Co byś powiedziała na słoneczne plaże Grecji? – Robertowi oczy się śmiały, gdy machał trzymanymi w dłoni dokumentami.
– W Grecji? – upewniłam się, nie dowierzając. – Tak się nazywa jakaś mazurska wieś? Wkręcasz mnie?
– Dostałem wysoką premię. Pomyślałem więc, że zrobię ci niespodziankę, i wykupiłem tę wycieczkę. Jedziemy w trójkę za dwa tygodnie.
Miałam ochotę go uściskać i… udusić
To typowo po męsku robić takie niespodzianki! Zupełnie nie wziął pod uwagę, że muszę się inaczej przygotować do siermiężnego wypoczynku na wsi, a inaczej do pobytu w modnym kurorcie. No i pozostawała sprawa Amelki. Nasza córka skończyła trzynaście lat i weszła w wiek nie bez powodu nazywany trudnym.
Wiedziałam, że będzie robić problemy, choćby dla zasady.
– Grecja? Odpada! To dobre dla dziadków – wydęła usta w grymasie niezadowolenia. – Ja nie jadę! Wynudzę się z wami za wszystkie czasy. Też wymyśliliście! – podniosła oczy znad tabletu i wywróciła nimi wręcz pogardliwie.
Na znak, że wyczerpała temat, nasunęła słuchawki na uszy. Przez najbliższe dwa wieczory na przemian z mężem próbowaliśmy a to perswazją, a to groźbą spacyfikować jej upór. Niespodziewanie Amelka ustąpiła na trzeci dzień.
– Pojadę, jeśli zabierzecie też Nikolę. Jej mama zgodziła się, by pojechała z nami – uprzedziła moje obiekcje.
Może to niegłupi pomysł?
Nikola była najlepszą przyjaciółką Amelki i córką Anity, naszej znajomej.
Dziewczyny we dwójkę zajmą się sobą, a my z Robertem zyskamy trochę czasu dla siebie. Nikola wydawała się rozsądną i dobrze wychowaną dziewczynką i chyba miała dobry wpływ na moją nieco szaloną Amelcię.
Porozmawiałam o tym pomyśle z Robertem, potem z Anitą. Nikt nie widział problemu w tym, abyśmy zabrali Nikolę na wakacje. Było tylko trochę zamieszania ze zmianą zakwaterowania, ale biuro poszło nam na rękę i zamieniło trzyosobowy pokój na dwupokojowy bungalow w obrębie tego samego kompleksu wypoczynkowego.
Mogliśmy brać się do pakowania i szykowania do wyjazdu. Odbyliśmy też kilka spotkań z Anitą, podczas których uczuliła nas, abyśmy uważali na dietę młodej i absolutnie nie pozwalali jej na jedzenie dużej ilości słodyczy ani też na długie przebywanie na słońcu.
Nikola towarzyszyła tym rozmowom i w obecności matki solennie obiecała słuchać nas we wszystkim. Anita zaproponowała, że pieniądze na potrzeby córki zdeponuje u nas, żebyśmy mieli wgląd w jej wydatki.
Wydawało się, że wszystko ustaliliśmy…
Pierwszy zgrzyt nastąpił już na lotnisku. Okazało się, że Nikola ciągnie za sobą olbrzymią walizę. Kiedy przezornie postawiłam ją na wadze przed odprawą, okazało się, że ma przeszło dwa kilo nadbagażu. Przy wtórze lamentów dziewczynki otworzyliśmy nieszczęsny sakwojaż, aby nieco odchudzić jego zawartość.
Zdumiało mnie to, co zobaczyłam. Niezliczona ilość sukienek, akcesoriów i pękata kosmetyczka znacznie przekraczały moje wyobrażenia o tym, co jest niezbędne na wakacje dla dziewczyny w jej wieku.
