„Wykrzyczała mi, że nie chce być tylko służącą, kucharką i niańką. To siostra nagadała jej feministycznych bzdur”

Żona poszła do pracy i przestała zajmować się domem fot. Adobe Stock, gstockstudio
Umówiliśmy się na te jej wolne popołudnia, chociaż bardzo mi się nie podobało takie ograniczenie mojej wolności. Aneta jednak nie zamierzała odpuścić. Co gorsza, przestała się przejmować, co zabiorę na obiad do pracy i prasować mi koszule.
/ 26.07.2021 16:15
Żona poszła do pracy i przestała zajmować się domem fot. Adobe Stock, gstockstudio

Nadszedł esemes od Anety: „Jasiek będzie gotowy o ósmej.” Nic więcej. Ani „cześć”, ani nawet głupiego „pozdrawiam” na końcu. Usiłowałem się przyzwyczaić, że moja wkrótce była już żona tak właśnie się ze mną teraz komunikuje, ale to ciągle bolało.

Przecież to wciąż była ona – do niedawna najbliższa mi osoba, kobieta, która biegała specjalnie dla mnie po szynkę z indyka, kiedy okazało się, że mam złe wyniki cholesterolu i która przychodziła do mnie do biura, żeby mi posprzątać w szafie.

Wciąż nie mogłem pogodzić się z tym, że dosłownie z dnia na dzień z troskliwej, dbającej o mnie żoneczki stała się kobietą, która zaczęła stawiać mi wymagania i przestała robić wszystko, żebym był zadowolony. Wiedziałem, kogo o to winić. Wszystko przez jej siostrę, która studiowała psychologię...

Siostra nakładła mojej Anetce do głowy feministycznych bzdur

Po pięciu latach z dzieckiem w domu Aneta nagle zdecydowała, że pójdzie do pracy i że możemy wozić Jaśka do przedszkola na zmianę. Zażądała „wolnych popołudni” we wtorki i piątki, które chciała mieć tylko dla siebie.

– Ale co ty zamierzasz wtedy robić? O co ci chodzi? - dziwiłem się.

– O to, że ty masz dla siebie pozostałe pięć popołudni – odpowiedziała. – Powiedz sam: kiedy ktoś pyta, czy pójdziesz na kosza na dziewiętnastą, to zastanawiasz się nad odpowiedzią? Nie. – prychnęła. – Oczywiście, że od razu się umawiasz i nie zastanawiasz się, z kim będzie wtedy Jasiek! Ja też tak chcę. Chcę wiedzieć, że zajmiesz się naszym dzieckiem, kiedy ja się z kimś umówię albo pójdę pobiegać czy wyjdę na siłownię.

– Możesz ćwiczyć w domu – wyrwało mi się i od razu pojąłem, że przesadziłem.

Jej wzrok mógłby zabijać. Umówiliśmy się na te jej wolne popołudnia, chociaż bardzo mi się nie podobało takie ograniczenie mojej wolności. Aneta jednak nie zamierzała odpuścić. Co gorsza, przestała się przejmować, co zabiorę na obiad do pracy i prasować mi koszule.

Na wszystko miała odpowiedź, że teraz ona też pracuje i nie ma czasu na zajmowanie się moimi wygodami. Liczyłem, że to tylko taka faza i że żona się w końcu opamięta, ale było coraz gorzej.

Wymyśliła sobie, że pójdzie na roczny kurs na asystentkę stomatologiczną

Zajęcia miała w weekendy i oczekiwała, że wtedy ja będę zajmował się Jaśkiem. Kiedy próbowałem protestować, oznajmiła:

Przez pierwszych pięć lat jego życia w ogóle nie oczekiwałam od ciebie pomocy. Siedziałam w domu, zajmowałam się dzieckiem, gotowałam i dbałam, żebyś miał ugotowane i wyprasowane. Naprawdę uważam, że teraz możesz trochę zająć się synem, bo ja studiuję. Jako asystentka stomatologiczna będę zarabiać tyle co ty, a może nawet więcej. Nie cieszysz się? Będziemy mogli zrobić remont łazienki. Proszę tylko o to, żebyś mnie trochę odciążył.

