„Wygrałam na loterii i rzuciłam mężowi fartuchem w twarz. Skończyło się matkowanie, teraz mój czas na kochanków i balety”

szczęśliwa kobieta fot. iStock, COROIMAGE
„Wiedziałam, że gdy wreszcie nastąpi ten jeden upragniony dzień, stanę się wolna. I ten dzień w końcu nadszedł. Wreszcie czuję, że żyję!”.
/ 22.10.2023 15:15
szczęśliwa kobieta fot. iStock, COROIMAGE

Odkąd ukończyłam dwadzieścia lat, moje życie upływało pod znakiem troski o męża i dzieci. Tak zostałam wychowana. Nie pracowałam, bo poświęcałam się domowi, a po narodzinach naszych pociech, także opiece nad potomstwem. W sumie mam troje dzieci i każde z nich tak samo kocham, ale niestety z perspektywy czasu uważam, że nie wykorzystałam w pełni swojego potencjału. A czasem nawet dawałam się wykorzystywać.

Życie wypełniało się codziennymi obowiązkami, gotowaniem, praniem, opieką nad dziećmi i troską o męża. Dla innych kobiet mojego pokolenia mogło to wydawać się spełnieniem, ale ja czułam, że gdzieś po drodze zagubiłam siebie.

Zostałam z tym wszystkim sama!

Najgorsze miało nastąpić po narodzinach trzeciego dziecka, córki Natalii. Mój mąż, Tomasz, zaczął znikać na całe dnie, a nawet noce. Twierdził, że „to wszystko go przerasta”. A ja zostałam z tym wszystkim sama! Pewnego dnia nie wytrzymałam i wyrzuciłam mu wszystko to, co leżało mi na sercu.

— Jak możesz być dla mnie taki okrutny! Czy nie widzisz, jak bardzo cię teraz potrzebuję? Myślisz, że mnie z tym wszystkim jest łatwo?

— Nie przesadzaj... Przy dwójce sobie poradziłaś, to czemu miałabyś nie dać rady przy kolejnym?

— Tak, właśnie. Ja sobie poradziłam. A co z tobą, czemu nie mam od ciebie żadnej pomocy?

— Kochana, miałem zarabiać na te nasze dobrodziejstwa i chyba to robię — odparł z przekąsem mój mąż.

Odkryłam, że mąż mnie zdradza

Po tej kłótni na chwilę dałam za wygraną. Niestety z czasem okazało się, że Tomasz przestał wywiązywać się nawet z podstawowych obowiązków. Wypłaty były coraz skromniejsze, co fatalnie zgrywało się z faktem, że urodziło się trzecie dziecko. Poza tym po jakimś czasie odkryłam, że mąż mnie zdradza. Robił to oczywiście na tyle dyskretnie, bym się nie spostrzegła, ale ja nie byłam głupia.

Bo pewnego dnia okryłam na jego kołnierzyku ślad po szmince. Od paru tygodni wyczuwałam też na jego ubraniach jakiś inny, nieznany mi zapach. Oczywiście drań do niczego się nie przyznał, ale ja wiedziałam swoje. Mając takiego bawidamka pod własnym dachem, nie trzeba być geniuszem, by poskładać elementy w logiczną całość. Musiałam przełknąć gorzką pigułkę i pogodzić się z faktem, że jestem „tą drugą”. A kto wie, czy tych kobiet nie było więcej...

W miarę jak lata mijały, zaczęłam odczuwać, że potrzebuję czegoś więcej. Tęskniłam za utraconym poczuciem wolności. Chciałam wreszcie odkryć własne pasje i zacząć żyć dla siebie. To stało się moim ukrytym pragnieniem, moim sekretem, który skrywałam przed światem, a przede wszystkim przed moją rodziną. Gdy dzieci trochę podrosły, postanowiłam zaryzykować i dać szansę szczęściu.

Zaczęłam brać udział w loteriach. Była to dla mnie nie tylko szansa na wygraną, ale także na ucieczkę od dotychczasowego codziennego życia, które stało się dla mnie cierniem w oku. Nie miałam wielkich nadziei na nagrodę, ale to było moje małe, osobiste marzenie. Moja rodzina nie miała pojęcia o tym, że czasami w tajemnicy przed nimi marzyłam o wolności. Dlatego chowałam przed nimi kupony, nie mówiłam, po co idę do kiosku. Wyniki również sprawdzałam w sekrecie.

Świat mi zawirował, wszystko się zgadzało!