Nikola jednak za żadne skarby nie chciała rozstać się z żadną częścią garderoby. Zrobiła istne pandemonium, któremu z rozbawieniem przyglądali się postronni gapie. Było mi wstyd, jednak jakoś udało nam się przepakować część rzeczy do naszego bagażu i podręcznego plecaka Nikoli.
Przy okazji zauważyłam, że mojej Amelce zrzedła mina. No cóż, jej walizka zawierała jedynie wygodne, plażowe stroje, dwie „lepsze” sukienki i podstawowe przybory toaletowe.
Córka rzucała mi mordercze spojrzenia. Wyraźnie miała mi za złe przeforsowaną opinię, iż szorty i zwykłe T-shirty są najwłaściwszym ubraniem wakacyjnym dla trzynastolatki.
Nic im się nie podobało
Czułam, że w czasie pobytu w Grecji usłyszę na ten temat niejedną gorzką uwagę. Miałam jednak nadzieję, że piękna okolica, ciepła woda, atrakcje i dobre jedzenie oderwą myśli mojej córki od tego tematu.
Po przybyciu na miejsce dowiedzieliśmy się, że wystrój pokoju dziewczynek zupełnie im nie odpowiada. Według nich brakowało tam telewizora, nie było też wi-fi, bez którego żadna z nich nie wyobrażała sobie życia. Głośno dały wyraz swemu niezadowoleniu, dąsając się jeszcze przy posiłku.
Kolejne dni nie poprawiły sytuacji. Bezskutecznie próbowaliśmy namówić dziewczynki na wycieczki po okolicy, gdzie było wiele zabytkowych atrakcji. One jednak nie były nimi ani trochę zainteresowane. Nikola nie słuchała nas zupełnie, a co gorsza, buntowała też Amelkę.
– Oglądać jakieś stare kamienie? Jeszcze nie zwariowałam! – mówiła moja córka z przekonaniem, które wzmacniało się w miarę, jak Nikola przewracała oczami. – Jak chcecie, jedźcie sami. My zostaniemy w ośrodku.
– Tak, zostaniemy, obiecujemy kąpać się tylko w basenie – poparła ją przyjaciółka. – Możecie państwo spokojnie jechać…
– To duże i rozsądne dziewczynki – Robert stanął po ich stronie; widocznie miał już dość mocno kłopotliwej opieki nad dwiema nastolatkami. – Może rzeczywiście będzie lepiej, jak zostaną, co?
– No nie wiem, czy to dobry pomysł… – wahałam się, ale miałam ogromną ochotę na przejażdżkę po okolicy. Chciałam na urlopie zobaczyć coś więcej niż tylko plażę, basen i hotelowe sklepiki.
A miało być tak pięknie
Odebrawszy od dziewcząt solenne zapewnienia, że nie ruszą się na krok z ośrodka, który wydawał mi się zupełnie bezpieczny, zgodziłam zostawić się je same na całe przedpołudnie.
Wycieczka okazała się interesująca, z przyjemnością obejrzeliśmy malownicze ruiny. Okolica tak mnie zauroczyła, że na chwilę zapomniałam o Amelce i Nikoli.
Zaniepokoiłam się dopiero, gdy wracając, zadzwoniłam do córki, a jej telefon nie odpowiadał. Próbowałam połączyć się z Nikolą, ale też bez rezultatu.
– Daj spokój – próbował uciszyć moje obawy Robert. – Pewnie siedzą w basenie i dlatego nie odbierają.
Ale w jego głosie też usłyszałam zdenerwowanie.
Kiedy dojechaliśmy do ośrodka, dziewczynek nie znaleźliśmy ani przy basenie, ani w pokoju. Teraz już bałam się na całego i zaczęłam wypytywać recepcjonistę, czy nie widział dwóch wychodzących nastolatek. A owszem, wiedział. Jakieś dwie godziny temu poszły w kierunku plaży.
Wyraźnie się do tego przygotowały
Matko boska! Razem z Robertem niemal biegliśmy ścieżką prowadzącą do morza, a potem maszerowaliśmy brzegiem, rozglądając się za dziewczynkami. Kiedy wreszcie je dostrzegłam, zmartwiałam.
Obie smarkate, obejmowane przez jakichś spalonych na brąz młodzieńców, siedziały w plażowym barze, popijały coś kolorowego z wysokich szklanek ozdobionych palemką i wydawały się zachwycone sytuacją.
Ze zgrozą zauważyłam, że ręka jednego z chłopaków niebezpiecznie krąży po dekolcie mojej córki. Natomiast Nikola bez żenady poddawała się śmiałym pieszczotom ust drugiego.
– Zostaw ją, gnojku! – wrzasnęłam po polsku, bo tak się zdenerwowałam, że angielski wyleciał mi z głowy.
Robert jednym susem znalazł się przy barowych stołkach i zdecydowanie rozdzielił obie pary, też klnąc po polsku, aż uszy więdły. Chłopcy po tejże bezpardonowej interwencji błyskawicznie się ulotnili, niknąc w tłumie innych opalonych ciał.
Co gorsza, planowały tę eskapadę
Popatrzyłam na dziewczynki. Wyglądały jedynie na niemiło zaskoczone naszym pojawieniem; nie dostrzegłam żadnych objawów skruchy za nieposłuszeństwo. Co gorsza, najwyraźniej planowały tę eskapadę, bo przygotowały się do niej starannie.
Pełny makijaż, włosy przewiązane kolorowymi chusteczkami, kuse spódniczki i wydekoltowane bluzeczki nie pozostawiały złudzeń, że sytuacja, w której je zastaliśmy, nie była przypadkowa.
– Natychmiast do hotelu! – wysyczałam z wściekłością.
Wpiłam się palcami w ramię opierającej się Nikoli i siłą ściągnęłam ją z barowego stołka. Amelka, widząc, że to nie przelewki, zeskoczyła sama i pomknęła jak strzała do pokoju.
Na przemian z Robertem robiliśmy im wymówki za nieposłuszeństwo, uświadamialiśmy niebezpieczeństwo, na jakie się wystawiły, mówiliśmy o zawiedzionym zaufaniu i o konsekwencjach, jakie będą musiały ponieść.
Amelka płakała, ale Nikola stawiała się hardo. Dowodziła, że nic takiego się nie stało, że tych chłopców wprawdzie nie znały, ale oni byli bardzo mili, postawili dziewczynom drinka i obiecywali zabrać na przejażdżkę do pobliskiego aquaparku. Patrzyła na mnie z pretensją, że zepsułam im zabawę.
Rozmowa z nimi nie była przyjemna
Reszta wyjazdu była istną męką. Nie mogliśmy już spuścić z oka dziewczynek ani na minutę. Baliśmy się, że wywiną nam kolejny numer. Ciąg dalszy koszmaru nastąpił po powrocie.
Nikola przedstawiła matce swoją wersję wydarzeń. Powiedziała, że ją wyzwałam od najgorszych i pobiłam za niewinną rozmowę z kolegami. Na dowód pokazywała zrobione komórką zdjęcie siniaków, jakie zostawiły na jej ramieniu moje palce.
Anita uwierzyła córce i zerwała z naszą rodziną wszelkie kontakty. Rozpadła się też przyjaźń Amelki z Nikolą, czego akurat nie żałuję. Wyciągnęłam też nauczkę na przyszłość, że pod żadnym pozorem nie należy zabierać na wakacje cudzych dzieci, zwłaszcza nastolatków…
Czytaj także:
„Po 15 latach posuchy umówiłam się na randkę. Byłam pewna, że facet wystawił mnie do wiatru, jednak los dał mi szansę”
„Ojczym był tyranem. Ja uciekłam z domu, ale mama i siostra widocznie lubiły być poniewierane i traktowane jak służba”
„Ojciec zakorzenił we mnie nienawiść do mężczyzn. Traktowałam męża jak psa i obwiniałam go o całe zło tego świata”