Zrobiłem jej wtedy awanturę.

– Nikt ci nie każe studiować ani zmieniać pracy! W ogóle nie musisz pracować! Było dobrze tak, jak było! Po co chcesz wszystko psuć? – krzyczałem.

– Ja? Psuć? – była naprawdę dotknięta. – Chcę być samodzielna, zarabiać własne pieniądze i robić w życiu czegoś więcej niż być bezpłatną służącą, kucharką i niańką! Jasiek chodzi do przedszkola, więc nie ma powodu, żebym siedziała w domu i gotowała ci obiady albo po tobie sprzątała, bo zaprosiłeś kolegów i zostawiliście syf w dużym pokoju. Mam dość bycia gosposią!

Poszła na te studia, ale znalazłem sposób, żeby nie dać się wrobić w opiekę nad dzieckiem przez cały weekend. Na szczęście moi rodzice uwielbiali małego, a teściowa też zawsze była chętna, żeby z nim posiedzieć w sobotę czy niedzielę.

Nie wiem, czego tam uczyli na tym kursie, ale Aneta zaczęła się zmieniać

Wkuwała, dzwoniła do ludzi, żeby jej podyktowali notatki z zajęć. Nie poznawałem własnej żony.

– Nie sądziłem, że taka z ciebie kujonka – kpiłem, kiedy uczyła się całą noc do egzaminu. – W liceum ponoć jechałaś ledwie na trójkach.

Sam nie wiem, o co mi chodziło. Może o to, że przestałem już być dla niej najważniejszy? Że nie przejmowała się moją drobiową szyneczką, tylko kazała mi robić zakupy po pracy? Wydawało mi się, że przez to przestaję być prawdziwym mężczyzną

– Kup taką wędlinę, jaką chcesz – rzucała, malując się do pracy, co też mnie drażniło. – I coś na obiad na niedzielę dla siebie i Jaśka, ja zjem w przerwie między zajęciami. Nie wiem, co. Wymyśl coś.

Kupowałem więc mrożone pierogi albo smażyłem kiełbasę na patelni.

Jasiek był zadowolony, ale ja nie. Okazywałem to żonie, kiedy wracała z zajęć

Krytykowałem ją, zarzucałem, że chce robić karierę kosztem dziecka. Nie wiem, co ja sobie wtedy wyobrażałem… Chyba chciałem wzbudzić w niej wyrzuty sumienia, żeby się uspokoiła z tymi studiami i pracą, i żeby wszystko było jak dawniej. Ale zamiast dostosować się do mnie, Aneta… zaczęła mówić, że jeśli tak dalej pójdzie, to będzie chciała się rozwieść. To dopiero mnie rozwścieczyło.

– Tak? A może to ja zażądam rozwodu, co? – zaatakowałem ją.

– Może chcę mieć prawdziwą kobietę za żonę, a nie babę, która myśli tylko o pieniądzach i karierze?

Nie chcę o tym pamiętać, ale podczas tamtej awantury ją popchnąłem. W odpowiedzi nazwała mnie wulgarnym słowem i ją uderzyłem. Tak, żałuję tego. Nie sądziłem, że byłem do tego zdolny. Czułem się jak kryminalista; wiedziałem, że mój ojciec by się mnie wyrzekł za taki haniebny czyn.

Zawsze mi powtarzał, że mężczyzna, który uderzy kobietę nie zasługuje na niczyj szacunek do końca swojego życia. Aneta wybiegła wtedy z domu, a następnego dnia powiadomiła mnie, że była u prawnika, napisała już pozew o rozwód i właśnie jedzie do sądu, by go złożyć.

