„Wymarzona zaręczynowa podróż, zamieniła się w obóz przetrwania. Mój ex porzucił mnie na pastwę losu w samym środku lasu”

Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, Gatot
„Odpoczęłam kwadrans i ruszyłam w drogę. Szłam powoli, noga za nogą. Przez cały czas myślałam o Patryku. Nie rozumiałam, jak mógł mnie w ten sposób potraktować. Byłam tak rozżalona, że aż się popłakałam. Sama jak palec, w środku lasu... to jakaś kpina”.
/ 19.09.2022 06:30
Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, Gatot

Byłam ślepa. Kochałam Patryka i nie widziałam, że to zapatrzony w siebie wstrętny egoista. Przejrzałam na oczy dopiero wtedy, gdy tuż po świętach Bożego Narodzenia pojechałam z nim na kilka dni w Tatry.

To miała być romantyczna wyprawa

Gdy wysiedliśmy z pociągu w Zakopanem, byłam taka szczęśliwa i podekscytowana! Nigdy wcześniej nie chodziłam po górach. Patryk jako pierwszy miał mi pokazać ich piękno. Wyobrażałam sobie, że będziemy powolutku wędrować szlakiem, odpoczywać, podziwiać widoki, a na koniec spędzimy noc w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów. Na samą myśl, jak będzie nam razem cudownie, robiło mi się ciepło na sercu.

Niestety, bardzo szybko zorientowałam się, że mój ukochany zupełnie inaczej wyobraża sobie naszą wędrówkę. Gdy tylko weszliśmy na szlak, ruszył do przodu niczym kozica. Nie miał zamiaru podziwiać widoków. Chciał tylko sprawdzić swoją kondycję i szybko dotrzeć do celu. Z trudem dotrzymywałam mu kroku.

– Możesz trochę zwolnić? – wysapałam w pewnym momencie.

– A to niby dlaczego? – zdziwił się.

– Nie widzisz? Nie nadążam! – zdenerwowałam się.

– Żartujesz? I tak wlokę się przez ciebie jak emeryt po udarze – wzruszył ramionami i… przyspieszył.

Po kwadransie miałam dość.

Czułam, że nie zdołam zrobić ani kroku

– Patryk! Poczekaj! Zatrzymaj się! – złapałam go za rękę.

– Co znowu? – mruknął.

– Odpocznijmy chwilę, proszę. Ledwie trzymam się na nogach – przysiadłam na wystającym spod śniegu zwalonym drzewie.

Nigdy nie chodziłam po górach, a nie przyszło mi do głowy, żeby przed wyjazdem poćwiczyć kondycję.

– O rany, znowu marudzisz? Zaczynam żałować, że cię w ogóle ze sobą wziąłem – westchnął ciężko.

– Tylko kilka minut… Muszę złapać drugi oddech – prosiłam dalej.

Zastanawiał się przez chwilę.

– Wiesz co? Mam lepszy pomysł. Ja pójdę swoim tempem, ty swoim. I oboje będziemy zadowoleni.

– Chyba nie zamierzasz mnie tutaj zostawić?! – przeraziłam się.

– A dlaczego nie? Szlak jest dobrze oznaczony, ścieżka wydeptana przez turystów, a do zmroku jeszcze daleko. Poradzisz sobie – stwierdził i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, popędził przed siebie.

Krzyczałam za nim, ale nawet się za mną nie obejrzał. Rzucił tylko przez ramię, że zobaczymy się w schronisku i tyle go widziałam.

Wszyscy patrzyli na niego z pogardą

Odpoczęłam kwadrans i ruszyłam w drogę. Szłam powoli, noga za nogą. Przez cały czas myślałam o Patryku. Nie rozumiałam, jak mógł mnie w ten sposób potraktować. Byłam tak rozżalona, że aż się popłakałam.

Jakby tego było mało, nagle popsuła się pogoda. Zerwał się wiatr, zaczął padać śnieg. W pewnym momencie tak gęsty, że prawie nic nie widziałam. Bałam się, że jeśli zrobię jeszcze jeden krok, to spadnę w przepaść i zginę. Chwyciłam za komórkę, by wezwać pomoc. Była rozładowana. Przypomniało mi się, że w pociągu mój ukochany słuchał muzyki i jak zwykle nie naładował baterii.

– Patryk, niech cię piekło pochłonie! – krzyknęłam, ile sił w płucach.

A potem wyjęłam z plecaka drugą kurtkę, owinęłam się nią  i schowałam się pod jakimś występem skalnym. Miałam nadzieję, że na szlaku pojawią się jacyś turyści, z którymi bezpiecznie dotrę do celu. Nie czekałam długo. Pół godziny później zabrałam się z trzema studentkami z Krakowa: Malwiną, Adą i Kamilą. Były zdziwione, że wybrałam się w góry sama, kiedy powiedziałam, że w Tatrach jestem po raz pierwszy.

– Wybacz, kochana, że ci to powiem, ale jesteś głupia. To nie Krupówki! – prychnęła Kamila.

– Przecież wiem… Na początku szłam ze swoim chłopakiem… Ale nie nadążałam, więc mnie zostawił na szlaku – przyznałam ze wstydem.

– A to bydlę! Jest w schronisku?

– Chyba tak – mruknęłam.

– No to damy mu popalić – obiecała.

Dotarłyśmy na miejsce przed zmrokiem

Otrzepałyśmy się w sieni ze śniegu i poszłyśmy do jadalni. Od razu dostrzegłam Patryka. Siedział i jak gdyby nigdy nic wcinał fasolkę po bretońsku.

– O, wreszcie dotarłaś i to, jak widzę, w znakomitym towarzystwie. Witam piękne panie. Mam na imię Patryk – uśmiechnął się przymilnie.

– Patryk? A dalej jak? Dupek? – ryknęła na całą salę Kamila.

– O co ci chodzi? – oburzył się.

– A o to, że zostawiłeś dziewczynę samą na szlaku! Tak się nie robi! – krzyczała dalej.

Dostrzegłam, że inni turyści zaczęli przyglądać się Patrykowi z pogardą. On też to zauważył.

– O rany, przecież nic się nie stało… Powiedz im, kochanie – spojrzał na mnie błagalnie.

– Okej, powiem. Ona ma rację. Jesteś dupkiem! – zaśmiałam się z satysfakcją.

Dobrze się stało, że Patryk tak szybko sam się zdemaskował. Na takiego typa szkoda każdego dnia!

Czytaj także:
„Zakochałam się w facecie spokrewnionym z zabójcą synowej. Nie jest niczemu winien, ale moja rodzina nas wyklęła”
„Wakacyjny flirt zamienił się w obsesję. Nie byłem w stanie kochać żony, bo ciągle myślałem o dziewczynie z wakacji”
„Matka urządza mi pielgrzymki i lamentuje, że mam przyjąć oświadczyny. Chcę księcia z bajki, a nie ślubu z rozsądku”

Redakcja poleca

REKLAMA