„Wygrana w totolotka zepsuła mi męża. Szybko okazało się, że kasa i luksus są ważniejsze od miłości”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Miljan Živković
„Luksus stał się dla Tomka codziennością. Częściej niż w domu był na spotkaniach z nowymi znajomymi – ludźmi, którzy żyli tak, jak on chciał teraz żyć: beztrosko, otoczony bogactwem. Ja czułam się coraz bardziej obca w naszym własnym życiu. Nowy dom, nowe auto, wyjazdy… Wszystko to nie miało dla mnie sensu. Każda rozmowa kończyła się awanturą”.
/ 28.10.2024 14:30
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Miljan Živković

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz usiedliśmy z Tomkiem spokojnie przy kolacji, nie martwiąc się, czy do końca miesiąca wystarczy na rachunki. Nasze życie to była ciągła kalkulacja – co kupić, co odpuścić, na co nas stać, a co musi poczekać. Zwykle wybieraliśmy to, co musiało poczekać. Tomek zawsze marzył o czymś więcej. O podróżach, samochodach, nowych ubraniach – tym wszystkim, co dla nas było poza zasięgiem. Ja marzyłam tylko o spokoju. O tym, żeby nie budzić się w nocy z myślą, że coś znowu pójdzie nie tak.

Pracuję jako nauczycielka, więc moje zarobki nigdy nie były imponujące, ale były stałe. Tomek handlował, raz lepiej, raz gorzej. Były miesiące, że przynosił całkiem niezłe pieniądze, ale potem zdarzały się i takie, kiedy ledwo związywaliśmy koniec z końcem. Zawsze jednak trzymaliśmy się razem. Może to nas uratowało, że w tym wszystkim mieliśmy siebie.

Mąż doczekał się wygranej

I wtedy, jednego wieczoru, z pozoru zwykłego dnia, wszystko się zmieniło. Tomek, jak zwykle, przyniósł do domu kupony lotto. Zawsze mówiłam, że to strata pieniędzy, ale on się upierał. Śmiał się, że to nasza jedyna szansa na wyjście z tej całej matni. Aż w końcu miał rację. Wygrał.

Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Siedziałam na kanapie, patrząc na te liczby na ekranie i czułam, jak coś we mnie pęka. To miało być to, prawda? To miał być ten moment, kiedy wszystkie nasze problemy znikną. Ale gdzieś głęboko w środku poczułam niepokój. Tomek trzymał moją rękę, jego oczy błyszczały. 

Pieniądze miały być wybawieniem

– Nie wierzę... – Tomek nie mógł przestać się śmiać, jakby wygrana wciąż była dla niego żartem. Siedzieliśmy przy stole, a on machał kuponem przed moimi oczami. – Anka, mamy to! Mamy dwa miliony! W końcu nasze życie się zmieni!

W pierwszym momencie byłam oszołomiona. Świadomość, że nasze finansowe problemy mogą zniknąć w jednej chwili, przyprawiała mnie o zawrót głowy. Kupiłam sobie bransoletkę, pierwszy od dawna droższy zakup bez wyrzutów sumienia. Tomek zaś od razu poleciał do salonu i wrócił nowym autem, o którym marzył od lat.

– Zawsze o tym marzyliśmy, Anka! Pamiętasz? Teraz możemy robić, co chcemy! – ekscytacja Tomka była zaraźliwa, ale we mnie rósł jakiś niepokój.

– Marzyliśmy o spokoju, o stabilizacji. Tomek, musimy być rozsądni. Pomyślmy o inwestycjach, o przyszłości – próbowałam ostudzić jego entuzjazm.

– Inwestycje? – wybuchnął. – Mamy tyle kasy, że nie musimy myśleć o oszczędzaniu! Chcę kupić dom, wyjechać na Malediwy. Żyć! A ty znowu o oszczędzaniu?

Nic nie odpowiedziałam.

Zaczęliśmy się kłócić

Od wygranej minęło kilka miesięcy. Tomek całkowicie zmienił styl życia. Nasze małe mieszkanie w bloku nagle zaczęło mu przeszkadzać, więc kupił dom pod miastem – wielki, z basenem. Codziennie przychodził z nowymi pomysłami: drogie auta, wakacje na drugim końcu świata, rejsy jachtem. Nie mogłam za nim nadążyć.

– Tomek, to nie jest normalne. Wydajemy pieniądze na rzeczy, które za chwilę stracą wartość – powiedziałam jednego wieczoru, kiedy znowu planował kolejny wyjazd, tym razem na Bali. – Nie możemy tak dalej, musimy pomyśleć o przyszłości.

– Przyszłość? Co ty ciągle masz z tą przyszłością? – burknął, odstawiając kieliszek z winem. – Mamy teraz wszystko, co chcieliśmy. Po co mamy żyć jak kiedyś, oszczędzać każdy grosz? W końcu mamy szansę na życie, o jakim marzyliśmy!

– Ty o tym marzyłeś, Tomek. Ja chciałam stabilizacji. Pieniądze się skończą, jeśli będziemy tak żyć.

– Ty nigdy nie zrozumiesz, co to znaczy korzystać z życia – powiedział z pogardą. – Zawsze myślisz tylko o oszczędzaniu. Ale co nam po tym, skoro teraz nawet nie potrafisz być szczęśliwa?

Zaczynałam czuć, że oddalamy się od siebie coraz bardziej.

Nasze małżeństwo umarło

Luksus stał się dla Tomka codziennością. Częściej niż w domu był na spotkaniach z nowymi znajomymi – ludźmi, którzy żyli tak, jak on chciał teraz żyć: beztrosko, otoczony bogactwem. Ja czułam się coraz bardziej obca w naszym własnym życiu. Nowy dom, nowe auto, wyjazdy… Wszystko to nie miało dla mnie sensu. Każda rozmowa kończyła się awanturą.

Pewnego wieczoru, gdy wrócił z kolejną propozycją wspólnej podróży, zebrałam się na odwagę.

– Tomek, musimy porozmawiać – zaczęłam ostrożnie. – Nie możemy tak dalej. To nas niszczy. Pieniądze zrujnowały nasz związek. Może powinniśmy pójść na terapię?

Spojrzał na mnie, jakbym proponowała coś absurdalnego.

– Terapię? Anka, nie mamy problemu. To ty masz problem, bo nigdy nie umiesz się cieszyć. Zawsze wszystko kontrolujesz, planujesz, oszczędzasz. Przecież mamy pieniądze, więc czego jeszcze chcesz?

– Chcę ciebie, Tomek. Chcę nas, sprzed tego wszystkiego – odpowiedziałam ze łzami w oczach. – Zatraciliśmy siebie. Pieniądze to tylko wymówka.

– Może masz rację, ale teraz nie widzę sensu tego ciągnąć – powiedział chłodno. – To się skończyło. Chcę rozwodu.

Te słowa uderzyły mnie jak piorun. Wszystko, co mieliśmy, rozpadło się w jednej chwili.

Przekreślił naszą miłość

Zostałam sama. Tomek wyprowadził się następnego dnia, jakby rozwód był dla niego po prostu kolejnym, łatwym krokiem. Patrzyłam, jak pakował swoje rzeczy, jakby to były zwyczajne przygotowania do kolejnego wyjazdu. Nie odwrócił się, nie próbował mnie przekonać, że może powinniśmy walczyć. Dla niego to był koniec, proste rozwiązanie.

Gdy drzwi zamknęły się za nim, poczułam, jak coś we mnie pęka. Przez pierwsze dni nie wiedziałam, co robić z ciszą, która wypełniła nasz dom. Jego nowoczesne wnętrze, które miało być symbolem naszego nowego życia, stało się pustą przestrzenią. Stałam się więźniem w luksusowej klatce, której nigdy nie chciałam.

Z każdą minutą zaczynało do mnie docierać, jak bardzo się oszukiwaliśmy. Tomek zawsze marzył o czymś więcej, o pieniądzach, które rozwiążą wszystkie problemy. Ale pieniądze nie rozwiązały niczego. Wręcz przeciwnie – odsłoniły wszystkie nasze wady, wszystkie skrywane różnice. Bogactwo było jak wielka lupa, przez którą widziałam, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy. Zamiast nas połączyć, te pieniądze tylko rozdzieliły nas na dobre.

Jednej nocy, gdy nie mogłam zasnąć, przypomniałam sobie nasze dawne życie. Jak to było, kiedy liczyliśmy każdy grosz, a jednak znajdowaliśmy radość w małych rzeczach. Wieczory przy tanim winie, wspólne spacery, wspólne plany. Wtedy byliśmy szczęśliwi. Teraz? Teraz miałam wszystko, a jednocześnie nic. To paradoks, że właśnie pieniądze, na które tak czekaliśmy, były tym, co nas zniszczyło.

Było mi żal

Nie mogłam powstrzymać łez. Czy te wszystkie lata razem były kłamstwem? Czy bylibyśmy szczęśliwi, gdybyśmy nigdy nie wygrali tej cholernej loterii?

Zadzwoniłam do Tomka pewnego wieczoru. Chciałam go usłyszeć, zrozumieć, co się stało. Odebrał z opanowaniem, jakbym była kimś obcym.

– Tomek... – zaczęłam niepewnie. – Czy naprawdę to jest koniec? Naprawdę wolisz to wszystko porzucić dla kasy, zamiast spróbować jeszcze raz?

Jego odpowiedź była jak zimny prysznic.

– Anka, to już nie ma sensu. My się po prostu mijamy. Te pieniądze tylko pokazały, jak bardzo różni jesteśmy. Nie chcę już żyć tym życiem, którym ty chcesz żyć.

Chciałam krzyknąć, wyrzucić z siebie całą złość, którą czułam, ale głos uwiązł mi w gardle. Zamiast tego, w moich oczach pojawiły się łzy.

– Więc to naprawdę tylko pieniądze? – wyszeptałam, czując, jak cała nadzieja znika.

–Może my po prostu nigdy do siebie nie pasowaliśmy – odpowiedział oschle.

To były ostatnie słowa, które od niego usłyszałam.

Rozwiedliśmy się dość szybko

Minęło kilka miesięcy od naszego rozwodu. Życie bez Tomka było dziwnie puste, ale jednocześnie odkryłam w tej pustce coś, czego od dawna mi brakowało – spokój. Może na początku nie mogłam się do tego przyzwyczaić, do ciszy, do braku jego obecności w domu, ale z czasem zaczęłam to doceniać. Byłam wolna od ciągłych kłótni, od niekończących się pretensji i napięcia, które narastało między nami każdego dnia od chwili, gdy wygraliśmy te pieniądze.

Zostawił mi dom, co było zarówno darem, jak i przekleństwem. Przez pierwsze tygodnie czułam się jak więzień w tych luksusowych czterech ścianach, które symbolizowały wszystko, co poszło nie tak w naszym życiu. Ale pewnego dnia, budząc się i patrząc przez wielkie okna na ogród, który kiedyś wspólnie planowaliśmy, poczułam coś innego. Zaczęłam dostrzegać w tym wszystkim nowy początek.

Zaczęłam inne życie

Zwolniłam się z pracy w szkole. Nie dlatego, że przestałam kochać to, co robiłam, ale dlatego, że potrzebowałam przerwy. Potrzebowałam czasu, by znaleźć siebie na nowo, zrozumieć, kim jestem teraz, bez Tomka i bez tego życia, które kiedyś dzieliliśmy. Pieniądze wciąż były na koncie, ale przestały mnie interesować. Nie chodziło już o to, ile mam, ale o to, co mogę z tym zrobić, by znaleźć prawdziwe szczęście.

Zaczęłam inwestować. Nie w domy, auta czy luksusy, jak Tomek to robił. Inwestowałam w coś innego – w siebie. Zapisałam się na kursy, które zawsze chciałam zrobić, zaczęłam podróżować, ale nie na egzotyczne wyspy, tylko do miejsc, które miały dla mnie znaczenie. Powróciłam do małych rzeczy, które kiedyś dawały mi radość – czytanie książek, spacerowanie po parku, rozmowy z przyjaciółmi.

Często zastanawiam się, jak potoczyłoby się nasze życie, gdybyśmy nigdy nie wygrali tej loterii. Może nadal bylibyśmy razem, siedząc przy starym stole w naszym małym mieszkaniu, z kubkiem herbaty w ręku. Może bylibyśmy szczęśliwi, choć biedni. Ale czy to możliwe? Czy niektóre związki są skazane na rozpad, bez względu na to, czy mamy pieniądze, czy ich nie mamy?

Tego nigdy się nie dowiem. Ale jedno wiem na pewno – bogactwo nie było odpowiedzią na nasze problemy. Wręcz przeciwnie, to ono pokazało, jak różni byliśmy. Teraz, gdy patrzę na swoje życie, widzę, że pieniądze nie były w stanie dać mi tego, czego naprawdę potrzebowałam: miłości, spokoju, stabilizacji emocjonalnej.

Czy jestem teraz szczęśliwa? Nie wiem. Odpowiedź nie jest tak prosta. Ale jedno jest pewne – uczę się na nowo, co to znaczy żyć. Na własnych warunkach.

Anna, 32 lata

Czytaj także: „Mąż zdradza mnie z moją siostrą, a mama każe mi milczeć. Zabrania mi rozwodu, bo przysięgałam przed Bogiem”
„Z wywiadówki syna wróciłam z pamiątką. Za 9 miesięcy okaże się, czy ma oczy męża, czy może przystojnego wychowawcy”
„Szwagierka dawała mojemu synowi darmowe korepetycje z matematyki. Zamiast równań uczyła go anatomii w praktyce”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA