„Wymieniłam prawdziwą miłość na gruby portfel kochanka. Mąż mi nadskakuje, a ja liczę i wydaję jego kasę”

szczęśliwa bogaczka fot. iStock, Jose Luis Pelaez Inc
„Mama poszła za mną, usiadła na łóżku i zaczęła błagać, żebym została, że ojciec chce tylko mojego dobra, i takie tam. Ale ja byłam nieugięta. Byłam wściekła, że tak paskudnie potraktował mojego ukochanego. I postawił mi ultimatum. W tamtej chwili nienawidziłam go z całego serca”.
/ 22.09.2023 22:00
szczęśliwa bogaczka fot. iStock, Jose Luis Pelaez Inc

Pochodzę z bogatej rodziny. Ojciec, biznesmen, zapewniał nam wygodne i beztroskie życie. Żyłam pod kloszem, nie zdając sobie sprawy, że nad moją głową kiedyś zawisną czarne chmury.

Pierwsze dni z Filipem były cudowne. Cieszyłam się, że jesteśmy razem. Ale potem dopadła mnie szara rzeczywistość. Choć bardzo się starałam, nie umiałam się odnaleźć w nowej sytuacji. 

Mieszkałam w pięknym, wielkim domu ze służbą, uczyłam się w najlepszych szkołach. Gdy potrzebowałam pieniędzy, ojciec wyciągał portfel i dawał mi tyle, ile chciałam. Nie widziałam w tym niczego dziwnego. Wszystkie dzieciaki z kręgu znajomych rodziców żyły w ten sposób. Oczywiście wiedziałam,  że obok istnieje inny, mniej kolorowy świat, ale w ogóle o nim nie myślałam. Byłam przekonana, że nigdy do niego nie trafię. Przecież tata zawsze powtarzał, że jestem jego księżniczką. I że spełni każde moje życzenie. 

Po maturze poszłam na studia

Wybrałam historię sztuki. Tata uznał, że muszę się dalej uczyć. Nie dlatego, by zdobyć kiedyś lepszą pracę,  ale by błyszczeć wiedzą w towarzystwie i nie przynosić wstydu swojemu przyszłemu mężowi. Żaden szanowany i ustosunkowany facet nie weźmie sobie za żony słodkiej idiotki.

Trochę interesowałam się malarstwem, więc pomyślałam, że to kierunek dla mnie. Pomyliłam się. Wykłady były nudne, a materiału do opanowania całe mnóstwo. Ledwie zaliczałam kolejne egzaminy. Zamiast ślęczeć nad książkami, wolałam bawić się w najlepsze. Oczywiście w najdroższych klubach. Bywało, że wracałam do domu o piątej nad ranem. Na szczęście ojciec nie miał nic przeciwko temu. Spędzałam czas z ludźmi z kręgu naszych znajomych, więc wszystko było w porządku.

Filip był barmanem w klubie, do którego najbardziej lubiłam przychodzić. Nie ukrywam, szybko wpadł w oko. Nieziemsko przystojny, wesoły, wygadany. I robił świetne drinki. Chciałam poznać go bliżej, ale nie zwracał na mnie uwagi. Owszem, gdy podchodziłam coś zamówić, był miły, szarmancki, ale to wszystko. Wkurzało mnie to, ale też intrygowało. Zapragnęłam go zdobyć za wszelką cenę.

Zamiast więc spędzać czas ze znajomymi, godzinami przesiadywałam przy barze. Prowokowałam do rozmowy, uśmiechałam się, rzucałam zachęcające spojrzenia. W końcu zadziałało. Któregoś wieczoru zapytał, czy pójdę z nim do kina. Zgodziłam się natychmiast.

– Mogę wiedzieć, dlaczego tak długo zwlekałeś z zaproszeniem? – zapytałam.

– Szczerze? Bo myślałem, że jesteś tylko pustą panienką z bogatego domu, którą nie warto zawracać sobie głowy – odparł.

– Ale zmieniłeś zdanie? – patrzyłam mu w oczy.

