Czekałam przy barze na faceta, który wystawił mnie do wiatru. Poznaliśmy się kilka dni wcześniej na imprezie i wymieniliśmy numerami. Wydałam ostatnie pieniądze na nową sukienkę, bo Marek, z którym się umówiłam, był nieziemsko przystojny i bardzo zależało mi na tym, żeby mu się spodobać. Niestety, nie zjawił się i nawet nie raczył mnie uprzedzić.
Sączyłam drinka, do którego kapały mi łzy zabarwione maskarą, gdy odezwał się do mnie barman:
– Olej go, taka piękna dziewczyna jak ty nigdy w życiu nie powinna zostać wystawiona – poradził mi, podając chusteczkę.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem i… przepadłam w jego błękitnych oczach.
– Dz-dziękuję – wymamrotałam, wycierając nos w podaną chusteczkę. – To bardzo miłe, ale nie sądzę, żebym była taka wyjątkowa…
– Bzdura. Obserwuję cię od godziny i mogę powiedzieć z całą pewnością, że facet stracił prawdziwy skarb. Jesteś obłędnie piękna i przyszłaś do baru z książką. Nie z kosmetyczką, żeby poprawiać co chwilę makijaż, czy z kolorowym pisemkiem, żeby umilić sobie oczekiwanie na faceta plotkami o gwiazdach. Z książką. To mi wystarczy, żeby stwierdzić, że jesteś wyjątkowa – śmiałość barmana bardzo mi się spodobała.
– Okej, skoro tak mówisz… – odparłam, siląc się na uśmiech, i po raz ostatni pociągnęłam nosem.
– Jestem Damian – przedstawił mi się.
– Patrycja – odpowiedziałam.
Postawił mi drinka.
– Masz, to na mój koszt. Miałaś paskudny wieczór, nie zasłużyłaś na to – uśmiechnął się, przesuwając kieliszek po blacie.
Przegadaliśmy trzy godziny
Siedziałam z nim do końca jego zmiany, nawet już po zamknięciu lokalu. Był odważny i szarmancki, co wydało mi się niesamowicie ujmujące. Po paru godzinach spędzonych w jego towarzystwie dowiedziałam się także, że ma wiele zainteresowań. Natychmiast zapomniałam o Marku. Po powrocie do domu mogłam już myśleć wyłącznie o Damianie.
„Witaj, piękna. Świetnie mi się wczoraj z Tobą gadało. Mam dziś wolne. Może chciałabyś się wybrać na obiad?”, napisał do mnie z samego rana.
Gdy zobaczyłam na ekranie jego numer, serce podeszło mi do gardła. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Jasne, umawiałam się z facetami, nie byłam jakąś niedoświadczoną cnotką, ale jeszcze żaden mężczyzna nie zadziałał na mnie tak jak ten barman.
Oczywiście zgodziłam się na randkę, która zdecydowanie była najlepszą w moim życiu. Nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Mieliśmy tyle wspólnych tematów: lubiliśmy tych samych pisarzy, w młodości bywaliśmy na tych samych festiwalach muzycznych, interesowały nas te same kraje… Byłam w siódmym niebie. „Może los w końcu postanowił mnie wynagrodzić za te lata niepowodzeń w relacjach damsko-męskich?”, pomyślałam z nadzieją.
Wcześniej raczej nie miałam w zwyczaju tak szybko decydować się na „wyższy poziom” znajomości, ale tym razem nie było wątpliwości, że ta pierwsza prawdziwa randka z Damianem skończy się w łóżku. Chemia między nami była tak wyraźna, że aż namacalna. Po obiedzie, spacerze i drinku znaleźliśmy się w moim mieszkaniu. Nie będę wchodzić w szczegóły tego, co działo się później, ale mogę powiedzieć, że ta noc była bardzo namiętna.
Nasz związek był błyskawiczny
Po pierwszej randce i spędzonej razem nocy byliśmy z Damianem jeszcze bardziej spragnieni siebie. Spotykaliśmy się kilka razy w tygodniu, a między randkami stale ze sobą pisaliśmy. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Po miesiącu znajomości praktycznie u siebie pomieszkiwaliśmy. Trzymaliśmy u siebie szczoteczki do zębów, kosmetyki i bieliznę na zmianę. Również gdzieś w okolicach tego pierwszego miesiąca padło pierwsze „kocham cię”.
Damian był troskliwy, romantyczny i nieziemsko inteligentny. Mimo że w tej pierwszej fazie relacji uniesienia są zupełnie niezależne od tego, czy jest się w dresie, czy eleganckiej bieliźnie, ukochany cały czas o mnie zabiegał. Zaskakiwał mnie podarunkami i kreatywnymi randkami, zabawiał rozmowami i dyskusjami na ważne tematy i stale dbał o mój komfort. Byłam tak szczęśliwa, że niemalże lewitowałam w powietrzu, jednak moje przyjaciółki stale studziły mój entuzjazm.
– Patka, uważaj, ledwo go znasz… Wiem, że miłość nie wybiera, każdy z nas kiedyś wariował z miłości, ale ta relacja pędzi szybciej niż Kubica w Formule 1… Bądź ostrożna – radziły mi.
Nie słuchałam, jak każda zakochana kobieta. Byłam pewna, że Damian jest tym jedynym, nie było innej możliwości.
