„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Wrobiła mnie w kradzież, by się mnie pozbyć"

Zatroskana kobieta fot. iStock by GettyImages, FluxFactory
„Teściowa od początku mnie nienawidziła. Na każdym kroku uprzykrzała mi niemal każdy dzień, ale to, co zrobiła ostatnio, przekracza wszelkie granice przyzwoitości, a co najgorsze, może zrujnować mi resztę życia. Na wspólnych wakacjach w Tajlandii wrobiła mnie w kradzież".
/ 19.09.2023 20:15
Zatroskana kobieta fot. iStock by GettyImages, FluxFactory

Z Łukaszem poznaliśmy się 2 lata temu na domówce u wspólnych znajomych. Niemal od razu wpadliśmy sobie w oko i zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Po kilku tygodniach podchodów i randek nadszedł czas, żeby w końcu przedstawić się nawzajem swoim rodzicom.

Moja mama już nie żyje, a tata mieszka w Australii, dlatego Łukasz miał ułatwione zadanie, gdyż była to po prostu swobodna pogawędka na komunikatorze. Ja natomiast musiałam zaprezentować się w całej okazałości przed jego rodzicami na wspólnym, rodzinnym, uroczystym obiedzie. Wtedy zaczął się mój koszmar.

Jego matka mnie nienawidziła

Mama Łukasza, Genowefa, od samego początku prawiła mi złośliwe przytyki odnośnie mojego wykształcenia, mojej wagi, wielkości porcji na talerzu, mojej pracy, wieku, makijażu... a to tylko jeden obiad! Przez cały czas trzymałam język za zębami i grzecznie się uśmiechałam. Robiłam to tylko z miłości do Łukasza, chociaż w środku czułam wściekłość.

Zdobyłam się wtedy na wyżyny dyplomacji i odpowiadałam, że może faktycznie muszę nad tym wszystkim popracować. Obiad zapoznawczy dobiegł wreszcie końca, a ja już wiedziałam, że od teraz moje życie nigdy nie będzie takie samo.

Później już było tylko gorzej. Teściowa na każdym kroku uprzykrzała mi niemal każdy dzień. Kiedy postanowiliśmy z Łukaszem wprowadzić nasz związek do kolejnego etapu i razem zamieszkać, Genowefa poszła na całość. Ciągle wpadała na niezapowiedziane wizyty i oczywiście narzekała.

Przytyki te były skierowane jedynie w moją stronę. Według Genowefy jestem beznadziejną organizatorką, nie nadaję się nawet do sprzątania, a moje potrawy mogliby serwować za karę więźniom politycznym w rosyjskich łagrach. Łukasz czasami próbował mnie bronić, ale doskonale zna swoją matkę i wie, że to walka z wiatrakami.

Postanowiliśmy spróbować to ignorować, a nawet zainicjowaliśmy wspólne wakacje, żeby ocieplić stosunki. Mama Łukasza zdecydowała, że polecimy do Tajlandii. Nie sądziłam wtedy, że kryje się za tym jej przebiegły plan.

Nie wytrzymałam tego terroru

W trójkę polecieliśmy na nasze egzotyczne, rodzinne wakacje. Mój niedoszły teść, ze względów zawodowych, został w kraju. Myślę, że to mogła być wymówka — pewnie pragnął odpocząć od swojej irytującej żony. Bardzo bałam się tego wspólnego urlopu. Znosić matkę Łukasza podczas kilkugodzinnej wizyty to jedno, ale obcować z nią non stop przez dwa tygodnie to już prawdziwe wyzwanie, które mogło okazać się ponad moje siły.

Teściowa nie odstępowała nas na krok. Już bladym świtem pukała do naszego pokoju hotelowego, wołając na kawę i poranny spacer. Następnie czekało nas wspólne śniadanie, wycieczka z przewodnikiem, albo wylegiwanie się na plaży, obiadokolacja i wieczorny spacer, a wszystko to w akompaniamencie nieustannych narzekań i przytyków Genowefy w moim kierunku.

Wydałam na tę wycieczkę kupę kasy, poświęciłam połowę swojego urlopu i nie chciałam, żeby moje wymarzone egzotyczne wakacje od początku do końca były takim koszmarem. W końcu, po kolejnej aluzji teściowej, że powinnam schudnąć, bo nie wyglądam dobrze w bikini, nie wytrzymałam i wypaliłam:
— Zamierzasz się tak zachowywać przez całe dwa tygodnie, czy jednak dasz nam troszeczkę oddechu?

— Słucham? — odparła, z nieukrywanym zaskoczeniem, teściowa. Nigdy dotąd jej nie odpyskowałam.

— Przylecieliśmy tutaj, żeby poprawić nasze stosunki i odpocząć, a ty nawet na minutę nie możesz przestać być złośliwa? Daj żyć! — krzyknęłam. Czułam się naprawdę bezsilna i zdesperowana. Łukasz stał jak wryty.

— Też coś — syknęła teściowa i odeszła. Później okazało się, że kolejnych kilka godzin przesiedziała obrażona w swoim pokoju.

Z jednej strony czułam ulgę, a z drugiej niepokój. Bałam się, że będzie jeszcze gorzej. Teściową spotkaliśmy dopiero przy kolacji. Nie mogliśmy wyjść z osłupienia, bo zachowywała się miło i życzliwie. Cały czas szczebiotała, a kiedy zaproponowała wspólne zakupy w pobliskim centrum handlowym, bo "Kasieńska zasługuje na nową sukienkę", szczęki nam opadły. To było o mnie.