– Jeszcze nie. Ale postanowiłem dać ci szansę – mrugnął do mnie z szelmowskim uśmiechem.

Mimo ostrzeżeń, wyprowadziłam się

Zaczęliśmy się spotykać. Im lepiej poznawałam Filipa, tym byłam w nim coraz bardziej zakochana. A i on odwzajemniał moje uczucie. Coraz częściej myśleliśmy o tym, by zamieszkać razem. Postanowiłam więc przedstawić go rodzicom. Myślałam, że będą zachwyceni moim ukochanym, a tata obieca, że nam pomoże. Tymczasem oni zachowali się jak ostatnie bydlaki. Mama przez cały czas patrzyła na Filipa z niechęcią, a ojciec bezczelnie wziął go na spytki. Gdy usłyszał, że jest tylko barmanem i mieszka w kawalerce, w blokowisku, potwornie się skrzywił.

– Wybacz, chłopcze, ale nie jesteś odpowiednią partią dla mojej córki –wypalił bez ogródek.

– Bo jestem biedny? – zapytał Filip.

– Dokładnie tak. Znam takich jak ty, gołodupców. Myślicie tylko, żeby upolować dziewczynę z potężnym posagiem… Ale nie ze mną te numery…

– Nie zależy mi na pańskich pieniądzach – przerwał mu Filip – Kocham Patrycję i chcę, żeby ze mną zamieszkała.

– Gdzie, w tej klitce mniejszej od jej garderoby? Nie sądzę, żeby miała na to ochotę – zarechotał.

– A właśnie że mam! – wtrąciłam się.

– Możesz iść do siebie? – ojciec spojrzał na mnie groźnie.

– Nie! Zaraz pakuję swoje rzeczy i przeprowadzam się do Filipa. Czy ci się to podoba, czy nie – aż się trzęsłam ze złości.

– Doprawdy? A z czego będziesz żyć, córeczko? Bo jeśli stąd się wyprowadzisz, nie dostaniesz ode mnie ani grosza! – ojciec poczerwieniał na twarzy.

– Bez łaski, jakoś sobie poradzimy – ucięłam stanowczym tonem.

– W takim razie droga wolna – wycedził i ostentacyjnie wyszedł z jadalni.

– To jak, jedziesz ze mną czy zostajesz? – spytał Filip.

– Oczywiście, że jadę. Tylko daj mi chwilę, spakuję trochę rzeczy – odparłam i poszłam do swojego pokoju.

Mama poszła za mną, usiadła na łóżku i zaczęła błagać, żebym została, że ojciec chce tylko mojego dobra, i takie tam. Ale ja byłam nieugięta. Byłam wściekła, że tak paskudnie potraktował mojego ukochanego. I postawił mi ultimatum. W tamtej chwili nienawidziłam go z całego serca.

Pierwsze dni z Filipem były cudowne

Cieszyłam się, że jesteśmy razem. Ale potem dopadła mnie szara rzeczywistość. Choć bardzo się starałam, nie potrafiłam odnaleźć się w nowej sytuacji. Mój ukochany spodziewał się, że zajmę się domem, będę prasować mu koszule,  gotować obiady, a ja nie miałam pojęcia, jak się do tego zabrać.

Nawet głupiej kawy nie umiałam dobrze zaparzyć, bo w domu robiła to za mnie pomoc domowa. Najbardziej bolał mnie jednak brak pieniędzy. Ojciec dotrzymał słowa i wyczyścił konto do zera. O Boże, jaka ja byłam nieszczęśliwa. Kiedyś mogłam sobie kupić wszystko, czego zapragnęłam.

Nowe ciuchy? Proszę bardzo. Firmowa torebka? Jak najbardziej. Wypad do dobrej restauracji? Czemu nie. A teraz… Filip wyliczał każdy grosz. Non stop słyszałam, że na nic nas nie stać, że musimy oszczędzać. I że najlepiej by było, żebym poszła do pracy. Jakiej pracy? Przecież nic nie umiałam!

