„Wygrałem milion złotych i odzyskałem dawną przyjaciółkę. Ta kumulacja szczęścia okazała się jednak fałszywym losem”

Przyjaciele w parku fot. iStock by Getty Images, Deagreez
„– Tak, wszystko idzie zgodnie z planem – szeptała. – On jest taki łatwowierny. Jeszcze trochę i będziemy mogli to zakończyć – mówiła. Serce zabiło mi mocniej. Zamarłem, słysząc te słowa. O co chodziło? Czyżby mówiła o mnie?”.
/ 17.07.2024 18:30
Przyjaciele w parku fot. iStock by Getty Images, Deagreez

Zwykły dzień, który zapowiadał się zupełnie przeciętnie, zmienił moje życie na zawsze. Miałem trzydzieści lat i przez większość swojego dorosłego życia próbowałem się jakoś ustabilizować. Mieszkanie, praca, trochę przyjaciół i rodzina – to był mój świat. Wszystko toczyło się swoim tempem, aż do momentu, gdy wygrałem w konkursie sporo pieniędzy.

Wszystko zaczęło się pewnego wieczoru, gdy siedziałem w salonie z piwem w ręku, przeglądając programy telewizyjne. W tle leciała audycja o najnowszych, finałowych zwycięzcach konkursu. Przez chwilę zamarłem, słysząc swoje nazwisko. To był moment, w którym zdałem sobie sprawę, że wygrałem ogromną sumę pieniędzy. Moje serce biło jak oszalałe. Miałem nagle w rękach milion złotych, o którym marzyłem przez całe życie.

Wszystko się zmieniło

Nie minęło wiele czasu, a wieści o mojej wygranej rozeszły się pośród znajomych i rodziny. Telefony zaczęły dzwonić bez przerwy. Gratulacje, pytania, oferty spotkań – wszystko to przyszło lawinowo. Wśród tych, którzy nagle zaczęli się do mnie odzywać, była Marta. Dawna znajoma ze szkoły średniej, której nie widziałem od lat. Zawsze była serdeczną osobą, ale nasze drogi rozeszły się po maturze.

Gdy zadzwoniła, by pogratulować mi wygranej, w jej głosie usłyszałem coś, co sprawiło, że zapragnąłem odnowić naszą znajomość. Przypomniałem sobie jej uśmiech, jej otwartość i łatwość, z jaką nawiązywała rozmowy. Zaproponowała spotkanie, na które zgodziłem się bez wahania. Marta szybko stała się moją przyjaciółką. Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu, a ja czułem się przy niej jak przy starym, dobrym przyjacielu.

Marta była pełna życia, zawsze uśmiechnięta, a jej energia była zaraźliwa. Podziwiałem jej entuzjazm i czułem, że znów mogę być sobą. Opowiadałem jej o swoich planach, marzeniach, a ona słuchała z uwagą, dając mi poczucie, że naprawdę mnie rozumie. Była zawsze gotowa pomóc, doradzić, a ja coraz bardziej jej ufałem.

Nie dostrzegałem jeszcze wtedy, że to wszystko może być tylko fasadą. Byłem zbyt zaślepiony swoim szczęściem, by zauważyć prawdziwe intencje Marty. Dopiero z czasem zaczęły się pojawiać subtelne sygnały, że coś jest nie tak. Jednak na początku, w tej euforii, którą wywołała moja wygrana, nie dostrzegałem, że Marta mogła mieć swoje ukryte motywy.

Przyjaźń była dla mnie bezcenna

– Gratuluję, stary! – Andrzej klepnął mnie po plecach, niemal wybijając mi powietrze z płuc. Spotkaliśmy się w barze, gdzie spędzaliśmy czas jeszcze jako studenci. – Nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę stało. Jak się z tym czujesz?

– Sam nie wiem – odpowiedziałem, wciąż nie do końca wierząc w to, co się wydarzyło. – To wszystko wydaje się takie nierealne. Jakby to był tylko sen.

Andrzej uśmiechnął się, patrząc na mnie z mieszaniną zazdrości i podziwu.

– Wiesz, to, co teraz przeżywasz, to marzenie wielu ludzi. Pamiętaj tylko, żeby nie stracić głowy.

Pokiwałem głową, choć w środku czułem, że to już się dzieje. Zmiany, które wywołała wygrana, były ogromne. Czułem się, jakbym wkroczył do innego świata. Nieustanne gratulacje, oferty pomocy, a także prośby o pożyczki. W tym wszystkim Marta była jak oaza spokoju.