Wpadłam w ogromne tarapaty — grozi mi więzienie?

Wczesnym wieczorem udaliśmy się na wspomniane zakupy. Z Łukaszem wybitnie nie mieliśmy na to ochoty, ale w obliczu metamorfozy Genowefy trudno nam było odmówić. Chodziliśmy od sklepu do sklepu, a po dwóch godzinach dzierżyłam w dłoni ogromną torbę fatałaszków.

Kiedy przechodziliśmy koło wielkiego sklepu ze sprzętem elektronicznym, Genowefa poprosiła, żebyśmy tam weszli, bo potrzebuje nowej ładowarki do telefonu. Teściowa ciągle krążyła wokół mnie, poklepywała po ramieniu, obejmowała w talii i zachwalała, jak to wspaniale spędzać tak wspólnie czas.

Kupiła ładowarkę i udaliśmy się w stronę bramek wyjściowych. Mijając je, usłyszeliśmy przeraźliwy pisk. Natychmiast podbiegł do nas sklepowy ochroniarz.

— Proszę za mną — wydukał po angielsku.

Wtedy jeszcze czułam się spokojna. W Polsce niejednokrotnie zdarzyła mi się sytuacja, że sklepowe bramki piszczały bez powodu. Ochroniarz zaprowadził nas na zaplecze, do małego pokoju.

— Proszę położyć torby na stół i okazać paragony — powiedział stanowczo. Nieco zdezorientowani, ale wciąż spokojni, zrobiliśmy, co kazał. W tym momencie do pokoju weszły jeszcze dwie osoby z obsługi sklepu i zaczęły wykładać nasze zakupy, porównując je z paragonami. Byłam nieco podirytowana ich obcesowością, w końcu nie zrobiliśmy nic złego.

— Dzwoń po policję — wypalił ochroniarz, a ja w tej samej chwili zamarłam. Z mojej torby wyjął dwa najdroższe modele telefonów komórkowych. Razem warte kilkanaście tysięcy złotych.
Spojrzałam nerwowo na Łukasza i teściową, szukając w nich wsparcia. Zaczęłam bełkotać ze zdenerwowania trzy po trzy.

— No proszę, wiedziałam, że nie należy jej ufać. Wstrętna złodziejka. Boże drogi, co za wstyd! — nakręcała się teściowa, a mnie ogarnęło przerażenie. Zrozumiałam, że ona to ukartowała!

Na miejscu szybko zjawiła się policja i zabrali mnie na komisariat. Nikt nie chciał słuchać, że to Genowefa podrzuciła mi te telefony. Umierałam ze strachu — w końcu byłam tam kompletnie sama.

Policjanci pobrali moje odciski palców, wykonali zdjęcia sylwetki i twarzy, a na końcu spisali jakąś notatkę. Wszystkie te czynności zajęły kilka godzin. Przez cały czas rozmyślałam o tym, czy za chwilę zostanę wtrącona do trzydziestoosobowej celi, rodem z filmu o Bridget Jones. Dochodziła czwarta nad ranem.

— Jesteś wolna, możesz wracać do hotelu. Jutro przejrzymy sklepowy monitoring i zweryfikujemy twoje zeznania — oznajmił stanowczo policjant.

Przed komisariatem czekał na mnie Łukasz. W milczeniu wróciliśmy do hotelu. Od razu udałam się do pokoju jego matki i zaczęłam walić w drzwi. Łukasz próbował mnie uspokoić, ale wizja tajskiego więzienia i poczucie potwornej niepewności wzbudziły we mnie najgorsze instynkty. Waliłam w te drzwi jak oszalała, a teściowa wreszcie otworzyła.

— Jak mogłaś mi to zrobić? Jesteś chora! Powinnaś się leczyć! — wrzeszczałam, a moja twarz zalała się łzami.

— Jednak cię wypuścili? Liczyłam na to, że trochę posiedzisz — odparła z pogardą.

— Mamo, co ty mówisz? Naprawdę to zrobiłaś? — wtrącił się Łukasz.

— To nie jest dziewczyna dla ciebie. Ona by tu została, a ty znowu byłbyś kawalerem. Zasługujesz na kogoś lepszego.

— Chodź, idziemy, potrzebujesz odpoczynku — zgarnął mnie z korytarza, zupełnie ignorując swoją matkę.

Wróciliśmy do pokoju. Mimo ogromnego zmęczenia wzięłam długi, gorący prysznic, żeby zmyć z siebie trudy minionej nocy. Próbowałam się też nieco uspokoić. Nie mogłam uwierzyć, że Genowefa posunęła się do czegoś takiego. Kocham Łukasza, ale jak ma dalej wyglądać nasz związek w obliczu tak koszmarnej sytuacji?

Po jakichś 40 minutach wyszłam z łazienki. Łukasz patrzył na mnie z poczuciem winy. Dochodziła siódma rano i oboje nie mieliśmy już siły na rozmowę. Zakopaliśmy się w pościeli, próbując w ten sposób odciąć się od otaczającej rzeczywistości. Aż do południa leżeliśmy wtuleni w siebie w łóżku. Łukasz szybko zasnął, a ja nie mogłam zmrużyć oka, bo przez cały czas towarzyszyła mi tylko jednak myśl: czy grozi mi tajskie więzienie?

Czytaj także:
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”
„Muszę się pozbyć teściowej, bo jest ważniejsza niż ja i dzieci. My żyjemy w chorym trójkącie”
„Prosiłam dziesiątki razy, ale do teściowej jak do ściany. Wciska dzieciom słodycze, bo przecież lubią”

Redakcja poleca

REKLAMA