A tata mówił, że od zarabiania pieniędzy jest partner. Gdy mu o tym powiedziałam, wpadł w złość. Krzyczał, że potrzebuje normalnej dziewczyny, a nie bogaczki której się w głowie przewraca. Zrobiło mi się wtedy bardzo przykro. Aby choć trochę podreperować swój budżet, dzwoniłam do mamy i prosiłam o pomoc.

Dawała mi w tajemnicy kilka stówek, a przy okazji przekonywała, bym wróciła do domu. Odmawiałam, ale coraz mniej stanowczo. Ciągle kochałam Filipa, lecz równocześnie tęskniłam za swoim dawnym, beztroskim życiem.

Poddałam się po pół roku

Wróciłam któregoś dnia z uczelni, rozejrzałam się po obskurnej kawalerce i poczułam, że nie chcę tu spędzić ani dnia dłużej. Powiedziałam o tym Filipowi. Nawet nie drgnęła mu powieka. Stwierdził, że się tego spodziewał, bo rozpuszczone panienki z bogatych domów nie nadają się do normalnego życia. Gdy to usłyszałam, wpadłam w złość.

– Jak możesz tak do mnie mówić! Przecież przez ciebie pokłóciłam się z ojcem! – krzyknęłam.

– Ale zaraz się z nim pogodzisz… I znowu będziesz miała wszystko. Drogie ciuchy i pełny portfel. Na pewno bardzo się cieszysz…

– A pewnie, że tak. Mam dość tej biedy, liczenia każdego grosza. Kocham cię, ale nie dam rady tak dłużej żyć. Samą miłością się nie najem.

– W takim razie pakuj się i wracaj do swojego pałacu – burknął.

– Ale to niczego między nami nie zmieni? Nadal będziemy się spotykać? Przynajmniej od czasu do czasu?

– Żartujesz? Nie zamierzam być twoją zabawką. Ty idź w swoją stronę, ja pójdę w swoją. Tak będzie najlepiej – warknął i wsadził nos w komputer, dając mi wyraźnie do zrozumienia, że uważa rozmowę za zakończoną.

Wyszłam, bo co miałam zrobić? Wiedziałam, że czekają mnie trudne chwile, że będę tęsknić za Filipem, ale nie zamierzałam dłużej żyć jak nędzarka. To było ponad moje siły. Ojciec przyjął mnie serdecznie. O dziwo, nie robił mi żadnych wymówek. Powiedział tylko, że cieszy się, że zmądrzałam. Na przywitanie wręczył mi nową złotą kartę kredytową. Natychmiast pojechałam na zakupy. Gdy buszowałam między półkami zapełnionymi drogimi towarami, poczułam się o niebo lepiej. Prawie zapomniałam o przykrym rozstaniu z ukochanym.

Pomyślałam nawet, że ojciec jednak miał rację. Filip nie był  mężczyzną dla mnie. Zasługiwałam na faceta, który zapewni mi dostanie i wygodne życie. Nawet powiedziałam o tym tacie. Bardzo się ucieszył. Stwierdził z uśmiechem, że ma już dla mnie odpowiedniego kandydata i że wkrótce go poznam. Myślałam, że żartuje, więc puściłam te słowa mimo uszu. Okazało się jednak, że mówił poważnie.

Adama poznałam tydzień po powrocie do domu. Ojciec go do nas zaprosił. Był synem bardzo bogatego przedsiębiorcy z branży budowlanej. Miał dobrze po trzydziestce i delikatnie mówiąc, nie wyglądał najlepiej. Non stop się pocił. Gdy na niego patrzyłam, robiło mi się niedobrze. Tymczasem on był mną zachwycony. Pod koniec wizyty zaprosił mnie na randkę. Chciałam odmówić, ale tata był szybszy. Odpowiedział za mnie, że chętnie się z nim gdzieś wybiorę. Potwierdziłam, bo nie chciałam wprawiać ojca w zakłopotanie. Gdy jednak Adam wyszedł, natychmiast na niego napadłam.