Nikt się nie wyprowadził, wciąż mieszkaliśmy razem, ale przestaliśmy się do siebie odzywać

Cała nasza komunikacja to było „jutro odbierz Jaśka po rytmice”, „w weekend jadę z Jaśkiem do siostry” i „co mam kupić???? Daj mi listę zakupów!!!!!!” – to ostatnie ode mnie.

Dostałem odpowiedź, też na kartce: „Sam zdecyduj, co kupić, zajrzyj do lodówki”. Po miesiącu stwierdziłem, że nie muszę tego znosić i pojechałem do rodziców. Mają duży dom i mogłem zająć swój dawny pokój. Jaśka widywałem codziennie po przedszkolu i w weekendy. Aneta skończyła już kurs i dostała wymarzoną pracę, więc zajmowaliśmy się synem na zmianę.

To dlatego tamtego dnia napisała mi, że mały będzie gotowy o ósmej. To był dla mnie szczególnie trudny dzień. Rano byłem na poczcie i odebrałem awizowaną przesyłkę z sądu. Zawierała termin naszej rozprawy rozwodowej.

Nie spodziewałem się tego po sobie, ale kiedy po raz kolejny czytałem pismo sądowe, nagle… zacząłem się dusić ze strachu.

Nie chciałem, żeby to było prawdą! Nie chciałem przestać być mężem Anety

Pojechałem pod nasz blok przed ósmą. Miałem zabrać Jaśka do parku dinozaurów i czekała nas długa trasa. Kiedy zadzwoniłem do drzwi, Aneta krzyknęła: „wejdź” i znowu napłynęły mi łzy do oczu. Chciałem znowu mieszkać w tym domu…

Była w piżamie, rozczochrana, z odciskiem poduszki na policzku. Dla mnie wyglądała pięknie.

– Jesteś za wcześnie… – rzuciła, idąc do kuchni w swoich kapciach w kształcie króliczków. – Jasiek dopiero wstaje…

– Mam nadzieję, że nie jestem za późno… – szepnąłem i odwróciła się, chyba zdziwiona moim cichym tonem.

– O co chodzi, Igor? Coś się stało?

– List… – powiedziałem. – Pismo z sądu…

Ona jeszcze go nie dostała i na widok daty naszej rozprawy pobladła.

– Nie chcę tego – powiedziałem już głośniej. – Nie chcę się z tobą rozwodzić. Przepraszam, że byłem takim dupkiem. Ja… chyba… czułem się zagrożony… bałem się, że jak będziesz mieć własne pieniądze i karierę, to ja przestanę się dla ciebie liczyć… Ale teraz wiem, że zniosę wszystko, tylko mnie nie zostawiaj.

Mam szczęście. Okazało się, że Anetka też tego nie chciała. Złożyła pozew pod wpływem impulsu po naszej awanturze. Wyznała, że marzyła o tym, bym ją przeprosił i zrozumiał, że dalej chcę z nią dzielić życie. Wycofała pozew i do rozprawy nie doszło. Wróciłem do domu i ustaliliśmy od nowa podział obowiązków.

Mam teraz pracującą żonę i jestem z tego dumny

Jest świetna w swojej pracy i myśli o kolejnym studium. Ale chce też mieć drugie dziecko.

– Nigdy nie chciałaś – przypomniałem jej. – Po urodzeniu Jaśka powiedziałaś, że nie dasz rady z kolejnym dzieckiem.

– Bo wtedy bym nie dała – przyznała. – Ale teraz jest inaczej. Mogę na ciebie liczyć, wiem, że nie zostanę z wszystkim sama w domu.

Właśnie dlatego cieszę się, że przez to wszystko przeszliśmy. Widać potrzebowałem zimnego prysznica, żeby stać się dobrym mężem i ojcem. Staramy się o kolejne dziecko i wiem, że stanę głowie, żeby być mężczyzną, na którego żona zawsze może liczyć. Na tym polega bycie prawdziwym facetem! 

Czytaj także:
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA