images, Ilya Ginzburg
„Wieczorem, gdy ciągle ich nie było, nagle usłyszałam jakiś hałas w drugim pokoju. Najpierw zamarłam – przecież zauważyłabym, że któraś z nich wróciła do domu? Po chwili stwierdziłam, że może tylko mi się zdawało, ale teraz coś cicho zaskrobało za ścianą”.
/ 14.06.2023 09:15
kobieta, która wynajęła pokój studentkom fot. iStock by Getty Images, Ilya Ginzburg

Siedziałam w domu od trzech dni, bo jakieś przeziębienie mnie zmogło. Z nudów robiłam na drutach kolejne ciepłe skarpetki dla mojej wnuczki Weronikim– nosi je zamiast kapci, więc zużywa kilka par w ciągu roku. Myślałam o tym, że muszę odciążyć moje dzieci, nie tylko w załatwianiu dla mnie różnych sprawunków, ale też finansowo. Wstyd przyznać, ale korzystam z ich życzliwości, bo leki na moją astmę znowu podrożały i ciężko mi związać koniec z końcem.

Pani Ala z drugiego piętra mówiła, że teraz dużo młodych potrzebuje pokoju do wynajęcia, a że czasy ciężkie, to zgadzają się na pomoc w domu w zamian za zmniejszenie kwoty za wynajem. Zaczęłam myśleć o tym na poważnie, bo nawet ten tysiąc złotych miesięcznie za wynajęcie pokoju, mocno podratowałoby mój budżet.

Dziewczyny wydawały się w porządku

Nazajutrz razem ze skarpetkami dałam mojej wnuczce treść ogłoszenia.

– Weroniko, kochanie, wpiszesz to do internetu? Ty na pewno wiesz, jak to zrobić – powiedziałam.

Weronika po cichu przeczytała moje bazgroły.

– Babciu, przecież my ci pomagamy, po co ci jeszcze jakieś studentki?

– A, wiesz… – trudno jest tłumaczyć się przed własną wnuczką – jeden pokój stoi pusty, a że czasy ciężkie, to może jakimś biednym studentom się przyda, bo nie zamierzam z nich zdzierać. No ale, żeby nie było, że tak za pół darmo będą tu pomieszkiwać, to czasem mi zrobią jakieś zakupy, żebym nie musiała was zawsze fatygować. A parę złotych się przyda…

Weronika przyjrzała mi się uważnie i pokiwała głową.

– Rozumiem – powiedziała. – Może masz rację. W sumie teraz dużo osób podnajmuje pokoje, bo to przecież czysty zysk. Ale mam prośbę – Weronika zawiesiła głos – pozwól mi samej wybrać ci sublokatorki…

Uśmiechnęłam się i powiedziałam:

– Dziękuję, zdejmiesz mi kłopot z głowy.

Znam dobrze moją Werkę, więc mam do niej zaufanie. Wiedziałam, że osoby polecone przez nią będą na poziomie…

Tydzień później moja wnuczka przyszła z dwiema dziewczynami – były bardzo miłe, uprzejme, i jakieś takie trochę zbyt nieśmiałe, ale od razu mi się spodobały. Nazajutrz przyjechały z torbami, plecakami i walizkami.

– To cały nasz dobytek – powiedziała jedna, Małgosia. – Ale w tym obszernym pokoju na pewno się pomieścimy.

Prawie nie zauważyłam, że w domu pojawił się ktoś obcy – zachowywały się tak cicho i grzecznie. Pół dnia ich nie było – raz jednej, raz drugiej – a resztę czasu spędzały właściwie w swoim pokoju. Mijałyśmy się w przedpokoju, jak na przykład szły do kuchni sobie robić herbatę.

– Może nastawimy więcej wody? – pytały wtedy. – Napije się pani z nami?

Parę razy przyłączyłam się do nich. Siedziałyśmy we trzy w kuchni i miło nam się rozmawiało. Opowiedziały mi trochę o swoich studiach, ja im o mojej rodzinie i znów schowały się do swojego pokoju.

Po tygodniu, od kiedy wprowadziły się do mnie, wieczorem wyszły gdzieś razem. A mnie licho podkusiło, żeby zajrzeć do ich pokoju.

– No jak tak można? – upomniałam samą siebie, gdy już moja ręka naciskała klamkę. – Wścibskie stare babsko… Przecież nie chcę taka być – i żeby mnie więcej nie kusiło, wzięłam się za czytanie gazety.

Postanowiłam dać im nauczkę

Wieczorem, gdy ciągle ich nie było, nagle usłyszałam jakiś hałas w drugim pokoju. Najpierw zamarłam – przecież zauważyłabym, że któraś z nich wróciła do domu? Po chwili stwierdziłam, że może tylko mi się zdawało, ale teraz coś cicho zaskrobało za ścianą.

„O nie! Szczury!?” – od razu przyszło mi do głowy. Pani Ala z drugiego piętra ostrzegała mnie, że w naszym mieście panuje plaga szczurów, opowiadała, że mnożą się w piwnicach i wchodzą ludziom do mieszkań przez rury kanalizacyjne… Myślałam co prawda, że tak tylko gada. Ale co, jeśli to prawda??

Ze schowka wyjęłam szpadel, który służył mojemu mężowi jeszcze jak mieliśmy działkę, czyli ładnych kilkanaście lat temu. Nie byłam pewna, czy uda mi się tak wycelować, by zdzielić szczura przez łeb, ale z drugiej strony – miałabym siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż mi gryzoń wydłubie dziurę w ścianie? Albo może czekać jak na zbawienie na powrót moich studentek i niech one się martwią? Przecież to mój dom! Ja o niego dbam…

Wojowniczym krokiem, z impetem wtargnęłam do pokoju dziewczyn, zamachnęłam się szpadlem i w ostatniej chwili powstrzymałam zamach, nie wierząc własnym oczom i uszom…

– Miau…

Mały, biały, puchaty jak dmuchawiec kotek siedział na czerwonym dywaniku na środku pokoju i wpatrywał się we mnie słodkimi niebieskimi oczami. Serce rozpłynęło mi się z czułości.

– Miau…

– Coś ty kotku chciał? Może dać ci mleczka, co?

Podreptałam do kuchni, a mała puchata kulka futra za mną. Gdy nalewałam mleko na spodeczek, dmuchawiec ocierał się o moje nogi, mrucząc z zadowolenia, a potem chciwie wylizał spodeczek do czysta.

– I co my teraz z tobą zrobimy, co? – zapytałam kotka, gdy ten oblizywał się smakowicie po niespodziewanym posiłku.

Stwierdziłam, że moje grzeczne studentki zachowały się nie w porządku, nie mówiąc mi nic o swoim pupilu. Postanowiłam zatem dać im nauczkę.

– Choć, Puchatku, dzisiaj będziesz spał w moim pokoju…

Przygotowałam kotu miejsce do załatwiania potrzeb, wymościłam mu mięciutko koszyk, po czym zamknęłam szczelnie zarówno drzwi do pokoju dziewczyn, jak i od mojego pokoju. Koszyk ze śpiącym kotkiem postawiłam przy swoim łóżku, zgasiłam światło i ułożyłam się do snu.

Godzinę później usłyszałam, jak drzwi do mieszkania się otwierają, a moje studentki cicho wślizgują się do swojego pokoju. Musiały się zmartwić brakiem swojego pupila, bo nie bacząc na późną porę przesuwały meble, zapewne szukając kotka. Słyszałam też zaniepokojone szepty, ale postanowiłam udawać, że śpię.

Nazajutrz, gdy wstałam, ich już nie było, biały kotek spał na mojej poduszce, mrucząc cicho. Gdy wybrałam się do piekarni, na drzwiach do klatki schodowej zobaczyłam ogłoszenie „Zaginął kotek”. Pod zdjęciem był numer telefonu. Zdarłam ogłoszenie i wcisnęłam do kieszeni.

Nie miałam serca robić im awantury

Po południu, gdy Małgosia z Kasią wróciły do domu i zamknęły się w swoim pokoju, wyciągnęłam komórkę i wystukałam numer z ogłoszenia.

– Halo? … tak, szukamy Puszka… nie, nie znalazł się jeszcze, a widziała go pani może? Och, naprawdę? Ojej, to wspaniale! – w jednym uchu słyszałam głos ze słuchawki, a drugim uchem głos dobiegający zza zamkniętych drzwi pokoju.

Wzięłam Puszka na ręce i nie kończąc rozmowy, zapukałam do drzwi pokoju dziewczyn. Telefon wypadł Kasi z ręki, zerwały się na równe nogi i zrobiły się czerwone. Mnie z kolei zrobiło się ich żal.

– Puszek wczoraj bardzo się nudził, postanowiłam więc chwilę się nim zająć, dałam mu mleczka i pozwoliłam mu spać w moim pokoju – powiedziałam po prostu, nie mając serca robić im awantury.

– Ja… my… – Gosia zaczęła się jąkać, nie mając odwagi na mnie spojrzeć.

– Przepraszamy – wyszeptała cicho.

– No, jest za co. Powinnyście mi powiedzieć, że nie dwie studentki zamieszkają ze mną, ale w sumie trzech lokatorów… – i zaczęłam się śmiać.

Dzięki temu dziewczyny poczuły się swobodniej i zaczęły się tłumaczyć, że nikt nie chciał im wynająć pokoju przez Puszka, że on jest grzeczny i nigdy nie robi żadnej szkody, że one mogą się wyprowadzić, jeśli sobie nie życzę, ale że tak im było miło u mnie, że będzie to dla nich wielka szkoda. „Wiedzą, jak zmiękczyć serce staruszki” – pomyślałam i zaproponowałam, żebyśmy usiadły, wypiły razem herbatę i porozmawiały o Puszku.

I w ten sposób Gosia z Kasią i małym białym kotkiem mieszkają u mnie już trzy lata. W tym roku kończą studia, więc pewnie się wyprowadzą. Obiecują jednak, że będą mnie często z Puszkiem odwiedzać.

Czytaj także:
„Wynajęłam pokój podejrzanemu typowi, bo płacił z góry. Niby codziennie mówił >>dzień dobry<<, ale miałam na niego oko”
„Wynajęłam studentowi pokój >>na gębę<<. Teraz drżę, że sąsiadka doniesie na mnie do skarbówki. I po co mi to było?”
„Wynajęłam piękne mieszkanie za grosze. Cieszyłam się jak dziecko, dopóki nie okazało się, że padłam ofiarą oszustki”

Redakcja poleca

REKLAMA