– Co ty najlepszego wyrabiasz? Dopiero skończyłam z jednym facetem, a ty pakujesz mnie w łapy drugiego! – wrzasnęłam.

– Nawet mi nie przypominaj o tym gołodupcu! Omal nie zmarnował ci życia. I nie porównuj go do Adama. To stateczny, świetnie ustawiony mężczyzna. Ojciec już przepisał na niego całą firmę. To znakomity kandydat na męża. Niejedna dziewczyna chętnie znalazłaby się na twoim miejscu. Ciesz się, że wybrał właśnie ciebie.

– Zwariowałeś? Przecież on jest dla mnie za stary. Filip przynajmniej… – protestowałam, ale ojciec mi przerwał.

– Chcesz wrócić do obskurnej kawalerki i klepać biedę?

– Nieeee… no skąd!

– W takim razie bądź miła na spotkaniu z Adamem – uciął. Nie próbowałam z nim dłużej dyskutować. Czułam, że to nie ma sensu.

Spełniał moje zachcianki

Nie powiem, Adam bardzo się starał, żeby zdobyć moje względy. Kupował mi bajecznie drogie prezenty, zabierał w egzotyczne podróże. Chciałam lecieć na Dominikanę? Już tam byliśmy. Zamarzyła mi się Kuba? Już rezerwował bilety na samolot. Robił wszystko, o co go poprosiłam. Powoli zaczęłam się więc do niego przekonywać.

Z czasem nawet go polubiłam. Już nie patrzyłam na niego z obrzydzeniem. Pomyślałam nawet, że mógłby być moim mężem. Nie kochałam go, ale uznałam, że to żadna przeszkoda. Raz przecież byłam już zakochana. I jak to się skończyło? Kompletną klapą. Kiedy więc rok później poprosił mnie o rękę, powiedziałam tak. Ojciec był zachwycony.

– Jak połączmy nasze firmy, to żadna konkurencja nas nie ruszy – zatarł ręce.

– To dlatego mi go przedstawiłeś? Bo to dobre dla interesów? – jęknęłam.

– No nie… Myślałem tylko o twoim szczęściu. Ale jak można przy okazji upiec drugą pieczeń na jednym ogniu, to dlaczego nie skorzystać – zmieszał się.

Czułam, że coś kręci, ale nie zamierzałam się wycofywać. Adam powtarzał, że bardzo mnie kocha i tej miłości wystarczy za nas dwoje. Wierzyłam, że będę z nim szczęśliwa. Po ślubie zamieszkaliśmy w pięknym domu, który podarowali nam rodzice Adama.

Czułam się w nim samotna. Mąż kompletnie się zmienił. Już nie nadskakiwał mi tak, jak przed ślubem, nie spełniał moich życzeń. Wręcz przeciwnie, w ogóle przestał się mną interesować. Wychodził wczesnym rankiem, wracał późnym wieczorem. Czasem znikał nawet na kilka dni. Gdy pytałam, gdzie był, dlaczego nie zadzwonił, bo przecież się denerwowałam, tylko wzruszał ramionami. Albo mówił, że mnie to nie powinno obchodzić, albo że będzie robił to, na co ma ochotę.

Nie byłam przyzwyczajona do takiego traktowania, więc coraz częściej się kłóciliśmy. Ja wrzeszczałam, że jestem jego żoną, a nie panienką na godziny, od której wychodzi się bez słowa wytłumaczenia, on że jestem rozpuszczoną gówniarą, która nie potrafi docenić tego, co ma. Po kilku miesiącach miałam dość tej przepychanki.

Spakowałam walizki i przyjechałam do rodzinnego domu. Byłam pewna, że rodzice mnie przytulą, pocieszą. I obiecają, że poślą mojego męża do wszystkich diabłów. Tymczasem oni byli bardzo niezadowoleni. Zwłaszcza ojciec. Ojciec brutalnie postawił sprawę: chcesz wygodnie żyć, wracaj do męża

– Co to za fanaberie! Masz natychmiast wracać do Adama! – zagrzmiał.

– Mowy nie ma. To zwykły dupek. Rozwodzę się. Nie chce go więcej widzieć na oczy – nadąsałam się.

– Może i dupek, ale za to bardzo bogaty. A ty bardzo lubisz wygodnie żyć. Dla takiego życia zrezygnowałaś nawet z wielkiej miłości. Pamiętasz czy już o wszystkim zapomniałaś?

– Przecież tego chciałeś!

– Owszem. A teraz chcę, żebyś wróciła do męża. I to już!

– A jak nie, to co?

– To twój mąż wycofa swoje pieniądze, i nasza firma nie przetrwa nawet roku. Zbankrutuję i wszyscy wylądujemy na bruku! – wypalił. Nogi się pode mną ugięły.

– Czyli miałam rację. Nie chodziło ci o moje szczęście, ale o biznes! – wykrztusiłam.

– A jeśli nawet tak, to co? Konkurencja jest na rynku bardzo duża, trzeba się jakoś ratować. A ty spodobałaś się Adamowi… – tłumaczył.

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam

Bałam się, że jak zostanę dłużej, to wpadnę w szał i go zabiję. Nie mogłam uwierzyć, że mnie sprzedał. Zrobiłam tak, jak kazał ojciec. Wróciłam do Adama. Myślę, że nawet się nie zorientował, że chciałam go zostawić. Gdy zjawił się w domu, moje walizki były już rozpakowane i schowane głęboko w garderobie, a ja, jak gdyby nigdy nic, siedziałam spokojnie przed telewizorem i oglądałam ulubiony serial. Wieczorem usiedliśmy do kolacji.

– Słuchaj, mam jedno pytanie – odezwałam się.

– Tak? – odłożył sztućce.

– Dlaczego się ze mną ożeniłeś?

– Tak naprawdę?

– Uhm.

– Mężczyzna z moją pozycją musi mieć żonę. A ty wydawałaś się idealną kandydatką. Ładna, niegłupia, po historii sztuki. Nie było sensu szukać dalej. Tylko… – zawiesił głos.

–Tylko co?

– Nie przewidziałem, że będziesz taka kłótliwa i pyskata – spojrzał na mnie spod oka. 

– To już przeszłość. Od dzisiaj będę przykładną i spolegliwą żoną – uśmiechnęłam się.

Pomyślałam, że skoro wszyscy wokół mnie zrobili na tym małżeństwie dobry interes, to ja też powinnam coś na tym skorzystać. Od tamtej pory minął rok. Nadal jestem żoną Adama. Tak jak obiecałam, bardzo przykładną. Już nie robię mu awantur, nie ciosam kołków na głowie, nie wypytuję, gdzie był i co robił.

Czy jestem zadowolona z życia?

Pogodziłam się z tym, że większość czasu jestem sama i widuję go tylko od wielkiego święta. Gdy idziemy gdzieś razem, patrzę na niego rozmarzonym wzrokiem, udaję, że świata poza nim nie widzę. Wychodzi mi to nieźle, bo ludzie z towarzystwa uważają nas za bardzo dobre małżeństwo.

Czy jestem zadowolona ze swojego życia? Chyba tak. Czasem, gdy nikogo nie ma w domu, nachodzi mnie tylko jakaś tęsknota.  Zamykam wtedy oczy i przypominam sobie chwile z Filipem. Budzę się jednak szybko i przywołuję do rzeczywistości. „Tam było szaro i biednie. A teraz jest pięknie i kolorowo” – powtarzam sobie. Pomaga. Na jakiś czas...

Czytaj także:
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Wrobiła mnie w kradzież, by się mnie pozbyć"
„Gdy powiedziałam Damianowi o ciąży, obiecał, że się mną zajmie. Tego dnia wyszedł po bułki i już nigdy nie wrócił”
„Mój syn jest przestępcą. Ludzie wytykają mnie na ulicy palcami, a moje dziecko gnije w więzieniu”

Redakcja poleca

REKLAMA