Z Kamilą poznałyśmy się trzy lata temu, w pracy. Była zawsze sympatyczna i uśmiechnięta. Osobiście nie jestem tak optymistycznie nastawiona do otaczającej mnie rzeczywistości, więc nie sądziłam, że uda nam się nawiązać bliższą znajomość. Jednak ku mojemu zdziwieniu, szybko stałyśmy się przyjaciółkami.
Nasze relacje nie ograniczały się tylko do firmowych plotek. Często po zakończeniu pracy, wspólnie wychodziłyśmy na kawę lub na zakupy. Czerpałam przyjemność z tego, że mogłam spędzać z nią czas. Dlatego, gdy na początku tego lata zaproponowała mi, żebyśmy razem wyjechały na urlop za granicę, natychmiast się zgodziłam. Właśnie wtedy przeszłam przez bolesne rozstanie z chłopakiem i pomysł spędzenia samotnych wakacji napawał mnie lękiem.
Odnalazła w sieci ofertę wyjazdu do Włoch
– Odkryłam super miejsce na urlop. Zobacz sama: hotel znajduje się sto metrów od plaży, niedaleko centrum popularnego kurortu. Idealnie dla nas. I ta cena! Za taką kwotę nie zdołałybyśmy spędzić nawet tygodnia nad Morzem Bałtyckim. A tu mamy aż dwanaście dni! – pokazała mi wydruk z komputera, kładąc go przed moim nosem.
Uważnie przeanalizowałam propozycję.
– Hmm, nie jestem pewna, wszystko wydaje się zbyt idealne. Coś mi mówi, że to może być jakiś przekręt – miałam pewne obawy.
– Och, zawsze szukasz haczyków. To przecież to oferta last minute, stąd ta niska cena. Więc co? Mam zarezerwować nam pobyt? Przekonasz się, że wszystko pójdzie zgodnie z planem – usiłowała mnie przekonać.
– No dobrze, rezerwuj – zdecydowałam. Mimo to czułam na skórze, że ten wyjazd nie spełni moich oczekiwań.
Miałam rację
Chociaż hotel prezentował się dokładnie tak, jak na stronie internetowej, pokój już nie spełniał tych oczekiwań. Był znacznie mniej komfortowy. Ciasne, niewygodne łóżka, zamiast foteli tylko krzesła, brak telewizji, maluteńka łazienka, Kiedy to zobaczyłam, kompletnie osłupiałam. Kamila natomiast była wniebowzięta.
– Nie uważasz, że jest całkiem przyjemnie i uroczo? – zapytała, uśmiechając się.
– Czy ty oszalałaś?! To przecież jakaś nora!
– Bez przesady. Mamy wszystko, co nam potrzebne. Jest lodówka, klimatyzacja. W końcu nie przyjechałyśmy tutaj tylko po to, by siedzieć w hotelu – próbowała mnie uspokoić.
– No pewnie! Już dzwonię do rezydentki tej nieszczęsnej agencji turystycznej. Albo nam załatwi inny pokój, albo gwarantuję, że nie ręczę za siebie! – nie mogłam pojąć, jak Kamila może zachować w takiej sytuacji opanowanie.
Rozmowa z rezydentką nie należała do najprzyjemniejszych. Wredny babsztyl na początku nie chciał słyszeć o zmianie pokoju. Zapewniała, że wszystkie są już zajęte, a nasz jest taki, jak to ustalono w umowie. Byłam więc zmuszona zagrozić jej, że opublikuję wszystko na social mediach, co ją złamało. Otrzymałyśmy klucze do nowego pokoju. Nie był doskonały, ale zdecydowanie większy niż poprzedni. I miał telewizor.
– Widzisz? Trzeba umieć walczyć o swoje – powiedziałam zadowolona, siadając wygodnie w fotelu.
– Mówisz po włosku? – zapytała, kiedy z radosnym uśmiechem na twarzy włączyłam telewizor.
– Nie...
– To słabo, ponieważ telewizor prawdopodobnie odbiera tylko włoskojęzyczne stacje.
Zaczęłam przeskakiwać między kanałami. Okazało się, że Kamila miała rację.
– Spoko. W ostateczności posłuchamy muzyki – odpowiedziałam niezłomna.
– W porządku, skoro tak chcesz. Mam jednak nadzieję, że teraz będziesz usatysfakcjonowana i zamiast się wkurzać, zaczniemy odpoczywać i dobrze się bawić – roześmiała się do mnie.
– Jasne, w końcu nie jestem przecież jakąś marudą. Po prostu nie cierpię, kiedy ktoś próbuje mnie oszukać – zapewniłam.
Kamili nic nie zrażało
Moja obietnica nie została spełniona, ale to nie była moja wina. Zaledwie godzinę później, ponownie czułam się sfrustrowana. Postanowiłyśmy zobaczyć, jak wygląda plaża. Okazało się, że nie jest tak blisko, jak zapewniali w broszurze. Rzeczywiście, z okna naszego hotelu można było dostrzec morze, ale żeby dotrzeć do jego brzegu, musiałyśmy przejść przez całe miasto. Zajmowało nam to ponad pół godziny. Co więcej, nasz hotel był usytuowany na wysokim klifie. W jedną stronę można było znieść ten marsz, bo z górki. Ale w drugą...
– Znowu nas oszukali! Powiedzieli, że do plaży jest co najwyżej sto metrów. Ale idąc tymi zawiłymi uliczkami, to pewnie jest z kilometr, a nawet więcej! I jeszcze ta wspinaczka. Gdybym chciała chodzić po górach, pojechałabym do Zakopanego – westchnęłam, kiedy w końcu dotarłyśmy do hotelu.
Kamila oczywiście nie miała z tym problemu.
– Cóż, nie jest to tak bardzo daleko. A takie wdrapywanie się pod górę nam nie zaszkodzi. Nabierzemy kondycji, a do tego trochę spalimy ciałka – mrugnęła do mnie.
– Skończ z tymi głupimi dowcipami. Nie zamierzam tak tego zostawić! – zacisnęłam zęby.
– Co masz na myśli? – przyjaciółka spojrzała na mnie przerażona.
– Zaraz pójdę porozmawiać z rezydentką! Akurat widzę ją przy recepcji. Niech nas przeniesie do innego hotelu, bliżej morza – oświadczyłam.
– Proszę cię, daj już spokój. Wcale nie jest tu tak źle – złożyła dłonie w błagalnym geście.
– Oj nie! – i ruszyłam na front.
Kolejna konfrontacja z rezydentką znowu nie była miła. Dowiedziałam się, że przeprowadzka do innego hotelu jest niemożliwa, gdyż biuro współpracuje jedynie z tym obiektem. Zagroziłam, że opublikuję negatywne opinie na portalach społecznościowych, ale tym razem to nie przyniosło rezultatu.
– Jeśli pani jest niezadowolona, to po powrocie może pani zgłosić reklamację – oznajmiła zimnym tonem.
– No i z pewnością to zrobię! Albo oddacie nam znaczną część pieniędzy, albo zobaczymy się w sądzie – zagroziłam.
– Jak najbardziej. Pani podejmie decyzję, którą uzna za właściwą. Ale teraz przepraszam, mam kilka pilnych spraw do załatwienia – odparła i odwróciła się na pięcie.
Złość we mnie kipiała.
– Widziałaś jaka bezwstydna?! Przecież jeszcze nie skończyłam! – wykrztusiłam do Kamy.
– Och, daj spokój, przecież ci już wyjaśniła, co możesz zrobić – wzdychała.
– Dokładnie, i zrobię to. Wysmaruję taką skargę, że im nogi zmiękną. Musimy bronić swoich praw – stuknęłam nogą o podłogę.
– No to wysmarujesz. Czy możemy już iść na obiad? Trochę mi w brzuchu burczy – rzekła już nieco zdenerwowana Kamila.
Chcę, żebyśmy miały super wyjazd!
Restauracja prezentowała się dobrze. Czyste białe obrusy, błyszczące sztućce. Jednak jej urok zniknął, kiedy podeszłam do bufetu. Liczyłam na szeroki wybór potraw, a znalazłam przede wszystkim makarony.
– No szlak, same makarony, nic poza tym! Nie zamierzam codziennie na kolację jeść spaghetti. To zbyt ciężki posiłek – oznajmiłam Kamili.
– Nie ma nic innego? – zaskoczyła się. – Przecież są też sałatki, ryby. Z pewnością coś smacznego uda się wybrać – starała się mnie przekonać.
– To nie wygląda na porządną kolację, tylko na jakiś żart. Dzwonię do rezydentki – oznajmiłam i zaczęłam szukać numeru.
– Jeśli to zrobisz, to ja wracam do domu, jeszcze dzisiaj. Pierwszym dostępnym lotem – usłyszałam w tle głos przyjaciółki.
Odłożyłam telefon i spojrzałam na nią. Patrzyła na mnie z miną niczym burzliwe niebo.
– Ale czemu? – nie mogłam pojąć.
– Mam już tego dosyć! Dłużej tego nie wytrzymam.
– Czego?!
– Twojego zachowania. Jesteśmy tu dopiero od paru godzin, a ty już dwukrotnie wszczęłaś kłótnie. I wygląda na to, że szykujesz się do następnej. Ciągle coś ci nie pasuje, na wszystko narzekasz. Można oszaleć! Jeżeli tak ma to wyglądać, to wolę spędzić czas w Warszawie, zamiast słuchać twoich ciągłych narzekań.
– Ja tylko chciałam, żeby nasz wyjazd był udany – odpowiedziałam zaskoczona.
– W takim razie przestań narzekać na wszystko i zacznij cieszyć się tym, co mamy. Słońcem, plażą, ciepłym morzem, pysznym jedzeniem. Patrz, wszyscy dookoła są szczęśliwi. Ty jedna ciągle tylko narzekasz!
– Ale mam powody – odparłam.
– Nie masz! Wszystko sobie wymyślasz! I ciągle się czepiasz. Więc, co zdecydowałaś? Mam się zbierać? – spojrzała na mnie.
– Rób, co chcesz – odgryzłam się i obrażona poszłam do pokoju.
Miałam nadzieję, że Kamila ruszy za mną, przeprosi, ale nic z tego. Kiedy odchodziłam, nakładała sobie wielką ilość makaronu. To mnie tak zdenerwowało, że w pokoju nie mogłam powstrzymać łez ze złości. Jeśli nie przeprosi mnie po powrocie z kolacji, to ten wspólny wyjazd będzie jedynym i ostatnim. I w ogóle zakończę naszą znajomość. W końcu nie zrobiłam niczego złego...
Czytaj także:
„Żona nie może się pozbierać po śmierci naszej córki. Żyje tak, jakby Ola miała zaraz wrócić”
„Ciężko pracuję, aby spełniać jej kaprysy, a ona tak mi się odpłaca? Nawet kiedy nas odwiedza, przyjeżdża tylko do tatusia"
„Blondyneczka sprawiła, że niemal przegapiłem prawdziwe uczucie. Uwodziła mnie dekoltem i długimi nogami"