– Marta? – Andrzej zmarszczył brwi, gdy wspomniałem o niej. – Pamiętam ją ze szkoły. Fajna dziewczyna, ale nie mieliście zbyt bliskiego kontaktu, prawda?

– No, nie bardzo – przyznałem. – Ale teraz, po latach, odnowiliśmy znajomość. Jest naprawdę świetna. Zawsze pełna energii, zawsze gotowa pomóc. Wiesz, to takie miłe mieć kogoś, kto jest szczery i nie patrzy na mnie przez pryzmat wygranej.

Andrzej spojrzał na mnie z powagą.

– Słuchaj, Piotrek, bądź ostrożny. Ludzie potrafią się zmieniać, a wiesz, że pieniądze mogą przyciągać różne typy. Pamiętaj, że nie wszyscy mają dobre intencje.

Przez chwilę milczałem, bawiąc się szklanką. Słowa Andrzeja miały sens, ale trudno było mi uwierzyć, że Marta mogłaby mieć złe intencje. Była taka ciepła i otwarta. Przez ostatnie tygodnie spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, a ja czułem, że mogę jej zaufać.

Marta jest w porządku – powiedziałem w końcu, starając się przekonać nie tylko Andrzeja, ale i siebie samego. – Zawsze była taka. Po prostu cieszę się, że mamy okazję się widywać.

Andrzej wzruszył ramionami.

– Może masz rację. Po prostu chciałem ci przypomnieć, żebyś był ostrożny. Masz teraz dużo do stracenia.

Gdy wróciłem do domu, myśli o Marcie i jej intencjach nie dawały mi spokoju. Ale gdy zadzwoniła, jej głos uspokoił moje wątpliwości. Umówiliśmy się na spacer po parku. Marta pojawiła się jak zwykle pełna uśmiechu i energii.

– Hej, jak się masz? – zapytała, przytulając mnie na powitanie. – Wyglądasz na zamyślonego. Wszystko w porządku?

Uśmiechnąłem się do niej.

– Tak, tak, wszystko w porządku. Po prostu dużo myślałem o ostatnich wydarzeniach. To wszystko jest takie nowe.

Marta pokiwała głową ze zrozumieniem.

– Wiesz, to normalne, że czujesz się przytłoczony. Ważne, żebyś miał wokół siebie ludzi, którym ufasz. Którzy będą przy tobie niezależnie od tego, ile masz pieniędzy.

Jej słowa były jak balsam na moje nerwy. Czułem, że mogę jej zaufać. Nie chciałem słuchać ostrzeżeń Andrzeja. Marta była teraz moją przyjaciółką, a ja potrzebowałem kogoś, kto będzie mnie wspierał w tym nowym etapie życia. Nie zauważyłem wtedy, jak łatwo można się pomylić co do intencji ludzi.

Wydawała się taka bezradna

– Piotrek, muszę ci coś powiedzieć – Marta spojrzała na mnie z troską w oczach, a ja od razu wyczułem, że coś jest nie tak.

– Co się stało? – zapytałem, zaniepokojony jej powagą.

Chodzi o moje finanse – zaczęła. – Mam ostatnio spore problemy. Straciłam pracę, a do tego doszły jeszcze jakieś stare długi. Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić...

Słysząc to, poczułem ukłucie w sercu. Marta zawsze była taka silna, pełna energii, a teraz widziałem ją w zupełnie innym świetle – jako kogoś, kto potrzebuje pomocy.

– Marta, dlaczego wcześniej nic mi nie mówiłaś? – zapytałem, próbując złapać jej spojrzenie. – Przecież jesteśmy przyjaciółmi, mogłaś na mnie liczyć.

Marta westchnęła, w końcu podnosząc wzrok.

– Nie chciałam cię obciążać swoimi problemami, Piotrek. Masz teraz tyle na głowie z tą wygraną, nie chciałam dodawać ci zmartwień.

Nie wahałem się ani chwili.

– Marta, przecież mogę ci pomóc. Powiedz, ile potrzebujesz i załatwione. Przynajmniej tyle mogę zrobić.

Oczy Marty zaszkliły się, a usta drżały, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie mogła znaleźć słów.

– Naprawdę, Piotrek? Jesteś wspaniały. Ale nie chcę, żebyś myślał, że jestem z tobą tylko dla pieniędzy...

– Nigdy bym tak nie pomyślał – przerwałem jej, chwytając jej rękę. – Wiem, że to niełatwe, ale jesteśmy przyjaciółmi i chcę ci pomóc.

Marta uśmiechnęła się przez łzy, a ja czułem się potrzebny i doceniony. Nie widziałem w tym nic złego – chciałem po prostu pomóc komuś, na kim mi zależało.

W kolejnych tygodniach spędzaliśmy jeszcze więcej czasu razem. Marta często opowiadała mi o swoich planach na przyszłość, o marzeniach, które teraz wydawały się być tak odległe. Ja zaś czułem, że nasza relacja staje się coraz silniejsza. Pomagałem jej finansowo, a ona dawała mi coś, czego nie mogłem kupić za żadne pieniądze – wsparcie i przyjaźń.

Pewnego wieczoru, po długim spacerze po parku, zatrzymaliśmy się na ławce. Marta wyglądała na zmęczoną, ale szczęśliwą.

– Piotrek, naprawdę nie wiem, jak ci dziękować za wszystko, co dla mnie robisz – powiedziała, opierając głowę na moim ramieniu.

– Nie musisz mi dziękować – odpowiedziałem, głaszcząc ją delikatnie po włosach. – Cieszę się, że mogę ci pomóc. Jesteś dla mnie ważna.

Te słowa wydawały się uspokajać Martę, a ja czułem, że nasze więzi stają się coraz silniejsze. Byłem przekonany, że to, co robimy, jest właściwe. Nie zauważałem, że Marta stopniowo uzależniała mnie od siebie, wykorzystując moją naiwność i chęć pomocy.

Czy chodziło tylko o pieniądze?

Coraz częściej czułem, że coś jest nie tak. Niejasne uczucie niepokoju zaczęło mnie dręczyć, choć starałem się je ignorować. Marta stała się integralną częścią mojego życia, a jej radość i energia były zaraźliwe. Jednak pewne nieścisłości w jej opowieściach zaczęły mnie niepokoić.

Pewnego wieczoru, kiedy Marta była u mnie, ja siedziałem w salonie i przeglądałem wiadomości na telefonie. Nagle usłyszałem ciche szepty dochodzące z kuchni. Zaintrygowany, podszedłem bliżej, starając się nie zwracać na siebie uwagi. To była Marta, rozmawiająca przez telefon.

Tak, wszystko idzie zgodnie z planem – szeptała. – On jest taki łatwowierny. Jeszcze trochę i będziemy mogli to zakończyć.

Serce zabiło mi mocniej. Zamarłem, słysząc te słowa. O co chodziło? Czyżby mówiła o mnie? Starałem się nie wyciągać pochopnych wniosków, ale nie mogłem odpędzić myśli, że Marta nie jest do końca szczera.

Gdy skończyła rozmowę i wróciła do salonu, starałem się zachować spokój.

– Kto dzwonił? – zapytałem, starając się, by mój głos brzmiał naturalnie.

Marta uśmiechnęła się szeroko.

– Ach, to tylko stara znajoma. Rozmawiałyśmy o dawnych czasach.

Wiedziałem, że kłamie. Czułem, że coś jest nie tak, ale nie chciałem konfrontacji. Moje wątpliwości narastały, a ja musiałem dowiedzieć się więcej.

Kilka dni później, podczas jednego z naszych wspólnych spacerów, postanowiłem subtelnie wypytać Martę o jej życie.

– Marta, opowiadałaś mi kiedyś o swoich problemach finansowych. Jak teraz się sprawy mają? Udało ci się to uregulować?

Marta westchnęła, przystając na chwilę.

– Wiesz, Piotrek, to wszystko jest takie trudne. Wydaje się, że każdy krok naprzód kończy się dwoma krokami w tył. Ale nie martw się, jakoś sobie poradzę.

Jej odpowiedź była zbyt ogólna, zbyt niejasna. Postanowiłem działać. Następnego wieczoru, kiedy Marta zasnęła na kanapie przy filmie, delikatnie sięgnąłem po jej telefon. Było to coś, czego nigdy wcześniej bym nie zrobił, ale teraz czułem, że muszę. Przeszukując jej wiadomości, natrafiłem na konwersację, która potwierdziła moje najgorsze obawy. Marta wymieniała wiadomości z kimś, kto wyraźnie mówił o wyłudzaniu pieniędzy.

Wstrząśnięty, odłożyłem telefon na miejsce i wyszedłem na balkon, próbując złapać oddech. Miałem ochotę natychmiast ją obudzić i zapytać, co to wszystko znaczy, ale wiedziałem, że muszę podejść do tego z głową.

Następnego dnia, kiedy się spotkaliśmy popołudniu, postanowiłem działać bardziej bezpośrednio.

– Marta, czy możesz mi wyjaśnić, o co chodzi z tymi wiadomościami? – zapytałem, starając się, by mój głos był stanowczy, ale nie agresywny.

Marta zbladła, a jej oczy rozszerzyły się ze strachu.

– Jakimi wiadomościami? O czym ty mówisz, Piotrek?

O rozmowach na temat wyłudzania pieniędzy, które znalazłem w twoim telefonie – odpowiedziałem, patrząc jej prosto w oczy.

Przez chwilę panowała cisza, którą można było kroić nożem. Marta zaczęła się jąkać, próbując znaleźć jakieś wytłumaczenie.

Piotrek, to nie tak, jak myślisz. Mogę to wszystko wyjaśnić...

Nie czekałem na wyjaśnienia.

– Marta, zawiodłem się na tobie. A myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.

Wróciłem do domu, zostawiając Martę w osłupieniu. W głowie miałem mętlik, a serce waliło mi jak młot. Wiedziałem, że muszę porozmawiać z kimś, komu mogę zaufać. Moja siostra Ania była najlepszym wyborem.

Nie tylko mnie oszukała

Anna otworzyła drzwi i od razu zauważyła, że coś jest nie tak.

– Piotrek, co się stało? – zapytała, przytulając mnie mocno. – Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.

Opowiedziałem jej wszystko, co się wydarzyło. O moich wątpliwościach, rozmowie, którą podsłuchałem, i o wiadomościach w telefonie Marty. Ania słuchała uważnie, a jej twarz stawała się coraz bardziej poważna.

– Piotrek, musisz z tym coś zrobić – powiedziała stanowczo. – Marta może cię wykorzystać. Jeśli te wiadomości są prawdziwe, to sprawa jest poważna.

– Wiem, Aniu – westchnąłem. – Ale nie wiem, co mam robić.

Ania chwyciła mnie za ręce, patrząc mi prosto w oczy.

– Najpierw musisz zgłosić to na policję. To może być trudne, ale musisz to zrobić. Jeśli Marta naprawdę cię oszukiwała, to musisz ją powstrzymać, zanim zrobi to komuś innemu.

Następnego dnia z trudem zebrałem się na odwagę i poszedłem na komisariat. Policjant, który przyjął zgłoszenie, był profesjonalny i wyrozumiały. Zostawiłem im wszystkie dowody, które udało mi się zgromadzić, i opowiedziałem szczegółowo o moich podejrzeniach.

Kiedy wróciłem do domu, poczułem się dziwnie pusty. Marta przestała odbierać telefon, zniknęła, a wraz z nią duża suma pieniędzy, którą jej pożyczyłem. W mieszkaniu panowała przytłaczająca cisza, która tylko potęgowała moje uczucie straty i osamotnienia. Chodziłem z kąta w kąt, próbując zrozumieć, jak mogłem być tak naiwny.

Następne dni były ciężkie. Próbowałem wrócić do normalności, ale wszędzie widziałem ślady obecności Marty. Każdy zakątek mieszkania przypominał mi o niej, o wspólnych chwilach, które teraz wydawały się kłamstwem. Kiedy policja odezwała się do mnie, byłem pełen nadziei, że sprawa się wyjaśni, że Marta zostanie ukarana za to, co zrobiła. Ale wiedziałem, że niezależnie od wyniku śledztwa, muszę nauczyć się żyć bez niej.

Jednak nocą, gdy kładłem się do łóżka, myśli o Marcie wracały. Wiedziałem, że muszę jeszcze wiele przemyśleć, zaakceptować i przepracować. Najważniejsze jednak było to, że nie byłem sam. Miałem przyjaciół i rodzinę, na których mogłem polegać, i to dawało mi siłę, by iść naprzód.

Piotr, 30 lat

Czytaj także:
„Nie wierzyłam w to, że mąż jest ze mną tylko dla pieniędzy. Ocknęłam się dopiero, gdy rozbił moje serce jak filiżankę”
„Rodzice wybrali mi męża, bo miał własny kombajn i sad z jabłkami. W zasadzie była to jego jedyna zaleta”
„Letni grill pachniał zdradą. Myślałem, że mi się wydaje, ale pikantne SMS-y żony z kochankiem, nie pozostawiały złudzeń”

Redakcja poleca

REKLAMA