Nagle stało się niespodziewane. Czwórka, trzydziestka, dwudziestka trójka... Gorączkowo sprawdzałam kolejne numery, porównując je z wylosowanymi na ekranie wynikami i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Świat mi zawirował, wszystko się zgadzało! Do pokoju telewizyjnego wszedł akurat Tomasz z Pawłem, naszym najstarszym dzieckiem.

— Wygrałam! — krzyknęłam do nich ze łzami w oczach. — Udało się, wygrałam!

Mąż i syn patrzyli na mnie zdziwieni. Wreszcie odezwał się Tomasz:

— Jak to wygrałaś? Co wygrałaś?

— Loterię! Mówili właśnie w telewizji — mówiąc to, pomachałam mu przed nosem karteczką z losem.

— Od kiedy grasz na loterii? Ile wygraliśmy?

Zmieszałam się. Postanowiłam, że skłamię.

— Ach, stwierdziłam, że raz spróbuję, co mi tam. Cóż, zawsze to coś. Tysiąc złotych.

— O, będzie na buty zimowe dla nas wszystkich.

Uśmiechnęłam się potulnie i przytaknęłam, ale tak naprawdę wiedziałam już, co się święci. Bo wygrałam znacznie większą sumę. Taką, która wystarczyłaby na kupienie mieszkania. To były moje pieniądze, które miały pozwolić mi na zakosztowanie wolności. Po tylu latach! 

Po odebraniu nagrody, od razu założyłam prywatne konto w banku i tam zdeponowałam zdecydowana większość środków. A potem.... poszłam w tany! Upewniwszy się, że moje dzieci mają opiekę i nic im nie grozi, wyjechałam bez wcześniejszej zapowiedzi nad morze. Chciałam trochę pobalować w okolicznych lokalach, bo nie robiłam tego od czasu bardzo wczesnej młodości.

Muszę przyznać, że to doświadczenie było dla mnie osobliwe. Żona i matka, która przez tyle lat przesiedziała w domu jako kura domowa, nagle odzyskała werwę! Wynajęłam sobie pokój w czterogwiazdkowym hotelu, a potem ruszyłam na miasto, całkiem sama, zupełnie spontanicznie. Tańczyłam całą noc, jak nigdy. Poznałam dwie fajne kobiety i jednego interesującego jegomościa w moim wieku, który okazał się singlem.

Flirtowaliśmy ze sobą, a potem zaczęliśmy się namiętnie całować. Już dawno nie miałam takich motyli w brzuchu! Unosiłam się znad ziemią w euforii.

— Jesteś taką piękną kobietą — wyznał mi mężczyzna o imieniu Marek. Wreszcie ktoś docenił moją kobiecość, zauważył we mnie partnerkę i kochankę, a nie tylko matkę i żonę. Naprawdę, jesteś cudowna — mówił mi, wplatając swoje dłonie w moje włosy.

— Dawno nie słyszałam takich komplementów — szeptałam mu.

Poszliśmy do hotelu i tam kochaliśmy się namiętnie. Bardzo mi tego brakowało, bo z mężem już od dawna nie utrzymywaliśmy intymnych stosunków. Czułam się fantastycznie.

Nie będę już prała jego ciuchów

Gdy wróciłam do mojej smutnej i szarej rzeczywistości, wiedziałam już, że czas na zmianę. Poinformowałam Tomka, że z nami koniec, że chcę rozwodu. Praktycznie rzuciłam mu fartuchem w twarz, mówiąc, że nie będę już prała jego ciuchów i gotowała mu obiadków w oczekiwaniu na to, aż wróci do mnie od swojej kolejnej kochanki. Przyjął tę wieść ze spokojem, szczególnie że nasze dzieci nie były już bardzo małe i rozumiały, co się dzieje.

Uznałam, że skończyło się matkowanie, teraz mój czas na kochanków i balety. Oczywiście nie przyznałam się do tego, co stało się nad morzem. Oficjalnie byłam u koleżanki. A kolejne takie wypady planowałam już  z dłuższym wyprzedzeniem. Jednak ten spontaniczny wyjazd pokazał mi, jak bardzo brakuje mi uczucia swobody. I chciałam to wszystko odzyskać na nowo. Mam nadzieję, że dzięki wygranej tylko zyskam odwagę do pozornie niemożliwego.

Czytaj także:
„Miałam pachnieć jak drogie perfumy, a nie krowie łajno. Mój Rockefeller okazał się typem oderwanym od pługa”
„Myślałem, że to kobieta z moich snów, ale skrywała tajemnicę. Odwiedzili mnie starsi panowie i podali się za jej ofiary”
„Pragnęłam mieć normalną rodzinę, dostałam tylko jej nędzną atrapę. Dla męża byłam jedynie parawanem jego skrytych żądz”

Redakcja poleca

REKLAMA