Miesiąc później zaszłam w ciążę
Gdy test wykazał dwa paski, byłam zaskakująco spokojna. Nie martwiłam się zupełnie o nic. Pewnie, miałam mieć dziecko z facetem, którego znałam dwa miesiące, ale byłam absolutnie pewna naszej miłości, wiedziałam, że sobie poradzimy. Nerwy dopadły mnie dopiero gdy zaczęłam się zastanawiać, czy Damian na pewno ma takie samo podejście do tego tematu. Dziecko po ledwo dwóch miesiącach randek? Zero rozmów o ślubie, o wspólnym mieszkaniu…
Moje obawy okazały się jednak zupełnie nieuzasadnione.
– Dziecko? O rany, to wspaniale, kochanie! – wykrzyknął Damian, gdy zdobyłam się w końcu na wyznanie.
– Naprawdę? Nie boisz się, że to za szybko?
– Aj tam, może i szybko, ale co z tego? Przecież się kochamy. Nie martw się o nic, poradzimy sobie. Zadbam o ciebie i nasze dziecko – szepnął mi do ucha i objął mocno.
Szczęście uderzyło mi do głowy jak szampan. „Czy to możliwe, żeby mieć w życiu wszystko? Nie za dużo tej pomyślności na raz?”, myślałam, leżąc wieczorem w łóżku. Miałam mieć dziecko, które na zawsze przypieczętuje miłość mojego życia i zwiąże mnie z mężczyzną moich marzeń… To wydawało się tak piękne, że aż nierealne. A jednak działo się naprawdę.
– Kochanie, skoczę do piekarni, nie mamy żadnego pieczywa na rano, a jutro sklepy zamknięte – usłyszałam głos Damiana z salonu.
– Okej! – odkrzyknęłam z sypialni i z powrotem zatopiłam się w rozmyślaniach.
Gdy Damiana nie było przez godzinę, przez głowę przemknęła mi myśl, że mogło się coś stać. „Przecież piekarnię mamy niemalże pod blokiem”, myślałam. „Może kogoś spotkał i się zagadał?”. Nie byłam jednak jeszcze zmartwiona. Niepokój przyszedł dopiero gdy minęły dwie godziny, a ukochany nadal nie wracał. Co gorsza, nie odbierał telefonu. „Abonent czasowo niedostępny”, brzmiał komunikat w słuchawce.
Co się stało?
Byłam coraz bardziej rozdrażniona. Rozumiem, młody tatuś, pewnie się ucieszył, może spotkał kolegę, poszli na piwo, które zamieniło się w imprezę, ale mógłby dać znać! Po trzech godzinach i kompletnym braku kontaktu ze strony Damiana byłam już strzępkiem nerwów. Nie byłam w stanie zmrużyć oka przez całą noc, ciągle nasłuchiwałam dzwonka telefonu lub zgrzytu klucza w zamku. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Rano postanowiłam obdzwonić najbliższych znajomych Damiana, których zdążyłam poznać. Nikt nic nie wiedział, byli tak samo zdziwieni i zmartwieni jak ja. Od kolegów ukochanego dorwałam numer do jego rodziców, których nawet jeszcze nie miałam okazji poznać – mieszkali na drugim końcu Polski.
Nie miałam pojęcia, jak powinnam rozpocząć rozmowę z nimi. „Jestem dziewczyną waszego syna, której jeszcze nie znacie”? Właściwie jestem, chyba to żadna tajemnica. Ale „jestem matką waszego przyszłego wnuka”? To już chyba było za dużo. Niestety, rodzice mojego chłopaka nie odbierali. Nie umiałam też namierzyć żadnych innych członków jego rodziny.
Po południu postanowiłam pójść na policję. Niestety, nie byli jednak zbyt zainteresowani tematem. Jeden z funkcjonariuszy pozwolił sobie nawet na obrzydliwy żart.
– Wczoraj mu pani powiedziała, że jest w ciąży? No to chyba sytuacja jest jasna… Nawiał – zarechotał policjant.
Dla mnie było oczywiste, że coś musiało się stać! Przecież Damian nigdy by mnie nie zostawił, zwłaszcza w takiej sytuacji.
– Długo państwo jesteście razem? – zapytał drugi policjant, nieco bardziej taktowny, który spisywał moje zeznania.
– Dwa miesiące – odpowiedziałam roztrzęsiona.
Faceci spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
– Dobrze, pani Patrycjo, mamy na razie wszystkie informacje, których potrzebujemy… – mruknął niezbyt przekonująco. – Proszę czekać na telefon.
Wyszłam z komisariatu wściekła, ale nie miałam żadnej innej możliwości działania.
Wydrukowałam plakaty z podobizną ukochanego i rozwiesiłam po okolicy. To jedyne, co przyszło mi do głowy. Niestety, upłynęły kolejne dni, potem tydzień, a potem miesiąc, a Damian zwyczajnie zapadł się pod ziemię. Godzinami wpatruję się w telefon i drzwi i czekam na najmniejsze strzępy informacji.
Przeglądam lokalne wiadomości, dzwonię po szpitalach i coraz dalszych znajomych. Może miał wypadek? Może ktoś go porwał? A może stało się coś jeszcze gorszego? Wersji, w której ukochany zwyczajnie spanikował i porzucił mnie i nasze dziecko, nie dopuszczam na razie do świadomości. Nie potrafię w to uwierzyć, chociaż coraz więcej faktów utwierdza mnie w przekonaniu, że to zupełnie realny scenariusz… Co ja teraz zrobię?
Czytaj także:
„Mąż zostawił mnie i córkę dla jakiejś dziuni. Dzięki jego dużym alimentom, przynajmniej nie muszę chodzić do pracy”
„Mąż zostawił mnie dla ciężarnej kochanki. Nie pozostałam dłużna i też znalazłam sobie o 20 lat młodszego faceta”
„Ukochany zostawił mnie, gdy wylądowałam na wózku i to po wypadku, który spowodował z głupoty”